sobota, 27 kwietnia 2013

42. Ciągle mam nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży.

I hear your heart, cry for love. But you won’t let me make it right.

You were hurt, but I decide. If that you were worth the fight.
 Every night, you lock up. You won’t let me come inside.
 But the look, in your eyes.
I could turn the tide.

- Możesz to w końcu zrozumieć?!
- A możesz się w końcu odczepić?!
- Heidi! Nie pozwolę, żebyś kolejne trzy dni przesiedziała w domu!
- Han, a co mam robić?! Chodzić na treningi, mecze i udawać, że nic się kurwa nie stało, kiedy jest zupełnie inaczej?!
- Nie. Ale nie chcę, żebyś marnowała kolejne godziny! Wiem, że ci na nim zależy, ale czas się ogarnąć!
- To nie jest takie proste!
- Właśnie, że jest! Wstawaj! Idziemy się zabawić!
- Co?- zdziwiłam się.
- To co słyszysz. Idziemy do klubu. Będziemy się bawić najlepiej jak się da! Za godzinę tu wracam i masz być gotowa!- oznajmiła i wyszła.
Wiedziałam, że przyjaciółka nie odpuści, więc leniwie poszłam do pokoju. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy. Od razu schowałam je z powrotem, z myślą, że kiedy Hannah by je zobaczyła to własnoręcznie by mnie udusiła. Pół godziny później byłam gotowa i czekałam na przyjaciółkę. 
- I to mi się podoba.- powiedziała wchodząc.
- Możemy iść i mieć to już z głowy?
- Heidi, wiesz że robię to wszystko z myślą o tobie.
- Wiem i doceniam to, że marnujesz na mnie czas.- uśmiechnęłam się lekko.
- Nawet tak nie mów. Jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie.- przytuliła mnie. 
Na miejscu byłyśmy około dwudziestej drugiej. Od razu poczułam odór alkoholu i papierosów.
- Pokaż mu co stracił.
Zaśmiałam się i ruszyłam do baru. Przyjaciółka była zaraz za mną. 
- Już się za barmana bierzesz?
- Nie sądzisz, że on nie wygląda na dorosłego?
- Sądzę, ale co mi do tego?
- Racja. A! i nie biorę się za niego. Może i ma fajną fryzurę, ale nic mnie do niego nie ciągnie.
- Rozumiem, w końcu ten chłopak, który tak bacznie ci się przygląda jest lepszy.- puściła mi oczko.
- Ale zabawna jesteś. Odpuść.
- No co wolisz tego emo lub wytatuowanego?
- Czego chcesz? Ten z tatuażami jest słodki.- zaśmiałam się.
Uniosła brew.
- Nie w tym sensie. Han, ogar! Przyszłam się zabawić, ale to nie znaczy, że już szukam nowego chłopaka.
- Powiedz, to temu blondynowi, który tak cię obserwował.
Spojrzałam w stronę, którą pokazywała. Rzeczywiście w naszą stronę zbliżał się ten chłopak. Ale przecież nie musiał iść do mnie albo w ogóle do nas, przecież stałyśmy przy barze, a wokoło było pełno dziewczyn.  Na moje szczęście tak właśnie się stało. Usiadł obok nas i zamówił drinka. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie zwracałam na to uwagi. 
- Idę potańczyć.- oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki ruszyłam na parkiet. 
Akurat kiedy byłam na parkiecie puścili jedną z moich ulubionych piosenek. Don't wake me up - Chrisa Browna. Olałam wszystkich dookoła i zaczęłam tańczyć. W końcu czułam, że żyję. Mogłam chociaż na chwilę oderwać się od tych wszystkich smutków.
- Hej piękna.- usłyszałam męski głos i poczułam ręce na talii.
- Czee...
Przeżyłam mini zawał. W pierwszej sekundzie myślałam, że to Marcel. Dopiero później dotarło do mnie, że to tylko ten chłopak, który tak bacznie mi się przyglądał.
- Cześć.- odparłam.
- Jestem Daren.- uśmiechnął się.
- Heidi.- odwzajemniłam uśmiech.- Przyjaciółka mówiła, że mnie obserwowałeś.
- Aż tak to widać?- zaśmiał się.- Trudno nie zauważyć tak ślicznej dziewczyny.
- Nie przesadzajmy.- zarumieniłam się.
- Nie przesadzam- uśmiechnął się.- Widzę, że mój kumpel zainteresował się twoją przyjaciółką.- pokazał na nią.
- No to się zmartwi, kiedy się dowie, że ona ma chłopaka.
- Oj, na pewno będzie mu przykro.- przyznał.- A ja też będę musiał się smucić?
- W moim przypadku jest to bardziej skomplikowane niż myślisz, ale można raczej powiedzieć, że już nie mam chłopaka.
- Mam skłamać i powiedzieć, że mi przykro?
- Lepiej nie, wolę szczerych ludzi.- powiedziałam dość ostro.
Od razu pomyślałam o Marcelu. Przypadek? Nie sądzę. Już naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Tu już chyba nie ma co ratować. Może nie będę sprawiedliwa, ale to on wszystko zakończył tym "Chyba będzie lepiej jeśli zrobimy sobie przerwę". Wiem, że to oznacza koniec. Mógł mi wprost powiedzieć, a nie robić jakieś aluzje. Oczywiście, że jest mi przykro i to cholernie, ale co ja mogę? Przecież nie będę go na siłę do siebie ciągnęła.
"Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść.. Jeżeli wróci jest Twój na zawsze...Jeżeli nie wróci nigdy nie był Twój"
- Chyba koleżanka cię woła.- Daren przerwał moje rozmyślenia.
- Rzeczywiście. Poczekasz chwilkę?
Kiedy się zgodził zostawiłam go i poszłam do Han.
- I jak tam?- zapytała z uśmiechem.
- Zaskakująco dobrze.- odparłam.
- Czyli Daren jest fajnym chłopakiem?
- Nawet bardzo. Świetny materiał na przyjaciela, może nawet chłopaka.- zaśmiałam się.- Oczywiście nie mówię, że dla mnie.
- To teraz muszę ci coś powiedzieć i kompletnie nie wiem jak na to zareagujesz.
- O co chodzi?
- Marcel tutaj jest. I bardzo prawdopodobne jest to, że widział jak tańczyłaś z Darenem.
- Skąd wiesz?
- Mats i Marco mi powiedzieli. Przyszli z nim.
- Wiesz co jest zaskakujące? To, że jestem z tego zadowolona. Chyba naprawdę pokażę mu co stracił. Niech chociaż wygląda, że za nim nie tęsknię.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się nie zamartwiasz.
- To dobrze, a teraz wracam do Darena.- zaśmiałam się.
Kiedy byłam obok chłopaka znów zaczęliśmy tańczyć i rozmawiać. Poczułam się dużo lepiej. Co tu dużo mówić, po prostu kocham być w centrum uwagi.
- A może chcesz dać się zaprosić na randkę?- zapytał nagle.
- A jak myślisz? Chcę?
- Nie wiem, ale coś mi mówi, że nie jesteś zbyt zainteresowana.
- Musisz bardziej uwierzyć w siebie.- zaśmiałam się.- Bo ja się zgadzam.
- Naprawdę?
- A wyglądam jakbym żartowała?
Pewnie każdy się zastanawia dlaczego to robię. Sama nie wiem. Chyba dlatego, że nie chcę, żeby Marcel wiedział, że przez niego cierpię. W końcu gdzieś tu jest, więc muszę zachować pozory.  Jasne, że nadal go kocham. Jednak nie pozwolę się tak traktować i pokaże mu, że to on powinien żałować. W końcu jestem twarda! A przynajmniej chcę, żeby każdy tak myślał.
- Pasuje ci jutro?
Z początku nie zareagowałam na pytanie chłopaka, bo zauważyłam w tłumie Marcela. Głupio się na niego gapiłam, dopóki nie odwrócił wzroku i nie spojrzał na mnie.
- Jasne.- uśmiechnęłam się do Darena.
- To wpadnę około osiemnastej.- oznajmił.- On tutaj jest prawda?
- Kto?- zdziwiłam się.
- No twój były.
- Skąd te przypuszczenia?
- Może dlatego, że przez dobry moment ‘trochę’ zagapiłaś się na tamtego chłopaka.
- No dobra, masz mnie.- zaśmiałam się.
- Chcesz mu utrzeć nosa?
- No może trochę.- przyznałam.
- To jesteś z odpowiednią osobą.- odparł.- Musisz mi zaufać.- szepnął.
Pokiwałam twierdząco głową. Wiedziałam, że Marcel na pewno się tu patrzy, więc postanowiłam zdać się na Darena.
Chłopak uśmiechnął się i objął mnie w talii. Położył dłoń na moim policzku i zaczął mnie delikatnie całować. Z początku byłam przeciwna, ale spodobało mi się to i zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Zarzuciłam ręce na jego szyję i uśmiechnęłam się.
- Dzięki.
- To jeszcze nie koniec.- oświadczył.
Pochylił mnie i ponownie zaczął całować.
Kątem oka zauważyłam Marcela. Praktycznie się w nim gotowało. Gdyby był jak wszyscy typowi faceci już dawno rozpętałaby się tutaj bójka. Jednak Marcel nie jest jak wszyscy inni. Jest naprawdę wyjątkowy, przy najmniej dla mnie. Widocznie ja dla niego nie. Smutne, ale prawdziwe.

