piątek, 31 maja 2013

47. Znalazłem go na podłodze.

Siedziałem z nią dopóki nie zasnęła. Jak można skrzywdzić tą dziewczynę?! Przecież ona jest jak anioł, szalony i nieobliczalny, ale jednak. Nigdy więcej nie pozwolę jej skrzywdzić. Już swoje przeszła. Rozpracowałem ją. Wydaje się twarda, ale tak naprawdę to wrażliwa dziewczyna, która potrzebuje dużo miłości po tym, co ją spotkało.
- Nikt cię już nie skrzywdzi kochanie.- poprawiłem jej opadający kosmyk włosów i wyszedłem.
Na dole nie było już prawie nikogo.
- Co z nią?!- prawie wrzasnęła Han.
- Śpi.- odparłem.
- Co tam się w ogóle stało?- zapytała.
- ... i wtedy wszedłem do pokoju. Wykastruję tego gnoja jak psa.
- A ja z chęcią ci pomogę.- wtrącił Mats.
- Boże, to już drugi raz. Przecież ona się załamie.
- Hannah, płakanie nic tu nie da.- Marco ją przytulił.
- Wiem, ale jest mi tak źle, że ona znów tak cierpi.
- Czasu nie cofniemy, teraz tylko możemy spróbować jej jakoś pomóc.- powiedział Mario.
- Poza tym Han, nie możesz się teraz denerwować, to szkodzi dziecku.- oznajmił Marco.
- To nie jest takie łatwe.
- Musisz być silna. Dla Heidi, dla mnie.- pocałował ją.
- Idźcie już do domu. Nie ma sensu, żebyście tu siedzieli. Ja z nią zostanę. To chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Chłopaki, powiecie trenerowi, dlaczego mnie nie ma na treningu.- zaproponowałem.
- Han ty się nawet nie odzywaj. Musisz odpocząć.- zarządził Marco.
- Dobra.- poddała się.- Ale jeśli będziecie czegoś potrzebować to od razu do mnie dzwonisz.- zwróciła się do mnie.
- Oczywiście.- przytuliłem ją.
Odprowadziłem ich do wyjścia, a kiedy zostałem sam wróciłem do Heidi.

#Heidi
Obudził mnie czyjś dotyk na twarzy. Lekko się przestraszyłam, bo bałam się że to znowu może być Daren. Wzdrygnęłam się.
- Spokojnie. Heidi to ja, nie musisz się bać.- usłyszałam szept Marcela.
Cofnął dłoń.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Ale co?
- Dlaczego zabrałeś dłoń?
- Pomyślałem, ze możesz się bać takich gestów, no wiesz po tym co się stało- odparł.
- Miałabym się ciebie bać? Jesteś teraz osobą, której najbardziej potrzebuję.- przytuliłam go.
- Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- uśmiechnął się.
- Wiem.- odwzajemniłam gest.- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Misiek.- pocałował mnie w policzek.
Nie zasługuję na tak wspaniałego chłopaka. Robi wszystko, żebym czuła się bezpieczna i kochana. Nie sądziłam, że kiedyś kogoś takiego spotkam.
- Może położysz się spać? Jest trzecia, powinnaś odpocząć.- zaproponował.- Ja będę na dole.
- Marcel.- złapałam go za dłoń.- Nie zachowuj się jakbyśmy dopiero się poznali. Chcę żebyś był obok mnie. Wtedy czuję się bezpieczna.- pocałowałam go.
Zrobiłam to bardzo delikatnie, bo jednak jakieś obawy przed takimi gestami, po takim przeżyciu, zawsze będą. Zaskoczyłam go tym, ale wiedziałam że jest zadowolony. Ja też byłam, szczególnie z tego, że wzięłam się w garść i nie zachowywałam tak jak poprzednio.
- Zostaniesz?- zapytałam.
- Oczywiście, że tak.- odparł.
Ułożyłam się na jego klatce piersiowej i wdychając moje ulubione perfumy zasypiałam. Ostatnie co pamiętam to, to że Marcel delikatnie mnie objął.

- Wstajemy królewno. Już prawie trzynasta.- Marcel próbował mnie obudzić.
Postanowiłam się trochę z nim pobawić i tak od razu się nie budzić.
Mruknęłam i obróciłam się plecami do niego.
- Heidi Kochanie wiem, że ty wręcz uwielbiasz spać, ale zaraz pewnie wpadnie tutaj Hannah, a nie chcesz być chyba budzona przez nią co?- zaśmiał się.
- Marcel Kochanie, Misiu, Skarbie mój, daj mi jeszcze ze trzy godzinki.- prosiłam z zamkniętymi oczyma.
- Trzy godziny? Heidi to nie pora na zapadanie w sen zimowy. Tak długo będziesz mogła spać jak już urodzisz mi gromadkę dzieci.- zażartował i zaczął mnie całować.
- Na to właśnie czekałam.- zaśmiałam się.- Naprawdę chcesz mieć ze mną dzieci?- zapytałam i położyłam się na nim.
- Chyba jasno się wyraziłem.- uśmiechnął się.- Ale najpierw ty i ja przed ołtarzem przyrzekający sobie miłość do końca życia.- ponownie mnie pocałował.
- Mogę ci to przyrzec tu i teraz.- spojrzałam mu w oczy.- Kocham twoje oczy.- zaśmiałam się.
- A ja twój śmiech.- odparł.
- Proszę cię, on jest beznadziejny.
- Dla mnie jest uroczy, jak cała ty.- pocałował mnie w czubek nosa.
- Jesteś najlepszym co mnie spotkało.- przyznałam.- Wiedz, że jeszcze nikomu czegoś takiego nie mówiłam.
- To jestem jakiś wyjątkowy?- zdziwił się.
 - Najwidoczniej.- puściłam mu oczko.
- To może wstaniesz w końcu królewno?
- Musiałeś popsuć taka chwilę książę?
- Tak, ponieważ nie chcę zostać pożarty przez smoka, który się o ciebie strasznie martwi.
- To wiele wyjaśnia. Zaraz do niej zadzwonię.
Hannah odebrała po pierwszym sygnale. Jakby czatowała przy telefonie. Pogadałam z nią chwilę. Zdziwiła się moim nastawieniem, ale wiedziałam, że jest dumna i szczęśliwa. Chciała wpaść, ale oznajmiłam, że dzisiaj Marcel w zupełności mi wystarczy i że może to przekazać innym.
- Załatwione. Możemy cały dzień tu leżeć. Jak dla mnie bosko.
- A mam inne wyjście.- zaśmiał się.
- Fajnie, że się zgadzamy.
- To co robimy?- zapytał.
 Spojrzałam na niego znacząco, chyba domyślił się o co mi chodzi.
- Ale, jesteś pewna? Heidi to zależy wyłącznie od ciebie.
- O to chodzi. Nie jestem pewna i nie dowiem się tego póki nie spróbuję, a tylko ty możesz mi pomóc.- zaczęłam go całować.
- Dlaczego ja nigdy nie umiem ci odmówić?- odparł.
- Umiesz, jeśli chodzi o chodzenie o kulach.- zaśmiałam się i wplątałam ręce w jego włosy.
- Pamiętaj, że chodziło o twoje zdrowie.- przypomniał mi zdejmując mi bluzkę.
- A teraz chodzi o moją psychikę.- oznajmiłam, odwiedzając się tym samym.
- Sprytne.- zaśmiał się i namiętnie mnie pocałował.
Z każdym pocałunkiem kochałam go bardziej. Marcel to jedyny chłopak, którego szczerze pokochałam. Wiem, że zostanie tak już na zawsze.
Kiedy blondyn zaczął rozpinać mi stanik, przeszły mnie ciarki i wszystko wróciło.
- Chyba jednak nie dam rady.- westchnęłam.
- Nie przejmuj się.- przytulił mnie.- Nie musimy się śpieszyć.
- Dziękuję.- pocałowałam go.
- Nie masz za co.- uśmiechnął się i sięgnął po coś do spodni.- Znalazłem go na podłodze, kiedy cię szukałem.- wręczył mi wisiorek.
- Miałam go szukać, no ale…- spuściłam głowę.
- Teraz już wszystko będzie dobrze.- mocniej mnie objął.
- Zapniesz mi?-zapytałam.
Nic nie mówiąc wziął wisiorek i zapiął mi go. Podziękowałam mu z uśmiechem.
- A może wybierzemy się na spacer?- zaproponował.
- A wiesz, ze to jest dobry pomysł. To idę się przebrać.- oznajmiłam i wstałam.
Poszłam do garderoby i przez kolejne kilka minut zastanawiałam się co założyć. Kiedy w końcu się zdecydowałam, gotowa wróciłam do pokoju.
- Idziemy?
- Tak.- wyszczerzyłam się.
~*~
pisałam ten rozdział chyba trzy dni, ale w końcu jest ♥ jakie to wszystko słodkie ;___; muszę im jakoś namieszać, bo nie wyczymię ! xd

