wtorek, 18 grudnia 2012

15. Ej, bo jej chłopak będzie zazdrosny.

 Kiedy mogłam już swobodnie ruszać kończynami przeniosłam wzrok na Elizabeth. Stała z pistoletem wymierzonym w Marcela. Felipe chciał do niej podejść.
- Nie ruszaj się, bo strzelę.- warknęła.
Zatrzymał się i zmartwiony spojrzał w naszą stronę. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Wściekły wzrok czerwonowłosej zatrzymał się na nie.
- Powiedz, ze nic do niego nie czujesz, a nie zastrzelę twojego chłoptasia.- syknęła.
Nic prostszego. Po prostu skłamać jej prosto w twarz. Ale nie mogłam, nie mogłam nic z siebie wydusić. Miałam wielką gulę w gardle i jedyne co teraz umiałam zrobić to się rozryczeć, na szczęście zachowałam zimną krew.
- Gadaj !- wrzasnęła, coraz bardziej naciskając spust pistoletu wycelowanego w Marcela.
Zapadła krępująca cisza. Bardzo chciałam powiedzieć, ze nic do niego nie czuję, ale żaden normalny dźwięk nie chciał się z mnie wydobyć. Złość, a raczej wściekłość, która zgromadziła się w dziewczynie Felipe zwyciężyła. Dziewczyna docisnęła spust. Najszybciej jak potrafiłam odepchnęłam blondyna i kila kolejny raz zraniła moje ramię. Tym razem rana była większa i głębsza. Zleciałam z krzesła i wrzasnęłam z bólu. Przyłożyłam rękę do ramienia, zeby trochę zatamować krew. Wszystko działo się szybko. Tele podbiegł do El i wyrwał jej z ręki roń. Dziewczyny zadzwoniły po policję i pogotowie. Marco i Mario bacznie pilnowali Bastiana, a Marcel był obok mnie.
- Nie pozwól jej zamknąć oczu!- wrzasnęła do niego Zuza.
- Heidi. Heidi słyszysz mnie?- zapytał tamując mi nową ranę na ramieniu.
- Tak, ja ....... przepraszam.- wyszeptałam.
- Nie przepraszaj, nie masz za co.- odparł.
- Mam, powiedziałam, ze jesteś moim chłopakiem. Przez to naraziłam cię jeszcze bardziej. Ja nie wiem czemu tak powiedziałam.- oznajmiłam.
- Nic się nie stało. Niedługo będzie po wszystkim.
- Chce mi się spać...- powiedziałam i czułam jak powieki zaczynają mi opadać.
- Heidi! nie zamykaj oczu! proszę! mów do mnie! opowiedz mi coś.- mówił poddenerwowany.- Ona traci dużo krwi!- krzyknął w stronę dziewczyn.
- Karetka powinna zaraz być!- odparła Hannah.- Rozmawiaj z nią!
- To jak opowiesz mi coś?- zapytał.
- Nie mogę później? Teraz jestem zmęczona.- odparłam.
- Heidi nie możesz teraz spać! Musisz mi coś opowiedzieć.
- No dobrze, ale później będę mogła iść spać?
- Tak, później możesz.
- To opowiem ci dzień wypadku, dobrze?- przytaknął.- To całkiem zabawna historia, do czasu...
Kiedy byłam w połowie usłyszałam dźwięk nadjeżdżającej policji. Funkcjonariusze szybko wysiedli z radiowozu i podbiegli do nas. Bez zbędnych pytań zabrali Bastiana i El, do samochodu. Ktoś zaoferował, że pojedzie z nimi i opowie w skrócie co się zdarzyło. Kiedy policja odjechała, pojawiła się karetka.
- Opowiadaj dalej. Pamiętaj dopóki nie skończysz nie możesz zasnąć.- oznajmił Marcel.
Westchnęłam i opowiadałam dalej. Czułam jakieś ręce, które mnie podnosiły. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w środku karetki.