#Marcel.
- Stary co jest?- usłyszałem Matsa.
- Ona mnie nie kocha.- powiedziałem cicho.
- Jak to?- nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Zobacz sobie.- pokazałem na zielonowłosą.
- O kurwa.- podsumował.
- No właśnie.
- Idę z nią pogadać.
- Nie!- zabroniłem.- Nie warto.- dodałem i ruszyłem w stronę baru.
Naprawdę jestem kompletnym idiotą. Jak mogłem stracić taka dziewczynę?! Po co tak na nią naskoczyłem z tą ciążą?! Ale z drugiej strony, skąd ja mogłem wiedzieć, że ktoś ją zgwałcił.
Gdybym wcześniej wiedział. Zabiłbym własnoręcznie tego chuja.
- Marcel, musisz o nią walczyć.
- Hannah? Co ty tu robisz?
- Przyszłam z Heidi, sama ją tu wyciągnęłam.- odparła.- Nie wmawiaj sobie, że ona cię nie kocha.
- Jak mam sobie nie wmawiać skoro tak jest?
Pokręciła przecząco głową.
- Ona to robi tylko dlatego, bo chce żebyś zobaczył, że jest silna, że jej nie zależy.
- A tak nie jest?
- Nie! Gdybyś ją widział przez ostatnie dni, na pewno zmieniłbyś zdanie. To był kompletny wrak człowieka. Nie było jej nawet dzisiaj na meczu, bo nie chciała się rozsypać. Ona cię naprawdę potrzebuje. Ja się o nią boję. Marcel proszę obiecaj mi, że nie odpuścisz. Proszę.
- Dobrze, obiecuję. Ale jak mam to zrobić?
- Nie mam pojęcia, ale jeśli naprawdę ją kochasz musisz coś zrobić. Ja przyprowadziłam ja tutaj, bo wiedziałam, że też będziecie. Cały czas udaję przed nią. Wmawiam jej, żeby się nie przejmowała, bo boję się, że jeśli powiem coś innego to może się źle skończyć.- oznajmiała.- Ale nie sądziłam, że to tak daleko zajdzie.
- Nie rozumiem.
- Ten chłopak, z którym się całowała, Daren. Ona idzie jutro z nim na randkę. Przepraszam.
- Han nie masz za co przepraszać. To ja zawaliłem sprawę i muszę to teraz odkręcić. Tylko kompletnie nie wiem jak.
- Damy radę. Nie możemy się poddać.

#Heidi
Kiedy wróciłam do domu, to był koniec. Znów skoczyłam pod koc z lodami i ryczałam. Przed Han muszę udawać silną. Nie chcę jej robić kłopotów. Wcale nie chcę udawać, że wszystko gra.
- Ja chcę tylko, żeby Marcel wrócił!- krzyknęłam.
Na tą cała randkę też wcale nie chcę iść. Ale zrobię to, bo wiem że Hannah będzie wtedy spokojna. Niepotrzebnie robię temu chłopakowi nadzieję. Chyba będę musiała mu powiedzieć, że raczej nic z tego nie będzie.
Zasnęłam na kanapie z pudełkiem po lodach. Kiedy się obudziłam, byłam w cholernie złym humorze. Miałam jakieś głupie przeczucie, że coś głupiego się dzisiaj stanie. Około piętnastej zaczęłam się szykować.
- Hej zielona!- Han mi przerwała.
- No hej piękna.- zaśmiałam się.
- Jak tam? Gotowa na randkę?
- Nie, bo pewna dziewczyna mi przerwała.
- Sorki.- uśmiechnęła się.- Już uciekam. Chciałam tylko życzyć dobrej zabawy i powiedzieć, że nie będzie mnie w domu, bo idę do Marco.
- Okej. To pa.
Kilka minut przed czasem byłam gotowa i czekałam na Darena. Może nie będzie aż tak źle i chociaż na chwilę zapomnę o Marcelu.
Stałam przed lustrem i przyglądałam się temu jak wyglądam. W pewnym momencie w oczy rzucił mi się wisiorek. Złapałam go i lekko się uśmiechnęłam.
Dokładnie pamiętam dzień, w którym go dostałam. Mimo, że wywołuje on we mnie bardzo różne uczucia nie mam zamiaru go ściągać.
Dopóki noszę ten wisiorek, ciągle mam nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży.
~*~

Miałam napisać ten rozdział po meczu z Realem, ale byłam zbyt szczęśliwa, żeby napisać taki rozdział ;D
Podoba wam się? Bo ja mam co do niego mieszane uczucia xd
no, ale ostateczną ocenę pozostawiam wam ♥
zapraszam ;3 -> http://imagineitifyoucan.blogspot.com/

aaaaaw ;_________;  ♥

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

41. Chodźcie. Zapowiada się dłuższy wieczór.

W drodze do Marcela zastanawiałam się, jak się zachowywać. Nigdy nie mówił o swoich rodzicach, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać ...
Chwilaaa, czy ja się właśnie zamartwiam? Koniec. Po prostu będę sobą!
Z taką inicjatywą dotarłam na miejsce. Grzecznie zapukałam do drzwi. Otworzył Marcel.
- Hej.- pocałował mnie w policzek.
- Hej, jak tam nos?
- Nie jest aż tak źle.- zaśmiał się.- Wejdź.
Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
- Przy okazji, ślicznie wyglądasz.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się.
- Mamo, tato, to właśnie jest moja dziewczyna Heidi.
- Miło poznać.- bez zahamowań przytuliłam pana i panią Schmelzer.
- Już cie lubię.- zaśmiał się mężczyzna.- Widać, że jesteś sobą.
- Uznam to za komplement.
- Marcel w końcu znalazłeś dziewczyną, którą oboje z ojcem lubimy.
- Mamo,nie zapomnij o mnie.- odezwała się Leah.
- No tak. Najważniejsze, że mój synek jest szczęśliwy.- kobieta przytuliła blondyna.