STO LAT DLA NASZEGO STARUCHA MARCO ♥
od razu złoże wam życzenia z okazji jutrzejszego dnia dziecka ♥
tradycyjnie: ZDROWIA SZCZĘŚCIA POMARAŃCZY NIECH CI [imię ulub. piłkarza] NAGO TAŃCZY ♥ 

(info, dla tych, którzy czytają mojego bloga z  imaginami. Sorka, że nic nie dodaję, ale nie mogę wejść na tego bloga ;___; ♥)

a na koniec, chciałam wam z całego serducha podziękować za każdy komentarz, który jest dla mnie motyacją, za ponad 30.000 wyświetleń i za to, że w ogóle to czytacie. Jesteście Najlepsze. Każdą z Was bardzo mocno kocham ♥ ;**

niedziela, 26 maja 2013

46. To nie mógł być Marcel. Wiedziałam to.

- Co ty kombinujesz?- zaciekawił się Mats.
- Ja? Nic.- odparłem.
- Jakoś dziwnym przypadkiem nie mogę w to uwierzyć.- zaśmiał się.
- Po prostu chcę pokazać pewnemu koledze, kto tutaj rządzi.- oznajmiłem.
- Niech zgadnę. Tym ''kolegą'' jest Daren, a ty chcesz mu udowodnić, że Heidi to nie jego ''liga''.- stwierdził.
- Dokładnie.
- Naprawdę za nią szalejesz.- poklepał mnie po plecach z uśmiechem.
- I to jak bardzo.
- To leć i pokaż na co cię stać.
Dwa razy nie musiał mi powtarzać. Kilka sekund później byłem obok Zielonej i Darena.
- Wróciłem.
- Bo tak strasznie tęskniliśmy.- powiedział z sarkazmem.
- O sarkaźmie, twoje imię Daren.- odparłem tym samym tonem.
Heidi tylko się zaśmiała. Ją naprawdę to wszystko bawi.
- Wiecie co? ostatnio myślałam nad tatuażem.- oznajmiła.
- A jakim?- moje pytanie wyprzedził Daren.
- one heart, one true love.*- powiedziała patrząc mi w oczy.
Zrozumiałem aluzję i uśmiechnąłem się.
- A gdzie chcesz go zrobić?
- A nie za dużo chciałbyś wiedzieć?- wtrąciłem.
- Idź sprawdź czy cię nie ma w łazience.
- Ale mi pocisnąłeś. Zaraz się popłaczę.
Nasza sarkastyczna wymiana zdań trwała dłuższą chwilę, dopóki Heidi nie postanowiła tego przerwać.
- To wy sobie pogadajcie, a ja idę się napić.- zaśmiała się.
- Siedź przyniosę ci coś.- wyrwał się.
- Nie trzeba.- uśmiechnęła się i wstała.
- Dam ci dobrą radę. Jeśli będziesz chciał ją we wszystkim wyręczać to prędzej cię udusi niż z tobą będzie.- wyśmiałem go.
- I ja mam ci wierzyć?
- Jak wolisz.- wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę chłopaków.
- Po co mi to mówisz?
- Jeśli mam cię pokonać, to chcę to zrobić uczciwie.- uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem dalej.
- Czyżbyś odpuścił?- zapytał Łukasz.
- Niby czemu?
- Bo jesteś tutaj z nami, a nie z Heidi.- odparł Mats.
- Poszła się napić. Poza tym wiecie jaka ona jest. Gdybym ciągle z nią siedział to mógłbym nie przeżyć.- zaśmiałem się.
- Co racja to racja.- wtrącił Marco.
Około godziny spędziłem z kumplami. Później postanowiłem poszukać mojej dziewczyny. Przeszukałem prawie cały parter, ale nigdzie jej nie było. Trochę zacząłem się denerwować, szczególnie, że Darena też nigdzie nie było.
A co jeśli jednak woli jego i teraz razem gdzieś zniknęli. Co jeśli ona mnie już nie kocha.
Próbowałem wyrzucić te myśli z głowy, ale nie pomogło mi to co zobaczyłem na podłodze. Leżał tam wisiorek, który jej dałem. Podniosłem go i schowałem do kieszeni.
- Co to ma kurwa być?- mruknąłem pod nosem.
Coraz mniej mi się to wszystko podobało.
- Heidi! Jesteś tutaj?!- krzyknąłem, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Pocieszałem się tym, że pewnie nie usłyszała przez głośną muzykę. Niestety to mnie nie uspokajało, zacząłem się o nią bać. Zadzwoniłem do Matsa.
- No co jest?
- Widziałeś gdzieś Heidi?
- Nigdzie jej tu nie było, a co?
- A Darena?
- Też nie, Marcel o co chodzi?
- Od dobrych piętnastu minut jej szukam, Daren też zniknął. Moze jestem przewrażliwiony, ale mam złe przeczucia.
