czwartek, 24 października 2013

61. Jesteś moją dziewczyną i bardzo cię kocham.

Już jutro wszyscy się dowiedzą, że jestem w ciąży. Nie mogę się doczekać ich reakcji. Mam nadzieję, że Marcel się ucieszy. Teraz wszyscy ubierają choinkę, a ja siedzę i gapię się na brzuch.
- Marcel przytyłam przez ciebie.- stwierdziłam.
- Czemu przeze mnie?- zapytał owijając drzewko łańcuchem.
- Bo wszystko we mnie wpychasz.- zaśmiałam się.
- Martwię się o ciebie, ostatnio ciągle źle się czujesz.
- Siostra daj już spokój chłopakowi.- Lukas wstawił się za Marcelem.- Pomogłabyś nam, a nie z tym wielkim tyłkiem na kanapie siedzisz.
- Ale zaraz dostaniesz za ten wielki tyłek!- podeszłam do niego.
- Też cie kocham, a teraz bierz ostatni łańcuch i nam pomóż.
- Raczej podziękuję. Idę się zdrzemnąć, zrobiłam się trochę senna. Powodzenia z choinką!- uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam.

- Heidi, wstawaj, bo prześpisz cały dzień.- usłyszałam jakiś głos nad uchem.
Przetarłam oczy i podniosłam się.
- Przepraszam, ale kim ty jesteś?- zapytałam chłopaka, dosyć podobnego do mnie.
- O co ci chodzi?- zaśmiał się.
- Proste pytanie, kim jesteś? Nie znam cię.
- Jak to mnie nie znasz? Przecież jestem twoim bratem. Heidi to nie jest zabawne.
- Przecież nie robię sobie z ciebie żartów! Gdzie ja jestem?!
Mój, podobno, brat wyszedł z pokoju i chwilę później wrócił z sześcioma osobami.
Była tam dwójka starszych mężczyzn i kobiet. Jakiś chłopak o blond włosach i chyba jego siostra, bo byli podobni.
- A po co tu przyszli ci ludzie?- zapytałam zdezorientowana.
- Mówiłem wam.- zwrócił się do reszty, ten który mnie obudził.- Nic nie pamięta.
- Dzwonię do jej lekarza.- odezwała się jedna z kobiet.
Jeszcze raz spojrzałam na każdą z tych osób. Nie mam zielonego, fioletowego, a ni innego pojęcia kim oni są. Jednak sądząc po tym blondynie oni znali mnie dobrze, bo chłopak był bliski płaczu. Nieoczekiwanie podszedł do mnie.
- Heidi błagam, powiedz, że mnie pamiętasz. proszę.- złapał mnie za rękę.
- Ja bardzo bym chciała, bo jesteś przystojny i wydajesz się super chłopakiem, ale naprawdę nie mogę powiedzieć, że cię pamiętam, bo tak nie jest.
Spuścił głowę i puścił moją dłoń.
- Zadzwonię do Hannah.- mruknął i wyszedł z pokoju.
Byłam prawie pewna, że powstrzymuje łzy.
- Kto to Hannah?- zaciekawiłam się.
- Opowiem ci wszytko po kolei, okej?- zapytał chłopak podobny do mnie, czyli mój brat.
- Dobrze.- przytaknęłam.
- Dobra, więc chłopak, który właśnie wyszedł nazywa się Marcel i wy... jesteście razem.- oznajmił.- Hannah, to twoja najlepsza przyjaciółka.- pokazał mi swoje zdjęcie z jakąś dziewczyną.
- Jesteście razem?- zapytałam, bo na zdjęciu byli przytuleni.
- Nie.- zaśmiał się.- Ja mam na imię Lukas i jak już wiesz, jestem twoim bratem. To jest Lara i Leon nasi rodzice.- wskazał małżeństwo po jego lewej.- A to Carmen, Andreas i Leah, czyli Rodzice i siostra Marcela, twojego chłopaka.
- Czyli próbujesz mi wmówić, że ja i ten chłopak, który wyszedł jesteśmy parą?- nie dowierzałam.
- Tak, ale to nie koniec. Wiesz co to jest Borussia Dortmund?
- Eeeee, jakaś gra komputerowa?
- Lekarz powinien być za pół godziny.- odezwała się, chyba, Lara.
- Wszystko pięknie, ale możecie mi powiedzieć gdzie ja jestem?
