środa, 25 września 2013

58. O patrz, nie ma jej, zniknęła.

- No w końcu jesteście.
- Mamo, spóźniliśmy się tylko dziesięć minut.- zaśmiałam się.
- Wiesz, ze jestem niecierpliwa.- odparła.- No. W końcu mogę osobiście poznać mojego przyszłego zięcia.- podeszła do Marcela.
- Mamo, proszę.- westchnęłam zażenowana.
- Heidi nie marudź. Lepiej idź tacie pomóc.
Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do staruszka, zostawiając Marcela na pastwę losu. Tata stał w kuchni przed szafką z dwoma butelkami wina.
- Czerwone.- powiedziałam podchodząc do niego.
- Kto to się zjawił. Mama już myślała, że nie przyjdziecie.
- Jak to mama. Najlepiej by było, gdybyśmy przyszli godzinę wcześniej.
- Mógłbym tak tutaj z tobą gadać, ale muszę poznać tego twojego chłopaka.- objął mnie ramieniem i poszliśmy do salonu.
Usiadłam obok Marcela i mama zaczęła zasypywać nas pytaniami typu "co u was słychać?" "jak tam wam się razem mieszka?"
- A może planujecie sobie.... jakiegoś....
- Nie mamo, nie planujemy na razie dziecka.- wtrąciłam.
- No, ale czemu?
- Mamo, daj spokój. Jeśli będę w ciąży to ci powiem, ale jeszcze mamy czas na dziecko.
Siedzieliśmy u nich do siedemnastej. Moja cudowna mamusia musiała mnie trochę ośmieszyć przed Marcelem, ale chyba każdy przez to przechodzi, kiedy chce przedstawić swoją drugą połówkę rodzicom. Na szczęście mój staruszek to nie typowy tata i nie brał Marcela na tajemniczą rozmowę, w której grozi mu, że jeśli mnie skrzywdzi to go wykastruje.
- Twoi rodzice są naprawdę fajni.- oznajmił, kiedy wracaliśmy do domu.
- To samo mogę powiedzieć o twoich. Zdążyłam ich dobrze poznać na Ibizie.- uśmiechnęłam się.
Nie śpieszyliśmy się w drodze powrotnej. Mieliśmy jeszcze kilka godzin do przyjścia Piszczków. Urządziliśmy sobie krótki spacer po Dortmundzie.
- Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy.- odezwałam się.
- Niestety. Dlatego jutro zabieram cię na kolację. W końcu musimy naprawdę uczcić naszą rocznicę.
- A ty przypadkiem nie powinieneś odpoczywać?
- Na starość po odpoczywam. Musimy się wyszaleć dopóki jesteśmy młodzi.- zaśmiał się.
W domu byliśmy kilka minut przed czasem. Usiedliśmy sobie na kanapie i włączyliśmy telewizor.
Dochodziła już prawie dwudziesta, kiedy zadzwonił mi telefon.
- Halo?- odebrałam.
- No gdzie wy jesteście?- zapytała Zuza.
- No czekamy na was.
- No nie ma was. Przecież już dobre dziesięć minut dzwonię i pukam, ale nikt nie otwiera.
- Jak to nikt nie otwiera? Przecież siedzimy w salonie. Nie słyszałam, żeby ktoś pukał albo dzwonił.
 Marcel napisał coś na swoim telefonie i podsunął mi go pod nos.
"Zapytaj gdzie oni są. Mówiłaś jej, że się do mnie przeprowadzasz? Pewnie myśli, że jesteśmy u ciebie" 
- Wy jesteście pod moim domem?- zapytałam.
- No tak, przecież zawsze tam siedzicie.- odparła trochę zaskoczona moim pytaniem.
- To się nie dziwię, ze nikt nie otwiera. Wczoraj przeprowadziłam się do Marcela.- wyjaśniłam.
- I teraz mi to mówisz?- zaśmiała się.- Zaraz tam będziemy.- oznajmiła i rozłączyła się.
Po dziesięciu minutach zjawili się Piszczkowie.
- To kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że mieszkacie razem?- wypaliła Zuza.
- Byłam pewna, ze Hannah już to zrobiła.- tłumaczyłam się.
- Nie zrobiła.
- A co was do nas sprowadza, że aż musieliście się zapowiedzieć?- wtrącił Marcel.
- Chcieliśmy wam coś wręczyć.- odparł Łukasz.
Zuza zaczęła grzebać w torbie. Po dłuższej chwili wyciągnęła białą kopertę i podała ją mi.
- Nie wiedziałam czy dać wam oddzielne zaproszenia, czy jedno wspólne. Ale wywnioskowałam, ze i tak przyjdziecie razem, a papier trzeba oszczędzać.- zaśmiała się.
- Czyli macie już za niecały miesiąc bierzecie ślub?- upewniłam się.
- Tak. I hotel w Polsce macie już opłacony.- oświadczył Łukasz.
- Nie musieliście.
- Musieliśmy Heidi. O gości trzeba dbać.
Nie ważne, że praktycznie nic nie zrozumiem z samej ceremonii. Najważniejsze, że mogę w tym uczestniczyć.
- Już nie mogę się doczekać.- przyznałam.
- My też.- powiedział Łukasz łapiąc Zuzę za rękę.
- Przepraszam, ale musimy się zbierać. Za piętnaści minut musimy być u Hannah.
- Rozumiem, teraz cały szał z zapraszaniem gości i w ogóle. A kiedy wyjeżdżacie do Polski?
- Kilka dni przed świętami. A wy oczywiście jesteście zaproszeni na wieczór panieński i kawalerski.- oznajmił Łukasz.- więc możecie przylecieć dwa dni wcześniej. Oczywiście jeśli macie czas.