- Co?!- zdziwiłam się.
- Mamo..- przerwał Marcel.
- Co mamo?
- Proszę skończ.
- Nie. Ja chcę wiedzieć.- odezwałam się lekko poddenerwowana.
- Marcel ci nie mówił? Jeszcze do niedawna nękała go była dziewczyna.
Spojrzałam zszokowana na chłopaka.
- No nic najważniejsze, że już po wszystkim.- zaśmiała się.- My będziemy się zbierać.
Po dłuższych pożegnaniach rodzice rodzeństwa się zmyli. Siedziałam na kanapie z Le i czekałam na Marcela.
- Po wszystkim.- zaśmiała się siostra Schmelle.
- Taa.- mruknęłam.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu jestem zmęczona.- odparłam.
- Tak, ja też. Moi rodzice potrafią wymęczyć człowieka. Idę do siebie. Starajcie się być dzisiaj ciszej w nocy.- puściła mi oczko.
- Na dzisiaj nic nie planuję.
- Od razu lepiej. Pa.
- No pa.
Dziewczyna zniknęła, a chwilę później przy mnie pojawił się Marcel..
- Zamierzałeś mi powiedzieć?
- Heidi...
- Tak czy nie?
- Tak, ale ...
- Dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Ja, sam nie wiem.- przyznał.
- Tyle mi wystarczy. Cześć.- powiedziałam i skierowałam się do wyjścia.
- Co to ma znaczyć?- złapał mnie za ramię.
- To, że masz mnie puścić.
- Nie.
- Nie?!
- Nie. Czemu się tak wkurzyłaś?
- Może temu, że mi nic nie powiedziałeś?! Chyba w związku najważniejsza jest szczerość co nie? Wiesz o mnie wszystko, a ja? Okazuje się, ze nie wiem praktycznie nic.
- Wiem o tobie wszystko tak? To dlaczego nie powiedziałaś mi, że usunęłaś ciążę?
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałem dzisiaj z Han i tak jakoś wyszło. Więc? Czemu nic nie mówiłaś?
- Pewnie dlatego, że żadnej dziewczynie nie byłoby miło mówić o gwałcie.- szepnęłam.
- Wiesz co, chyba lepiej będzie jeśli zrobimy sobie przerwę.- powiedział, po czym wyszłam.
Blondyn nie próbował mnie zatrzymać. I dobrze. Chyba zabiję Hannah. Obiecała, że nikomu nie powie. To miała być nasza tajemnica.
Wściekła na wszystko i wszystkich, a w szczególności na samą siebie wróciłam do domu.
Pewnie każdy się dziwi jak udało mi się zachować zimną krew wczoraj przy tym facecie. Po prostu wiem, że następnym razem się nie dam. Życie nauczyło mnie wielu rzeczy, między innymi, ze nie wolno się poddawać. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście.
- Heeeeej zielona!- do domu wpadła ucieszona Han.
- Eheee.
- Co jest?!
- Gówno, dupa! Właśnie nic nie ma!
- Dobra nie często można cię zobaczyć zapłakaną w sobotni wieczór. O co chodzi?
- Dlaczego powiedziałaś Marcelowi, że usunęłam ciążę?
- Myślałam, że on o tym wiedział. Nie wyglądał na zbytnio zaskoczonego.
- To źle myślałaś.- warknęłam.- Przepraszam.
- To ja przepraszam. Tylko o to chodzi?
- Nie, zaczęło się kiedy mama Marcela powiedziała, że jeszcze do niedawna nękała go jakaś fanka. Udawałam, że mnie to aż tak nie rusza, dopóki jego rodzice nie wyszli. Później zapytałam czy zamierzał mi powiedzieć, on na to, że tak. No to ja, dlaczego tego nie zrobił. Powiedział, ze sam nie wie. Chciałam wyjść, ale mnie złapał za ramię i nie chciał puścić. Jeszcze głupio się pytał czemu się tak wkurzyłam, no to mu odpowiedziałam,że o to że mi nie powiedział, bo przecież szczerość w związku jest najważniejsza i że on wie o mnie wszystko, a ja jak się okazuje nie wiem o nim praktycznie nic. Wtedy mi wyjechał z tą ciążą.- oznajmiłam.- Hannah to już koniec.- wpadłam w histerię.
- Jak to koniec? Niby czego?- przytuliła mnie.
- No nas! Mnie i Marcela! Po wszystkim!
- Ale zerwał z tobą?
- Nie, ale powiedział, że lepiej będzie jeśli zrobimy sobie przerwę. Han ja wszystko spieprzyłam!
- Nie Heidi, nie możesz tak mówić. Na pewno wszystko się jeszcze ułoży. A jeśli nie, to znajdziesz sobie kogoś.
- Może to zabrzmi banalnie, ale ja nie chcę kogoś innego.
- Już. nie płacz. Będzie okej.

#Hannah
Wszystko zepsułam. Po cholerę mu mówiłam o tej ciąży?! Gdyby Heidi chciała, sama by mu powiedziała.
- Zaraz wracam, muszę odebrać.- powiedziałam i wstałam.
- Hej misiek. Masz dla mnie czas?
- Mario nie wygłupiaj się.- zaśmiałam się.- Nie mam czasu.
- To nie pójdziesz ze mną do kina?
- Przykro mi, ale przyjaciółka w potrzebie jest ważniejsza od kina.
- Co się stało?
- Dość spore problemy z Marcelem.- oznajmiłam. Weź Matsa, Tele i Marco, jeśli możesz, i przyjedźcie. Sama nie dam rady jej dzisiaj uspokoić.
- Się robi, za pół godziny jesteśmy.
- To czekamy, pa.- rozłączyłam się.
Bardziej zdetermoniwana wróciłam do zielonej. Zaproponowałam, że wyskoczę po coś mocniejszego do sklepu. Tak jak myślałam, od razu się zgodziła. Kiedy wracałam, chłopaki wysiadali z auta.
- Dzięki, ze jesteście.- uśmiechnęłam się.
- O co dokładniej chodzi?- zapytał Mats.
W większym skrócie opowiedziałam im całą historię. Nieźle się zdziwili, kiedy powiedziałam o ciąży Heidi.
- Dobrze, że wpadliśmy do sklepu.- powiedział Marco, wyciągając z auta wielkiego pluszowego miśka.
- Obiecujemy ci, ze nie wyjdziemy z tego domu, dopóki Heidi nie poczuje się lepiej.- zapewnił Tele.
- Jeszcze raz wam dziękuję.- przytuliłam ich.- Chodźcie. Zapowiada się dłuższy wieczór.- podniosłam reklamówkę.
- No to lecimy.- zaśmiał się Mario.
- Ale ostrzegam, że ona jest na serio w fatalnym stanie.- powiedziałam otwierając drzwi.
- Damy radę.- odparł Marco
- Heidi! Jesteśmy!- wrzasnęłam.
- My?!- zdziwiła się.
- Tak. Zorganizowałam ekipę pocieszającą.
- Hej zielona!- chłopaki przywitali ją chórem- Mamy coś dla ciebie.- dodał Mats.
Wyszedł przed kolegów, z pluszakiem w rękach. Na twarz dziewczyny wdarł się lekki uśmiech. Wiedziałam, że ci wariaci będą dla niej najlepszym lekarstwem.
- Dziękuję wam. Jesteście kochani.- powiedziała i przytuliła się do nas.
- A teraz opowiadaj.- zarządził Tele.
Wszyscy udaliśmy się do salonu i Heidi znowu wszystko opowiedziała.
~*~
Wiem, że krótkie, ale nie mam czasu na więcej, bo jutro zaczynam testy i muszę sobie trochę powtórzyć ;_; Następny rozdział będzie nie wcześniej jak w piątek lub sobotę <33
Jak już niektóre z was zdążyły zauważyć, blog "Zaopiekuj się moim sercem" został usunięty. Chcę wyjaśnić, ze to nie ja go usunęłam. Sama byłam zdziwiona, kiedy się o tym dowiedziałam. Widocznie blogger postanowił się pozbyć tamtego opo xd
Ale nie musicie się martwić. Mam już kolejnego bloga, którego znajdziecie tu -> http://imagineitifyoucan.blogspot.com/
to chyba na tyle ;3 trzymajcie za mnie kciuki jutro <3333

niedziela, 14 kwietnia 2013

40. Zero smutku, zero złości wyjebane po całości!

Po treningu, nie czekając na dziewczyny, wróciłam do domu. Usiadłam przed telewizorem i wpatrywałam się w niego. Przyjaciółki proponowały mi, żebym pogadała z Marco, ale nie potrafiłam. Zupełnie nie wiem dlaczego.
Siedziałam w tym samym miejscu prawie do dwudziestej pierwszej. Wtedy usłyszałam otwierające się drzwi. Chwilę później stanęła przede mną Heidi.
- A ty co się tak odstawiłaś?- zdziwiłam się.
- Nie ważne. Przebieraj się.- rzuciła mi ubrania.
- Po co?
- Nie gadaj tylko się ubieraj. Już już! Ruchy!
Zmieszana wykonałam polecenie przyjaciółki. Równo o dziewiątej byłam gotowa.
- Teraz mi powiesz po co to wszystko?
- Nie.- odparła.- Idziemy.
Złapała mnie za rękę i praktycznie wybiegłyśmy z domu. Ledwo udało mi się zamknąć drzwi.
- O co ci chodzi?- lekko się denerwowałam.
Z Heidi przeżywałam już najróżniejsze przygodny, ale chyba nigdy nie przyszło mi do głowy, że w takich butach będziemy biegały po mieście.
- Przecież dzisiaj nie będzie burzy.- powiedziałam, kiedy zorientowałam się, że zbliżamy się do polany.
- Wiem.- zaśmiała się.
- Ja cię nie ogarniam dziewczyno.
Wzruszyła tylko ramionami i wyciągnęła telefon.
- No, siemasz. Jesteśmy prawie na miejscu. Szykuj się.- rozłączyła się.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Dowiesz się na miejscu.- oznajmiła.
Kiedy byłyśmy już kilka metrów od wielkiego drzewa, zobaczyłam go. Marco stał w garniturze , z wielkim bukietem róż, obok pięknie przystrojonego stoliczka. Spojrzałam załzawionymi oczami na przyjaciółkę. Uśmiechnęła się i popchnęła mnie lekko w stronę blondyna.
- Dziękuję.- przytuliłam ją.
- Nie ma za co. Nie pozwolę, żebyście się kłócili o byle co.- powiedziała.- Idź już, bo ja też się śpieszę.- zaśmiałam się.
Jeszcze raz się do niej uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę Marco. Od razu mocno go przytuliłam.
- Przepraszam. Zachowałem się jak małolat.- odezwał się, wręczając mi bukiet.
- Dziękuję. Nie szkodzi, w każdym związku zdarzają się gorsze dni.
- Strasznie cię kocham.- pocałował mnie.
- Ja ciebie też. Sam to wszystko wymyśliłeś?
- Z małą pomocą zielonej.- zaśmiał się.
Po tej ‘kolacji’ doszłam do wniosku, że nie przepadam za takimi rzeczami. Nie wiem jak się wtedy zachować. Dlatego później poszliśmy do kina, a po kinie, mimo mojej woli, do Marco. Wiedziałam, że tam się upiję i skończy się to jak za pierwszym razem. Nie myliłam się. Najpierw tylko rozmawialiśmy, później Marco zaproponował coś mocniejszego do picia i tak jakoś wyszło, że się upiłam.
- Dlaczego to się zawsze kończy tak samo?- zaśmiałam się.
- Widocznie taki urok mojego domu.- poruszał brwiami.- Ale nie gniewasz się już na mnie?
- Po raz tysięczny mówię ci, że nie.- pocałowałam go.
- Ale na pewno?
- Tak.
- Na sto procent?
- Tak.
- Na dwieście?
- Tak.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Ale na pewno jesteś tego pewna? Tak na milion procent?
- Tak.- odpowiadałam znudzona.
- Idziemy testować wytrzymałość mojego łóżka?
- Tak.- odparłam monotonnie.- Zaraz zaraz!
- Mam cię.- zaśmiał się i nic więcej nie miałam do gadania.
- Jak z tego wyjdą kiedyś dzieci to będzie tylko i wyłącznie twoja wina!- zaśmiałam się pozbawiając go koszuli.
- Już nie mogę się doczekać piękna.- uśmiechnął się zabójczo.

