piątek, 30 stycznia 2015

więc oto jest!

a więc pierwszy rozdział drugiej części pojawił się na tym blogu -> http://fellinlovewithbvbii.blogspot.com/
jeśli nadal jesteście chętni, żeby czytać drugą część to nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do lektury i życzyć miłego czytania!
enjoy! ♥

środa, 7 stycznia 2015

it's me... again

hej aniołki!
wiem, że już wystawiam waszą cierpliwość na próbę, ale drugą część opowiadania będę w stanie napisać dopiero w ferie :( 
miałam nadzieję, że po przerwie świątecznej, nie będę miała aż tak dużo na głowie, jeśli chodzi o szkołę, ale się pomyliłam. Jest gorzej niż myślałam. Druga klasa liceum to piekło.
Obiecuję wam, że równo z początkiem ferii (30 stycznia - piątek) wstawię pierwszy rozdział.

Zadość uczynienie, mogę wam zdradzić, że opowiadanie będzie z perspektywy córki Heidi i Marcela i nie będzie miało więcej niż 15 rozdziałów (więc wszystko rozegra się dość szybko)

mam nadzieję, że nie jesteście na mnie bardzo źli! ilysm x
do napisania! ♥

środa, 31 grudnia 2014

hej :) 2.0

większość osób zagłosowało za drugą częścią opowiadania. Jest mi strasznie miło, że chcecie śledzić dalsze losy bohaterów :) Druga część postanie, ale mniej więcej za tydzień, bo muszę wszystko sobie poukładać i wgl. Kiedy wszystko będzie gotowe dam wam znać, so stay tuned!

+ dziękuję za ponad 100 tysięcy wyświetleń! skończyłam pisać bloga, gdy było 60 tys. i naprawdę jest mi miło, że ciągle go odwiedzaliście! ilysm x

do napisania! 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

hej :)

założyłam dwa nowe opowiadania, nie są o BVB, ale pomyślałam, że wam napiszę. Może, któreś komuś przypadnie do gustu :)

1. unheeded
2. you are my neverending story

+ zastanawiam się nad kontynuacją tego opowiadania! Jeśli chcielibyście, żeby druga część powstała, głosujcie w ankiecie! (głosowanie kończy się 1 stycznia)

czwartek, 21 listopada 2013

63. Siedemset pięćdziesiąt osiem dni.

- Tatusiu!- usłyszałem krzyk córki.
- Co jest skarbeńku?- przytuliłem ją.
- Kiedy przyjdzie ciocia?
- Powinna być za dziesięć minut.- uśmiechnąłem się.- A co, aż tak bardzo śpieszy ci się do mamy?
- Tak.- przytuliła mnie.
- To idź do pokoju po plecak, a jak wrócisz to będziemy się już ubierać.- poczochrałem małej włosy.
Lucy pobiegła na górę, a ja usiadłem na kanapie. Zacząłem się wpatrywać w zdjęcie ślubne. Heidi wyglądała wtedy naprawdę cudownie.
Rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi. Nie fatygowałem się, żeby otworzyć, bo wiedziałem że to Hanna.
- Hej, gotowi?- zapytała wchodząc z Marco do środka.
- Lucy! Chodź na dół, ciocia i wujek już są.
Moja kruszynka momentalnie znalazła się na dole.
- Marco!- krzyknęła i rzuciła się na niego.
- A ze mną się już nie przywitasz?- zaśmiała się Hannah.
Marco zajął się ubieraniem małej. W tym czasie Han usiadła obok mnie.
- Jak się trzymasz?
- Z każdym dniem jest lepiej, ale to ciągle boli.
- Przykro mi.- spuściła głowę.- Mi też jej brakuje.- spojrzała na zdjęcie Heidi, wiszące na ścianie.
- Najbardziej szkoda mi Lucy, ona prawie jej nie pamięta, ale co się dziwić przecież miała wtedy niecałe cztery lata.- oznajmiłem.
- Dacie sobie radę. Pamiętaj, że ja i Marco zawsze wam pomożemy, Heidi była dla mnie jak siostra, was też traktuję jak rodzinę.
- Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.- uśmiechnąłem się do niej.
- Idziemy?- Lucy podbiegła do nas.
- Tak słonko. A co tam masz?- Hannah wzięła ją na ręce.
- Narysowałam to dla mamy, tata mówił, że mama bardzo lubiła te kwiatki. Jak myślisz ciociu, mama jest teraz w niebie?
- Na pewno. Teraz pewnie patrzy na ciebie i się uśmiecha.- pocałowała ją w czoło.
Droga na cmentarz zajęła nam około dwudziestu minut. Na miejscu siedział Lukas. Przywitaliśmy się z nim.
Usiadłem naprzeciwko grobu Heidi i zacząłem znowu pogrążyłem się w myślach.