Otworzyłam oczy i od razu pożałowałam. Ostre światło ze szpitalnej sali z lekka mnie oślepiło. Poczułam ból w ramieniu. Drugą ręką dotknęłam miejsca, w którym nasilał się ból. Pod palcami poczułam bandaż. No tak, dwie rany po, nieudanym, postrzale. Kiedy o tym pomyślałam przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, a w oczach zebrały się łzy. Przekręciłam głowę w stronę drzwi, które akurat się otwierały. Ujrzałam w nich lekarza z kartą pacjenta.
- Dzień Dobry panno Georgy.
- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się lekko.
- Jak się dzisiaj czujesz?- zapytał.
- Nie licząc bólu w ramieniu, jest okej.- odparłam.
- Ah tak, zaraz przyjdzie pielęgniarka ze środkami przeciwbólowymi.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Myślę, ze jutro będzie pani wolna. Za godzinę zmienimy opatrunek i zrobimy badania kontrolne. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro o tej godzinie będzie pani już w domu.- uśmiechnął się.- Jeszcze jakieś pytania?
- Na razie nie.- odparłam.
Doktor zapisał coś w karcie i wyszedł. Po chwili w sali znalazła się pielęgniarka i podała mi coś na ból. Kiedy wyszła zostałam sama. Miałam czas na wszelkiego rodzaju przemyślenia i użalanie się nad sobą. Na szczęście po czterdziestu minutach znalazł się u mnie lekarz w towarzystwie dwóch kobiet. Uśmiechnęły się do mnie i, ciągle mnie zagadując, zmieniły opatrunek. Zerknęłam na rany, które wyglądały strasznie. Westchnęłam i obróciłam głowę w stronę okna odpowiadając na kolejne nudne pytanie pielęgniarki. Po kolejnej godzinie zostałam sama. Wszystkie badania etc zostały wykonane, więc miałam święty spokój. Co z tego, jeśli nawet nie miałam z kim porozmawiać? Rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie znalazłam. Postanowiłam położyć się spać, nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.

- Mario ciszej bo ją obudzisz!- powiedziała szeptem Hannah
Nie otworzyłam oczu. Leżałam i słuchałam o czym będą rozmawiać.
- Sorry, sorry. Ale ona śpi jak śpiąca królewna.- zażartował.
- To może potrzebny jej królewicz, który obudzi ją cudnym pocałunkiem.- zaśmiał się Marco.
Przybili piątkę, poznałam po odgłosie.
- Ale zabawni jesteście.- skwitowała Zuza z sarkazmem.
- Wątpisz w to?- zapytali razem.
- Ona może nie, ale ja tak.- odezwałam się.
- Heidi !- wrzasnęła cała, jeden, dwa, trzy, cztery, siódemka.
- Więcej was matka nie miała?- zaśmiałam się.
- Na szczęście nie straciła poczucia humoru!- zaśmiała się Hannah.
Po chwili wszyscy obecni w sali rzucili się na mnie z uściskami.
- Rozumiem, ze mnie kochacie, no bo kto mnie nie kocha, ale żeby od razu mnie dusić?!- powiedziałam przez śmiech.
Odsunęli się i wraz ze mną zaczęli śmiać.
- A jak tam ręka?- zapytał Marcel, wskazując na bandaże.
- Dostałam jakieś środki na ból, więc na razie jest okej.- uśmiechnęłam się.
- To się wszyscy cieszymy.- podsumował Piszczu.
- Felipe, co taki smutny siedzisz?- zapytałam.
- Bo to, ze tu jesteś to moja wina!- powiedział z wyrzutem.
- Nawet tak nie mów, bo jak cię walnę, to będziesz leżał obok.- zagroziłam ze śmiechem.
- Kochana, ty masz chłopaka.- zaśmiał się Marcel.
- Ile będziecie mi z tym dokuczać?- zapytałam uśmiechnięta.
- No leżałaś tu w śpiączce prawie tydzień, więc jakieś pięć dni będziecie jeszcze parą.- oznajmił Piszczu.
- No dzięki.- podsumowałam.- A czemu wy jesteście w dresach?
- Właśnie wróciliśmy z meczu. -oznajmił Tele.- Odkąd tu leżysz to nasz drugi mecz.
- Aż tyle przegapiłam?! To musicie mi to teraz opowiedzieć. Zaczynajcie.
- No więc pierwszy był z VfR Aalen. Wygraliśmy 4:1. Bramki strzelili Mats- w dwudziestej drugiej minucie, Marcel - w trzydziestej drugiej minucie, Mario - w sześćdziesiątej minucie i Julian w siedemdziesiątej minucie.- oznajmił Marco.
- Dzisiejszy mecz graliśmy ze Stuttgartem. Bezbramkowy remis.- powiedział Mario.
Cała hołota siedziała u mnie dopóki pielęgniarki ich nie wygonili. Obiecali, ze jutro wpadną i zawiozą mnie do domu.
Dowiedziałam się, że Elizabeth i Bastian zostali zatrzymani. Obeszło się bez ciągania po sądach. Muszę tylko złożyć zeznania i to przyieczętuje ich wyrok, jakim jest osiem lat pozbawienia wolności. Oczywiście Tele nie jest z czerwona, ale to nie trudne do odgadnięcia. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Z uśmiechem na twarzy położyłam się spać, znowu.

