niedziela, 31 marca 2013

36. Kochanie wróciłaś!

Kiedy się obudziłam przy moim łóżku siedział Mats. Jeśli dobrze pamiętam.
- Nie ma z tobą Marcela?- zapytałam od razu.
- Jest.- uśmiechnął się.- Zaraz przyjdzie, poszedł tylko po kawę.
- Długo tu siedzicie?
- Ja niecałą godzinę, ale Marcel chyba już o siódmej tu był.
- A która jest?
- Jedenasta dwadzieścia trzy.
- Czyli, że on siedzi tutaj ponad cztery godziny?!- zdziwiłam się.
- Dokładnie cztery i pół.- do sali wszedł Marcel.- Hej.
- Hej.- uśmiechnęłam się.- Nie jesteś zmęczony?- zapytałam robiąc mu trochę miejsca na łóżku.
- Może trochę, ale kawa pomaga.- zaśmiał się.
- Co tam u ciebie słychać?- zapytał Mats.
- Nic nowego. Wczoraj zrobili mi tysiące badań. Możliwe, że jutro będę mogła stąd wyjść.
- A my dzisiaj wyjeżdżamy na zgrupowanie.- powiedział Marcel.
- To już wiem dlaczego nie ma tutaj Han i tej drugiej dziewczyny.- zaśmiałam się.- A kiedy wracacie?
- Dwudziestego siódmego.
- Może wtedy już będę was pamiętała.
- Nie smutaj. Wszystko się ułoży.- blondyn objął mnie ramieniem.
- Oby.
Chłopaki posiedzieli ze mną do czternastej, bo o piętnastej mieli wyjeżdżać. Podpisali mi się na pamiątkę na gipsie i wyszli. Znowu zostałam sama. Przez chwilę siedziałam bez ruchu, ale później wpadłam w histerię. To nie był zwykły płacz czy depresja, to była kompletna histeria. Schowałam głowę pod poduszkę i ryczałam. Łzy ciekły mi jak oszalałe. Lały się wodospadami, a ja nie potrafiłam się ogarnąć.
Nie pamiętam nikogo na kim mi zależało. Oczywiście chodzi mi tu wyłącznie o Marcela. Bo resztę ważnych, dla mnie, osób pamiętam.
Przecież on był dla mnie ważny! Każdy mi tak mówi!
Oddałabym wszystko, żeby mieć w pamięci chociaż jedno wspomnienie związane z nim. Jedno wspomnienie, jeden moment, to naprawdę tak wiele?
Możliwe jest zakochać się w tej samej osobie dwa razy?
Jeśli tak to chyba właśnie mnie to dopadło.
A jeśli nie to łamię wszelkie prawa z tym związane.
Zakochałam się w chłopaku o którym zapomniałam.
To wszystko doprowadzało mnie do szału. Przez kilka kolejnych godzin cały czas płakałam. Nie pomagały żadnego rodzaju środki na uspokojenie lub towarzystwo pielęgniarek.
Najlepsze, że nie było konkretnego powodu przez który tak się zachowywałam. Już nawet nie chodziło o Marcela, po prostu płakałam z bezsilności. Płakałam, bo nie mogłam zrobić nic, żeby coś drgnęło.