- W Dortmundzie. Nasz rodzinny dom. Jutro jest Wigilia.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Marcel wrócił. Ten chłopak bardzo mnie intryguje. Jest naprawdę przystojny i podobno jesteśmy razem. Jednak tym razem nie jego uroda zwróciła moją uwagę, a to że miał zaczerwienione oczy.
WIEDZIAŁAM< ŻE PŁAKAŁ!
Z czego ja się cieszę?! Chciałam coś do niego powiedzieć, ale miałam wielką gulę w gardle. Wstałam, podeszłam do niego i przytuliłam. Blondyn objął mnie mocno i najnormalniej na świecie zaczął płakać.
- Przepraszam.- szepnęłam.- Naprawdę przepraszam.- czułam łzy w oczach.
- Nie przepraszaj. To nie jest twoja wina.- uśmiechnął się lekko.- Już raz przez to przechodziliśmy i miałem nadzieję, że już nigdy się to nie zdarzy.- spojrzał na mój wisiorek.
- Od ciebie prawda?
- Tak.- odparł.- Dałem ci go kiedy pierwszy raz miałaś amnezję.- spuścił głowę.
- Jest śliczny.- zachwyciłam się.- Dziękuję.
- Wtedy powiedziałaś dokładnie to samo.- uśmiechnął się.
Nawet nie zauważyłam, że nikogo już nie ma. Zostaliśmy sami.
Mimowolnie zaczęłam zbliżać twarz do jego twarzy, ale w pewnym momencie się zawahałam. Naszły mnie myśli typu "nie pamiętasz go, może on już nie chce z tobą być". Spuściłam głowę i wyszeptałam ciche przepraszam.
- Nie szkodzi.- przytulił mnie.
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi szybko mnie pocałował i bez słowa poszedł otworzyć. Uśmiechnięta spojrzałam w tamtą stronę. Do pokoju wchodził jakiś mężczyzna, prawdopodobnie mój lekarz.
Wyprosił Marcela i zaczął mnie wypytywać, badać i robić inne głupie rzeczy. Po prawie godzinie wszyscy byli z powrotem w pokoju.
- Proszę się nie martwić, do jutra powinno być wszystko w porządku. To tylko chwilowe. Takie zaniki pamięci mogą się jej zdarzać, ale będzie to trwało najdłużej tydzień.- oznajmił i wyszedł.
Lukas miał zadzwonić do Hannah,żeby się nie martwiła, a ja ponownie zostałam sam na sam z Marcelem.
- Co to miało być?- zaśmiałam się siadając na łóżku.
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.- uśmiechnął się.- Nie wiesz jak bardzo się cieszę, ze jutro już będziesz mnie pamiętała.
- Ja też. Jestem szczęściarą, ze mam takiego chłopaka.- powiedziałam.- Znaczy Lukas mi powiedział, ze jesteś moim chłopakiem, jeśli tak nie jest to przepraszam.- szybko się poprawiłam.
- To prawda. Jesteś moją dziewczyną i bardzo cię kocham.- usiadł obok mnie.
- A jak nam się układa? Kłócimy się?
- Jak każda para, ale naprawdę rzadko...
- Przepraszam, ale jakoś mi niedobrze.- przerwałam mu i wybiegłam do łazienki.
A co jeśli jestem w ciąży? Chyba powinnam go zapytać.
Kiedy wróciłam do pokoju Marcela nie było. Trochę mnie to zasmuciło, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się zastanawiać gdzie jest. Położyłam się na łóżku i pogrążona w myślach starałam się zasnąć.
~*~
możecie mnie powiesić, spalić na stosie lub co tam chcecie, bo zasłużyłam. Wiem, ze musieliście czekać na rozdział, przepraszam ♥

a teraz chciałam wam podziękować za to, że dokładnie rok i dziesięć dni jesteście ze mną ;"")
nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, że to co piszę się wam podoba, to naprawdę miłe uczucie ♥
bardzo bardzo bardzo bardzo mocno was kocham misiaczki ♥