Kiedy tylko otworzyłam oczy, była to jakoś godzina siódma trzydzieści, ci sami goście, co wczoraj, siedzieli przy mnie. Uśmiechnęłam się i przytuliłam każdego.
- Lekarz zaraz przyjdzie, zeby zmienić opatrunek i będziesz wolna.- zakomunikowała mi Hannah.
- Ale się cieszę! Cała już przesiąkłam zapachem szpitala! Muszę się pożądanie, kilka razy, wykąpać.- zaśmiałam się.
- Nie martw się, aż tak nie śmierdzisz....kochanie.
- REUS ! Mówiłam, zebyś z tym skończył!- krzyknęłam przez śmiech.
- Wiesz, ze tak się nie stanie.- odparł.
- Ej, bo jej chłopak będzie zazdrosny.- zaśmiała się Zuza.
- Dajcie sobie spokój.- powiedziałam.
- Nie ma tak łatwo.- oznajmił Tele.
- Ty też przeciwko mnie? Raniiiisz.- udałam urażoną.
W tym momencie do sali wszedł lekarz.
- Widzę, że humor dopisuje.- uśmiechnął się.
- Tak, jest pan moim zbawieniem! Wynocha, poczekacie na korytarzu.- krzyknęłam.
~*~
Tiruriru xd coś tam wystukałam xd może się wam spodoba : 3

wtorek, 11 grudnia 2012

14. Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.

#Heidi
Kiedy otworzyłam oczy, strasznie kręciło mi się w głowie. Minęło dobre dziesięć minut zanim mój wzrok przyzwyczaił się do panującego wszędzie półmroku. Chciałam poprawić niesforny kosmyk włosów z grzywki, który ciągle opadał mi na oczy, ale nie mogłam poruszyć ręką. Spróbowałam jeszcze raz, jednak moje starania nie przyniosły oczekiwanego efektu.
- Nie szarp się tak, to nic nie da.- usłyszałam kobiecy głos.
Podniosłam gwałtownie głowę, co zaskutkowało silnym bólem w skroniach.
- To ty.- wyszeptałam.
- Jeśli masz na myśli, że ta cała akcja to moja sprawka to tak, to ja.- zaśmiała się parszywie.
- Czego ode mnie chcesz?!- krzyknęłam.
Mogłam tego nie robić. Znów moją głowę ogarnął ból, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Mimo tego dalej patrzyłam na nią z nienawiścią.
- Ty dobrze wiesz czego chcę. A raczej kogo.- powiedziała zadowolona.- Szczerze, to nie myślałam, że tak łatwo to wszystko pójdzie. Teraz wystarczy strzelić jej kulką w łeb i po sprawie.- powiedziała po czym oddaliła się kilka kroków.
- A ty co?! Będziesz tak stał i patrzył ja ta szmata mnie zabija?!- zwróciłam się do Bastiana.
- A co ja mogę?- odparł bez wyrazu.
- Gówno kurwa. Zrobiłbyś coś, a nie stoisz jak jakiś kołek!- krzyknęłam.
Tym razem zrobiłam to tak stanowczo, ze na chwilę straciłam świadomość. Cały świat zaczął mi się kręcić, po chwili doszły do tego czarne plamy. Znów straciłam przytomność.