Przebudziłam się po trzeciej. Widocznie ten płacz mnie zmęczył i zasnęłam. Usiadłam z kolanami podciągniętymi pod brodę. Odwróciłam się w stronę okna i po prostu się na nie patrzyłam. Pojedyncze łzy spływały mi po polikach.
Nigdy nie zależało mi na czymś tak bardzo jak teraz. 
Co mnie podkusiło, żeby wtedy wychodzić z domu?! No tak, przecież jak się na coś uprę to nie ma bata. A wtedy byłam nieugięta. Bo tak bardzo się napaliłam na tą imprezę. Nie mogłam posłuchać Marcela?! Teraz byśmy dalej byli sobie szczęśliwą parą, a nie kuźwa. Jeszcze gdybym się wtedy nie zachwiała to pewnie bym tego wszystkiego uniknęła!
- Zaraz zaraz. Skąd ja to wiem?! Pamiętam! Pamiętam dzień wypadku!
Poryczałam się ze szczęścia. Może i nie pamiętam jeszcze tych wszystkich osób, ale zrobiłam krok do przodu.
- Halo?- usłyszałam zaspany głos.
- Pamiętam! Pamiętam dzień wypadku!- psiknęłam.
- To wspaniale! Ale tylko to?- zapytał.
- Na razie tak. Jak sobie przypominam ten dzień, to cię tam widzę. Ale nadal nie wiem kim jesteś.- powiedziałam smutnym głosem.
- Damy radę. Razem nam się uda.
- Przepraszam, że cię obudziłam.- dopiero teraz przyszło mi to do głowy.
- Nie ma za co, z takimi informacjami możesz dzwonić o każdej porze.- oznajmił.
- Dziękuję. Jesteś kochany.- uśmiechnęłam się do siebie.- Już cię nie męczę. Kolorowych snów.
- Wzajemnie.- rozłączyłam się.
Sama nie wiem dlaczego najpierw zadzwoniłam do Marcela. Przecież go nie pamiętam. Wiem o nim tyle ile mi ktoś opowiedział.
Później już nie zasnęłam. Siedziałam na łóżku z wielkim uśmiechem.  Około dziesiątej wpadła Han. Nadeszła kolejna dawka informacji o poszczególnych osobach.
- Wiem, że Zuzy na razie nie pamiętasz, więc nie będę cię nią męczyła.- zaśmiała się.- Dzisiaj zajmiemy się Marco.
- To jest ten twój chłopak, tak?
- Tak.- zarumieniła się.- Dokładnie nie wiem co tam między wami jest, ale z tego co wiem, to kochacie się nawzajem wkurzać. A szczególnie Marco ciebie. Mówi do ciebie kochanie, bo cię to denerwuje. A ty zwracasz się do niego po nazwisku. Zawsze się razem śmiejecie i nie można się nudzić kiedy jesteście razem. Jeśli nie pamiętasz za bardzo jak wygląda to przyniosłam kilka zdjęć.- zakończyła monolog i wyciągnęła fotki.
Na kilku byłam ja z Marco.
- Coś mi świta, mam taką jakby świadomość, że go znam. Mów mi coś jeszcze o nim to może się uda.- powiedziałam zadowolona.
Zamiast tego Hannah wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś.
- Marco masz chwilkę?
- Hej kochanie, zależy o co chodzi.
- Próbuję przypomnieć cię Heidi, prawie się udało. Chciałam, żebyś chwilę z nią pogadał.
- Daj mi minutę. Może uda mi się wyprosić trochę czasu od trenera.
- OK.- rozłączyła się.
Chwilę jeszcze o nim gadałyśmy. Później zadzwonił telefon. Tym razem mój. Na wyświetlaczu pojawił się napis Reus. Pokazałam telefon Han.
- To on?- zapytałam.
- Tak.- uśmiechnęła się.- Włącz na głośnik.- tak też zrobiłam.
- Masz czas?- zapytała Han.
- Tak, dziesięć minut.- oznajmił.- To zabieramy się do roboty.- zaśmiał się.
- Zaczynam się bać.
- nie masz czego kochanie! Przecież ja ci nic nie zrobię! Ja cię przecież kocham!- śmiał się do słuchawki.- Moja kochana stara dupo! Nie pamiętasz mnie? Tego jak razem tarzaliśmy się w liściach? Jak śmiałaś się z tego, że zgubiłem się na Signal Iduna Park? Albo jak oznajmiłaś mi, że będę chłopakiem Hannah, tylko po to, zeby utrzeć nosa jej siostrze?
- Reus ty cwelu pamiętam cię!- wrzasnęłam.
- Serio?!- zdziwili się.
- Tak!- rozpłakałam się.- Zapomniałeś o tym, że jesteś do sześcianu zboczony.- śmiałam się przez łzy.
- Ona na serio mnie pamięta!- krzyknął.- Kochanie wróciłaś!
- No chyba jednak nie do końca.- stwierdziłam.- Nie pamiętam jeszcze połowy osób.
- Jeśli przypomniałaś sobie mnie, to już z górki.- powiedział.- Ja muszę kończyć. Do zobaczenia.
Jest coraz lepiej. Pamiętam już jedną z zapomnianych osób, co prawda olałabym, zeby to był Marcel. Jednak czuję, że z nim będzie najgorzej. Ale nie mam zamiaru się poddać!
~*~
Wiem, że krótki, ale nie mam już czasu ;c obiecuję, ze następny będzie dłuższy <3
pytania, hejty, prośby, dedyki -> http://ask.fm/poozytywnaa