- Jasne. Będziemy. Nie moglibyśmy przegapić takiej okazji.- odpowiedziałam od razu.
- To super. My już na serio lecimy. Do zobaczenia.- pożegnali się i wyszli.
Chwilę siedzieliśmy sobie rozmawiając o ślubie. Głównie ja mówiłam, a MArcel tylko przytakiwał.
- Idę się trochę przewietrzyć, idziesz ze mną?
- Innym razem, głowa mnie rozbolała, chyba za dużo gadałam.
- To może zostanę z tobą.
- Coś ty. Idź. Prześpię się trochę i mi przejdzie. Nie przejmuj się.- zapewniłam go.- Naprawdę to nic takiego. Idź już.- zaśmiałam się.
- Ale jakby coś się działo to dzwoń.- zarządził i mnie pocałował.
- Jesteś nadopiekuńczy kochanie.
Marcel wyszedł, a ja wygodnie ułożyłam się na kanapie i próbowałam zasnąć.
- Chyba jednak udało się zasnąć.- powiedziałam sama do siebie.
Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Marcel zapomniał kluczy. Ale przecież sam zamykał dom. Przetarłam zaspane oczy i poszłam otworzyć drzwi.
- Mats?- zdziwiłam się.- Co ty tutaj robisz? Marcela nie ma.
- Przyszedłem do ciebie.- zaśmiał się nerwowo.
- To zapraszam. Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki, wpadłem tylko na chwilę.- odparł.
- Wszystko okej? Jesteś jakiś zdenerwowany.- zauważyłam.
- Nic takiego.
- Wiesz, ze mi możesz powiedzieć wszystko braciszku?- puściłam mu oczko.
- Mam taką nadzieję.- mruknął pod nosem.
Udałam, że nie słyszałam, bo chyba nie miałam tego słyszeć. Rozsiadłam się na kanapie, obok Matsa i czekałam, aż coś powie.
- A gdzie poszedł Schmelle?
- Wyszedł na spacer jakieś pół godziny temu.- odparłam.- A skąd wiesz, ze u niego mieszkam?
- Pochwalił mi się ostatnio.- uśmiechnął się.
Zapadła jakaś dziwnie długa, niezręczna i krępująca cisza.
- Jestem tak...- zaczął patrząc mi w oczy.- Tak beznadziejnie w tobie zakochany.- wypalił nagle.
Siedziałam wrośnięta w kanapę, a wszystko wokół mnie wirowało, nawet moja krew i kości. Nabrałam powietrza, jakbym była pierwszym człowiekiem, który nauczył się latać, jakbym wdychała ten rodzaj tlenu, który znajduje się tylko w chmurach i robię co w mojej mocy, ale nie wiem, jak powstrzymać ciało od reakcji na jego słowa, na ból w jego głosie.
Dotknął mojego policzka.
Delikatnie, tak delikatnie jakby nie był pewien czy istnieję naprawdę, jakby się bał że jeśli znajdzie się za blisko, to po prostu, "o patrz, nie ma jej, zniknęła".
- Mówiłeś... Mówiłeś, że będziemy się przyjaźnić.
- Tak.- odpowiedział, przełykając ślinę.- Tak mówiłem. Chcę, chcę być twoim przyjacielem.- Pokręcił głową, a ja zarejestrowałam każdy nieznaczny ruch powietrza między nami.- Chcę być twoim przyjacielem, w którym się beznadziejnie zakochasz. Tym, którego weźmiesz w ramiona i do swojego osobistego świata w swojej głowie. Takim przyjacielem chcę być.- oznajmił.- Takim, który zapamięta rzeczy, które mówisz, i kształt twoich ust, kiedy je mówisz. Chcę znać każdą krzywiznę, każdy pieg, każde drżenie twojego ciała Heidi...
- Nie.- przerwałam mu.- Nie... nie mów t-tak...
- Nie mogę tego ukrywać.- tłumaczy.- To dusi mnie od środka. Wiem, że nie mam szans, bo masz Marcela i to jego kochasz, ale chciałem żebyś wiedziała.
Dokładnie w tym momencie, ze zdwojoną siłą, uderza mnie wspomnienie, kiedy Han wypytywała mnie o Matsa. Ona wiedziała. Wiedziała o tym wszystkim i nic mi nie powiedziała. A teraz ja siedzę obok Hummelsa i jak głupia wpatruję się w niego z przerażeniem, szokiem i milionem innych emocji wypisanymi na twarzy, zupełnie nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
- Chyba lepiej będzie jeśli już pójdę.- szepnął i ruszył do wyjścia.
Powinnam go zatrzymać. Powiedzieć, że nie jestem na niego zła, że mi to powiedział. Nie mogę. Nie mogę się ruszyć. Czuję się jakby ktoś potraktował mnie paralizatorem. W gardle mam wielką gulę, przez którą nie mogę wypowiedzieć żadnego zdania, słowa, litery.
Ze zdenerwowania mnie mdli, a kiedy odzyskuję mowę, jego już nie ma.
- Wpakowałam się w jeden wielki kanał.- mruknęłam pod nosem.
~*~
w końcu napisałam *-* osobiście jestem z niego nawet zadowolona :3 mam nadzieję, że wam też się podoba :> Jeśli tak to liczę na komentarze ♥
jeśli macie twittera to śmiało,piszcie do mnie :3 ja nie gryzę ♥ (https://twitter.com/szesnastka_bicz)
i zapraszam na trzeci rozdział -> http://our-coloring-book.blogspot.com/