Wolno otworzyłam oczy. Głowa już nie bolała. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Ciągle byliśmy w tym samym miejscu. Jakiś stary opuszczony zakład. Wszędzie wielkie pudła, kilka okien, a na przeciw mnie drzwi. Siedziałam przywiązana do krzesła.
- Bardzo oryginalne- mruknęłam pod nosem.
Oboje siedzieli sobie na kanapie pod jednym z okien. Z głupkowatym uśmiechem wpatrywała się we mnie. Gdyby te sznury teraz nie trzymały mnie przy krześle, to już dawno wydrapałabym jej oczy. Kiedy tylko El zobaczyła, że jestem przytomna, z pistoletem w ręce, podeszła do mnie.
- Nie możemy po prostu porozmawiać? Po co do cholery od razu zabijać?- zapytałam.
- Nie mamy o czym rozmawiać. A poza tym jeśli cię zabiję to będę miała pewność, ze odczepisz się od Felipe!- powiedziała z wyższością.
- O co ci chodzi kobieto?! Skąd ci przyszło do głowy, ze ja z nim kręcę?!- krzyknęłam zirytowana.
- On mi powiedział!- odkrzyknęła wskazując Bastiana.
Po wyrazie jej twarzy, widać było, że traci tą pewność siebie.
- I ty mu uwierzyłaś?! Widocznie on nie wie tego, ze ja mam chłopaka!- wykrzyczałam w jego stronę dwa ostatnie słowa.
- A... Ale jak to?- zdziwiła się.
- Normalnie. Co juz nie mogę się zakochać?- zaśmiałam się.
- Nie wierzę ci. Powiedz kto to.- wtrącił się.
Dobra, myśl. Wymyśl sobie jakiegoś chłopaka i po prostu powiedz.
- Marcel. Marcel jest moim chłopakiem.
CO?! Co ja gadam! Teraz to się wkopałam! Ale ja jestem pusta! Dlaczego nie podałam kogoś innego?! Wszyscy tylko nie on! Teraz naraziłam go jeszcze bardziej!
- Ja, przepraszam, ja nie wiedzia...
- I tak ci nie wierzę, kręcisz!- powiedział Bastian podniesionym głosem.
- Nie kręcę idioto! Co? Trudno ci przyjąć, że nie jestem twoja ty pieprzony pedale!- wydarłam się.
- Nie będziesz tak na mnie mówiła suko!- odparł i dostałam siarczystego policzka.
- Odpierdol się ode mnie raz na zawsze! Nidy nie będę twoja! Nie masz o czym marzyć!
Zacisnął pięści i na pięcie skierował się do wyjścia.
- Pilnuj jej. Jak wrócę ma tutaj siedzieć!- krzyknął do Elizabeth.
Spojrzałam na nią ze zrozumieniem. Jeszcze kilka minut temu byłam gotowa ją zabić, a teraz? Teraz jej współczuję. Co ze mną, że mam tak zmienny nastrój? Jestem w ciąży czy co?
- Kto w ogóle to wszystko wymyślił?- zapytałam, kiedy zniknął z pola widzenia.
- Bastian. Zadzwonił do mnie kiedyś wieczorem i powiedział, ze Felipe zdradza mnie, jak się później okazało, z tobą.
- ale naprawdę mu uwierzyłaś?
- Na początku nie, ale później pokazał mi zdjęcia. Z treningu, jak razem leżycie na trawie, śmiejąc się. Z imprezy, jak tańczycie bardzo blisko siebie...- mówiła coraz bardziej zaciskając ręce na broni.
W końcu nacisnęła na tyle mocno, ze pocisk wystrzelił. Na szczęście tak niecelnie, ze tylko otarł się o moje ramię, robiąc, na szczęście, niegroźną ranę. Mimo tego krew, leciała dość mocno.
- Przepraszam. Boże nie chciałam! Naprawdę tak mi przykro. Wybacz błagam. To naprawdę niechcący!- prawie się popłakała.
- Nie....szkodzi.- mówiłam przez zaciśnięte, z bólu, zęby.- Po prostu..... mi to....jakoś zatamuj.- wyjąkałam.