- Halo?- odebrałem telefon.- Przepraszam Han, ale za bardzo nie mam teraz czasu. Zaraz jadę z Lucy do Heidi.
- Ja dzwonię w tej sprawie. Heidi jest w szpitalu.
- Jak to?! Co się stało?!- wykrzyczałem.
- Miała wypadek, przyjedź jak najszybciej.
- Daj mi dziesięć minut.- rozłączyłem się.
Ubrałem Lucy i w ekspresowym tempie wsiedliśmy do auta. Kiedy zapalałem silnik usłyszałem sms. Był od Hann, wysłała mi adres szpitala.
Lu całą drogę siedziała cichutko. W pewnym momencie bałem się, ze ją zostawiłem.
- Tatusiu.- odezwała się.
- Co jest skarbie?- spojrzałem na nią w lusterku.
- Gdzie jest mama?
- Mama jest w szpitalu, bo źle się poczuła.- skłamałem.
Na miejscu czekała Hannah, Marco i ich synek Kevin oraz rodzina Heidi. Lucy od razu pobiegła do małego i Marco gdzieś z nimi poszedł. 
- Gdzie ona jest?- zapytałem podbiegając do szyby obok drzwi.
- Zabrali ją gdzieś, podobno jest w stanie krytycznym.- powiedziała płacząc.
- Ale przeżyje tak? Ona musi żyć. JA nie mogę jej stracić, my nie możemy jej stracić.
- Nie mam pojęcia Marcel, lekarze dają jej naprawdę nikłe szanse.- usiadła na krześle i schowała twarz w dłoniach.
- Ale...- przetarłem mokry już polik.- Co się stało? Miała iść zrobić tylko kilka zdjęć. Proszę nie mów mi, ze stało się to co kiedyś.
- Chciałabym.- wyszeptała.
- NIE!- wrzasnąłem uderzają pięścią o ścianę.- Nie.
- Marcel...
- Nie uratowałem jej, nie zrobiłem nic, to moja wina.- czułem coraz więcej łez.
- Nie mów tak, nie mogliśmy tego przewidzieć.- do naszej rozmowy wtrąciła się mama Heidi.
- Oczywiście, że mogłem!- podniosłem głos.- Ale nic nie zrobiłem!
- Proszę, nie możesz tak myśleć.
- Niech pani da mu chwilę, jest roztrzęsiony.
Minuty, a później godziny mijały. Żaden lekarz nie wychodził. Lucy zasnęła na kolanach u dziadka. Wszyscy siedzieliśmy jak myszy po miotłą. Co chwilę przecierałem mokre poliki.
Po dokładnie trzech godzinach jakiś lekarz podszedł do nas.
- Co z nią?- wstałem.
- Naprawdę mi przykro. Staraliśmy się robić co w naszej mocy. Niestety nie udało się jej uratować.- oznajmił mężczyzna.
- On nie mówi poważnie, prawda? On nie może mówić poważnie!- osunąłem się po ścianie na podłogę.
Widziałem tylko zamazane postacie, bo wszystko zasłaniały mi łzy.
To nie może być prawda. Ona nie może umrzeć. Nie może. Nie może nas zostawić. To jakieś żarty. Nie...

Dzisiaj mija dokładnie siedemset pięćdziesiąt osiem dni odkąd jej nie ma. Pierwszy rok był dla mnie najcięższym czasem w życiu. Nie mówiąc już o Lu. Mimo, że mała nie wiedziała co to znaczy, ze ktoś umarł, straciła swoją werwę i nie uśmiechała się już tak często. Wszyscy żyliśmy jakbyśmy stracili część siebie. Dokładnie tak się czułem. Teraz jest już lepiej, wiem że Heidi zawsze jest i będzie przy mnie i Lucy. Hanah i Marco też bardzo nam pomagają, nie wiem co bym bez nich zrobił. Oczywiście rodzina też bardzo pomaga. Rodzice  Heidi przeprowadzili się bliżej mnie i Lucy. Często pokazuję mojej kochanej córeczce zdjęcia Heidi, jakieś filmiki. Po prostu robię wszystko, żeby mała wiedziała o niej wszystko co możliwe.

Jednak nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się ze śmiercią najważniejszej osoby w moim życiu...
~*~
wiem zabijecie mnie za to, ale naprawdę w końcu musiałam to zakończyć. Wiem też że chcieliście szczęśliwe zakończenie, ale uznałam że będzie za bardzo banalne XD
co do rozdziału to (możecie mi nie wierzyć) płakałam strasznie. Bardzo się przywiązałam do tego bloga i naprawdę trudno było mi uśmiercić Heidi, z którą poniekąd się utożsamiałam. Może jeszcze kiedyś zrobię kontynuację, musicie śledzić mnie na innych blogach :3

a teraz chciałam wam podziękować za ROK I PIĘĆ MIESIĘCY, przez które byliście ze mną :''3 kocham Was wszystkich bardzo bardzo mocno ♥ dziękuję też za
- 34 obserwatorów ♥
- 829 komentarzy ♥
- 60 000 wyświetleń ♥
- i za te 63 rozdziały, które mogłam dla was napisać ♥

JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥♥♥

P.S. Jeśli dalej chcecie czytać moje wypociny to zapraszam na
kolorujesz mój świat swoimi kredkami ... ♥
* obiecaj, że nie spóźnisz się o całe życie.