WESOŁEGO JAJKA <333


czwartek, 28 marca 2013

35. On tak łatwo nie odpuści, bo cię kocha.

Obudziłam się w jakiejś białej sali. To chyba był szpital. Strasznie bolała mnie głowa. Przy moim łóżku siedział jakiś chłopak o blond włosach. Nie znałam go. Poruszyłam się lekko i blondyn się wzdrygnął. Na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech.
- Heidi, kochanie tak się o ciebie bałem. Jak się czujesz?- zapytał i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Kim ty jesteś i co tutaj robisz?- zapytałam.
- Jak to? To ja Marcel.- głos mu się załamywał.- Lukas!- zawołał kogoś.
Lukas...Lukas, to imię coś mi mówiło. Znałam kogoś o takim imieniu.
Kiedy do sali wbiegł chłopak wyższy i podobny do mnie, przypomniałam sobie, że Lukas to mój brat. Ale nadal ciekawiło mnie kim jest ten cały Marcel.
- Co jest?- zwrócił się do blondyna.
- Jak widzisz wybudziła się, ale mnie nie pamięta.- oznajmił załamany.
- Lecę po lekarza.- Lukas oznajmił krótko.
Chwilę później przy moim łóżku siedział mężczyzna i zadawał mi różne pytania.
- Jak się nazywasz?
- Heidi Georgy.
- Jaką mamy dziś datę?
- Siedemnasty grudnia?
- Nie. Dzisiaj jest dwudziesty marca.
- CO?! Ale jak to?- zdziwiłam się.
Doktor wyprosił z sali wszystkich oprócz tego blondyna Marcela.
- On ci wszystko opowie.- uśmiechnął się i sam wyszedł.
Nastała krępująca cisza. Nie wiedziałam kim ten chłopak dla mnie był, przez co kompletnie nie wiedziałam jak się przy nim zachowywać.
- em, może opowiesz mi co było pomiędzy nami? Bo nie mam pojęcia kim jesteś.- niepewnie przerwałam ciszę.
Usiadł obok i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Naprawdę nic nie pamiętasz?- zapytał przygnębiony.
- Cały czas próbuję sobie ciebie przypomnieć, bo zgaduję, ze byliśmy dość blisko.- złapałam jego dłoń.
- Tak.- uśmiechnął się.- Nawet bardzo blisko. Byłaś moją dziewczyną.- spojrzał mi w oczy.
- Ja... ja przepraszam.- spuściłam głowę.
- Nie masz za co. To nie twoja wina.- przesiadł się ze stołka na łóżko.
- Może i nie, ale źle się z tym czuję. Głupio mi, że nie pamiętam swojego chłopaka.- przyznałam.
- Razem postaramy się przywrócić ci pamięć.
- Miejmy nadzieję, że się uda. Możesz mi opowiedzieć dzień wypadku?
- Siedzieliśmy wtedy we dwoje u ciebie w domu.- moje policzki zrobiły się czerwone.- Pod wieczór zadzwonili Mats i Mario. Chcieli zrobić małą imprezę. Zgodziłaś się i postanowiłaś iść do sklepu. Nie chciałem cię puścić, ze względu na to, ze miałaś kostkę w szynie. Ale jako, że jesteś strasznie uparta.- zaśmiał się.- Nie dałaś mi się zatrzymać. Kiedy wyszłaś usłyszałem pisk opon. Od razu wybiegłem z domu i zobaczyłem cię. Nieprzytomną i krwawiącą. Leżałaś na trawniku przed domem.- zauważyłam, że po policzku płynie mu łza.- Od razu zadzwoniłem po pogotowie. Mogłem cię nie wypuszczać.
- Nie obwiniaj się.- powiedziałam i przetarłam mu polik.- Sam powiedziałeś, że jestem uparta.
Przytulił mnie. Przez chwilę czułam się jak sparaliżowana. Nie wiedziałam co robić. W końcu trochę się rozluźniłam i odwzajemniłam uścisk blondyna.