i love you my family ♥

środa, 9 października 2013

60. Musiałam mu przecież powiedzieć.

#Heidi.
- Dzięki, że wygiągnęłąś mnie na te zakupy.
- Nie musisz mi dziękować Heidi. Poza tym najwyższa pora kupić prezenty. Za niecałe dwa tygodnie święta.
Mamy już czternasty grudnia. Za dziesięć dni Święta Bożego Narodzenia, a ja jestem w okropnym nastroju.
Wczoraj zaszyłam się w pokoju gościnnym i wypłakałam chyba tonę łez. Naprawdę nie chcę żadnego z nich tracić, ale obawiam się, że to nieuniknione.
Jakby tego wszystkiego było mało, Marcel oznajmił mi, że jeśli jednak kocham Matsa i chcę z nim być, to on nie będzie nam wchodził w drogę. Kiedy to usłyszałam łzy leciały mi jak szalone.
Zdałam sobie wtedy sprawę, że nie zostawię od tak Marcela. Nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Wiem, że zranię tym uczucia Hummelsa, ale to mojego Schmelle kocham najbardziej na świecie. Najtrudniejsza będzie dla mnie rozmowa z Matsem.
- Chodźmy na kawę, przy okazji zadzwonię do Matsa. Muszę się z nim umówić.
- To jest genialny pomysł. Poza tym padam z nóg.
Udałyśmy się do najbliżej kawiarni. Kiedy szukałam w kontaktach numeru Matsa, ręka trzęsła mi się niemiłosiernie. Przełknęłam gulę, która nagle pojawiła mi się w gardle i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Heidi?- odezwał się zdziwiony.
- Tak. Słuchaj moglibyśmy się jeszcze dzisiaj spotkać? Błagam to ważne.
- Domyślam się o co chodzi.- odparła przygaszony.- Jasne, o której ci pasuje?
- Osiemnasta? Wpadłabym do ciebie.
- Okej, to czekam.
- Do zobaczenia.- rozłączyłam się.- Dobra musimy się pospieszyć z tymi zakupami, bo za godzinę masz wizytę moja droga.- zwróciłam się do przyjaciółki.
Żeby mieć pewność, ze zdążymy weszłyśmy jeszcze tylko do jednego sklepu. Później taksówką zawiozłyśmy zakupy do mnie. Miałyśmy pewność, ze nikt nie będzie szperał, bo Marcel wróci do domu dopiero wieczorem. Zamówiłyśmy kolejną taksówkę i pojechałyśmy do przychodni.
- I jak, macie już jakieś imię?- zapytała pani doktor.
- Jeszcze nie, musimy się zdecydować, bo w końcu wyjdzie, że nazwiemy go Marco Junior.- zaśmiała się Han.
- To lepiej się śpieszcie.- wtrąciłam.
- Heidi, a może ty też chcesz się przebadać?- zaproponowała kobieta.
- Nie trzeba, nie będę robiła pani kłopotów.
- Nawet nie marudź!- zarządziła przyjaciółka.- Ostatnio mówiła mi, że źle się czuje. Boli ją głowa, czasem jej nie dobrze.- zaczęła na mnie kablować.
- No to Hannah ma rację. Nie marudź. Poza tym, nie mam już więcej pacjentek. A kto wie, może sprawisz chłopakowi prezent na święta.
- Dobrze, miejmy to za sobą.