niedziela, 17 listopada 2013

PRZEPRASZAM, ŻE NIE DODAWAŁAM NIC, ALE NIE MIAŁAM DOSTĘPU DO LAPTOPA PRZEZ REMONT ;-; W NASTĘPNYM TYGODNIU NA PEWNO COŚ DODAM ♥

piątek, 1 listopada 2013

62. Trzeba zaryzykować, żeby się przekonać.

- Czyli nadal nic?- zapytał zrezygnowany już Lukas.
- Przepraszam.- spuściłam głowę.- A gdzie jest Marcel?
- Pojechał do domu.
- Co?!
- Spokojnie. Zaraz wróci. Mieszkacie razem od jakiegoś czasu, więc pomyślał, że może znajdzie coś co pomoże.
- Aha, ok.- odetchnęłam z ulgą.- Zadzwonię do Hannah, może ona mi trochę pomoże.- powiedziałam i wstałam.- Jak coś to jestem u siebie.
Nie skłamałam. Naprawdę mam zamiar zadzwonić do Han, ale w trochę innej sprawie. Weszłam do pokoju, usiadłam wygodnie na łóżku i wybrałam numer przyjaciółki, jak mi wiadomo.
- Halo?
- Hej, mam do ciebie małe pytanko.
- Co tam ci leży na serduchu?
- Bardzo dobrze mnie znasz?
- Tak.
- I wszystko sobie mówimy?
- No tak, a o co chodzi?
- Trochę głupio mi o to pytać, ale czy ja jestem w ciąży? Bo ciągle źle się czuję, boli mnie głowa, wymiotuję...
- Tak- przerwała mi.
- Naprawdę?! Jejku tak strasznie się cieszę! A Marcel wie?
- Wiem tylko ja, no chyba, że komuś powiedziałaś, od razu uprzedzę twoje kolejne pytanie, nie powiedziałaś Marcelowi, bo chciałaś mu zrobić niespodziankę i powiedzieć to dzisiaj.- oznajmiła.
- Dziękuję ci, przepraszam, ale muszę kończyć bo mnie wołają.
- Wesołych świąt!
- Wzajemnie.- rozłączyłam się.
Wyszłam z pokoju i kiedy podeszłam do schodów, od razu zorientowałam się o co chodzi. Marcel wrócił z jakimś pudełkiem. Pewnie znajdują się tam rzeczy, które mają mi pomóc w odzyskaniu pamięci.
Niestety tego się nie dowiedziałam, bo źle stanęłam i zjechałam na plecach ze schodów uderzając w ostatni stopień głową. W efekcie straciłam przytomność.
- Musimy ją zabrać na pogotowie!- krzyknął Marcel.
- Spokojnie, poczekajcie, budzi się.- odparł Lukas.
- Ale mnie głowa boli!- mruknęłam.
Spojrzałam znacząco na chłopaków, ciekawe kiedy się domyślą.
- Nie ruszaj się, nic sobie nie złamałaś?
- Marcel, wiem że ze mnie łamaga, ale bez przesady.- zaśmiałam się, co poskutkowało dawką ostrego bólu w okolicach skroni.
- Wiesz, że się o ciebie martwię... CHWILA! PAMIĘTASZ?! WIESZ KIM JESTEM?!
- W końcu zauważyłeś.- uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
Lukas oczywiście poleciał wszystkim oznajmić dobrą nowinę.
- Która jest godzina i gdzie wszyscy?
- Prawie dziewiętnasta i wołaliśmy cię bo mieliśmy siadać do stołu.
- A dawno temu mnie wołaliście?
- Jakoś dwadzieścia minut temu.
- Kocham Cię- uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też. Dasz radę wstać?
Oczywiście odpowiedziałam, że tak. Jednak od razu gdy wstałam zakręciło mi się w głowie i nie uszło to uwadze Marcela.
- Tak myślałem.- zaśmiał się.
Wziął mnie na ręce i chwilę później siedziałam przy stole.

- To czas na prezenty.- uśmiechnął się Lukas.
- Tak.- szepnęłam do siebie i złapałam się za brzuch.
Cały czas odkąd się 'wybudziłam' zamartwiałam się czy z dzieckiem wszytko okej. Dyskretnie wysłałam smsa do mojej lekarki z prośbą o krótkie spotkanie jutro. Zgodziła się i od razu mi ulżyło. Miałam przeczucie, że wszystko dobrze z moim maleństwem, ale musiałam się upewnić.