#Heidi
Kiedy odprowadziłam Han na randkę przeprosinową, szłam w kierunku domu Marcela. Postanowiłam, że skoro już się tak ubrałam to go gdzieś wyciągnę. Nie miałam jeszcze pomysłu, ale na pewno coś uda mi się wymyślić. Szłam trochę okrężną drogą, no ale krótszej nie było… Jakieś obskurne, opuszczone, stare budynki. Brrr.
Nigdy nie lubiłam takich miejsc. Trudno, jakoś muszę dostać się do Marcela.
- E! Mała!- usłyszałam jakiś męski głos.
Oj, nie radzę mnie zaczepiać. Szczególnie kiedy śpieszę się do chłopaka.
- Czego?- syknęłam.
- Co powiesz na mały numerek?- poruszał brwiami.
- Z tobą?! HAHAHAHAHA- wyśmiałam go.- prędzej sobie szpilki w oczy powbijam.
- Nie pozwalaj sobie.- mina mu zrzedła.
Chyba zdał sobie sprawę, że ja się szanuję i nie jestem panią lekkich obyczajów, inaczej mówiąc po prostu nie jestem dziwką.
- Ja tylko stwierdzam fakty, debilu.- oznajmiłam poirytowana.
- Nie będziesz się tak do mnie zwracała.- rozzłościł się.- Zobaczymy czy w praktyce też jesteś taka mocna, jak w gębie.
- A żebyś się nie zdziwił.- zaśmiałam się.
Z niebezpieczną szybkością, zaczął się do mnie zbliżać. Większość dziewczyn pewnie srałaby w gacie, a ja z bananem na twarzy zaczęłam grzebać w torebce. Po chwili wyciągnęłam dezodorant i mój nowy kolega miał odświeżone oczy.
- Ty suko! Policzymy się!- wrzasnął przecierając je.
Praktycznie na ślepo doczłapał się do mnie i jakimś cudem złapał. Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić, jak mocno mogę skrzywdzić mu „przyjaciela”. Bez zawahania go tam kopnęłam. Chwilę później leżał na ziemi, zwijając się z bólu.
- Może to cię czegoś nauczy.- powiedziałam poprawiając włosy.- Nie każda dziewczyna w szpilkach jest bezbronna.- dodałam.
Odeszłam kawałek i wyciągnęłam lusterko.
- Nawet się nie rozmazałam. Łatwo poszło.- zaśmiałam się i ruszyłam w dalszą drogę.
Po prawie dwudziestominutowym spacerku byłam na miejscu. Drzwi otworzyła mi siostra Marcela.
- Heidi!- rzuciła się na mnie.
- Czeeeść.- zmieszałam się.- Jest Marcel?
- Tak. Wchodź, zawołam go.- oznajmiła i zniknęła.
Dobra, to było dziwne. Odkąd pamiętam ta dziewczyna mnie nienawidzi, a teraz rzuca się na mnie z uściskami? Coś mi tu nie gra.
- Heidi? Co ty tu robisz?- zapytał z uśmiechem.
- W wielkim skrócie, wpadłam po ciebie. Pomyślałam, że może gdzieś wyskoczymy.
- No bracie, żeby dziewczyna po ciebie przychodziła. Nie starasz się widzę.- zaśmiała się.
- Leah, idź już co?- zawtórował jej.
- Nigdzie się nie wybieram. Pamiętaj, że dopóki rodzice nie wyjadą musisz mnie gościć.
Spojrzałam pytająco na blondyna.
- Już tłumaczę.- uśmiechnął się.- Jutro nasi rodzice przyjeżdżają w odwiedziny. A z racji, że Le jest niepełnoletnia.
- Jeszcze tylko dwa miesiące!- wtrąciła.
- No właśnie, to staruszkowie zgodzili się, na jej przeprowadzkę do Dortmundu tylko jeśli będzie mieszkała ze mną. Ale chyba oczywiste jest to, że bym z nią nie wytrzymał, więc wynająłem jej mieszkanie niedaleko, a zawsze kiedy rodzice przyjeżdżają siedzi u mnie. W ten sposób każdy jest szczęśliwy.
- Pomysłowe.- przyznałam.
Jakoś tak wyszło, że zostaliśmy u Marcela. Jego siostra okazała się fajną dziewczyną, kiedy się lepiej poznałyśmy. Okazało się nawet, że mamy kilka wspólnych tematów.
Rozmowę przerwał mi telefon.
- Przepraszam na chwilę.- odeszłam kawałek i odebrałam.- No hej Zuza, co tam?
- Łukasz mi się oświadczył!- wrzasnęła.
- Naprawdę?!
- Tak! Jestem taka szczęśliwa!
- To wspaniale! Gratuluję!
- Dzięki. Nie mogę w to uwierzyć.- zaśmiała się.
- To teraz tylko ślub i gromadka dzieci.
- Pewnie pewnie.
- A planujecie już datę ślubu?
- Jeszcze nie, ale zastanawiamy się nad jesienią.- odparła.- Przepraszam, ale ja kończę, bo muszę się spakować.
- Jak to?- zdziwiłam się.
- Jutro po meczu lecimy do Polski, do naszych rodzin. Wiesz, trzeba ogłosić zaręczyny.
- To nie zrobimy żadnej imprezy?
- Jak wrócę to zabalujemy. Dobra lecę. Pozdrów Marcela. Pa.
- Pa.- rozłączyła się.
Z bananem na twarzy wróciłam do rodzeństwa.
- Łukasz oświadczył się Zuzie.- oznajmiłam.
- No to grubo.- zaśmiał się.
- Ty się nie śmiej! Kiedy się ‘weźmiesz’ za Heidi?
- Nam się nie śpieszy.- odparł.- Prawda kochanie?
- Oczywiście.- puściłam oczko do Leah.
- Co to mają być za tajemne znaki, co?
- Facet tego nie zrozumie.- zaśmiała się i przybiłyśmy piątkę.
Tego dnia nasz ‘topór wojenny’ został zakopany.
Godzinę później blondynka nas zostawiła, bo przyszedł po nią chłopak.
- Widzę, że siostra nie próżnuje.- zaśmiałam się.
- Zupełnie jak jej starszy brat.- poruszał brwiami.- A tak właściwie, to dlaczego się tak ubrałaś? Chyba pierwszy raz widzę cię w sukience.
- Jak pewnie wiesz lub nie wiesz, Marco i Han trochę się poprztykali, więc pomogłam Reusowi, zorganizować przeprosinową randkę, a żeby Hannah wyszła tak elegancko ubrana bez podejrzeń, to też założyłam sukienkę, której już nigdy w życiu nie dotknę, bo mnie wkurza jak mało co.- zakończyłam monolog.
- To wiele wyjaśnia.- zaśmiał się.
- Więc się napatrz, bo za szybko mnie w tym nie zobaczysz.
- Zobaczymy.- przytulił mnie.
- Chyba będę się powoli zbierała. Muszę się wyspać na jutrzejszy mecz.- pocałowałam go i wstałam.- Przy okazji, masz pozdrowienia od Zuzy. –przypomniałam sobie
- Chcesz mnie tu zostawić samego?- nie przejął się pozdrowieniami.
- Niestety tak kochanie.
W domu byłam około pierwszej. Nie tak źle, znając moje możliwości. Podeszłam do domu Han i przez okno zajrzałam do środka. Tak, tak wiem, jestem wścibska. Ale ja tylko się o nią troszczę!
Szatynki nie było w środku. Są tego dwa wyjaśnienia.
1. Albo jest na górze z Marco i testują jej łóżko!
2. Albo są u Marco i testują jego łóżko!
Przede mną się nic nie ukryje. Wszystkiego się dowiem na meczu.