- Gdzie jesteś?
- Idę w kierunku jej pokoju. Jeśli ją zobaczysz to powiedz, że jej szukałem.
- Okej.- rozłączył się.
Kiedy byłem kilka metrów od pokoju Zielonej, usłyszałem jakieś krzyki.
- Zabiję go. Tylko ją tknij gnoju.- warknąłem i wbiegłem do pokoju.
To co zobaczyłem wkurwiło mnie jeszcze bardziej. Daren siedział na niej bez koszulki i siłował się ze stanikiem Heidi. Miała zapłakaną twarz.
- Odpierdol się od niej w tej chwili!- wrzasnąłem.
- Spieprzaj.- odparł nie patrząc na mnie.
Podszedłem i przywaliłem mu w twarz. Zachwiał się i spadł z dziewczyny. W tym czasie znalazłem się przy Heidi i przytuliłem ją. Zadzwoniłem do Matsa i kazałem mu tu przyjść. Usiadł z Heidi, a ja zająłem się tamtym chujem.
- Dobrze się to dla ciebie nie skończy.- wysyczałem.
- Jeszcze się okaże.- zaśmiał się i ruszył w moją stronę.
- Nie wstyd ci?- zapytałem unikają ciosu.
- Nie. A gdybyś mi nie przerwał dowiedziałaby się, kto jest prawdziwym mężczyzną.
- Jesteś popierdolony.- kopnąłem go w brzuch.
Odwróciłem się na chwilę, żeby upewnić się czy z Heidi wszystko w porządku. Wtedy Daren to wykorzystał i przywalił mi czymś twardym w plecy.
- Marcel!- usłyszałem zapłakany głos Zielonej.
- Nic mi nie jest.- odparłem powoli się podnosząc.- Wypierdalaj stąd!- krzyknąłem i przywaliłem mu w twarz z całą siłą.
Zatoczył się u upadł. Chwilę później zjawiła się policja. Na szczęście znajomi nie zrobili zbiegowiska. Wszyscy siedzieli na dole i czekali na nasze wyjaśnienia.
- Heidi, jesteś w stanie mi opowiedzieć co się tutaj stało?- zapytała kobieta.
- Pani ją zna?- zaciekawił się Mats.
- Tak, to nasze drugie spotkanie.- oznajmiła.
Chyba każdy zrozumiał iluzję. Ta kobieta zajmowała się Heidi, kiedy wcześniej przytrafiło jej się to samo.
- Pamiętaj, że jeśli chcesz to możemy porozmawiać same.- dodała.
- Chcę, żeby Marcel tu był.- powiedziała cicho.
Mats nie mówiąc nic, przytulił ją i wyszedł.
- Dobrze. To jak to się stało?
- Poszłam do pokoju, żeby zmienić koszulkę, bo Mario niechcący oblał mnie sokiem. Akurat kiedy ściągnęłam mokrą bluzkę ktoś wszedł do pokoju. Byłam przekonana, że to Marcel, więc się nie przejęłam. Daren podszedł do mnie i zaczął wszędzie macać. Wtedy się zorientowałam, że coś mi tu nie gra. To nie mógł być Marcel. Wiedziałam to, bo on się tak nie zachowuje. Kiedy się obróciłam zobaczyłam Darena. Zapytałam się co robi, a on odparł, że zaraz się przekonam, że on jest sto razy lepszy od Marcela. Odsunęłam się, ale nie udało mi się uciec. Szłam tyłem i w pewnym momencie wpadłam na łóżko. Wykorzystał to i na mnie usiadł. Zaczęłam krzyczeć, żeby przestał i mnie zostawił, ale nie reagował. Ściągnął swoją koszulkę i próbował rozpiąć mi stanik. Gdyby nie Marcel nie wiem co by się teraz dziaało.- zakończyła i wtuliła się we mnie.
- Spokojnie kochanie. On za to zapłaci.- pocałowałem ją w czubek głowy.- Chyba będzie lepiej jeśli na dzisiaj skończymy przesłuchanie.
- Też tak sądzę.- zgodziła się ze mną.- Jeśli poczuje się lepiej proszę dać mi znać.- dodała i wyszła.
- Nie płacz, proszę.
- To znowu mi się przytrafiło! Marcel ja nie chcę tak żyć.
- Heidi, jestem przy tobie. Nie bój się.- powiedziałem.
Nie próbowałem nawet jej pocałować czy pogłaskać po plecach, bo wiedziałem, że po czymś takim się obawia. Teraz musiałem przy niej być i pokazać, że zawsze może na mnie liczyć.
~*~
*jedno serce, jedna prawdziwa miłość.

Cały rozdział z perspektywy Marcela ;ooo
Może wam się spodoba ;**
Gdybym miała więcej czasu, byłby dłuższy
mogą być błędy, bo sprawdzałam na szybko ;p
nie udało nam się wygrać LM, ale i tak jestem cholernie dumna z tego co chłopaki osiągnęli ♥