- To kto pierwszy?- zapytał tata.
- Zacznijmy od najstarszych.- zaproponowałam.
Rozdaliśmy rodzicom prezenty, z których byli bardzo zadowoleni. Później swoje paczki dostał Luk, a po nim Leah. Bałam się, ze bransoletka, którą jej kupiłam nie przypadnie jej do gustu, na szczęście tak się nie stało, była nią zachwycona.
- Teraz wasza kolej.- zwróciła się do nas Carmen.
- To ja zacznę.- Marcel wstał z kanapy.
Podszedł do choinki i wziął spod drzewka jakiś mały przedmiot. Nie zdążyłam się mu dokładnie przyjrzeć, bo zrobił to szybko. Podszedł do mnie i uśmiechnął się nerwowo.
- Nigdy nie sądziłem, ze będzie przy tym tyle osób.- zaśmiał się.
Byłam zaintrygowana. Coraz bardziej chciałam się dowiedzieć o co chodzi. Oczywiście nie dawałam tego po sobie poznać.
Blondyn wziął głęboki wdech i klęknął przede mną. Zaczęłam się domyślać, ale przecież to jeszcze nic pewnego...
- Myślałem nad tym już sporo czasu i doszedłem do wniosku, że najwyższa pora. Wiem, ze mamy czas, ale jak najszybciej chcę cię mieć tylko dla siebie. Mam nadzieję, że się nie wygłupię, ale trzeba zaryzykować, żeby się przekonać.- złapał mnie za rękę.- Heidi, wyjdziesz za mnie?- otworzył pudełeczko, w którym znajdował się prześliczny pierścionek.
Moje oczy momentalnie zapełniły się łzami. W tym momencie byłam szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Do tego wiedziałam, że on naprawdę tego chce, że nie robi tego, bo jestem w ciąży czy pod innym przymusem.
- Oczywiście, że tak.- odparłam wycierając łzy.
Twarz, teraz już, mojego narzeczonego od razu się rozpromieniła. Założył mi pierścionek i przywarł d moich ust. To wszystko było jak cudowny sen, a jeszcze nikt nie wie, że jestem w ciąży.
Przez kolejne dziesięć minut zbieraliśmy gratulacje. Wszyscy byli szczęśliwi.
- Teraz moja kolej.- uśmiechnęłam się.- Myślę, ze wszyscy się ucieszycie.- przeciągałam.- Jestem w ciąży.
Kolejny raz w ciągu niespełna dwudziestu minut wszyscy zaczęli mnie przytulać i gratulować.
- To zdecydowanie moje najlepsze święta.- Marcel szepnął mi do ucha, łapiąc mnie za rękę.
- Będziemy rodziną i do tego będę ciocią!- ekscytowała się Leah.
W świetnych nastrojach wszyscy przenieśli się do salonu. Ja dołączyłam chwilę później, bo obowiązkowo musiałam zadzwonić do Han, żeby się jej pochwalić. Nieważne, że jutro spotykamy się całą paczką u Marco. Nie wytrzymałabym tyle czasu.
~*~
z przykrością stwierdzam, moi kochani, że to jeden z ostatnich rozdziałów :C niby mogłabym ciągnąć tego bloga, ale byłby straaasznie nudny, bo już praktycznie nie mam pomysłów :c do końca zostało nie więcej niż cztery rozdziały (nie licząc epilogu, jeśli będzie chciało mi się go pisać xd). Mam nadzieję, że nie zawiodę was zakończeniem, na które jeszcze nie mam konkretnego pomysłu c: i że miło wam się czytało rozdziały :3
dobra, bo piszę jakbym już tym rozdziałem kończyła to opowiadanie (co też miałam w planach), a jeszcze trochę mam do napisania :D
Heidi odzyskała pamięć, bo nie chciało mi się znowu powtarzać tego cyklu, ze wszystko sobie przypomina. Jeszcze nie wiem co zrobię, jak Heidi pójdzie do lekarza, żeby upewnić się, co z dzieckiem, ale się zobaczy xd
do następnego misie ♥ #ily