tyle perfekcji w jednym gifie *-* ♥

piątek, 13 września 2013

57. Nie jestem zły, tylko zszokowany.

- To zadzwoń do siostry, że może się pakować. A my zaczniemy, kiedy wrócę z Han od lekarza.- oznajmiłam chowając telefon do kieszeni.
- A to Marco z nią nie idzie?
- Marco, mój drogi, ma trening. Nie wszyscy mogą całe dnie leżeć tak jak ty.- pokazałam mu język.
- Jakoś szczególnie nie narzekasz kochanie.- puścił mi oczko.
- Mógłbyś iść się zorientować co z tą rehabilitacją, bo ci się tłuszczyk gromadzi. Chyba ktoś się za bardzo rozleniwił.
- Jesteś straszna.- zaśmiał się.
- Jakoś szczególnie nie narzekasz kochanie.- przedrzeźniałam go.
- I do tego złośliwa.- dodał kiedy wychodziłam.
Hannah już czekała przed domem. Przywitałyśmy się i wsiadłyśmy do samochodu mojej przyjaciółki.
- Jak się czujesz?- zapytałam.
- Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Wiesz, za lekki to on nie jest.- uśmiechnęła się.
- Na kiedy masz termin?
- Równo za dwa miesiące. Zaczynam się bać.- przyznała.
- A macie już imię? Bo z tego co wiem, to to które wymyślił Reus jest... jak by to określić...
- Głupie.
- Właśnie tak. Trafiłaś w dziesiątkę.
- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale w końcu muszę zburzyć jego marzenia o nazwaniu naszego syna Marco Junior.
- Skoro Reus tak chce, żeby wasz syn miał imię związane z nim to nazwijcie go Mark.- zaproponowałam.
- To nie jest taki zły pomysł. Jesteśmy.
- Dzisiaj przeprowadzam się do Marcela.- oznajmiłam, kiedy szłyśmy korytarzem.
- Co? Już?
- Wcale nie 'już'- zaśmiałam się.- Mieliśmy się tym zająć prawie pół roku temu.
- Ej no, będę za tobą tęskniła.- uśmiechnęła się.
- Przecież nie wyprowadzam się z Dortmundu! To tylko kilka ulic.
- Niby tak, ale zawsze miałam cie przy sobie, a teraz to już w ogóle nie będziesz miała dla mnie czasu, bo będziesz miała Marcela dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Chciałabym, ale przecież drużyna czeka. Pewnie całe dnie będzie spędzał na wracaniu do formy. No a później już rutyna treningi, mecze, wyjazdy, mecze i tak w kółko.
Nie miałyśmy już okazji, żeby skończyć naszą rozmowę, bo Han weszła do gabinetu. Tym razem zostałam w poczekalni. Po prawie półgodzinnych badaniach moja przyjaciółka wyszła uśmiechnięta. W drodze do samochodu opowiedziała mi wszystko co powiedziała jej pani doktor.
- Wjedziemy na chwilę do szefa?
- Wysłałam mu kilka zdjęć z Ibizy i chciałam się upewnić czy na pewno doszły.
- To przy okazji oddam mu filmik, który ostatnio udało mi się nagrać.- powiedziała pokazując pedrivea.- zawożę mu to już prawie tydzień.