Dziewczyna podbiegła do kanapy i zręcznie rozerwała leżącą tam bluzę. Z kawałkiem materiału wróciła do mnie i ostrożnie zatamowała ranę. W tym samym czasie wrócił Bastian z uśmiechem na twarzy.
Podszedł do czeronowłosej i zaklaskał kilka razy.
- Brawo, w końcu robisz coś pożytecznego.- powiedział do niej.
- Do tego zostałam stworzona- zaśmiała się.
- Blefowałaś! Jak mogłaś! Jesteś tak samo okropna jak on!- wrzasnęłam.
- Oj kotku nie przesadzaj.- powiedziała szyderczo.
- Dlaczego mnie jeszcze nie zabiliście, co ?! Strach was obleciał?!
- Po co się tak śpieszyć? Możemy zrobić to powoli.- odezwał się Bastian.
- Elizabeth?!- krzyknął zdziwiony Felipe, stojący w drzwiach.
- Felipe ...- zmieszała się.- to nie tak jak myślisz...
- Co on tutaj robi?!- wkurzył się Bastian.
- Zapomniałaś torebki, chciałem ci ją przywieźć...- oznajmił Tele.
Kiedy El skierowała swój wzrok na Bastiana, który akurat mierzył ją wrogim spojrzeniem, Felipe uśmiechnął się do mnie pocieszająco i puścił oczko. Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to wszystko jest częścią planu. Mam nadzieję, ze się uda.
- Nie chcę wam przerywać, ale co ona tutaj robi?- zaciekawił się.
- Nie twoja sprawa.- warknął Bastian.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy kochanie, po prostu pomagamy Bastianowi.
- I ona musi być związana?
- Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.- kłamała dalej.
Chciało mi się śmiać, z tego wszystkiego. Gdyby tylko wiedziała, ze on o wszystkim wie. A Bastian ? Nic nie podejrzewa?
- Nigdy nie mówiłaś, że znasz Heidi.- kontynuował.
- Tak jakoś wyszło. Leć już, powinieneś mieć teraz trening.- uśmiechnęła się.
- No dobra nie przeszkadzam. To udanej próby.- uśmiechnął się i wyszedł.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. To wszystko oznaczało, ze reszta też tutaj jest. Tak myślę. Chyba, ze to wszystko nie jest plan. Niee. Muszę być dobrej myśli.
- A właśnie twój "chłopak" tu jedzie.- oznajmił Bastian.
- Jak to?!- zdziwiłam się.
Wyciągnął z kieszeni telefon i pomachał nim. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie dość, ze krew z rany wcale nie przestawała lecieć, to jeszcze Marcel ma się tutaj pojawić?! Niech to będzie jakiś koszmar, błagam. Kiedy tak użalałam się nad sobą, Felipe nie zauważony zaczął skradać się do niech. Musiałam jakoś odwrócić ich uwagę.
- AAAAAAAAAAAA!!!- wrzasnęłam na całe gardło.
- Co się tak drzesz do cholery?!- krzyknęli jednocześnie.
- Pająk!- powiedziałam zrozpaczona.
W tym czasie Tele zaszedł Bastiana i przywalił mu deską w głowę. Na szczęście nic poważnego mu nie zrobił, wtedy miałby spore kłopoty.
Chwilę później do środka wlecieli kolejno Marco, Mario, Zuza, Hannah i Marcel. Dwóch pierwszych dopadło leżącego na ziemi Bastiana, a pozostała trójka momentalnie znalazła się przy mnie.
- Nie rób tego, El.- usłyszeliśmy zaniepokojony głos Felipe.
~*~
No, w końcu napisałam xd serio ten rozdział wyszedł taki dość dziwny xd ale trudno xd