- HA! Wiedziałam!- wrzasnęłam.
- Co wiedziałaś?- zdziwiły się dziewczyny.
- Że wylądowałaś u Reusa.
- Niby skąd?
- Oj Hannah, Hannah, Hannah, takie rzeczy się wie.- zaśmiałam się.
Byłam tak pochłonięta rozmową z przyjaciółkami, ze praktycznie w ogóle nie patrzyłam co dzieje się na murawie.
- Heidi, nie chcesz teraz patrzeć na boisko.- powiedziała Zuza.
- Co? Dlaczego?- zdziwiłam się i spojrzałam na graczy.- Marcel! Co tam się do cholery stało?!
- No nasz Schmelle został brutalnie potraktowany butem.- odparła.
- Heidi, spokojnie. Nic się nie stało.- spojrzałam na Han spode łba.- No dobra stało się, ale takie wypadki się zdarzają. Wszystko będzie okej.
- Masz rację. Jestem zbyt wrażliwa.- przyznałam.
- No właśnie! Gdzie jest moja niezależna, twarda, mająca wszystko w dupie, szalona Heidi?!- dziwiła się Han.
- No właśnie sama chciałabym widzieć.- zaśmiałam się.- Od jutra porządnie biorę się za siebie! Zero smutku, zero złości wyjebane po całości!
- Zapowiada się ciekawie.- zaśmiały się.
- Żebyście wiedziały, że będzie ciekawie.
Po wygranym, przez BVB, meczu zaczęliśmy się żegnać z Piszczem i Zuzą. Później każdy skierował się w swoją stronę.
Rozsiadłam się na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że chcę coś zmienić. Nie wiedziałam co i gdzie, ale chcę.
Cudowne rozmyślania, przerwał mi telefon. Dzwonił Marcel.
- No hej. Mam sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Nie masz ochoty do mnie wpaść?- zapytał.
- Przecież twoi rodzice są u was.
- O to chodzi. Bardzo chcieli cię poznać.- słyszałam jak się zaśmiał.
- Oł. To zmienia postać rzeczy. Okej, daj mi pół godziny.
- Dobra to czekam.
- No pa.
Mam zamiar coś zmienić? Jest okazja. Na luzie podejdę do tematu rodziców mojego chłopaka. Nie będę się stresowała. Nie warto spekulować i oceniać pochopnie.
W dziesięć minut zdążyłam się naszykować.
- Boże, założyłam spódniczkę. Na serio się zmieniam.- zaśmiałam się pod nosem i wyszłam.
~*~
Przepraszam, że tak późno, ale miałam dzisiaj jakiegoś doła x.x
Ogólnie w pierwszej wersji tego rozdziału uśmierciłam Heidi, ale później mi się odwidziało i nie zrobiłam z siostry Marcela mordercy ;DD
Miałam jakąś wielką chęć ją uśmiercić albo zrobić coś, żeby Han i Marco się nie zeszli, ale posłuchałam trochę muzyki i wszystko wyszło zupełnie inaczej xd
JA I MOJE ZDECYDOWANIE ♥♥♥
Chciałam wam też bardzo podziękować za ponad 20 000 wyświetleń ;OOO
KOCHAM WAS MIŚKI ♥♥♥

Macie konto na TT (twitter) ?? Jeśli tak to zostawcie w komentarzach swoje nazwy ;3 chcę was wszystkie obserwować ;** (mój tt : @szesnastka_bicz)

środa, 10 kwietnia 2013

39. To teraz oficjalnie na kilka dni się ode mnie odcinasz.

- Też cię kocham.- uśmiechnął się.
- Nie rozumiesz.- zaśmiałam się.- Ja. Cię. Kocham.- powtórzyłam z naciskiem na każde słowo.
Spojrzał na mnie z niedowierzeniem i wstał.
- Naprawdę?! Heidi, ty mówisz serio?- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Tak.- kolejny raz tego dnia się popłakałam.
Naprawdę ostatnio zrobiłam się za bardzo wrażliwa. Przez każdą drobnostkę płaczę. Nie poznaję się.
Marcel wziął mnie na ręce i zaczął całować.
- Brakowało mi ciebie.- przyznałam.
W odpowiedzi blondyn wpił się w moje usta. Nie miałam zamiaru tego przerywać. Z każdym pocałunkiem wracały kolejne wspomnienia. Nie wiem jakim cudem znaleźliśmy się w mojej sypialni. Leżałam na łóżku obsypywana pocałunkami, kiedy nagle zadzwonił mi telefon.
- To Han.- oznajmiłam.
- Nie odbieraj.- odparł ciągle mnie całując.
- Może ma ważną sprawę.
- Teraz to ja mam ważną sprawę.- zabrał mi telefon i rozłączył.
- Oj ty niedobry.- zaśmiałam się.
Jednak przyjaciółka nie ustępowała. Nawet po kolejnych trzech odrzuconych połączeniach.
- Poczekaj odbiorę.
- Nie. Ja odbiorę.- zarządził, odklejają się ode mnie.- Hej… nie tu Marcel. No chwilowo nie może rozmawiać.- powiedział pozbawiając mnie legginsów.- Ile? No do jutra na pewno. Okej przekaże. Cześć.- pożegnał się i najprawdopodobniej wyłączył telefon, po czym schował go to szuflady.
- Co chciała?- zaciekawiłam się.
- Nie wiem.- przyznał.- zadzwoni jutro.
- Dzisiaj nawet jeśli by chciała to raczej jej się to nie uda.- zrobiłam znaczącą minę.
- Coś sugerujesz kochanie?- uśmiechnął się.
- Nie, coś ty.- pocałowałam go.
Po chwili oboje zostaliśmy w samej bieliźnie.

#Marcel
Leżałem sobie na łóżku wpatrzony w zielonowłosego anioła, śpiącego obok. Nigdy nie myślałem, że mógłbym się tak bardzo zakochać w takim wulkanie energii. Nigdy w życiu nie spotkałem tak pozytywnie nastawionej do życia osoby. Strasznie się cieszę, że na nią trafiłem. Już wtedy, kiedy je uratowaliśmy, wiedziałem, że ta dziewczyna jest wyjątkowa. Nie myliłem się.
Najciszej jak się dało sięgnąłem po swój telefon i zrobiłem jej zdjęcie.
- Co ty robisz?- usłyszałem Heidi.
- Nic.- uśmiechnąłem się i odsunąłem rękę z telefonem.
- No pokaż.- zaśmiała się.
- A co ja będę z tego miał?
Zielonowłosa przybliżyła się i zaczęła mnie delikatnie całować.
- To jak? Pokażesz?
- Masz bardzo ładne oczy.
- Nie zmieniaj tematu.
- No wiesz co? Żadnego ‘dziękuję kochanie’?
- Marcel kochanie, kotku, misiu mój, z całego mego serca dziękuję za ten cudowny komplement.- powiedziała z udawaną powagą.- Pasuje?- uśmiechnęła się.
- No powiedzmy.- zaśmiałem się.
- Ta zniewaga focha wymaga.- obróciła się na drugi bok.
Przytuliłem ją i zacząłem całować po szyi.
- Idź sobie, ja próbuję być na ciebie obrażona!- oznajmiła.
- Dobra już dobra. Jakby ci przeszło to jestem obok.
- Nie przejdzie.- starała się, żeby to zabrzmiało stanowczo, ale nie wyszło.
Odwróciłem się plecami i włączyłem zrobione przed chwilą zdjęcie.  Nagle poczułem ręce, obejmujące mnie.
- Czyżby komuś przeszedł foch?
- Jaki foch? Nie mi o tym nie wiadomo.- udała zdziwioną.- Na co tak patrzysz?
- Na ciebie.
- A tak na poważnie?
- No na ciebie.- powtórzyłem i pokazałem jej telefon.
- Kiedy ty to zrobiłeś?!
- Kilka sekund przed tym jak się obudziłaś.
- A tak z zupełni innej beczki, to nie powinieneś być na treningu?
- Mam jeszcze godzinę. Spokojnie zdążę. Ale wiesz, że jedziesz ze mną? Musimy się wszystkim pochwalić, że mnie pamiętasz.
- No to pa. Ja lecę się ubrać.- oznajmiła i wystartowała do szafy.
Aż się zdziwiłem, że przebranie zajęło jej tylko piętnaście minut.
- I jak?
- Ślicznie. To ja się ubiorę i jedziemy.
Dwadzieścia minut przed czasem byliśmy na Signal Iduna Park. Na miejscu brakowało tylko Marco i Hannah.
Kiedy skończyłem rozmawiać z trenerem podszedłem z powrotem do grupki. Objąłem Heidi od tyłu i oznajmiłem wszystkim obecnym dobrą nowinę.