- A jak tam ci się układa z Matsem?- zapytała, kiedy siedziałyśmy u mnie.
- Co to za pytanie?- zdziwiłam się.
- Tak pytam, no wiesz to w końcu twój były.
- Od roku tak samo. Przyjaźnimy się. Nie traktuję go jak mojego ex. Jest dla mnie jak brat.- wyjaśniłam.
- To dobrze, że się przyjaźnicie.
- Han, o co ci chodzi? Nigdy mnie o niego nie wypytywałaś. Coś się stało?
- Naprawdę, tak tylko pytam.- upewniała mnie.- A co byś zrobiła gdyby nagle powiedział, ze ciągle coś do ciebie czuje?- zaśmiała się.- Wiem, ze to niedorzeczne, ale gdyby?
- Uznam, ze zachowujesz się tak przez ciążę.- odparłam.- Nie wiem co bym zrobiła. Nie mam pojęcia, ale raczej nic by z tego nie było. Przecież rozstaliśmy się po to, żebym mogła być z Marcelem. Poza tym Mats nic do mnie nie czuje.- wyjaśniłam.
- Tego moja kochana nie wiesz.- puściła mi oczko.
- Dobra skończmy ten temat co?- zaproponowałam lekko zirytowana.
- Jasne, a gdzie masz Marcela?
- Coś tam mówił, że wychodzi gdzieś z Hummelsem.
- Chyba będę się powoli zbierała, musisz się pakować i w ogóle.
- Ja wiem, ze ci się do Reusa śpieszy.
- Może i tak. Lecę pa.
Zamknęłam za nią drzwi i zaczęłam pakowanie. Kiedy byłam mniej więcej w połowie, w domu pojawił się Schmelzer.
- Widzę,ze dobrze ci idzie.- pocałował mnie w policzek.
- Bardzo.- powiedziałam z sarkazmem.- Dopiero połowa za mną.
- Nie jest tak źle.- uśmiechnął się.
- A wy co tam ciekawego robiliście?
- To co zawsze, głównie gadaliśmy. Dość często temat schodził na ciebie.- przytulił mnie.
- Wszyscy mnie kochają.- zaśmiałam się.
- Najwidoczniej, ale ja najbardziej.
- To było naprawdę słodkie, ale przeszkadzasz mi w pakowaniu.- zauważyłam.
- Widzę, że bardzo ci się śpieszy, że by się do mnie przeprowadzić.
- O niczym innym nie marzę.- pocałowałam go.- Może lepiej idź posprzątać?- zaśmiałam się.
- Nie muszę, ostatnimi czasy mnie tam nie było, więc na pewno jest czysto.- oświadczył.- Telefon ci dzwoni.
- Odbierz. Leży na łóżku.
Blondyn rozsiadł się na łóżku i odebrał, a ja dalej pakowałam ubrania. Nigdy nie myślałam, że aż tyle tego mam. Najpróżniejsze spodenki, rurki, bluzy, swetry, kamizelki... Mogłabym tak wymieniać kilka dni. Znając życie pewnie w połowie jeszcze nie chodziłam.
- Zuza dzwoniła.- Marcel przerwał moje rozmyślania.
- I co chciała?
- Poczekaj bo znowu ktoś dzwoni. Halo? Witam piękną mamę mojej dziewczyny. Tak, już jest dobrze, a co u państwa słychać? To wspaniale. Tak Heidi jest tutaj, ale się pakuje. Nie, nie po prostu przeprowadza się do mnie, tak będziemy mieszkać razem. Z przyjemnością.
Ja miałam się pakować tak? Coś mi nie idzie. Wolę gapić się jak głupia na Marcela, który chyba złapał wspólny język z moją mamą. Chyba nawet tata się z nią nie dogaduje.
Ten.
        Facet.
                   Jest.
                           Idealny.
Już wiem, ze mama go polubiła. Mimo, że chyba ani razu się jeszcze nie widzieli. Ale już zdążyłam jej strasznie dużo o nim opowiedzieć.
- Dobrze, to ja zadzwonię do rodziców i zaraz dam pani znać. To do usłyszenia.- rozłączył się.
- Mogę o coś zapytać?
- Za chwilkę kochanie. Daj mi dziesięć minut i będziemy mogli porozmawiać.- oznajmił i wyciągnął z kieszeni swój telefon.- Tak przy okazji masz bardzo ładną tapetę.- uśmiechnął się.- No hej tato. Masz gdzieś przy sobie mamę...
Widzę, ze jak na razie nie mam szans, żeby z nim porozmawiać, bo jest zbyt zajęty rozmową z naszymi rodzicami. Kto by pomyślał. Akurat kończyłam pakowanie, gdy się rozłączył.
- Mam złożyć podanie, żeby z tobą porozmawiać, czy już jesteś wolny?- zaśmiałam się.
- Dla ciebie zawsze mam czas.- usiadł obok mnie na podłodze.
- No przez ostatnią godzinę byłeś bardziej zajęty telefonowaniem.- udałam obrażoną.
- Czyli nie chcesz wiedzieć o czym rozmawiałem?
- Dobra, wiesz że jestem ciekawa, mów.
- No to tak. Zuza dzwoniła, żeby powiedzieć, że jutro z Łukaszem wpadną, bo mają sprawę. Twoja mama dzwoniła, żeby powiedzieć że zaprasza nas jutro na obiad. Przy okazji ustaliliśmy, że Wigilię spędzamy u twoich rodziców, a pierwszy dzień świąt u moich....... to chyba wszystko.
- Okej, a o której wpadną Piszczkowie?
- Wieczorem. Około dziewiętnastej, a u twoich rodziców mamy być o trzynastej.