#DANKE ♥ #BVBEchteLiebe ♥


wtorek, 21 maja 2013

45. Tyle, że ten jeden wcale nie musi.

#Heidi
Od razu wskoczyłam na łóżko i zasnęłam. To był ciężki dzień.
Wstałam około dziesiątej. Zjadłam śniadanie i usiadłam przed telewizorem. Dawno już tak nie leniuchowałam. Humor dopisywał mi jak nigdy. Akurat śmiałam się ze sceny teleturnieju, kiedy zadzwonił dzwonek. Wstałam i otworzyłam.
- Hej.- do mieszkania wpadł Daren.
Pocałował mnie w policzek i z gitarą poleciał na kanapę.
- Co ty tu robisz?- zdziwiłam się.
- Mam dla ciebie niespodziankę.- uśmiechnął się.
- Chyba nie chcesz mnie zabić tą gitarą co?- zażartowałam
- Kurde! Zdemaskowałaś mnie!- zaśmiał się.
- A tak na serio? Co to za niespodzianka?
- Usiądź.- poklepał miejsce naprzeciwko siebie.
Lekko zdezorientowana usiadłam i czekałam co zrobi chłopak. Uśmiechnął się do mnie po czym w rytmie granym na gitarze zaczął śpiewać.
- You know you make me complete. My missing puzzle piece...- zakończył.- Heidi, zakochałem się w tobie.- oznajmił tonem, jakby sam w to nie wierzył.
Ja nie wierzyłam. Nie docierało do mnie to co właśnie usłyszałam. Przecież to niemożliwe, żeby tak szybko się we mnie zakochał. Może zauroczył, w co też wątpię, ale na pewno się nie zakochał. Ja jestem tego pewna.
- Daren, ja…- zacięłam się.- Nie mam pojęcia co powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić.- odparł i chciał mnie pocałować.
- Nie.- zatrzymałam go dłonią.- Nie! Przecież to się nie uda.
- Dlaczego? Przecież ty jesteś sama, ja też.. nie widzę problemu.
- Otóż to, ja mam chłopaka.- przyznałam.
- Wróciłaś do niego?- zdziwił się.
- To była jedna wielka pomyłka. Ja go kocham najbardziej na świecie. Przykro mi, ze tak wyszło.- spuściłam głowę.- Ale zawsze możemy zostać przyjaciółmi.
- Dobrze.- uśmiechnął się.
- Przecież mówię, ze mi przy… zaraz zaraz. Dobrze?- wytrzeszczyłam oczy.- Jak to?
- Jasne, że mi przykro, ale dam radę.- oznajmił.
- Naprawdę? Nie jesteś na mnie zły?
- Skądże. Jest okej.
- To się cieszę.- uśmiechnęłam się.
- Mogę cię przytulić?- zapytał.
- Jasne. Nie musisz o to pytać.- odparłam i sama go przytuliłam.
- Dzięki.- zaśmiał się.- To ja będę leciał. Zadzwonię, to może razem gdzieś skoczymy.- powiedział i wstał.
W tym samym momencie do domu wszedł Marcel. Spojrzał raz na mnie raz na Darena. Zacisnął szczękę i podszedł do mnie.
- Hej Kochanie.- pocałował mnie i objął w talii.
- To pa.- Daren wziął gitarę i wyszedł.
- A co to było zazdrośniku?- zaśmiałam się.
- Co on tu robił?- zapytał.
- Wpadł na chwilę. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, więc nie musisz być zazdrosny.- pocałowałam go w policzek.
- Przy takiej dziewczynie jak ty, każdy facet jest konkurencją.- odparł
- A nie możesz po prostu zrozumieć, że mnie inni faceci nie interesują?
- Skoro tak, to jestem spokojny.- zaśmiał się.
- A tak właściwie to z jakiej okazji wpadłeś?- zaciekawiłam się.
- To musi być okazja, żebym odwiedził swoją dziewczynę?
- No nie, ale myślałam, że masz trening.
- Trenerowi coś wypadło, więc trening się opóźni. A że nie chciało mi się siedzieć w domu to wpadłem.
- To ja może pójdę się w końcu przebrać.- zaśmiałam się.
- W tej piżamie też wyglądasz ślicznie.
- Nie podlizuj się.
Pół godziny później wyglądałam jak normalny człowiek.

- Też się stresujesz?- zapytałam.
- I to jak!- odparła Han.
- Jak myślicie? Wygrają drugi raz z Realem?- zapytała Zuza.
- Jasne, że tak!- krzyknęłam.
Udało się. Chłopaki, a dokładniej Lewy, pokonali Real cztery do jednego. Wszystkie gole zdobył Robert. Takim oto sposobem BVB było o krok od finału na Wembley. Kibice byli szczęśliwi jak nigdy. Jednak to nie zmieniało tego, że Mario od przyszłego sezonu będzie grał dla Bayernu. Kiedy się o tym dowiedziałam, miałam ochotę coś rozwalić. Dlaczego to musiał być akurat Bayern!? Jedyny klub, którego szczerze nie cierpię. No, ale trudno, trzeba to uszanować. Szkoda było mi Marco. Kiedy się o tym dowiedział, kompletnie się rozkleił, zresztą Hannah też.
- No to teraz pasowałoby jakoś oblać zwycięstwo, co?- zaproponowałam.
- Do Heidi!- wrzasnął Hummels.
- Hahahaha, no pewnie.- zaśmiałam się.
- To mu lecimy do sklepu, a wy kierujcie się do Zielonej.- oznajmił Mats.- Marco idziesz z nami?
- No jasne! Jakbym śmiał odmówić!
Poszliśmy do sklepu i oczywiście musieliśmy zaliczyć przypał.
- Reus ty deklu! Po co brałeś tą puszkę?!- darłam się przez śmiech.
- No chciałem sobie pepsi wypić.- odparł.
- No ale żeby z samego środka?! Przecież mogłeś się domyślić, że ta ‘górka’ się rozwali.- oznajmił Mats.
- Pff! Teraz przynajmniej sprzątaczki mają co robić.- wybuchnął śmiechem.
- Ja na serio współczuję twojemu dziecku.- powiedzieliśmy równo.
- No bez przesady. Zobaczycie, ja się zmienię.- oznajmił ‘poważnie’
Spojrzeliśmy na siebie z Matsem, po czym wybuchnęliśmy śmiechem nie do ogarnięcia.
- Jasne, śmiejcie się ze mnie. Oczywiściee.- fochnął się.- Ale pomożesz mi jutro?!- zwrócił się do mnie.
- No jasne blondynko, ze ci pomogę.- dźgnęłam go w bok.
- Kochanie nie wyzywaj mnie od blondynek.
- Nie ma takiej opcji mój ty blond piłkarzyku.
Mats miał z nas bekę na maksa. Wszyscy się gapili, a on się śmiał w najlepsze. Kiedy w końcu dotarliśmy do domu wszyscy już czekali. Nikt nawet nie pytał co tym razem nasza wspaniała trójca uczyniła. Lepiej dla nich.
- Nie obrazisz się, że przyprowadziłem Leah?- nagle znalazł się przy mnie Marcel.
- Jasne, że nie.- uśmiechnęłam się.- A ty nie obrazisz się, ze zaprosiłam Darena?
- Przyznam, że nie skaczę z radości, ale ufam ci.- pocałował mnie.
- Kocham Cię.- przytuliłam go
- Ja też Misiek.- odparł.- Co powiesz na wakacje po Wembley?
- Jeszcze się nie dostaliście.- sprowadziłam go na ziemię.
- Ale jesteśmy coraz bliżej.- puścił mi oczko.
- No dobra. A gdzie się wybierzemy?
- Wszystko ustalimy po imprezie, co ty na to?
- Jestem za.- pocałowałam go w policzek i ruszyłam do reszty.