- Widzisz! Dobrze że cie namówiłyśmy! Ale się cieszę!
- Boże Hannah uspokój się.- zaczęłam się śmiać.- Byłam pewna, że to złe samopoczucie było spowodowane... sama wiesz czym.
- Niech to będzie dziewczynka! Jeśli to będzie dziewczynka, to ja już mam co do naszych dzieci plany.- uśmiechnęła się porozumiewawczo.- Byłybyśmy rodziną!
- Hannah, zejdź na ziemię.
- Już okej, ale nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Wyobrażam sobie.- powiedziałam z sarkazmem.- Dobra już późno, muszę lecieć.
- Powodzenia z Matsem.
- Dzięki. A i proszę niemów nikomu, ze jestem w ciąży.
- Masz to jak w banku! Do jutra!
Napisałam do Marcela, że mniej więcej za dwie godziny będę w domu i skręciłam w ulicę Hummelsa. Kulturalnie zapukałam, a po chwili brunet otworzył mi drzwi. Weszliśmy do salonu i  zrobiło się troszkę niezręcznie. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.
- Na początek chcę powiedzieć, że naprawdę ci dziękuję za szczerość.- uśmiechnęłam się lekko.- I nie chcę tu zabrzmieć egoistycznie ani chamsko, ale chyba wiesz, że nie zostawię od tak Marcela.- wyjaśniłam
- Wiem.- odparł.- Byłem pewny, że tak postąpisz. I proszę nie martw się o moja przyjaźń z Marcelem. Nie mam zamiaru jej kończyć. My.. chyba też możemy się przyjaźnić?
- Oczywiście, że tak! Nie wybaczyłabym sobie gdyby było inaczej.- oznajmiłam i przytuliłam go.- Nie obrazisz się jeśli już pójdę? Trochę źle się czuję.
- Odprowadzę cię, Marcel by mnie zabił gdybym cię nie dopilnował.
- To nic poważnego.- uśmiechnęłam się na samą myśl o moich ''dolegliwościach''.
- Ale co cie boli? Głowa? Brzuch? Jest ci niedobrze?
- Wszystko na raz.- wyjaśniałam.- Mogę ci zaufać, że nikomu się nie wygadasz? Tym bardziej Marcelowi?
- Zależy o co chodzi.- odparł.
- Jestem w drugim tygodniu ciąży.- wyszczerzyłam się.
- Gratulacje!- przytulił mnie.- Mozesz być pewna, że nic mu nie powiem, ale i tak wolę cię odprowadzić.
W drodze jeszcze wszystko dokładnie sobie wyjaśniliśmy, żeby nie było niedomówień. Mam nadzieję, że będzie tak jak kiedyś.
- Byłaś u Matsa?
- Tak Marcel, byłam u Matsa.- odparłam.- Musiałam mu przecież powiedzieć, że nie mogę cię od tak zostawić, za bardzo cię kocham.- przytuliłam się do niego.
Od razu zauważyłam, że stał się weselszy. Ciekawe jak zareaguje na wiadomość o ciąży. Ale tego dowiem się dopiero w święta.
- Twoja mama do mnie dzwoniła, bo nie odbierałaś.
- Miałam wyciszony, widocznie nie słyszałam. A co chciała?
- No właśnie. Mała zmiana planów co do świąt. Spędzamy je wszyscy razem u twoich rodziców.
- Okej.- uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę się położyć, trochę źle się czuję.- pocałowałam go w policzek.
- Coś się stało?- zapytał zmartwiony.
- Po prostu za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Jakby co jestem w sypialni.
Ledwo zdążyłam lepiej schować zakupy i położyć się na łóżku, a Marcel już był w pokoju.
- Zrobiłem ci herbaty.
- Dziękuję jesteś kochany.- wzięłam kubek.- Jak tam dzisiaj na rehabilitacji?
- Dobrze. Czuję się coraz lepiej. Jeśli tak dalej będzie to po świętach będę mógł już trenować z chłopakami.
~*~
Trochę krótki, ale nie mam już czasu :c
prawie wcale mi się nie podoba :/ trudno
do następnego xx

wtorek, 1 października 2013

59. Dlaczego ty tego nie zrobiłeś?

Odkąd Mats... wyznał mi miłość minął tydzień. Calutkie siedem dni. Przez cały ten czas zachowywałam się jakby ktoś wypuścił ze mnie powietrze. Czułam się po prostu źle. Ciągle mnie mdliło, bolała mnie głowa. Marcel strasznie się o mnie martwi. Przez moje zachowanie chciał przełożyć rehabilitację, ale kategorycznie mu zabroniłam. Nie mogłam pozwolić, żeby się narażał. Na kolacji, na którą poszliśmy dzień po wizycie Matsa prawie wcale się nie odzywałam, byłam tym wszystkim wstrząśnięta.
- Heidi, może powinnaś iść do lekarza.
- Daj spokój. Przejdzie mi.
- Martwię się o ciebie i dobrze o tym wiesz.
- Naprawdę, Marcel wszystko będzie dobrze. Idź, już, bo się spóźnisz na rehabilitację.- uśmiechnęłam się.