Ten chłopak był taki kochany. Siedział przy mnie i odpowiadał na wszystkie pytania, które zadałam, nawet te najgłupsze. Naprawdę się dziwię, jak mogłam go zapomnieć.
- Może chcesz znowu poznać resztę?- zapytał z uśmiechem.- Wszyscy tutaj są.
- Z chęcią. Może trochę mi się rozjaśni.
Marcel wyszedł i po chwili wrócił z paczką osób.
- Dobra, zacznę od najważniejszej. Pamiętasz Han?- zapytał i z grupy wyłoniła się szatynka.
Kojarzyłam tą twarz. Uśmiech.
- Heidi nie przemęczaj się.- powiedziała, kiedy zauważyła, że usilnie nad czymś myślę.
Wtedy ja poznałam. Hannah to moja najlepsza przyjaciółka!
- Pamiętam cię.- rozpłakałam się.
Szatynka podbiegła do mnie ze łzami w oczach i mocno mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało.- szepnęła.
- To może ty dalej opowiadaj. Znasz ją najlepiej, może dzięki tobie coś ruszy.
- Dobra, Heidi to jest Zuza, pamiętasz ją?
Pokiwałam przecząco głową. Han próbowała mi trochę pomóc, ale żadna z opowieści o tej dziewczynie nie dawała efektu.
- Spróbujmy dalej. To jest Mats. Poznajesz go? Dogadujesz się z nim prawie tak dobrze jak ze mną. Oboje jesteście szaleni. Obrzuciliście jogurtami starszą panią w sklepie!- pustka, kompletna próżnia.- To może tak. Przez krótki okres czasu byliście razem.- spojrzałam na nią zdziwiona.- Nie patrz tak na mnie, to prawda.
- A dlaczego się rozstaliśmy?- zapytałam.
- Bo nie wiedziałem, że jesteś zakochana w Marcelu. Sama chyba dobrze tego nie wiedziałaś.- zaśmiał się Mats.
Cała ferajna siedziała u mnie prawie do dwudziestej drugiej. Opowiadali mi historie z mojego życia. Te mniej i bardziej kompromitujące. Później przyszli rodzice i Lukas. Oczywiście dostałam lekki ochrzan, za to że jestem kompletnie nieodpowiedzialna, bo mogło się to skończyć dużo gorzej niż złamaną, lewą, ręką i różnego rodzaju mniejszymi urazami. Chociaż szczerze przyznali, że wiadomość o amnezji trochę ich dobiła. Dowiedziałam się, że Luk przyleciał do Dortmundu od razu gdy dowiedział się o moim wypadku.
- Ja na serio znałam tych wszystkich ludzi?- zapytałam kiedy mieli wychodzić.
- Tak kochanie. Spokojnie wszystko się ułoży.- tata pocałował mnie w czoło.
- Wiem. Ale miałam tak wspaniałego chłopaka, a teraz zupełnie go nie pamiętam.- zaczęłam płakać.
- Mała nie płacz.- Lukas mnie przytulił.- Wiem, że Marcel jest świetnym gościem. A już na pewno po uszy w tobie zakochanym. On tak łatwo nie odpuści, bo cię kocha.- uśmiechnął się.
Rodzice oznajmili, że czekają na niego pod szpitalem i wyszli. Jeszcze kilka minut mu się użalałam, później pożegnaliśmy się i wyszedł. Ponownie odwiedził mnie lekarz.
- Witaj Heidi.- uśmiechnął się.- Dzisiaj miałaś spokój, ale jutro czeka cię praktycznie cały dzień badań. -oznajmił.
- Dobrze.- odparłam.
- Nie martw się, wszystko wróci do normy.
- Ile to może potrwać? Moja amnezja.
- Teraz nie jestem w stanie nic ci na ten temat powiedzieć. Jutro po badaniach, będę wiedział więcej.- powiedział i wyszedł.
Zanim zasnęłam kilka godzin myślałam, próbowałam sobie przypomnieć Marcela. Na tym zależało mi najbardziej. Czułam się idiotycznie z tym, że go nie pamiętam. W końcu udało mi się zasnąć z nadzieją na lepsze jutro.