buziaczki :**

czwartek, 24 października 2013

61. Jesteś moją dziewczyną i bardzo cię kocham.

Już jutro wszyscy się dowiedzą, że jestem w ciąży. Nie mogę się doczekać ich reakcji. Mam nadzieję, że Marcel się ucieszy. Teraz wszyscy ubierają choinkę, a ja siedzę i gapię się na brzuch.
- Marcel przytyłam przez ciebie.- stwierdziłam.
- Czemu przeze mnie?- zapytał owijając drzewko łańcuchem.
- Bo wszystko we mnie wpychasz.- zaśmiałam się.
- Martwię się o ciebie, ostatnio ciągle źle się czujesz.
- Siostra daj już spokój chłopakowi.- Lukas wstawił się za Marcelem.- Pomogłabyś nam, a nie z tym wielkim tyłkiem na kanapie siedzisz.
- Ale zaraz dostaniesz za ten wielki tyłek!- podeszłam do niego.
- Też cie kocham, a teraz bierz ostatni łańcuch i nam pomóż.
- Raczej podziękuję. Idę się zdrzemnąć, zrobiłam się trochę senna. Powodzenia z choinką!- uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.

- Heidi, wstawaj, bo prześpisz cały dzień.- usłyszałam jakiś głos nad uchem.
Przetarłam oczy i podniosłam się.
- Przepraszam, ale kim ty jesteś?- zapytałam chłopaka, dosyć podobnego do mnie.
- O co ci chodzi?- zaśmiał się.
- Proste pytanie, kim jesteś? Nie znam cię.
- Jak to mnie nie znasz? Przecież jestem twoim bratem. Heidi to nie jest zabawne.
- Przecież nie robię sobie z ciebie żartów! Gdzie ja jestem?!
Mój, podobno, brat wyszedł z pokoju i chwilę później wrócił z sześcioma osobami.
Była tam dwójka starszych mężczyzn i kobiet. Jakiś chłopak o blond włosach i chyba jego siostra, bo byli podobni.
- A po co tu przyszli ci ludzie?- zapytałam zdezorientowana.
- Mówiłem wam.- zwrócił się do reszty, ten który mnie obudził.- Nic nie pamięta.
- Dzwonię do jej lekarza.- odezwała się jedna z kobiet.
Jeszcze raz spojrzałam na każdą z tych osób. Nie mam zielonego, fioletowego, a ni innego pojęcia kim oni są. Jednak sądząc po tym blondynie oni znali mnie dobrze, bo chłopak był bliski płaczu. Nieoczekiwanie podszedł do mnie.
- Heidi błagam, powiedz, że mnie pamiętasz. proszę.- złapał mnie za rękę.
- Ja bardzo bym chciała, bo jesteś przystojny i wydajesz się super chłopakiem, ale naprawdę nie mogę powiedzieć, że cię pamiętam, bo tak nie jest.
Spuścił głowę i puścił moją dłoń.
- Zadzwonię do Hannah.- mruknął i wyszedł z pokoju.
Byłam prawie pewna, że powstrzymuje łzy.
- Kto to Hannah?- zaciekawiłam się.
- Opowiem ci wszytko po kolei, okej?- zapytał chłopak podobny do mnie, czyli mój brat.
- Dobrze.- przytaknęłam.
- Dobra, więc chłopak, który właśnie wyszedł nazywa się Marcel i wy... jesteście razem.- oznajmił.- Hannah, to twoja najlepsza przyjaciółka.- pokazał mi swoje zdjęcie z jakąś dziewczyną.
- Jesteście razem?- zapytałam, bo na zdjęciu byli przytuleni.
- Nie.- zaśmiał się.- Ja mam na imię Lukas i jak już wiesz, jestem twoim bratem. To jest Lara i Leon nasi rodzice.- wskazał małżeństwo po jego lewej.- A to Carmen, Andreas i Leah, czyli Rodzice i siostra Marcela, twojego chłopaka.
- Czyli próbujesz mi wmówić, że ja i ten chłopak, który wyszedł jesteśmy parą?- nie dowierzałam.
- Tak, ale to nie koniec. Wiesz co to jest Borussia Dortmund?
- Eeeee, jakaś gra komputerowa?
- Lekarz powinien być za pół godziny.- odezwała się, chyba, Lara.
- Wszystko pięknie, ale możecie mi powiedzieć gdzie ja jestem?
- W Dortmundzie. Nasz rodzinny dom. Jutro jest Wigilia.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Marcel wrócił. Ten chłopak bardzo mnie intryguje. Jest naprawdę przystojny i podobno jesteśmy razem. Jednak tym razem nie jego uroda zwróciła moją uwagę, a to że miał zaczerwienione oczy.
WIEDZIAŁAM< ŻE PŁAKAŁ!
Z czego ja się cieszę?! Chciałam coś do niego powiedzieć, ale miałam wielką gulę w gardle. Wstałam, podeszłam do niego i przytuliłam. Blondyn objął mnie mocno i najnormalniej na świecie zaczął płakać.
- Przepraszam.- szepnęłam.- Naprawdę przepraszam.- czułam łzy w oczach.
- Nie przepraszaj. To nie jest twoja wina.- uśmiechnął się lekko.- Już raz przez to przechodziliśmy i miałem nadzieję, że już nigdy się to nie zdarzy.- spojrzał na mój wisiorek.
- Od ciebie prawda?
- Tak.- odparł.- Dałem ci go kiedy pierwszy raz miałaś amnezję.- spuścił głowę.
- Jest śliczny.- zachwyciłam się.- Dziękuję.
- Wtedy powiedziałaś dokładnie to samo.- uśmiechnął się.
Nawet nie zauważyłam, że nikogo już nie ma. Zostaliśmy sami.
Mimowolnie zaczęłam zbliżać twarz do jego twarzy, ale w pewnym momencie się zawahałam. Naszły mnie myśli typu "nie pamiętasz go, może on już nie chce z tobą być". Spuściłam głowę i wyszeptałam ciche przepraszam.
- Nie szkodzi.- przytulił mnie.
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi szybko mnie pocałował i bez słowa poszedł otworzyć. Uśmiechnięta spojrzałam w tamtą stronę. Do pokoju wchodził jakiś mężczyzna, prawdopodobnie mój lekarz.
Wyprosił Marcela i zaczął mnie wypytywać, badać i robić inne głupie rzeczy. Po prawie godzinie wszyscy byli z powrotem w pokoju.
- Proszę się nie martwić, do jutra powinno być wszystko w porządku. To tylko chwilowe. Takie zaniki pamięci mogą się jej zdarzać, ale będzie to trwało najdłużej tydzień.- oznajmił i wyszedł.
Lukas miał zadzwonić do Hannah,żeby się nie martwiła, a ja ponownie zostałam sam na sam z Marcelem.
- Co to miało być?- zaśmiałam się siadając na łóżku.
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.- uśmiechnął się.- Nie wiesz jak bardzo się cieszę, ze jutro już będziesz mnie pamiętała.
- Ja też. Jestem szczęściarą, ze mam takiego chłopaka.- powiedziałam.- Znaczy Lukas mi powiedział, ze jesteś moim chłopakiem, jeśli tak nie jest to przepraszam.- szybko się poprawiłam.
- To prawda. Jesteś moją dziewczyną i bardzo cię kocham.- usiadł obok mnie.
- A jak nam się układa? Kłócimy się?
- Jak każda para, ale naprawdę rzadko...
- Przepraszam, ale jakoś mi niedobrze.- przerwałam mu i wybiegłam do łazienki.
A co jeśli jestem w ciąży? Chyba powinnam go zapytać.
Kiedy wróciłam do pokoju Marcela nie było. Trochę mnie to zasmuciło, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się zastanawiać gdzie jest. Położyłam się na łóżku i pogrążona w myślach starałam się zasnąć.
~*~
możecie mnie powiesić, spalić na stosie lub co tam chcecie, bo zasłużyłam. Wiem, ze musieliście czekać na rozdział, przepraszam ♥

a teraz chciałam wam podziękować za to, że dokładnie rok i dziesięć dni jesteście ze mną ;"")
nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, że to co piszę się wam podoba, to naprawdę miłe uczucie ♥
bardzo bardzo bardzo bardzo mocno was kocham misiaczki ♥