#Marcel.
Naprawdę nie podoba mi się ten cały Daren. Może i jestem zazdrosny, no ale nie mogę kolejny raz jej stracić, już i tak za dużo razy to zrobiłem. Nie mogłem patrzeć jak podchodzi do niego i przytula.
- Chyba serio jestem zazdrosny.- powiedziałem do Matsa.
- Nie masz o co. Przecież ona świata poza tobą nie widzi.- odparł i pomachał w stronę Heidi, która akurat na nas spojrzała.
- Wiem, ale ten koleś nie daje mi spokoju. Jakoś go nie trawię.
- To oczywiste, ale powinieneś trochę odpuścić.
- Może i masz rację.
- Może?! Czy ja się kiedyś myliłem?!- oburzył się.
- Naprawdę mam ci wyliczać?- zaśmiałem się.
- Dobra, dobra. Kumam aluzję.- poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Długo nie byłem sam, bo towarzystwa postanowił mi dotrzymać nowy przyjaciel mojej Heidi.
- Daren.- wyciągnął dłoń.
- Marcel.- niechętnie ją chwyciłem.
- Więc to ty jesteś tym chłopakiem Heidi?
- Jeśli dobrze pamiętam.- starałem się być miły.
- Szczerze? To sądzę, że na nią nie zasługujesz.- powiedział i napił się kolejnego łyka drinka.
- Bardzo się tym przejąłem. Naprawdę.- odparłem z sarkazmem.
- A powinieneś. Nie sądzisz, że ona się przez ciebie już wystarczająco nacierpiała?
- A nie sądzisz, ze to nie twoja sprawa i powinieneś się odwalić dopóki jestem miły?
- Tu cię zmartwię. Nie zamierzam się ‘odwalić’. Nie dam ci tej satysfakcji. Zobaczysz, ze jeszcze cię dla mnie zostawi.
- To powodzenia życzę.- wysyczałem.
- Hej chłopaki.-przyszła Heidi.
- Hej kochanie.- pocałowałem ją.
Długo i namiętnie, specjalnie przy nowym koledze.
- Jak tam się bawicie?
- Świetnie.- spojrzałem zwycięsko na Darena.
- Dokładnie.- powiedział.- Zatańczysz?
- Jasne.- odparła z uśmiechem.
Chłopak rzucił mi triumfalne spojrzenie i poszedł z moją dziewczyną na parkiet.
- Chcesz wojny? To będziesz ją miał.- mruknąłem i skończyłem piwo.
Ruszyłem w stronę Heidi i jego.
- Odbijany.- uśmiechnąłem się sztucznie i porwałem Heidi.
- Albo mi się zdaje, albo wyczuwam jakieś napięcie między wami.
- A nie chciałabyś, żeby dwóch facetów się o ciebie biło?- obróciłem ją.
- Tyle, że ten jeden wcale nie musi.- pocałowała mnie.
- Ale chce pokazać temu drugiemu, że nie ma tu czego szukać.- oznajmiłem.
- Jesteś niemożliwy.- zaśmiała się.
- Też Cię Kocham.- uśmiechnąłem się.
- Pomyślałem, że będzie ci się chciało pić od tych jego obrotów.- nagle wyrósł przy nas Daren ze szklanką w ręce.
- Dzięki.- wzięła napój.
- No to zaczynamy zabawę.- pomyślałem z uśmiechem.
~*~
Oł je bejbe *.* Za cztery dni Wembley ♥.♥
Następny rozdział nie będzie wcześniej niż w weekend, bo jadę na wycieczkę jutro ;'''3
Mam nadzieję, że się podoba bla bla bla ...

Marcel zabijasz ♥.♥ kjcvbdsgubsdndbhd suihinsvdusbi *.* *o*

środa, 15 maja 2013

44. Naprawdę jest chory psychicznie. Nie raz się o tym przekonasz.

- Dziewczyny jesteście tam?- usłyszałyśmy Marco.
- Heidi! Hannah!- krzyknął Marcel.
- O kurwa. Co teraz?- spojrzałam na przyjaciółkę.
- Musimy zejść. Schowamy testy, a jak spławimy chłopaków to wrócimy.- odparła.
- Dobra.- zgodziłam się.- Już idziemy!- krzyknęłam.
Zeszłyśmy na dół. Wiecie pozorny uśmieszek i takie tam.
- A wy nie na treningu?- zapytała Han.
- Przecież dzisiaj mamy wolne. Mówiłem ci wczoraj o tym.- zaśmiał się Marco.
Zgromiłam ją wzrokiem. Jak ona mogła zapomnieć? Przecież to było oczywiste, że jeśli nie mają treningu to zjawią się u nas.
- Jakoś wyleciało mi z głowy.- odparła.
- To co robimy? Idziemy gdzieś na miasto?- zapytał Marcel.
- eeem, no bo myyy musimy iść... dzisiaj zanieść materiały do pracy!- wymyśliłam.
To nie było aż takie wielkie kłamstwo, bo musiałyśmy iść do szefa, tylko, że jutro.
- A nie możecie iść później? Nie często się zdarza, że mamy wolny dzień.
- Marco nie marudź. Nie chcemy stracić pracy, którą ledwo dostałyśmy.
- No Heidiiii! Kochanie!- zaczął się śmiać.
- Ty mi tu nie wyjeżdżaj z kochaniem do mojej dziewczyny.- odezwał się Marcel.
- Dobra. Mamy tam być na szesnastą, więc możecie tu jeszcze trzy godziny posiedzieć.- oznajmiła Hannah.
- Przepraszamy na chwilę.- powiedziałam i porwałam przyjaciółkę do kuchni.- Co ty robisz?
- Musimy wyglądać naturalnie. Przecież im nie powiem, że nie mogą tu być, bo chcemy sprawdzić, czy któraś z nas nie zaciążyła. Pójdą sobie i po sprawie.
Wróciłyśmy do chłopaków i w miarę możliwości zachowywałyśmy się normalnie.