- No, rzeczywiście masz tu czysto.- powiedziałam z sarkazmem.
Właśnie weszliśmy do mieszkania Marcela i naprawdę, choćbym chciała być super miła, nie mogłabym powiedzieć, że jest tutaj czysto.
- Leah!- zawołał.
Chwilę później po schodach zbiegła siostra blondyna w szlafroku.
- Siostrzyczko moja kochana, możesz mi wytłumaczyć co tutaj się stało?
- No wiesz, świętowaliśmy ze znajomymi ostatni sukces Borussii.
- A tak na serio?- zapytał unosząc brwi.
- Kolega miał urodziny i urządziliśmy mu imprezę.
- I to musiało się odbyć akurat tutaj?
- Tak jakoś wyszło, no nie złość się. Z tego co widzę to i tak zaraz się przeprowadzam.- stwierdziła z uśmiechem, patrząc na mnie.
- Nie jestem zły, tylko zszokowany. A przeprowadzisz się, jeśli pomożesz mi posprzątać.
- Niech ci będzie. Tak, w ogóle to cześć Heidi.
- No hej.- uśmiechnęłam się.- Może wam pomóc?- zaproponowałam.- Powinieneś się oszczędzać.
- Spokojnie. To nic takiego, poza tym mam pomoc. Możesz zanieść swoje rzeczy do sypialni.- A my zabieramy się za sprzątanie moja droga.- zwrócił się do siostry.
~*~
z góry przepraszam za błędy, ale jest już późno (00:15) i nie chce mi się ich sprawdzać xd
Widzę, że niektóre z was chcą, żeby Mats wyznał Heidi co do niej czuję ;D skoro tak to nad tym pomyślę, ale nic nie obiecuję, jeśli coś mi wpadnie to jakoś to rozwinę, a jeśli nie to Mats będzie to dusił w sobie ;D pożyjemy zobaczymy ;p
i zapraszam na 2 rozdział na http://our-coloring-book.blogspot.com/

do następnego misie, kocham was ♥

sobota, 7 września 2013

#informacja !