- Idziesz?- wołałam Marco.
- Tak, już, zaraz.- odparł.
- Pośpiesz się, bo muszę pogadać z Heidi. Nie odbiera moich telefonów.
- No idę.
- Co jest? Czemu jesteś taki smętny?
- Nie ważne.- powiedział omijająco.
- Marco.- złapałam go za rękę.- O co chodzi?- zapytałam z troską.
- Nie ważne. Po prostu ostatnio naszym jedynym tematem, do rozmowy, jest Heidi.
- Zrozum, że się o nią martwię.
- Rozumiem, świetnie to rozumiem, ale ona nie jest już małą dziewczynką. Poradzi sobie, szczególnie że Marcel jest z nią praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- To że boję się o przyjaciółkę chyba nie oznacza, że musisz się na mnie złościć.
- Może i nie, ale nie jest mi miło.
- A co ty byś zrobił, gdyby Mario miał tak poważny wypadek, a później amnezję?- zaatakowałam go lekko.
- Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji, bo nie wiem co bym zrobił.- odgryzł się.
- No właśnie. Nie wiesz, więc się mnie nie czepiaj.
- Nie czepiam się. Pytałaś co się stało, że mam taki zły humor to odpowiedziałem. Teraz to ty się czepiasz.
- Nie pomyślałabym, że będziesz zazdrosny o Heidi.
- Nie jestem o nią zazdrosny! Po prostu czuję, że coś zaczęło się sypać, odkąd cały swój czas poświęcasz Heidi.
- Cały czas, tak?! Bo całe noce spędzam Heidi. No jasne, przepraszam, że zapomniałam!- podniosłam głos.- Dobra nie ważne.- mruknęłam.
Wzięłam torebkę i wyszłam, właściwie wybiegłam. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że Marco może mieć rację. Ostatnio naprawdę wiele czasu poświęcałam przyjaciółce, ale to chyba nie powód, żeby na mnie naskakiwać!
Szłam w stronę Signal Iduna Park ze łzami w oczach. Kiedy byłam mniej więcej w połowie drogi usłyszałam auto. Wystraszyłam się, bo kierowca nie wyminął mnie. Jechał równocześnie z moim tempem. Nagle usłyszałam otwierającą się szybę.
- Han, wsiadaj.- odezwał się Marco.
- Nie.
- Hannah, wsiadaj.- naciskał.
- Możesz mnie zostawić? Powiedziałam, że nie wsiądę.- oznajmiłam twardo.
Zrezygnowany blondyn z powrotem zamknął szybę i przyspieszył.
Całą drogę myślałam nad tym co się wydarzyło. Po raz pierwszy się pokłóciliśmy. I to o moją najlepszą przyjaciółkę. Mimo, że ja też nie byłam bez winy, nie miałam zamiaru od tak mu wybaczyć. Przecież mógł mi normalnie powiedzieć, że to go gryzie.
Kiedy dotarłam na S.I.P. Marco już był. Wszyscy zdziwieni spojrzeli na mnie. Olałam ich i od razu poszłam do Kloppa. Usiadłam obok trenera i zaczęłam się gapić na bramkę.
- Co się stało?- zapytał nagle.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Oboje z Marco jesteście dzisiaj jacyś nieobecni. Coś nie tak?
- Pokłóciliśmy się.- przyznałam smutna.
- Nie martw się tym. W każdym związku zdarzają się gorsze dni. Myślisz, że ja nigdy nie pokłóciłem się z żoną?- zaśmiał się.
- Jest pan tak pozytywny, że trudno byłoby stwierdzić.
- A to dlatego, że nie zamartwiam się tym. Wiem, że każde z nas sobie wszystko przemyśli i za kilka godzin będzie okej.- oznajmił.- Więc, nie przejmuj się tym tak.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.
- Polecam się na przyszłość.- puścił mi oczko i wstał.- No! Chłopaki lecicie siedem kółek, a Marco na rozbudzenie dziesięć!
- Dzięki trenerze, kusząca oferta, ale raczej nie skorzystam.- odparł.
- A ja myślę, że z wielką przyjemnością skorzystasz.- zaśmiał się.- Marcel odklej się już od tej biednej dziewczyny i do biegania, bo z Reusem polecisz to jedenaście kółek!
- Miało być dziesięć!- oburzył się Marco.
- Ja uważam inaczej. Już! Ruszać te tyłki i biegniecie!- usiadł z powrotem.- Może być?
Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Przez cały trening miałam czas, żeby wszystko sobie poukładać. Dziewczyny chyba wyczuły, że coś jest nie tak, bo dały mi ‘chwilę dla siebie’. Pod koniec treningu przysiadły się i wszystko im opowiedziałam.
- To teraz oficjalnie na kilka dni się ode mnie odcinasz.- zarządziła Heidi.
- Na razie raczej nie. Nie odzywam się do niego.
- No to zaczniesz.- zaśmiała się Zuza.- To w końcu twój chłopak, więc się nie dziw, że tak się zachował, ale mógł sobie darować podnoszenie głosu.
- Spokojnie, zobaczysz, że dzisiaj się pogodzicie.- uśmiechnęła się zielona.
- Mam nadzieję.- przyznałam i spojrzałam w stronę, zafascynowanego grą, Marco, a serce zaczęło mi bić szybciej.
~*~
No macie i się cieszcie, że Heidi sobie przypomniała Marcela ;DDD 
Oczywiście, żeby nie było za kolorowo to nasze, drugie, kochane gołąbeczki się poprztykały ;D

Chciałam dodać wczoraj, ale byłam za bardzo podjarana meczem *.* #ECHTELIEBE
Co to były za emocje <3 Poryczałam się na koniec xd Brat chciał do psychologa dzwonić xd

+ nie musicie się martwić. Nie mam zamiaru na razie kończyć tego opo ;3 nie mogłabym wam tego zrobić ♥♥ 