niedziela, 2 grudnia 2012

13. Tak, nie traćmy czasu.

Weszliśmy do środka, ale nikogo nie było. Nie to nie może być prawda. To tylko zły sen. Ja mam koszmar, a kiedy się obudzę, pójdę do Heidi i razem będziemy plotkowały godzinami. Proszę niech mi ktoś przytaknie.
- Spokojnie. Hannah, tylko spokojnie.- usłyszałam Mario.
Patrzyłam na niego przerażona i smutna jak jeszcze nigdy. W każdej chwili mogłam wybuchnąć nie pohamowanym płaczem. Spojrzałam w stronę Marco.
- Proszę cię, nie płacz. Musisz być silna.
Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły mi lecieć wodospadem. Podbiegłam do okna i z całej siły w nie walnęłam. Resztki szyb leciały na ziemię zupełnie jak moje łzy i krew z ran na ręce.
- Hannah!- krzyknął Marco i pędem do mnie podleciał.
Nie reagowałam. Byłam zapatrzona na dłoń, z której ciekła krew.
- Coś ty najlepszego zrobiła?!- krzyknął i przytulił mnie.
Z początku szamotałam się jak głupia i waliłam pięściami w tors chłopaka. Ale jego uścisk stawał się wtedy mocniejszy, więc poddałam się i w pomieszczeniu słychać było tylko mój szloch.
- Mam coś!- niespodziewanie krzyknął Marcel.
Wyrwałam się z objęć Reusa i podbiegłam do przyjaciela. Trzymał w ręce małą, białą kopertę.
- Wiecie co to oznacza.- powiedział.
Otworzył ją i wyciągnął zapisaną kartkę.
- Co tam jest napisane?- zapytałam.
- Wyjaśnię wam to najprościej jak się da. Nie szukajcie jej. To przez was tutaj trafiła i to przez was może zginąć. Dokładniej przez tego pieprzonego Felipe czy jak mu tam. To przez twoją pieprzniętą do kwadratu dziewczynę, teraz Heidi dzieje się krzywda. Przemyśl sobie lepiej sprawę i pogadaj z tą psycholką. A całej reszcie doradzam odpierdolić się o tej sprawy nim będzie za późno. Pewnie zastanawiacie się czemu jej pomagam. Odpowiedź jest prosta i to właśnie jej szukacie. Tak, chodzi o Heidi. Tutaj nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego che ja zabić? Powiedzmy, że to świetna rekompensata za wcześniejsze lata. Podsumowując, jeśli się nie odwalicie to ona zginie, a jeśli mnie posłuchacie i zostawicie nas w spokoju, to Heidi będzie bezpieczna, ale nie z wami. Ze mną. Przemyślcie sobie wszystko na spokojnie dwa razy, bo później może byc za późno.- zakończył.
- To moja wina, to wszystko przeze mnie.- powiedział zły na siebie brazylijczyk.
- Felipe, nie obwiniaj się. To co pisze ten idiota nie może być prawdą. Nie możemy w to wierzyć.- próbowałam samą siebie przekonać do tego co mówię.
- Jak mam się nie obwiniać?! To wszystko moja wina! I nie wmówicie mi, ze jest inaczej!- wrzasnął.
- Felipe! Do jasnej cholery uspokój się! Nie ma czasu na takie rzeczy, po tym liście musimy ją jak najszybciej znaleźć!- przywrócił go do porządku Marcel.
- Zabiję gnoja, jeśli coś jej zrobi.- powiedział pod nosem.
- Wiem, ze to nie jest odpowiedni moment, ale chyba ktoś tu się zakochał.- wypalił Mario.
- Masz rację, to nie najlepszy moment i wcale się nie zakochałem. Mam dziewczynę.
- Niby tak, ale Felipe każdy z nas myślał, że teraz to juz raczej przeszłość.- wtrącił Marco.
- Nie rozumiecie. Ona robi to wszystko z zazdrości.- oznajmił.
- Ta dziewczyna na serio jest pierdziachnięta.- podsumowałam.- bez urazy.
- Spoko. Teraz po prostu muszę z nią siedzieć i udawać, ze wszystko okej.- oznajmił.
- Miejmy nadzieję, ze to pomoże.- powiedziałam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Zuza dzwoni. Na pewno będzie pytała czemu się nie odzywałyśmy. Co mam jej powiedzieć?
- Chyba najlepiej prawdę.- zaproponował Marcel.
Westchnęłam i odebrałam telefon. Spokojnie opowiedziałam jej wszystko po kolei.