- A może was odprowadzimy? A jak wrócicie to wyskoczymy do kina.
- Nie no,  Marcel nie ma potrzeby. Poza tym to może trochę potrwać, bo zdjęcia będą dokładnie sprawdzane i w ogóle.
- No trudno. To my się będziemy zbierać, bo już po piętnastej.
- Najwyżej jeśli wrócimy o przyzwoitej godzinie zadzwonimy do was.
- Okej, to pa.- pożegnali się i wyszli.
- Na górę.- oznajmiłam.
Po długim przekonywaniu Han, że wszystko będzie dobrze, w końcu zrobiła test.
- O kurwa.- szczęka mi opadła.
- Dokładnie.- przyjaciółka zgodziła się ze mną- Co teraz?- zapytała.
- Chyba musimy zadzwonić po niego zadzwonić powinien wiedzieć.- głos mi zadrżał.
- Jesteś pewna? Bo ja nie.
- Będzie okej. Na pewno będzie okej.- wmawiałam sobie.
- Ty dzwonisz.- oznajmiła siadając.
- Ja? Dlaczego ja?
- Ponieważ ja tak mówię.- zgromiła mnie wzrokiem.
- Miło.- podsumowałam i wybrałam numer.- Halo? No hej. E, mam do ciebie sprawę. Mógłbyś przyjechać? Tak, to dość ważne, właściwie bardzo ważne. Co się stało? To nie jest rozmowa na telefon. Okej to czekamy.- rozłączyłam się.
- I jak?
- Za pół godziny będzie.
Siedziałyśmy na kanapie i czekałyśmy, aż przyszły ojciec się zjawi.
- Hannah, ty płaczesz? Kochanie co się stało?- Marco od razu podbiegł do szatynki.
- To może ja was zostawię?
- Nie proszę nie idź.- złapała mnie za rękę.
- O co chodzi?- zapytał.
- Powiem prosto z mostu i mam nadzieję, że jakoś to będzie.- zaczęła.- Marco... Ja jestem w ciąży.
Chłopak patrzył raz na Han raz na mnie z nadzieją,że w końcu któraś z nas powie mu, że to żart. Niestety tak nie będzie. W pewnym momencie zrobił coś czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Po prostu wstał i wyszedł. Hannah się załamała i wpadła w ryk a ja nie wiedziałam co robić.
- Pogadam z nim.- oznajmiłam i przytuliłam przyjaciółkę.
- Dziękuję ci.- uśmiechnęła się.
- Trzymaj kciuki.- powiedziałam wychodząc.
W oddali zobaczyłam sylwetkę chłopaka. Zaczęłam za nim biec i wołać go. Nie reagował.
- Marco do jasnej cholery zatrzymaj się!!- wrzasnęłam.
Zatrzymał się, ale nawet na mnie nie spojrzał. Dobiegłam do niego i ledwo dysząc chciałam zacząć wykład.
- Ty płaczesz?- wytrzeszczyłam oczy.- Dlaczego wybiegłeś?- zapytałam, bo nie odpowiadał.
Nic nie mówiąc mocno mnie przytulił. Byłam zszokowana, ale starałam się jakoś pomóc. Usiedliśmy w ciszy na najbliższej ławce.
- Ja nie dam rady.- blondyn w końcu się odezwał.
- Marco dasz radę. Nawet mi nie wmawiaj, ze będzie inaczej. Ja wiem, że Hannah może na ciebie zawsze liczyć i ty też o tym dobrze wiesz.
- Tak myślisz?
- Czy ty mnie słuchasz?! Ja to wiem! Będziecie najlepszymi rodzicami na świecie dla tego maleństwa. Uwierz mi.- przytuliłam go.
- Dzięki Heidi.- uśmiechnął się.
- A teraz z powrotem poproszę tego nieobliczalnego i szalonego chłopaka, którego pokochałam jak brata!
Zaśmialiśmy się i razem ruszyliśmy w stronę domu Han.
- Wiesz teraz pasowałoby jakieś zaręczyny zorganizować.- dźgnęłam go w bok.
- No pasowałoby.- zaśmiał się.- Ja myślisz co by jej się spodobało?
- Znając ją, to wystarczy pierścionek i to że będziesz obok.- oznajmiłam.
- Tylko tyle?- zdziwił się.
- Ona nie jest mną, więc tak.- zaśmiałam się.
- To chyba już mam pomysł.- oświadczył.
Spojrzałam na niego pytająco, a;e się tym nie przejął.
- No powiedz mi!- krzyknęłam.
- Toma być niespodzianka, więc nie mogę ci powiedzieć. Bo to jest oczywiste, że jeśli ty byś się dowiedziała, to wszyscy by wiedzieli, a w szczególności Han.- zaśmiał się.
- Dobra.- mruknęłam.- Będziesz coś chciał.
- Oj no kochanie nie złość się!- udał smutnego.
- Chłopcze lepiej się postaraj, bo stracisz swoją ukochaną.- wtrąciła się jakaś starsza pani.
Kiedy tylko przeszła wybuchnęliśmy śmiechem. Nie mogłam się opanować. Że niby ja miałabym być z Reusem?! Dobre żarty.
- Patrz kogo wspaniała Heidi ci sprowadziła!- krzyknęłam wchodząc do domu.
Ruchem ręki pogoniłam blondyna, który nagle zrobił się nieśmiały.
Wyszedł przede mnie i głupio gapił się na szatynkę.
- Dobra pomogę wam trochę. Hannah musisz mu wybaczyć. On się popłakał!- wczuwałam się.
- Naprawdę?- zdziwiła się.
- Tutaj moja praca się kończy. Będę u siebie Misiaki moje!- krzyknęłam i poszłam do siebie.

#Hannah
- Tak to prawda.- przyznał.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem.- zaśmiał się.- Z jednej strony bałem się, że nie dam rady. Że nie będę dobrym ojcem dla tego dziecka, a z drugiej cieszyłem się jak głupi.
Wstałam i ze łzami w oczach przytuliłam go.
- Nie zostawisz mnie, prawda?- zapytałam.
- Nigdy w życiu. Jesteście teraz dla mnie najważniejsi.- pocałował mnie w czoło.
- Kocham Cie Marco.- pocałowałam go.
- Ja ciebie też myszko.- uśmiechnął się.- To jak, wolisz chłopczyka czy dziewczynkę?
- Obojętnie, ważne żeby było zdrowe.
- Fajnie, ze oboje chcemy chłopczyka.- zaśmiał się.
Pokręciłam z politowaniem głową i złapałam się za brzuch.
- Oj malutki, twój tata naprawdę jest chory psychicznie. Nie raz się o tym przekonasz.
- Ej! Nie nastawiaj dziecka przeciwko mnie.- zaczął się śmiać.
- Nie przesadzajmy, ja je tylko ostrzegam Kochanie.- uśmiechnęłam się słodko.
- Tak to się teraz nazywa. Marco Juniorze nie słuchaj mamy.
- Na serio? Marco Junior?- popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Przecież Marco to bardzo ładne imię! A ze dziwnym przypadkiem ja mam tak wspaniałe imię to on będzie Junior.- wytłumaczył.
- Właśnie o tym ci przed chwilą wspominałam.- zwróciłam się do brzucha.- Porozmawiamy o imieniu jak już będziemy znali płeć.- zarządziłam.
- Ja wiem, że Marco Junior ci się podoba. Tylko musisz to do siebie dopuścić.- wmawiał mi.
- Na pewno masz rację. Z pewnością tak jest.- odparłam.
~*~
Trochę krótki, ale nie mam na razie pomysłu na dalszą część ;p
Wiem, że się naczekaliście i strasznie was za to przepraszam ♥♥♥ Kocham was i mam nadzieje, ze mi wybaczycie Misiaki ♥