i love you my family ♥

środa, 9 października 2013

60. Musiałam mu przecież powiedzieć.

#Heidi.
- Dzięki, że wygiągnęłąś mnie na te zakupy.
- Nie musisz mi dziękować Heidi. Poza tym najwyższa pora kupić prezenty. Za niecałe dwa tygodnie święta.
Mamy już czternasty grudnia. Za dziesięć dni Święta Bożego Narodzenia, a ja jestem w okropnym nastroju.
Wczoraj zaszyłam się w pokoju gościnnym i wypłakałam chyba tonę łez. Naprawdę nie chcę żadnego z nich tracić, ale obawiam się, że to nieuniknione.
Jakby tego wszystkiego było mało, Marcel oznajmił mi, że jeśli jednak kocham Matsa i chcę z nim być, to on nie będzie nam wchodził w drogę. Kiedy to usłyszałam łzy leciały mi jak szalone.
Zdałam sobie wtedy sprawę, że nie zostawię od tak Marcela. Nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Wiem, że zranię tym uczucia Hummelsa, ale to mojego Schmelle kocham najbardziej na świecie. Najtrudniejsza będzie dla mnie rozmowa z Matsem.
- Chodźmy na kawę, przy okazji zadzwonię do Matsa. Muszę się z nim umówić.
- To jest genialny pomysł. Poza tym padam z nóg.
Udałyśmy się do najbliżej kawiarni. Kiedy szukałam w kontaktach numeru Matsa, ręka trzęsła mi się niemiłosiernie. Przełknęłam gulę, która nagle pojawiła mi się w gardle i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Heidi?- odezwał się zdziwiony.
- Tak. Słuchaj moglibyśmy się jeszcze dzisiaj spotkać? Błagam to ważne.
- Domyślam się o co chodzi.- odparła przygaszony.- Jasne, o której ci pasuje?
- Osiemnasta? Wpadłabym do ciebie.
- Okej, to czekam.
- Do zobaczenia.- rozłączyłam się.- Dobra musimy się pospieszyć z tymi zakupami, bo za godzinę masz wizytę moja droga.- zwróciłam się do przyjaciółki.
Żeby mieć pewność, ze zdążymy weszłyśmy jeszcze tylko do jednego sklepu. Później taksówką zawiozłyśmy zakupy do mnie. Miałyśmy pewność, ze nikt nie będzie szperał, bo Marcel wróci do domu dopiero wieczorem. Zamówiłyśmy kolejną taksówkę i pojechałyśmy do przychodni.
- I jak, macie już jakieś imię?- zapytała pani doktor.
- Jeszcze nie, musimy się zdecydować, bo w końcu wyjdzie, że nazwiemy go Marco Junior.- zaśmiała się Han.
- To lepiej się śpieszcie.- wtrąciłam.
- Heidi, a może ty też chcesz się przebadać?- zaproponowała kobieta.
- Nie trzeba, nie będę robiła pani kłopotów.
- Nawet nie marudź!- zarządziła przyjaciółka.- Ostatnio mówiła mi, że źle się czuje. Boli ją głowa, czasem jej nie dobrze.- zaczęła na mnie kablować.
- No to Hannah ma rację. Nie marudź. Poza tym, nie mam już więcej pacjentek. A kto wie, może sprawisz chłopakowi prezent na święta.
- Dobrze, miejmy to za sobą.

- Widzisz! Dobrze że cie namówiłyśmy! Ale się cieszę!
- Boże Hannah uspokój się.- zaczęłam się śmiać.- Byłam pewna, że to złe samopoczucie było spowodowane... sama wiesz czym.
- Niech to będzie dziewczynka! Jeśli to będzie dziewczynka, to ja już mam co do naszych dzieci plany.- uśmiechnęła się porozumiewawczo.- Byłybyśmy rodziną!
- Hannah, zejdź na ziemię.
- Już okej, ale nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Wyobrażam sobie.- powiedziałam z sarkazmem.- Dobra już późno, muszę lecieć.
- Powodzenia z Matsem.
- Dzięki. A i proszę niemów nikomu, ze jestem w ciąży.
- Masz to jak w banku! Do jutra!
Napisałam do Marcela, że mniej więcej za dwie godziny będę w domu i skręciłam w ulicę Hummelsa. Kulturalnie zapukałam, a po chwili brunet otworzył mi drzwi. Weszliśmy do salonu i  zrobiło się troszkę niezręcznie. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.
- Na początek chcę powiedzieć, że naprawdę ci dziękuję za szczerość.- uśmiechnęłam się lekko.- I nie chcę tu zabrzmieć egoistycznie ani chamsko, ale chyba wiesz, że nie zostawię od tak Marcela.- wyjaśniłam
- Wiem.- odparł.- Byłem pewny, że tak postąpisz. I proszę nie martw się o moja przyjaźń z Marcelem. Nie mam zamiaru jej kończyć. My.. chyba też możemy się przyjaźnić?
- Oczywiście, że tak! Nie wybaczyłabym sobie gdyby było inaczej.- oznajmiłam i przytuliłam go.- Nie obrazisz się jeśli już pójdę? Trochę źle się czuję.
- Odprowadzę cię, Marcel by mnie zabił gdybym cię nie dopilnował.
- To nic poważnego.- uśmiechnęłam się na samą myśl o moich ''dolegliwościach''.
- Ale co cie boli? Głowa? Brzuch? Jest ci niedobrze?
- Wszystko na raz.- wyjaśniałam.- Mogę ci zaufać, że nikomu się nie wygadasz? Tym bardziej Marcelowi?
- Zależy o co chodzi.- odparł.
- Jestem w drugim tygodniu ciąży.- wyszczerzyłam się.
- Gratulacje!- przytulił mnie.- Mozesz być pewna, że nic mu nie powiem, ale i tak wolę cię odprowadzić.
W drodze jeszcze wszystko dokładnie sobie wyjaśniliśmy, żeby nie było niedomówień. Mam nadzieję, że będzie tak jak kiedyś.
- Byłaś u Matsa?
- Tak Marcel, byłam u Matsa.- odparłam.- Musiałam mu przecież powiedzieć, że nie mogę cię od tak zostawić, za bardzo cię kocham.- przytuliłam się do niego.
Od razu zauważyłam, że stał się weselszy. Ciekawe jak zareaguje na wiadomość o ciąży. Ale tego dowiem się dopiero w święta.
- Twoja mama do mnie dzwoniła, bo nie odbierałaś.
- Miałam wyciszony, widocznie nie słyszałam. A co chciała?
- No właśnie. Mała zmiana planów co do świąt. Spędzamy je wszyscy razem u twoich rodziców.
- Okej.- uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę się położyć, trochę źle się czuję.- pocałowałam go w policzek.
- Coś się stało?- zapytał zmartwiony.
- Po prostu za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Jakby co jestem w sypialni.
Ledwo zdążyłam lepiej schować zakupy i położyć się na łóżku, a Marcel już był w pokoju.
- Zrobiłem ci herbaty.
- Dziękuję jesteś kochany.- wzięłam kubek.- Jak tam dzisiaj na rehabilitacji?
- Dobrze. Czuję się coraz lepiej. Jeśli tak dalej będzie to po świętach będę mógł już trenować z chłopakami.
~*~
Trochę krótki, ale nie mam już czasu :c
prawie wcale mi się nie podoba :/ trudno
do następnego xx