Przez następne cztery dni byłam kompletnym wrakiem. Zuza miała do mnie pretensje, ze od razu jej nie powiedziałam, ale nie wypominała mi tego. Śladu po Heidi jak nie było tak nie ma. Już prawie dwa tygodnie żyję bez niej. Bardzo się o nią martwię. Wczoraj chłopaki wygrali mecz z Freiburgiem 2:0. Wiem, ze nie łatwo było im się skupić na grze, ale spięli się i Mario strzelił jedną ze zwycięskich bramek. Felipe każdą możliwą chwilę spędza z El. Każdy z nas ma nadzieję, ze to pomoże, ale pewności nie ma.
- Wiem! Gdzie ja ostatnio widzieliście?- zapytała Zuza.
Siedziałyśmy we dwie u mnie, przy kawie i ciastku.
- W tym opuszczonym hotelu pana Starka, a co?
- Mój wujek pracuje zaraz obok. Prowadzi sklep z narzędziami. Możemy popytać czy coś widział.- oznajmiła.
- Naprawdę? To wspaniale!- uśmiechnęłam się po raz pierwszy od ostatnich czterech dni.
- Tak! Możemy jechać nawet teraz.- powiedziała.
- To zadzwonię do Marcela i ruszamy!
Kiedy chłopak usłyszał nowe wiadomości, obiecał że za chwilę będzie. Po 10 minutach zjawił się pod moim domem. Wyszłyśmy z Zuzą i wsiadłyśmy do środka. Ku mojemu zaskoczeniu w środku siedział Marco.
- A co on tu robi?- zapytałam.
- Uparł się, że musi jechać, zeby być blisko ciebie na wszelki wypadek. Ałł!- powiedział Marcel, po czym dostał od Marco jakimś pudełkiem.
- To prawda?- zapytała Zuza.
Reus oblał się rumieńcem i przytaknął. Słodko wyglądał z tymi czerwonymi policzkami.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego z przedniego siedzenia.
Po kilku minutowej wymianie zdań ruszyliśmy w wyznaczone przez Zuzę miejsce. Droga zajęła nam niecałe pół godziny.
- Hej wujku.- powiedziała dziewczyna do starszego mężczyzny.
- Witaj kochanie. Ale wyrosłaś!- uśmiechnął się.- Który z was jest chłopakiem mojej kochanej chrześniaczki?- zwrócił się do naszych towarzyszy.
- Nie ma tu mojego chłopaka. Świętuje zwycięstwo po wczorajszym meczu.- uśmiechnęła się.
- No dobrze.- powiedział milutko.- To co was do mnie sprowadza?
-  Dość poważna sprawa.- zaczęłam.- Chodzi o moją przyjaciółkę...
Streściliśmy mu całą historię. Mężczyzna był pod wrażeniem.
- Rzeczywiście to ciężka sprawa. Możliwe, ze jestem w stanie wam pomóc. Widziałem jakiegoś mężczyznę, który tam wchodził. Po kilku dniach wynosił na rękach jakąś dziewczynę. Oczy już nie są super sprawne, ale moją uwagę przykuły zielone włosy.
- Boże! To Heidi!- zakryłam usta dłońmi.
- Bardzo ładna dziewczyna. Tylko martwiło mnie to, ze chyba była nieprzytomna.- oznajmił wujek Zuzy.
- On jej coś zrobił! Ja go chyba zabiję!- rozpłakałam się.
- A wie pan, w którą stronę się kierował?- zapytał Marco przytulając mnie.
- Jeśli się nie mylę, to szedł w stronę centrum miasta. Poczekajcie.- powiedział i zniknął na zapleczu.- Ta kartka wypadła mu, kiedy wychodził z budynku.- oznajmił, podając mi kawałek karteczki.
- To jakiś adres.- zwróciłam się do reszty.- Musimy go sprawdzić.
- Dziękuję wujku. Naprawdę nam pomogłeś.- Zuza uśmiechnęła się do chrzestnego.
- Nie ma za co. Jeśli będziecie czegoś potrzebowali to śmiało proście. Powodzenia.- pożegnał nas.
- To jedziemy tam?- zapytał Marcel kiedy siedzieliśmy w samochodzie.
- Tak, nie traćmy czasu.- zarządziła Zuza.
Siedziałam z Marco z tyłu. Patrzyłam na miasto tętniące życiem. Cholernie bałam się o przyjaciółkę. Łzy zbierały się strasznie szybko. Nie mogę teraz płakać, nie ma na to czasu. Muszę znaleźć Heidi.
Wzięłam się w garść i żeby się nie rozpłakać, zaczęłam rozmowę, na zupełnie inny temat.
- To który jest tym szczęśliwcem?- zapytałam Zuzę.
- O co chodzi?- zdziwiła się.
- No kto jest tym twoim chłopakiem?
- Ale ciekawska jesteś.- zaśmiała się.
- No powiedz, nie bądź taka.
- Szczerze? Jeszcze nie jest moim chłopakiem.- odparła.
- Jak to?
- No, niby jesteśmy razem, ale oficjalnie mnie nie poprosił.- oznajmiła.
- Nie martw się o to, ale kto to w końcu jest?- ciekawość wzięła górę.
- Łukasz.- zarumieniła się.
~*~
Po dość długiej przerwie coś tam napisałam :p Mam nadzieje, ze się spodoba : >