Następnego dnia praktycznie nic się nie działo. Nie licząc tysięcy badań,które mi zrobiono. Czułam się jak królik doświadczalny. Cały czas moje myśli zaprzątał pewien chłopak. Blond włosy, błękitne oczy i słodki uśmiech. Niejaki Marcel, podobno mój chłopak. Nie potrafiłam się od niego uwolnić.
USG - Marcel
Spotkanie z psychologiem - Marcel
Pobranie krwi - Marcel
Zmiana opatrunków - Marcel
Marcel, Wszędzie Marcel.
Co z tego, że tak usilnie o nim myślałam, skoro nic to nie dawało?! Nie przejmowałam się niczym innym. Blondyn kompletnie zawładnął moim umysłem.
Badania zakończyły się około siedemnastej. Siedziałam sobie w sali, nagle pojawił się lekarz.
- Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość.
- Niech pan zacznie od złej.
- Dzisiaj nikt cię nie odwiedzi, bo postanowiliśmy, że ten dzień,a właściwie jego końcówkę, masz na odpoczynek.- oznajmił.
- To nie jest taka zła wiadomość.- uśmiechnęłam się.
Jednak w środku poczułam zawód. Miałam nadzieję, że ktoś mnie odwiedzi.
- Dobra jest taka, że twoja amnezja nie potrwa dłużej niż dwa, góra trzy, tygodnie.
- A to oznacza, że?
- Jeśli do tego czasu nie uda ci się nic sobie przypomnieć, to pamięć i świadomość zaczną powracać same. Może to trochę potrwać, ale mogło być gorzej. Miałem gorsze przypadki, gdzie pacjenci wcale nie odzyskiwali pamięci, więc ty powinnaś się cieszyć.
- Dziękuję doktorze.- szczerze się do niego uśmiechnęłam.- To moja praca.- dodał i wyszedł.
Z braku konkretnego zajęcia zabrałam się za czytanie książki, którą wczoraj przyniosła mi mama.
- "Serce w chmurach". Brzmi ciekawie.- mruknęłam i zatopiłam się w lekturze.
Książka była naprawdę wspaniała. Nie mogłam się od niej oderwać, w skutek czego przeczytałam całą od razu.
Zasnęłam dopiero po północy.
~*~
Ale ja jestem zła!  buahahahaha xd
wiem, że znowu mieszam, ale jakoś trzeba to urozmaicić ;DDDD a jak mi nie wyjdzie to wymyślę coś jeszcze innego i tyle xd
Może wam się spodoba, a może nie x.x
Może mnie za ten rozdział spalicie na sosie, a może nie xd
wiem trochę krótki, ale nie mam siły już więcej napisać ;*

pytania, hejty, dedyki, prośby -> http://ask.fm/poozytywnaa

świetny filmik ♥.♥ Naprawdę warto obejrzeć ;3 ;)

wtorek, 26 marca 2013

34. Nawet nie wiesz jak cię kocham!


Aż do meczu z Wolfsburgiem, nie widziałyśmy się z chłopakami. Oni ostro trenowali, a my byłyśmy zajęte pracą. Do tego ja postanowiłam w końcu trochę oszczędzać kostkę.
- Mam nadzieję, że to wygrają.- odezwała się Zuza.
- Ja też. Chyba są dobrze przygotowani, w końcu odpoczywali od nas całe dwa dni.- zaśmiała się Han.
- Nie przesadzaj. Nie jesteśmy aż takie złe.- odparłam.