wtorek, 1 października 2013

59. Dlaczego ty tego nie zrobiłeś?

Odkąd Mats... wyznał mi miłość minął tydzień. Calutkie siedem dni. Przez cały ten czas zachowywałam się jakby ktoś wypuścił ze mnie powietrze. Czułam się po prostu źle. Ciągle mnie mdliło, bolała mnie głowa. Marcel strasznie się o mnie martwi. Przez moje zachowanie chciał przełożyć rehabilitację, ale kategorycznie mu zabroniłam. Nie mogłam pozwolić, żeby się narażał. Na kolacji, na którą poszliśmy dzień po wizycie Matsa prawie wcale się nie odzywałam, byłam tym wszystkim wstrząśnięta.
- Heidi, może powinnaś iść do lekarza.
- Daj spokój. Przejdzie mi.
- Martwię się o ciebie i dobrze o tym wiesz.
- Naprawdę, Marcel wszystko będzie dobrze. Idź, już, bo się spóźnisz na rehabilitację.- uśmiechnęłam się.

#Marcel
Zaraz po spotkaniu z lekarzami zadzwoniłem do Matsa. Chciałem z nim porozmawiać, poza ty dawno się nie widzieliśmy. Mieliśmy spotkać się u niego.
- Siema stary. Co cię sprowadza?
- Boję się o Heidi.- oznajmiłem.
- Coś z nią nie tak?
Usiedliśmy w salonie i opowiedziałem mu co mnie martwi.
- Od kilku dni zachowuje się dziwnie. Ciągle boli ją głowa, wymiotuje. I udaje, że wszystko jest okej. Podejrzewam, ze jest w ciąży, ale bałem się zapytać.
- Ale... to dobrze czy źle gdyby była w ciąży?
- Wspaniale. Ostatnio coraz częściej myślę o oświadczynach. Ja znalazłem tę jedyną.- uśmiechnąłem się.
- Cieszę się twoim szczęściem przyjacielu.- zaśmiał się.
- Jeśli Heidi jest w ciąży, to jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Zrobię to. Oświadczę się jej. Jeszcze dzisiaj pojadę po pierścionek. Pomożesz mi?- zapytałem.
Przez dłuższą chwilę nie dostałem odpowiedzi. Spojrzałem na Matsa. Gapił się na telewizor. Wyglądał jak jakiś posąg.
- Tak... tak jasne.- ocknął się.- Ale jesteś tego pewien?
- Naprawdę nigdy nie byłem bardziej pewny.- zapewniłem go.- To ja skoczę sprawdzić co u Heidi i spotkamy się za pod twoim domem za pół godziny.
Teraz nic mnie nie powstrzyma. Kocham ją jak mało kogo.
Wszedłem do domu i zobaczyłem śpiącą na kanapie Heidi. Nie myśląc nad tym, zaniosłem ją do sypialni i przykryłem kocem. Cicho zamknąłem drzwi i wyszedłem.