Ogólnie to się jaram bo ROOM 94 będzie w Łodzi! jdbiudwbviudwvb *.*


czwartek, 2 maja 2013

43. Teraz muszę poprosić kogoś o kupienie testu ciążowego.

Przerwało mi pukanie do drzwi. Westchnęłam i poszłam otworzyć.
- Marcel? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się.
Spojrzał na moją rękę, która ciągle była mocno zaciśnięta na wisiorku.
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- Jeśli chcesz mi ostatecznie oznajmić, że z nami koniec, to sobie oszczędź. Domyśliłam się. A teraz przepraszam, ale jestem umówiona.
Te słowa cholernie ciężko przechodziły mi przez gardło. Najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i nie puściła. Niestety musiałam się go jak najszybciej pozbyć, bo czułam że robię się czerwona, a do oczu napływają łzy.
- Heidi jesteś tam?- usłyszałam wybawicielski głos.
- Tak, już idę.
Spojrzałam smutnym wzrokiem na Marcela i wyminęłam go. Nie obawiałam się o dom, bo wiem że Schmelle ma ciągle klucze.
Wzięłam głęboki wdech i przywitałam się z Darenem. Kiedy odchodziliśmy co chwilę zerkałam w stronę domu. Tak bardzo chciałam, żeby Marcel wyszedł i nas zatrzymał. Żeby nie pozwolił mi odejść z Darenem. Widocznie naprawdę już mu na mnie nie zależało.
- Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się.
- Dziękuję.- odparłam nieobecna.
- Coś się stało?
- Nie po prostu chyba jeszcze nie doszłam do siebie po wczorajszej zabawie.
- Mogłaś powiedzieć. Przecież mogliśmy spotkać się jutro.
Gdybym wiedziała, że Marcel będzie chciał do mnie przyjść, to na pewno bym się nie zgodziła. Straciłam swojego księcia z bajki…
- Mówi się trudno.- zaśmiałam się.- To co robimy?
- Myślałem o kręglach lub lodowisku.
Znowu. Znowu te cholerne wspomnienia.
Lodowisko, to jak skręciłam sobie kostkę i Marcel siedział ze mną w szpitalu. Jak zasnął kiedy na mnie czekał. Kręgle, to tam dostałam wisiorek, którego od tamtej pory nie zdjęłam.
- A może kino?- podsunęłam.- Przepraszam, ale jestem zbyt zmęczona.
- Dobrze.- zgodził się.- Avatar?
Kurwa chłopie! Czy ty to robisz specjalnie?! Jak nie kręgielnia to film. Naprawdę wszystko jest przeciwko mnie.
- Tak może być.
Zgodziłam się z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciałam znowu rujnować mu planów. A po drugie chciałam dokładnie przywrócić te wspomnienia, mimo tego, że to strasznie boli.
Usiadłam na tym samym miejscu. Daren zajął miejsce Marcela.
To właśnie mojego byłego wyobrażałam sobie kiedy chłopak objął mnie w ten sam sposób. Oczywiście pociekły mi łzy, ale mogłam się tłumaczyć, że to przez film. Na szczęście to był ostatni raz tego wieczoru kiedy myślami wracałam do Schmelzera.
Udaliśmy się do restauracji, a później na spacer. No dobra, jeszcze w trakcie spaceru zaczęłam o nim myśleć. A dokładniej o tym, czy jestem w stanie pokochać kogoś tak mocno jak jego.
- Mam nadzieję, że się ze mną nie nudziłaś.
- Skądże. Było bardzo miło.- uśmiechnęłam się.
- To się cieszę.- powiedział i mnie pocałował.
Praktycznie cały mój organizm mówił mi, żebym to przerwała, ale nie zrobiłam tego.
Kiedy weszłam do domu, to co zobaczyłam przeszło moje oczekiwanie. Marcel siedział na kanapie.
- Ty?!
- Tak. Ja. Musimy porozmawiać.
- Już raczej nie mamy o czym.
- Raczej mamy. Heidi nie bądź taka uparta.
- Marcel, ja nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie wyjdę stąd dopóki tego nie zrobisz.
- To miłej nocy życzę.- powiedziałam.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pokoju. Blondyn zatrzymał mnie, łapiąc za ramię. Wtedy mógł dokładnie przyjrzeć się jak płaczę.
- To nieprawda. Że ci nie zależy.
- Brawo! Gratuluję spostrzegawczości.
Wyrwałam się i pobiegłam na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko.  Do późnych godzin nie mogłam zasnąć. Wszystkie smutne wspomnienia nie chciały się ode mnie odczepić. Na dodatek zostawiłam telefon na dole i nie mogłam skontaktować się z Han. Postanowiłam po niego zejść. Przecież Marcel na pewno już poszedł.
Schodząc ze schodów, przekonałam się jak bardzo się myliłam. Zobaczyłam go, śpiącego, na kanapie. Na twarz wdarł mi się uśmiech. Nie mogłam go tak zostawić. Wyciągnęłam z szafki koc i go okryłam. Wzięłam telefon i wróciłam do pokoju. Zaczęłam rozmyślać o jutrzejszej imprezie u Piszczków. Miała się odbyć już kilka dni temu, ale nie było czasu.
Zasnęłam dopiero około szóstej.

Kiedy wstałam, czyli o dwunastej, byłam strasznie zmęczona. Nie dziwię się, sześć godzin snu dobrze na mnie nie działa. Ubrałam się i włączyłam komputer. Około piętnastej zeszłam na dół.
- Co do…?- zdziwiłam się.
Na podłodze było pełno róż i jakieś karteczki. Uśmiechnęłam się pod nosem i sięgnęłam po pierwszą z nich.
„Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale nie dam ci spokoju, dlatego wymyśliłem to co widzisz.”
On naprawdę się nie podda, pomyślałam sięgając kolejną kartkę.
„Heidi, kocham cię jak mało kogo. Cholernie mi na tobie zależy i nie wybaczę sobie jeśli cię stracę.”