Mecz rozpoczął się korzystnie dla BVB. Już w szóstej minucie prowadzili jeden zero. Niestety w trzydziestej piątej minucie totalna klapa. Przy bramce Romana zrobiło się wielkie zamieszanie. Gdyby nie Marcel byłby gol. Sędzia ubzdurał sobie, że blondyn dotknął ręką piłki w bramce i wlepił mu czerwony kartonik.
- Przecież on nie dotknął tej cholernej piłki!- wrzasnęłyśmy równo.
Chłopaki wykłócali się z sędzią, ale nic to nie dało i wkurzony Marcel musiał zejść z boiska. Wolfsburg dostał karnego i minutę później było jeden jeden.
- Idę do niego.- oznajmiłam.
- Przecież cię nie wpuszczą.- powiedziała Zuza.
- Nie ma takiej opcji. Najwyżej siłą się tam dostanę.- stwierdziłam.
- Powodzenia.- zaśmiała się Han
Kilka minut później dotarłam do szatni. Ochroniarz od razu mnie rozpoznał i kiedy zrobiłam maślane oczka bez problemu mnie wpuścił.
- Marcel.- przytuliłam chłopaka.
- Jak ty się tu dostałaś?- zdziwił się.
- Mam swoje sposoby.- zaśmiałam się.- Przyszłam sprawdzić jak się trzymasz.
- Powinienem być teraz na boisku.- powiedział zły na siebie.
- Powinieneś, ale nie możesz przez głupi błąd sędziego.
- Oni mnie tam potrzebują! Mogłem być ostrożniejszy.
- Kochanie, nie mogłeś nic zrobić. To, że tutaj wylądowałeś to głupia pomyłka sędziego.- tłumaczyłam mu.
- Przeze mnie chłopaki mogą przegrać ten mecz.
- Nie przez ciebie. Nie obwiniaj się, to nie twoja wina.
- Stęskniłem się za tobą.- uśmiechnął się.
- Ja za tobą też.- pocałowałam go.
Do szatni chłopaki wrócili z wynikiem dwa do jednego dla rywali. Wszyscy byli źli na sędziego za niesprawiedliwy ‘wyrok’ dla Marcela.
W sześćdziesiątej minucie Kuba wyrównał wynik, ale mecz i tak przegrali trzy – dwa.
Nikt nie obwiniał o to chłopaków. Wszyscy byli wręcz wściekli na sędziego.