#Marcel
Zaraz po spotkaniu z lekarzami zadzwoniłem do Matsa. Chciałem z nim porozmawiać, poza ty dawno się nie widzieliśmy. Mieliśmy spotkać się u niego.
- Siema stary. Co cię sprowadza?
- Boję się o Heidi.- oznajmiłem.
- Coś z nią nie tak?
Usiedliśmy w salonie i opowiedziałem mu co mnie martwi.
- Od kilku dni zachowuje się dziwnie. Ciągle boli ją głowa, wymiotuje. I udaje, że wszystko jest okej. Podejrzewam, ze jest w ciąży, ale bałem się zapytać.
- Ale... to dobrze czy źle gdyby była w ciąży?
- Wspaniale. Ostatnio coraz częściej myślę o oświadczynach. Ja znalazłem tę jedyną.- uśmiechnąłem się.
- Cieszę się twoim szczęściem przyjacielu.- zaśmiał się.
- Jeśli Heidi jest w ciąży, to jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Zrobię to. Oświadczę się jej. Jeszcze dzisiaj pojadę po pierścionek. Pomożesz mi?- zapytałem.
Przez dłuższą chwilę nie dostałem odpowiedzi. Spojrzałem na Matsa. Gapił się na telewizor. Wyglądał jak jakiś posąg.
- Tak... tak jasne.- ocknął się.- Ale jesteś tego pewien?
- Naprawdę nigdy nie byłem bardziej pewny.- zapewniłem go.- To ja skoczę sprawdzić co u Heidi i spotkamy się za pod twoim domem za pół godziny.
Teraz nic mnie nie powstrzyma. Kocham ją jak mało kogo.
Wszedłem do domu i zobaczyłem śpiącą na kanapie Heidi. Nie myśląc nad tym, zaniosłem ją do sypialni i przykryłem kocem. Cicho zamknąłem drzwi i wyszedłem.