„Naprawdę jesteś dla mnie ważna. Nigdy w życiu nie spotkałem tak wspaniałej dziewczyny jak ty.”

„Chcę mieć cię zawsze przy sobie, bo gdy cię nie ma czuję pustkę.”
Doszłam do drzwi, na których był napis ‘otwórz’. Zrobiłam to i zobaczyłam Marcela z ogromnym bukietem róż.
- Dlatego, chciałbym cię prosić, żebyś dała NAM, jeszcze jedną szansę.- powiedział i spojrzał w moje pełne łez oczy. Wypuściłam wszystkie karteczki z ręki i podbiegłam do chłopaka. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Chyba jednak nie umiem cię nienawidzić.- zaśmiałam się przez łzy.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to mówisz.- odparł.
„Jeśli kogoś kochasz daj mu odejść. Jeżeli wróci, jest twój na zawsze, jeśli nie, nigdy nie był twój”
Chyba jednak w końcu znalazłam miłość swojego życia. Nigdy nie przypuszczałabym, że to właśnie sam Marcel Schmelzer będzie tym jedynym.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.- poprosiłam.
- Obiecuję kochanie.- pocałował mnie w czubek głowy.- Już zawsze będziemy razem.
Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Stęskniłam się za tobą.- stwierdziłam.
- Ja za tobą też zielona.- zaczął mnie delikatnie całować.
- Kocham cię.- powiedzieliśmy razem.
- Zapomniałem. Dla ciebie.- uśmiechnął się wręczając mi bukiet.
- Dziękuję, jest cudowny.- pocałowałam go w policzek.
Kiedy wróciliśmy do domu, było już grubo po szesnastej, a na osiemnastą mieliśmy być u Zuzy i Piszcza. Oznajmiłam Marcelowi, że idę się naszykować i zniknęłam na piętrze.
Godzinę później zeszłam gotowa do wyjścia. Mieliśmy pół godziny na dojście do domu Łukasza, w którym nie miałam jeszcze okazji zagościć.
- Znasz drogę prawda?- zapytałam.
- Jasne, że tak.- zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
Spacerkiem dotarliśmy na miejsce. Drzwi były otwarte, więc nie musieliśmy pukać. Od razu zaczęłam szukać narzeczonych, żeby ponownie im pogratulować.
- Już możesz mnie puścić.- zaśmiałam się do Marcela.
- No nie wiem.- pocałował mnie.
- Co ja widzę! Czyli już wszystko okej?- nagle wyrosła przy nas Han.
- Już tak.- przytuliłam blondyna.
- Strasznie się cieszę.- uśmiechnęła się.
- Nie tylko ty.- odezwał się Schmelle.
Chwilę z nią pogadaliśmy, a później ja poszłam do Zuzy, a Marcel do chłopaków.
- Jeszcze raz gratuluję.- uściskałam ją.
- Dzięki. Co tam u ciebie słychać?
- U mnie wspaniale.- oznajmiłam.
- Czyli mam rozumieć, że…
- Tak, pogodziłam się z Marcelem i znów jesteśmy razem.- dokończyłam za nią.
Pogadałam jeszcze trochę z Łukaszem i odnalazłam Han.
- Jak myślisz? Byłabym dobrą mamą?- wypaliła nagle.
- Czemu pytasz?- zapytałam podejrzliwie.- Chyba mi nie powiesz, że jesteś w ciąży.
- No właśnie nie wiem. Od kilku dni źle się czuję i strasznie mnie mdli.- wyjaśniła.
- Robiłaś test?
- Nie! Za bardzo boję się co wyjdzie.- przyznała.
- Hannah musisz to w końcu sprawdzić. Jutro idziemy do apteki, a później wszystko się wyjaśni.- przytuliłam ją.
- Zrobię ten test jeśli ty też zrobisz.
- Niech ci będzie.- odparłam zrezygnowana.
- A jeśli wpadłam? Nie mogę powiedzieć Marco.
- Musisz mu wtedy powiedzieć. Przecież dziecko musi mieć ojca.
- Boję się.
- Na razie nie masz czego. Spróbuj się rozluźnić i trochę zabawić.
Około drugiej wróciłyśmy do domu. Nocowałam dziś u przyjaciółki. Nie mogłam jej zostawić, kiedy była tak zdenerwowana.
- Hannah! Relax! Nie myśl o tym!
- To nie takie łat…- nie dokończyła bo ją zemdliło i poleciała do łazienki.
Wzięłam kubek wody i pobiegłam do niej. Podtrzymywałam jej włosy, a ona siedziała z głową nad kiblem.

- Nie kupię tego, wstydzę się.- oznajmiła kiedy byłyśmy przed apteką.
- Przepraszam bardzo, ale to nie mi jest on potrzebny.- uniosłam brew.
- Nie i koniec, ja tam nie wejdę.- zapierała się.
- Dobra, mam inny pomysł.- uśmiechnęłam się przebiegle.- Czekaj tu.
Podeszłam do jakiejś pani, która akurat przechodziła obok.
- Przepraszam.- zaczepiłam ją.- Nie ważne.
Przypaał. To była pani, którą jakiś czas temu razem z Matsem potraktowałam jogurtami. UPS. Na szczęście mnie nie poznała. Poczekałam, aż odejdzie kawałek i wybuchnęłam śmiechem. Kiedy się uspokoiłam podeszłam do innej kobiety.
- Dzień dobry. Mogłabym mieć do pani prośbę?- zapytałam miło.
- Oczywiście, o co chodzi kochanie?
- Ja i moja przyjaciółka.- pokazałam na Han.- założyłyśmy się, no i przegrałam. Teraz muszę poprosić kogoś o kupienie dla mnie - zaśmiałam się.- Będzie pani tak uprzejma?
- Współczuję.- parsknęła śmiechem.- Dobrze, niech ci będzie.
- Dziękuję pani bardzo. Tu są pieniądze.- powiedziałam wręczając jej banknot.
Chwilę później kobieta wręczyła mi trzy testy ciążowe.
- Jeszcze raz pani dziękuję i przepraszam za zawracanie głowy.- uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co.
- Jesteś niemożliwa!- Hannah zaczęła się śmiać.
- Jakoś musiałam sobie poradzić!- broniłam się.- A teraz idziemy do domu!
Schowałam zakup do torby i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
~*~

Miałam dodać wczoraj, ale jakoś tak wyszło, że mi się nie udało xd Ale wstawiłam dzisiaj ;p
Heidi i Marcel sie zeszli, bo mi Monika 'doradziła', żeby sie zeszli ;p
BORUSSIA DORTMUND W FINALE! OŁ JE BEJBE <33