#Heidi
- Hannah, możesz do mnie przyjechać?... Tak jestem już u Marcela.... Dziękuje.
Kompletnie nie wiem co robić. Odkąd Marcel wyszedł siedzę pod kocem i płaczę. Zaczynam sobie wmawiać, że może jednak coś czuję do Matsa. Nie mogę tego wytrzymać. Nie chcę nikogo ranić, ale tak się nie da. Albo zranię Marcela albo Matsa. To tego ich przyjaźń może się przeze mnie skończyć.  Może powinnam się rozstać z Marcelem. Zapomni o mnie i będzie szczęśliwy, Hummels też. A dla mnie najważniejsze jest ich szczęście.
- Heidi, kochanie co się dzieje?- Hannah wleciała do domu, bo oczywiście drzwi były otwarte.
Rozryczałam się jeszcze bardziej.
- Mats powiedział, ze nadal mnie kocha.- wyrzuciłam z siebie, przez łzy.
- J-jak to?- zdziwiła się.
- Był tutaj kilka dni temu i od tak mi to powiedział.
- A co na to Marel?
- Nie mówiłam mu. Nie mogę. Han przecież Mats to jego najlepszy przyjaciel.
- Może i dobrze zrobiłaś, chociaż nie uważasz że powinien wiedzieć?
- Nie wiem!- krzyknęłam.- Ostatnio nachodzą mnie myśli, żeby rozstać się z Marcelem i gdzieś wyjechać. Przynajmniej nie byłabym już kłopotem.
- Boże Heidi nie myśl tak nawet! Przecież Marcel by się załamał, jestem więcej niż pewna. Musisz z nim porozmawiać. Wiem, ze to będzie trudne, ale to chyba będzie konieczne.- przytuliła mnie.
- Spróbuję.- szepnęłam.
- Dasz radę i pamiętaj, ze zawsze ci pomogę, jeśli coś by poszło nie tak, od razu dzwoń.- oznajmiła.
- Dzięki.
Rozmowa z przyjaciółką trochę mi pomogła. Mimo to i tak płakałam. Chwilę później Han musiała iść, bo była umówiona z Marco. W wyjściu minęła się z Marcelem.
- Postaraj się ją zrozumieć.- odezwała się do niego.
Wiedziałam, że nie mam już wyjścia i będę musiała mu powiedzieć.
- O co chodziło... Jezu Heidi dlaczego ty płaczesz?!- podbiegł do mnie i kucnął przede mną.
Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego i dalej płakałam.
- Hej, kochanie co jest? Bo zaczynam się o ciebie poważnie martwić.- zapytał odgarniając mi włosy z twarzy.- Nie cierpię kiedy płaczesz, a szczególnie jeśli to przeze mnie.
- To nie przez ciebie.- powiedziałam.- w pewnym sensie. Chodzi o twojego najlepszego przyjaciela- dodałam w myślach.
- To co się stało? Przecież możesz mi powiedzieć.
- Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.- mruknęłam pod nosem.
- Nie ruszę się stąd dopóki nie dowiem się o co chodzi.- postanowił.
Usiadł obok mnie na kanapie i czekał, aż coś powiem.
- Ale bez względu na to co usłyszysz, pamiętaj, ze kocham cie najbardziej na świecie.- powiedziałam przez łzy i złapałam go za rękę.
- Teraz już naprawdę się zaniepokoiłem.
- Mats...on- jąkałam się.
Czułam gulę w gardle. Łzy spływały coraz szybciej. Marcel siedział uważnie mnie słuchając. Wzięłam głęboki wdech. Przetarłam oczy i wydusiłam to z siebie.
- Mats powiedział, że mnie kocha.
Najgorsze sekundy w moim życiu. Blondyn nie odezwał się ani słowem. Nie mam pojęcia co o tym myśli. Nie widać u niego żadnej emocji.
- Marcel błagam powiedz coś.- jęknęłam ciągle płacząc.- Jestem gotowa usłyszeć najgorsze, ale błagam odezwij się. Wiem, że jestem beznadziejna, pewnie mnie nienawidzisz, ale...
- To nie twoja wina.- przytulił mnie.- Nie płacz już, proszę.
- Nie jesteś na mnie zły?- zdziwiłam się.
- Nie mogę być na ciebie zły.- pocałował mnie w czubek głowy.
- Tak strasznie cię kocham.- przetarłam zapłakane oczy.
- Też cię kocham i zawsze będę kochał. Pamiętaj o tym.
- Ale proszę, nie kłóć się z Matsem. Nie wybaczyłaby sobie gdybyście przestali się przyjaźnić.- spojrzałam mu w oczy.- Obiecaj mi, że to nic między wami nie zmieni.
- Chciałbym, z całego serca chciałbym ci to obiecać, ale nie wiem czy mogę. Muszę z nim porozmawiać.
- Chociaż spróbuj go zrozumieć.
- Postaram się, obiecuję.- pocałował mnie.

#Mats
- Mats, wiem co czujesz do Heidi.- oznajmił Marcel.
Bardzo zdziwiłem się kiedy do mnie przyjechał. Chciaż nic nie zapowiadało, że przyjechał tu z powodu Heidi.
- Powiedziała ci?
- Tak, ale dlaczego ty tego nie zrobiłeś?
- Bałem się jak zareagujesz. To twoja dziewczyna, niedługo narzeczona.- spuściłem głowę.
- Ale najpierw była twoją dziewczyną, rozstaliście się przeze mnie.
- Bo widziałem jak na ciebie patrzy, ona kocha ciebie, nie mnie.
- Obiecałem Heidi, że postaram się zrozumieć i obietnicy dotrzymam.- uśmiechnął się.- Jeśli coś do ciebie czuje,jeśli cie kocha to nie będę stawał wam na drodze, chociaż to będzie cholernie trudne, ale kocham ją i zależy mi na jej szczęściu.
- Zapewniam cie, ze nie będzie takiej potrzeby. Jesteś dla niej najważniejszy.
- Zobaczymy.- westchnął.
~*~
trochę smutny, ale mam jakiegoś doła :C : /
mam dla was ciekawostkę :3
Dokładnie 14 października ten blog będzie obchodził swoje pierwsze (i ostanie) urodziny! Więc mogę wam powiedzieć, ze znacie już dokładną datę, kiedy go zakończę!
Będzie mi ciężko się z wami rozstać, ale kiedyś trzeba ♥

Jeszcze godzina do meczu ! *-*

#HEJABVB ♥