#Heidi
- Hannah, możesz do mnie przyjechać?... Tak jestem już u Marcela.... Dziękuje.
Kompletnie nie wiem co robić. Odkąd Marcel wyszedł siedzę pod kocem i płaczę. Zaczynam sobie wmawiać, że może jednak coś czuję do Matsa. Nie mogę tego wytrzymać. Nie chcę nikogo ranić, ale tak się nie da. Albo zranię Marcela albo Matsa. To tego ich przyjaźń może się przeze mnie skończyć.  Może powinnam się rozstać z Marcelem. Zapomni o mnie i będzie szczęśliwy, Hummels też. A dla mnie najważniejsze jest ich szczęście.
- Heidi, kochanie co się dzieje?- Hannah wleciała do domu, bo oczywiście drzwi były otwarte.
Rozryczałam się jeszcze bardziej.
- Mats powiedział, ze nadal mnie kocha.- wyrzuciłam z siebie, przez łzy.
- J-jak to?- zdziwiła się.
- Był tutaj kilka dni temu i od tak mi to powiedział.
- A co na to Marel?
- Nie mówiłam mu. Nie mogę. Han przecież Mats to jego najlepszy przyjaciel.
- Może i dobrze zrobiłaś, chociaż nie uważasz że powinien wiedzieć?
- Nie wiem!- krzyknęłam.- Ostatnio nachodzą mnie myśli, żeby rozstać się z Marcelem i gdzieś wyjechać. Przynajmniej nie byłabym już kłopotem.
- Boże Heidi nie myśl tak nawet! Przecież Marcel by się załamał, jestem więcej niż pewna. Musisz z nim porozmawiać. Wiem, ze to będzie trudne, ale to chyba będzie konieczne.- przytuliła mnie.
- Spróbuję.- szepnęłam.
- Dasz radę i pamiętaj, ze zawsze ci pomogę, jeśli coś by poszło nie tak, od razu dzwoń.- oznajmiła.
- Dzięki.
Rozmowa z przyjaciółką trochę mi pomogła. Mimo to i tak płakałam. Chwilę później Han musiała iść, bo była umówiona z Marco. W wyjściu minęła się z Marcelem.
- Postaraj się ją zrozumieć.- odezwała się do niego.
Wiedziałam, że nie mam już wyjścia i będę musiała mu powiedzieć.
- O co chodziło... Jezu Heidi dlaczego ty płaczesz?!- podbiegł do mnie i kucnął przede mną.
Nic nie mówiąc wtuliłam się w niego i dalej płakałam.
- Hej, kochanie co jest? Bo zaczynam się o ciebie poważnie martwić.- zapytał odgarniając mi włosy z twarzy.- Nie cierpię kiedy płaczesz, a szczególnie jeśli to przeze mnie.
- To nie przez ciebie.- powiedziałam.- w pewnym sensie. Chodzi o twojego najlepszego przyjaciela- dodałam w myślach.
- To co się stało? Przecież możesz mi powiedzieć.
- Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.- mruknęłam pod nosem.
- Nie ruszę się stąd dopóki nie dowiem się o co chodzi.- postanowił.
Usiadł obok mnie na kanapie i czekał, aż coś powiem.
- Ale bez względu na to co usłyszysz, pamiętaj, ze kocham cie najbardziej na świecie.- powiedziałam przez łzy i złapałam go za rękę.
- Teraz już naprawdę się zaniepokoiłem.
- Mats...on- jąkałam się.
Czułam gulę w gardle. Łzy spływały coraz szybciej. Marcel siedział uważnie mnie słuchając. Wzięłam głęboki wdech. Przetarłam oczy i wydusiłam to z siebie.
- Mats powiedział, że mnie kocha.
Najgorsze sekundy w moim życiu. Blondyn nie odezwał się ani słowem. Nie mam pojęcia co o tym myśli. Nie widać u niego żadnej emocji.
- Marcel błagam powiedz coś.- jęknęłam ciągle płacząc.- Jestem gotowa usłyszeć najgorsze, ale błagam odezwij się. Wiem, że jestem beznadziejna, pewnie mnie nienawidzisz, ale...
- To nie twoja wina.- przytulił mnie.- Nie płacz już, proszę.
- Nie jesteś na mnie zły?- zdziwiłam się.
- Nie mogę być na ciebie zły.- pocałował mnie w czubek głowy.
- Tak strasznie cię kocham.- przetarłam zapłakane oczy.
- Też cię kocham i zawsze będę kochał. Pamiętaj o tym.
- Ale proszę, nie kłóć się z Matsem. Nie wybaczyłaby sobie gdybyście przestali się przyjaźnić.- spojrzałam mu w oczy.- Obiecaj mi, że to nic między wami nie zmieni.
- Chciałbym, z całego serca chciałbym ci to obiecać, ale nie wiem czy mogę. Muszę z nim porozmawiać.
- Chociaż spróbuj go zrozumieć.
- Postaram się, obiecuję.- pocałował mnie.

#Mats
- Mats, wiem co czujesz do Heidi.- oznajmił Marcel.
Bardzo zdziwiłem się kiedy do mnie przyjechał. Chciaż nic nie zapowiadało, że przyjechał tu z powodu Heidi.
- Powiedziała ci?
- Tak, ale dlaczego ty tego nie zrobiłeś?
- Bałem się jak zareagujesz. To twoja dziewczyna, niedługo narzeczona.- spuściłem głowę.
- Ale najpierw była twoją dziewczyną, rozstaliście się przeze mnie.
- Bo widziałem jak na ciebie patrzy, ona kocha ciebie, nie mnie.
- Obiecałem Heidi, że postaram się zrozumieć i obietnicy dotrzymam.- uśmiechnął się.- Jeśli coś do ciebie czuje,jeśli cie kocha to nie będę stawał wam na drodze, chociaż to będzie cholernie trudne, ale kocham ją i zależy mi na jej szczęściu.
- Zapewniam cie, ze nie będzie takiej potrzeby. Jesteś dla niej najważniejszy.
- Zobaczymy.- westchnął.
~*~
trochę smutny, ale mam jakiegoś doła :C : /
mam dla was ciekawostkę :3
Dokładnie 14 października ten blog będzie obchodził swoje pierwsze (i ostanie) urodziny! Więc mogę wam powiedzieć, ze znacie już dokładną datę, kiedy go zakończę!
Będzie mi ciężko się z wami rozstać, ale kiedyś trzeba ♥

Jeszcze godzina do meczu ! *-*

#HEJABVB ♥