rozdział dla anonimka z aska <3 ;***

niedziela, 7 kwietnia 2013

38. Wiedz, że jestem przy tobie i zawsze będę.

Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Przez całe moje ciało przechodziły dreszcze. To było wspaniałe uczucie. W duchu ciągle miałam nadzieję, że przez ten pocałunek coś sobie przypomnę. Chociaż jakąś malutką część z naszej wspólnej przeszłości. Niestety to nic nie dało. Byłam z tego powodu wręcz wściekła, a do oczu napływały mi łzy.
- Nie smuć się.- Marcel chyba się domyślił.- Będę na ciebie czekał nawet do końca świata.- uśmiechnął się i pocałował mnie.
- Nawet nie wiesz jak jest mi ciężko.- powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Masz rację. Nie wiem, ale mi też nie jest łatwo.- przytulił mnie.- Cśśś.
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. Nie robiłbym tego, gdybym cię nie kochał.- uśmiechnął się ciepło.
- Byłam szczęściarą, że miałam takiego chłopaka jak ty.- przyznałam.
- Kochanie, nadal nią jesteś. Ja się nigdzie nie wybieram. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza.- pocałował mnie w czoło.
Znowu się poryczałam. Przecież ten chłopak to prawdziwy skarb! Większość facetów w takiej sytuacji olałaby mnie. Znaleźliby sobie jakąś inną laskę, a później usprawiedliwiali tym, że oni nie mogą wiecznie czekać. W końcu każdy ma jakieś potrzeby (w ich przypadku pieprzyć się z kim popadnie), a ja wszystko bym komplikowała. Po prostu lepiej by było się uwolnić od tego ciężaru, iść do pierwszej lepszej dziwki i udawać, że nie byłam częścią jego życia. Bo tak byłoby łatwiej…
A tutaj mam kompletnie odwrotną sytuację. Od ponad trzech miesięcy Marcel jest przy mnie, mimo mojego wybrakowania. Do tego mówi, że mnie kocha i będzie na mnie czekał. Ja ja mam się nie załamywać, że go nie pamiętam?
- Idziemy do reszty?- zapytał.
- Ehem.- odparłam.
Złapał mnie za rękę i wróciliśmy na tor.
- Mam rozumieć, że u was po staremu?- upewnił się Marco.
Pokręciłam przecząco głową.
- Uważaj bo ci uwierzę. Robicie sobie ze mnie jaja i tyle- zaśmiał się.
- Reus debilu, uważasz, że żartowałabym w takich sprawach?!- wydarłam się.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Zapewne nikt nie spodziewał się, że tak zareaguję i wybuchnę na blondyna.
- Przepraszam.- powiedziałam cicho.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerosło. Zdałam sobie sprawę, że naprawdę jest mi cholernie ciężko i nie jestem tak silna jak przypuszczałam
Ale teraz nie mogę się poddać. Już tyle osiągnęłam. Muszę walczyć dalej.
- Heidi, to ja cię przepraszam. – usłyszałam Marco.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Siedział obok mnie ze spuszczoną głową.
- Nie chciałem cię zdenerwować, ani urazić. Nie wiem co mi odbiło.- spojrzał na mnie.- Wiedz, że będę cię wspierał, bo kocham cię jak siostrę.- uśmiechnął się.
To wszystko było takie słodkie. Bez słowa przytuliłam go.
- Mogłam tak nie wybuchać.- przyznałam.
- Wcale nie. Miałaś takie prawo, bo wiem że to dla ciebie trudny okres, ale wiem też, że jesteś twardą i silną dziewczyną i dasz sobie radę.- poczochrał mi włosy.
- Zachowujesz się jak mój brat.- zaśmiałam się.
- To chyba dobrze, nie?- puścił oczko.
Jakoś straciłam chęć do gry i przez resztę czasu siedziałam przy stoliku.
- Miałaś mnie pokonać.- przypomniał mi Marcel siadając obok.
- Widocznie nie jest mi to dane. Nie mam ochoty.- stwierdziłam.
- Na pewno? Nie chcesz ratować honoru grupy?- zaśmiał się.
- Najwyraźniej ich przeznaczeniem jest przegrana.
- Hahaha, ale ty miła jesteś.
- No przecież wiem. Idź, bo twoja kolej.
- I tak mnie nie pokonają.- machnął ręką.
- Nie bądź taki pewien. Jeśli Marco teraz będzie miał strike’a to możesz przegrać.
- To się założymy. Jeśli nie trafi to grasz ze mną w drużynie.
- Dobra, ale jak trafi, to przy wszystkich tu obecnych powiesz, że nikogo tak nie kochasz jak mnie.
- Mogę to powiedzieć bez zakładu.- pocałował mnie.
Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam jak wszyscy krzyczą na Reusa, któremu zabrakło jednego kręgla do strike’a.
- Witam w drużynie.- powiedział Marcel wstając.
- Reus nie mogłeś się bardziej postarać?!- zwróciłam się do niego kiedy byliśmy przy torze.
- Zawsze mogło być gorzej.- zaśmiał się.
- I jest, ale dla was, bo dzięki tobie mam Heidi w drużynie.- Marcel wyszczerzył się.
- Marco! Coś ty narobił! Przecież jak ostatnio graliśmy to Heidi zakończyła grę na drugim miejscu! Teraz na bank przegramy!- krzyknęła Han, śmiejąc się.
- Jak to ujęła Heidi: „Najwyraźniej waszym przeznaczeniem jest przegrana”.- Marcel mnie zacytował.
Tak jak się każdy domyśla ja i Marcel wygraliśmy. Cała wina za to spadła na Marco, za to, że wtedy nie trafił strike’a.

Kiedy wróciłam do domu w końcu mogłam przestać udawać, że wszystko jest okej. Mogłam siedzieć pod kocem, z lodami i czekoladą i kompletnie się rozkleić. Miałam pewność, że nikt nie przerwie mi tych upojnych chwil z bombą kaloryczną, bo wszyscy poszli na spacer.
- No pewnie. Chłopak cię zdradził więc się zabij.- mówiłam do telewizora.- To ciekawe co byś zrobiła na moim miejscu.
Kiedy serial się skończył, czyli kiedy dziewczyna już cholernie mnie wkurzyła i wyłączyłam telewizor, usłyszałam pukanie do drzwi.
Pewnie, nie ma to jak przychodzić kiedy jestem uryczana.
- Nikogo nie ma!- wrzasnęłam.
Wtedy pukanie się nasiliło.
- Mówię kuźwa, że nikogo nie ma!
Na co ja liczyłam? Że teraz ten ktoś sobie odpuści?
- Marcel? Co ty tu robisz?- zapytałam ocierając łzy, kiedy chłopak wszedł.
- Jakoś mi się nudziło, więc pomyślałem, że wpadnę.- oznajmił.- Co się stało?
- Nie ważne.
Usiadł obok mnie na kanapie.
- Słuchaj, mam siostrę, więc wiem że jeśli dziewczyna siedzi z lodami i czekoladą, zapłakana pod kocem to na pewno coś się stało. Tym bardziej nie odpuszczę, bo chodzi o ciebie.
- Ale…
- Heidi, ja nie odpuszczę. Raz cię straciłem i nie chcę tego powtórzyć. Nie wybaczyłbym sobie jeśli coś strzeliłoby ci do głowy i coś byś sobie zrobiła.- przytulił mnie.- To jak powiesz mi o co chodzi?
- A o co może chodzić? Oczywiście, że o moją amnezję. To mnie przerasta.- znowu zaczęłam płakać.-  Tylko proszę daruj sobie teksty, że wszystko będzie dobrze.
- Nie chciałem nic takiego powiedzieć. Wiem, że takie gadanie nic nie daje.
- Dlaczego to robisz?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego siedzisz ze mną? Większość facetów by mnie zostawiła. Czemu ty tak nie zrobiłeś? Z litości? Bo ci mnie szkoda?- pytałam przez łzy.
- Heidi! Nawet tak nie mów! Kocham cię rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza, oddałbym wszystko żebyś odzyskała pamięć, ale wiem że tak się nie da. Nigdy się nad tobą nie litowałem. To wszystko co dla ciebie robię, to że cię nie zostawiłem, to dlatego że cię kocham i strasznie mi na tobie zależy. Musiałbym być naprawdę wielkim idiotą, żeby cię zostawić lub w jakikolwiek sposób skrzywdzić. Nawet jeśli nie będziesz mnie pamiętała, to nie będzie miało dla mnie znaczenia. Zaczniemy wszystko od początku. Pamiętaj, że cię kocham.
Praktycznie nic nie widziałam. Wszystko przez łzy, których nie mogłam opanować. Nie wiedziałam czy płaczę ze szczęścia czy ze smutku.
- Cśśś. Spokojnie. Heidi uspokój się. Wiem, że jest ci ciężko, ale wiedz, że jestem przy tobie i zawsze będę. Razem damy radę.
- Marcel.- powiedziałam przez łzy.
- Tak?- przetarł moje policzki.
- Kocham Cię.- przytuliłam go najmocniej jak tylko mogłam.
~*~

Wiem, że krótki, ale muszę w tym momencie przerwać ;D Chyba się nie obrazicie co nie? ;*
Mam takie pytanko. Co byście zrobiły gdybym usunęła tego bloga teraz? ;DD
Rozdział dla Patrycji, z aska <3 ;*
i mojego kochanego anonimka, od którego dostałam opierdziel  <333

jeśli macie chcecie sie czegoś dowiedzieć, o blogu lub o mnie to zapraszam do zakładki Pytania

kocham kocham kocham *.* 

środa, 3 kwietnia 2013

37. No ale jestem idiotką i wyszło co wyszło.

Do końca dnia miałam spokój. Hannah postanowiła, nie próbować mi już nikogo przypomnieć, bo nie chciała mnie przemęczać. Ja byłam zupełnie innego zdania.
- No proszę cię. Ja uważam, że teraz powinnaś mi jak najwięcej przypominać. Jestem w odpowiednim stanie.
- Spokojnie, zielona wyluzuj.- zaśmiała się.
- Kojarzę to przezwisko. Ktoś często mnie tak nazywał co nie?
- Tak.- uśmiechnęła się.- A pamiętasz kto?
- No hej zielona!- w sali znalazł się Felipe.
- Tele!- wrzasnęłam i dosłownie wskoczyłam na chłopaka.
Dobrze, że nie mam gipsu, bo Brazylijcyk by wtedy ucierpiał.
- Ona mnie pamięta?- zapytał Han.
- Wygląda na to, że tak!- ucieszyła się.- Pójdę po doktora. Kazał wołać jeśli coś ruszy.
- Witaj z powrotem.- uśmiechnął się do mnie.- Kogo jeszcze nie pamiętasz?
- Matsa, Mario, Zuzy, Łukasza no i niestety Marcela.
Około szesnastej byłam już w domu. Siedzieliśmy w trójkę przed telewizorem. Wtedy zdałam sobie sprawę z kilku ważnych rzeczy.
Przegapiłam święta, Sylwester i swoje urodziny! oraz możliwe, że mój mózg nie chce pamiętać Marcela, bo w przeszłości zdarzyło się coś przykrego, co się z nim wiąże.
Postanowiłam zapytać o to Han, kiedy Felipe wyszedł.
- Mam do ciebie małe pytanko.- oznajmiłąm.
- Wal śmiało.
- No bo lekarz mówił mi, że niektórych osób mogę nie pamiętać, bo w przeszłości związane było z nimi coś, co było dla mnie przykre.- wiem, trochę to podkolorowałam.- No więc, chciałam zapytać czy coś takiego zdarzyło się pomiędzy mną a Marcelem?
- W pewnym sensie.
- To znaczy?
Przyjaciółka opowiedziała mi całą tą barwną historię.
- Jestem na serio głupia.- stwierdziłam.
- Z grzeczności nie zaprzeczę.- zaśmiała się.
- No, ale to raczej nie przez taką błahą sprawę.
- Też tak sądzę.
- To jestem w ciemnej dupie.