jako, że (aż) osiem na dziesięć osób chciało, żebym dodała pierwszy rozdział na nowym blogu, złamałam się i to zrobiłam :3


no to miłego czytania misiaczki, mam nadzieję, że się spodoba ♥


środa, 4 września 2013

56. No to pięknie się urządziłeś Hummels.

- Powinnaś już iść. Jesteś zmęczona.- uśmiechnął się.
- Nie.- ziewnęłam.
- Heidi mówię poważnie. Jest już grubo po pierwszej. Wyśpisz się i wrócisz.
- No ale, przecież...
- Heidi.- uniósł brew.- Idź już. Musisz odpocząć, bo z przemęczenia wylądujesz obok mnie.
- To bardzo kuszące.- zaśmiałam się.
Westchnął i chciał coś powiedzieć.
- Dobra, dobra idę. Skoro już szykujesz mi kazanie to idę.- uniosłam ręce w geście obronnym.
- Śpij dobrze. Kocham Cię.- pocałował mnie.
- Do zobaczenia.- wzięłam torebkę i wyszłam.
Nie śpieszyłam się, mimo iż byłam potwornie zmęczona, spacerowałam i rozmyślałam.
W łóżku leżałam dopiero przed trzecią. Postanowiłam zadzwonić do rodziców.
- Halo?
- Hej mamuś, co u was słychać?
- U nas nic nowego, mów lepiej jak tam u ciebie. Marcel się w końcu wybudził?
- Tak. Dzisiaj, właściwie wczoraj.- uśmiechnęłam się do siebie.
- Boże, to wspaniale! Ale wszystko jest w porządku?
- Tak tak, jutro lecimy do Dortmundu i tam Marcel będzie miał jeszcze rehabilitację.
- Już nie mogę się was doczekać, pozdrów Han i mojego przyszłego zięcia.

- No za ile będziecie?- przywitał mnie Marco, kiedy odebrałam.
- Też się cieszę, ze cię słyszę Reus.- powiedziałam z sarkazmem.
- Przecież wiem Misiaczku.- zaśmiał się.- To za ile będziecie? Bo my już jesteśmy gotowi.
- Mam nadzieję, ze nie zrobiłeś mi z domu pobojowiska.- wyszeptałam.- Bo cię utopię w wannie.
- Kochanie złość piękności szkodzi.
- Gdyby tak było, to przez ciebie nie mogłabym wychodzić z mieszkania.
- Powiesz mi w końcu o której będziecie?
- Za pół godziny możesz wysyłać po nas Matsa. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Nie zaciążyłaś tam co?
- Reus ty idioto!- zaczęłam się śmiać.- Weź się schowaj! Pa.- rozłączyłam się.
- Już nie mogą się nas doczekać?- raczej stwierdził, niż zapytał Marcel.
- Raczej ciebie, a nie nas.- zaśmiałam się.
- Coś ty, Marco pewnie się za tobą strasznie stęsknił, przez ten cały czas nie miał komu dokuczać.
- No tak, z tym mogę się zgodzić.