Moja "dobra forma" chyba skończyła się z dniem, w którym opuściłam szpital. Od tamtego czasu nic nie mogłam sobie przypomnieć, przez co przepłakałam więcej nocy niż przespałam. Chłopaki wczoraj wrócili. Oczywiście musieliśmy się spotkać, bo Reus nie mógł przegapić takiej okazji. Dzisiaj idziemy wszyscy razem na kręgle. Za godzinę mają po nas przyjść. Siedziałyśmy z dziewczynami w domu Han. Trochę dziwnie czułam się w towarzystwie Zuzy.
- Może tam przypomnisz sobie Marcela. To chyba ostatnie miejsce, w którym razem byliście.- odezwała się Han.
- Nawet nie wiesz jak bym chciała.- przyznałam.
- Chyba jednak wiemy, bo ciągle o tym gadasz.- zaśmiała się Zuza.
- Oj tam.- uśmiechnęłam się.- Głupio mi, że cie nie pamiętam.
- Nie martw sie. Wiem, że teraz potrzebny jest czas.
- Dzięki.- przytuliłam ją.
- Awwww, jakie to słodkie.- zachwycała sie Hannah.
Równo o ustalonej godzinie przyszli nasi piłkarze. Całą zgrają ruszyliśmy w stronę kręgielni, na której spędziliśmy około trzech godzin. Mogę sie chwalić, że nie przegrałam. Najlepszy okazał się Marcel. Mnie dzieliło od niego prawie trzydzieści punktów, ale to się wytnie. Mimo zmęczęnia wybraliśmy sie do klubu. W końcu dawno się razem nie bawiliśmy.
- To jak, jutro powtórka?- zaproponował Marco.
- Chodzi o kino czy kręgle?- zapytałam.
- To i to!- krzyknął.
- Ja sie piszę.- oznajmiłam i dźgnęłam go w żebro.
- Ja też, w końcu ktoś musi tych dwóch małp pilnować.- Hannah wybuchnęła śmiechem.
- No dzieki!- oburzyliśmy się.
Reszta też dała się namówić. Umówiliśmy się na szesnastą.
- Zobaczysz, jutro cię pokonam.- oznajmiłam żegnając się z Marcelem.
- Powodzenia.- pocałował mnie w policzek i odszedł.
- Ty na serio się w nim zabujałaś.- odezwała się Zuza, kiedy byłyśmy w środku.
- Drugi raz.- zaśmiała sie Reusowa.
- Nom.- podsumowałam.
Wyciągnęłyśmy z szafki coś do jedzenia i picia i urządziłyśmy sobie babski wieczór, o trzeciej nad ranem.
- A jak tam ci się z Łukaszem układa?- zapytała Han.
- W miarę, ale ostatnio nie mamy dla siebie za wiele czasu.
- Nie mogłaś wcześniej mówić? Mogłaś teraz iść z nim, a nie z nami.
- Oj, Han już trudno. Jutro mam zamiar spędzić z nim cały wieczór.- zaśmiała się.
Siedziałam pomiędzy nimi i przysłuchiwałam sie rozmowie. No bo co miałam mówić skoro nic nie pamiętam?
- Idę wziąć coś na głowę.- oznjamiłam.
W pewnym momencie strasznie zaczęła mnie boleć. Nie wiem dlaczego. Kiedy wróciłam coś mi sie przypomniało. Coś, a dokładniej ktoś.
- Co ci jest?- zapytały dziewczyny widząc moją minę.
Wyszczerzyłam sie jak głupia i podbiegłam do Zuzy. Chyba obie domyśliły się o co chodzi.
- Serio?!
- Tak! Serio! Wiem kim jesteś!
Juz myślałam, ze nic sobie nie przypomnę. Przez te wszystkie dni tak usilnie próbowałam coś zdziałać, ale nic to nie dawało. A teraz proszę!
- Zdałam sobie sprawę, że najlepiej jeśli nie robię nic, zeby sobie kogoś przypomnieć. To przychodzi samo.
- To wspaniale!
- Byłoby wspaniale, gdybym w końcu przypomniała sobie Marcela.- oznajmiłam zirytowana.
- Nie zrzędź już! Powinnaś się cieszyć, że zrobiłaś postęp.- dostałam od Han w ramię.
Zasnełyśmy około siódmej.

Obudził mnie dźwięk dzwonka. W żółwim tempie podniosłam swoje zwłoki z podłogi. Zerknęłam na zegarek. Szesnasta piętnaście.
Ups.........
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je jakiemuś natrętnemu człowiekowi.
Kogo ujrzałam? Oczywiście Marco 'idiotę' Reusa.
- Przerwałeś mi sen. Wiedz, że cię nienawidzę.- zgromiłam go wzrokiem.
- Nie moja wina, że zaspałyście.- bronił się.
- Nie ważne. Wchodź.- wpuściłam go.- A gdzie reszta?
- CZEKAJĄ NA KRĘGIELNI !!- wrzasnął na cały dom.
- Debilu obudziłeś dziewczyny.
- A myślisz, że co chciałem osiągnąć?- uniósł brew.
- Spadaj.- zaśmiałąm się i poszłam na górę.
Godzinę później byliśmy na miejscu. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi. Wszyscy byli zajęci grą.
- Jesteśmy!- krzyknęłam.
- OK. Sorry, ale jestem zajęty wygrywaniem.- zaśmiał się Marcel.
W końcu kiedy blondyn rozgromił towarzyszy przyszli sie przywitać. Han oznajmiła, że pamiętam Zuzę. Każdy się ucieszył i zaczął gratulować.
Później zaczęliśmy grać od nowa. Mniej więcej po godzinie znów rozbolała mnie głowa. Poszłam do sklepiku po wodę. Nawet nie zauważyłam kiedy Marcel znalazł się przy mnie.
- Przestraszyłeś mnie.- uśmiechnęłam się do niego.
- Przepraszam.- odwzajemnił uśmiech.
- Już się za mną stęskniłeś?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- zaśmiał się.- Teraz przynajmniej mamy chwilę sam na sam.
- To chcesz mi coś zrobić, że potrzebujesz mnie na osobności?
- Nie jestem niewyżyty.- udał obrażonego.- Mam coś dla ciebie. To miał być prezent na twoje urodziny, no ale...
- No ale jestem idiotką i wyszło co wyszło.- dokończyłam za niego.
- Ty to powiedziałaś.- zaczął się śmiać.- Odwróć się.
Posłusznie wykonałam polecenie. Nagle poczułam ręce na szyi. Spojrzałam tam i zobaczyłam wisiorek.
- Jejku, jest śliczny.- zachwyciłam się.- dziękuję.
Przybliżyłam się do niego z zamiarem pocałowagania go w policzek, ale jakoś tak wyszło, że trafiłam w usta..
~*~
YEY ;D Mamy kolejny rozdział ;*
Dla mojego kochanego anonimka z aska, który mi o niego tak spamił <3 ;*
Miałam napisać więcej, ale już się za bardzo jaram meczem *.*

KOCHAM I LEJE JAK GŁUPIA *.* <33

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

WAŻNE !

JEST MI STRASZNIE PRZYKRO, ALE JESTEM ZMUSZONA ZAKOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE! NIE MAM POMYSŁÓW NA DALSZE ROZDZIAŁY ;______; POZA TYM TERAZ MUSZĘ SIĘ PRZYGOTOWYWAĆ DO TESTÓW ;C
BARDZO WAS KOCHAM I MAM NADZIEJĘ, ZE MNIE ZROZUMIECIE <3 JEŚLI BĘDĘ MIAŁA JAKĄŚ CHWILĘ WOLNĄ, W CO SZCZERZE WĄTPIĘ, TO COŚ NAPISZĘ. ALE SZANSE NA TO SĄ NAPRAWDĘ ZNIKOME ;CC
NO I SIE KUŹWA POPŁAKAŁAM ;CCC

DZIĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE, I ZA TO ZE CZYTAŁYŚCIE TO OPOWIADANIE ;3
NAWET NIE WIECIE JAK WAS KOCHAM ;*

NA POŻEGNANIE ŁAPIE KILKA GIFÓW <3














I JESZZE JEDNO; PRIMA APRILIS <333 LOVE YOU ;***