#Mats
- Dobra ludzie za pół godziny Mats jedzie po Marcela i resztę.- oznajmił Marco.
- Będzie party hard!- wrzasnął Kevin.
- Of kors. Tylko mam nadzieję, że Heidi się nie wygadała, bo ja ją w wannie utopię.
- Nadal nie mogę uwierzyć, ze między wami nic ten teges.- odezwał się Nuri.
- A to niby czemu?- zdziwił się Reus.
- Bo wyglądacie jakbyście się ku sobie mieli?- podsunął Ilkay.
- Chyba dzisiaj nie powinniście pić.- stwierdził.
- Ej no, to na serio tak wygląda!- broniliśmy się.
- I wy wszyscy tak uważacie?- przytaknęli.- Że niby ja się kocham w Heidi?!- wybuchnął śmiechem.
- To chyba on nie powinien dzisiaj pić.- szepnąłem do Nuriego.
- Hummels ja wszystko słyszałem.- Marco uniósł brew.
- Może miałeś słyszeć.- zaśmiałem się.
- Ty się lepiej zbieraj i już po nich jedź, bo nie zdążysz.
Niestety tutaj miał rację. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadłem do auta. W drodze myślałem sobie o dosłownie wszystkim. Że w końcu zobaczę się najlepszym przyjacielem, że w tym sezonie idzie nam świetnie, bo wyprzedzamy Bayern o sześć punktów i o tym, ze chyba nadal czuję coś do Heidi i to jest coś więcej niż przyjaźń. Ale wiem też, ze nie mam na co liczyć, bo ona nie widzi świata poza Marcelem, moim najlepszym kumplem. Poza tym nie mógłbym starać się o jego dziewczynę.
- No to pięknie się urządziłeś Hummels.- mruknąłem pod nosem.
Może jeśli jej powiem, trochę mi ulży?
Nie to fatalny pomysł, nie chcę żeby później się martwiła, ze przez nią jestem nieszczęśliwy, chociaż to w pewnym sensie prawda.
Wcale nie! To nie jest jej wina, że jest cudowną osobą i się w niej zakochałem. To jest moja wina.
Nikt nie może się dowiedzieć, ani chłopaki, ani Heidi, a już tym bardziej Marcel. Pewnie by pomyślał, ze chcę mu odbić Heidi, ale ja tak nie mogę. PO prostu będę musiał się zadowolić krótkimi spotkaniami z nią.
Kiedy bylem na miejscu wszyscy byli przed budynkiem. Wysiadłem i przywitałem się z nimi. Później razem z Heidi zapakowaliśmy bagaże, a Han i Marcel wsiedli do środka.
- Dzięki, ze po nas przyjechałeś, przynajmniej nie musimy się męczyć z taksówką.
- Od tego są przyjaciele- puściłem jej oczko.
Dołączyliśmy do reszty i pojechaliśmy do Heidi. Gdy dojechaliśmy szybko wysłałem smsa do Marco (żeby mieć pewność, ze wszystko wypali) a później zająłem się walizkami.
- W końcu w domu.- odezwała się Heidi.
- Tęskniłem, znaczy tęskniliśmy, my.. wszyscy za wami tęskniliśmy.
Głupek, głupek, głupek. Jeśli ktoś się skapnął, a zapewne była to Hannah, to mam przesrane. Bo gdy tylko się upiję ona to ze mnie wyciągnie. Super!
- Też za wami tęskniliśmy.- odparła Han.
Weszliśmy do domu i jak to na przyjęciach niespodziankach bywa, wszyscy wyskoczyli z kryjówek i wrzasnęli chórem "SUPRAJS". Każdy przywitał się z Marcelem, Han i Heidi i rozpoczęliśmy zabawę.
- No to teraz pijemy za powrót naszego Marcelka!- wrzasnął Reus.
Niecała godzina, a on już zdążył się upić. Zaraz po wypiciu kolejnych pięciu drinków zniknął gdzieś z Han. Może jednak będę miał szczęście i wszystko pójdzie zgodnie z planem, czyli uniknę konfrontacji z Hannah.

#Heidi.
Przyjęcie się udało, ale około północy zmyliśmy się z Marcelem do mojego pokoju, bo byliśmy zmęczeni lotem.
- Jutro musisz iść porozmawiać z lekarzem klubowym o jakiejś rehabilitacji albo lekkich treningach. Chociaż nie, umówię cię, bo i tak mam do załatwienia parę spraw na mieście.
- Jutro moja droga, zajmiemy się twoją przeprowadzką, ale teraz...- zaczął mnie całować.
- Powinieneś odpoczywać.- oznajmiłam.
- A ty powinnaś pilnować, żeby nie rozwalili ci mieszkania.- zaśmiał się.
- Dobra tym razem wygrałeś.
- Ja zawsze wygrywam kochanie.- szepnął, a moje myśli krążyły już tylko wokół jego osoby.
~*~
Wiecie jak bardzo was kocham co nie? ♥♥♥♥♥♥
I wiecie, że bardzo was przepraszam, że tak długo czekałyście na rozdział. ♥♥♥♥♥♥
I mam nadzieję, że jeszcze są osoby, które na niego czekały. ♥♥♥♥♥♥
I BARDZO WAS KOCHAM ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

(tak, musiałam się wam podlizać, ♥♥♥)

jksdbfsbdfkjsbvjsk najlepsza para ever ♥-♥