- Idziemy do klubu? Muszę się rozerwać.- zaproponował Marco.
- Chętnie, ale my z Heidi mamy już plany.- oświadczył Marcel.
- Taak?- zdziwiłam się.
- Tak.- odparł.
- No dobra, a wy?- zwrócił się do reszty.
- Oczywiście, że tak.- zgodzili się.
- To udanej zabawy wam życzę.- uśmiechnęłam się do nich.
- A my wam randki.- Han puściła mi oczko.
Rozstaliśmy się. Oni poszli w swoją stronę a my w swoją. Marcel odprowadził mnie pod dom.
- Wpadnę po ciebie za godzinę.- uśmiechnął się i mnie pocałował.
- To czekam.
Z bananem na twarzy weszłam do środka. Od razu popędziłam pod prysznic. Wyszłam owinięta ręcznikiem i zaczęłam szukać ubrań. Stałam przed szafą i nie wiedziałam co na siebie włożyć.
- Bu.- usłyszałam szept.
Ktoś położył mi dłonie na biodrach i zaczął całować po szyi.
- Przestraszyłeś mnie.- zaśmiałam się do Marcela.- Miałeś tu być za trzydzieści minut.
- Niby tak, ale nie mogłem już usiedzieć w domu.- oznajmił.
- Oh biedny.- zaśmiałam się.- Dasz mi się ubrać?- zapytałam całując go.
- Czy ja wieem.
- Ej no! Zimno mi się robi.- stwierdziłam.
- Oh biedna.- przedrzeźniał mnie.
- Zabawnee.- stwierdziłam z ironią.
- Też cię kocham misiek.- pocałował mnie w polik.
- To mogę się w końcu ubrać?
- No leć już.- pocałował mnie i mogłam się w końcu przebrać.
Po dziesięciu minutach wróciłam do pokoju.
- Eeem, a  nie będzie ci zimno jak wyjdziemy?
- Jeśli masz auto to nie.- puściłam mu oczko.
- No to się ciesz, że mam.
Wzięłam moje nieszczęsne kule i ruszyliśmy. W drodze dowiedziałam się, że jedziemy na kręgle.
Jasne, że z tą kostką będę mogła grać. Oczywiściee.
Na miejscu było sporo ludzi, ale udało nam się znaleźć wolny tor.
- Dlaczego tam wisi twoje zdjęcie?- zaciekawiłam się.
- Nie chcę się chwalić, ale jestem tutaj rekordzistą.- zaśmiał się.
- Co?!  Nigdy nie mówiłeś, że jesteś tak dobry w kręgle.
- Jakoś nie było okazji.- powiedział.
- Ja wiem po co mnie tutaj zabrałeś! Chcesz mnie upokorzyć!- wybuchnęłam śmiechem.
- Jasne, że tak. Czekałem na to całe życie.- zawtórował mi.
- Ale ty jesteś złyy!- pocałowałam go.
- Idę po coś do picia, zaraz wracam.- oznajmił.
Siedziałam sobie przy wyznaczonym torze i czekałam na Marcela. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
- Przyszłaś tutaj z Marcelem?- zapytała.
- Przepraszam, znamy się?
- Niekoniecznie. Felicia- podała mi rękę.- Jestem byłą dziewczyną Marcela.- dodała.
- A co to ma do mnie?
- No całkiem sporo. On mnie zdradzał.- oznajmiła.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale mnie to nie obchodzi. Nie będę się wtrącała co było między wami.
- Ja cię tylko ostrzegam. Naprawdę, on tylko udaje takiego kochanego i w ogóle, ale kiedy mu się znudzisz znajdzie sobie lepszą.- zaśmiała się.
- Możesz się ode mnie odpieprzyć? Przyznaj się, że po prostu jesteś zazdrosna, co?
Zamilkła. Widziałam jak się w niej gotuje. W każdej chwili mogła mnie uderzyć i nie musiałam na to czekać. Chwilę później dostałam mocnego liścia. Chyba zahaczyła mnie jednym ze swoich wielkich pierścionków, bo kiedy dotknęłam policzka na palcach miałam krew.
- Jesteś kompletną dziwką. Chciałam pogadać po dobroci, ale widocznie tak się nie da.- powiedziała oschle.- Odpieprz się od niego. To mnie kocha i tak już zostanie.
- Jesteś chora. Powinnaś się leczyć dziewczyno.- stwierdziłam, trzymając się za pulsujący od bólu polik.- I nie dam ci się wyzywać od dziwek.- wysyczałam.
- Ja tylko ostrzegam.
- Weź mnie kurwa zostaw w spokoju! Dziewczyno idź do psychiatry, jesteś niebezpieczna.- zaśmiałam się ironicznie.
- Odpierdziel się od Marcela i wszystko będzie okej.
- Już lecę.- wybuchnęłam śmiechem.
- Fel? Co ty tutaj robisz?- usłyszałam za sobą głos blondyna.
Dziewczyna nieźle się zakłopotała. Patrzyła przerażonym wzrokiem raz na mnie, raz na Marcela.
- Twoja była dziewczyna przyszła mnie powyzywać i sprzedać liścia.- wyznałam pokazując czerwony polik.
- Moja była?!- zdziwił się.- Przecież to jest przyjaciółka mojej siostry. Nigdy w życiu z nią nie byłem.
Blondynka zmieszana uciekła.
- Bardzo boli?- zapytał oglądając moją twarz.
- Trochę szczypie, ale to nic wielkiego.- uśmiechnęłam się.
- Wracamy do domu. Trzeba to opatrzeć.- zarządził.
- Nie, zostańmy. Chcę zobaczyć mistrza w akcji.- puściłam mu oczko.
- Zobaczysz następnym razem. Chodź.- wyciągnął do mnie dłoń.
- Niech ci będzie.- przytuliłam go.
Oczywiście musiałam chodzić o kulach. W innym wypadku miałabym, lekko mówiąc, przesrane.
Marcel zawiózł nas do siebie. Usiadłam na kanapie, a on poszedł po wodę utlenioną i plaster.
- Gotowe.- uśmiechnął się kiedy skończył.
- Dziękuję. To co robimy?
- Hm, może jakiś film?- zaproponował.
- Okej. To co oglądamy?
- Wybierz coś.- pokazał na szufladę.- A ja zrobię popcorn.

- Myślałam, że to będzie bardziej pociągające. Chyba więcej nie będę oceniała filmu po tytule.- stwierdziłam w połowie.
- Nie jest taki zły.- bronił go Marcel.
- Bejbe, proszę cię. Już nawet ja bym lepszy film nakręciła.
- Na pewno byłaby to komedia.- zaczął się śmiać.
- Widzę, że we mnie wierzysz.- uderzyłam go poduszką.
- A jak.- zaśmiał się i znalazłam się pod nim.
Przygryzłam dolną wargę i zbliżyłam twarz do chłopaka.
- Jesteś śliczna.- uśmiechnął się i zaczął mnie całować.
Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Ręce blondyna powędrowały na moją talię.
- To jest o wiele ciekawsze od filmu.- zaśmiałam się.
- Tutaj się z tobą zgodzę.- oznajmił i nasze usta znów się spotkały.

- Reus kochanie!- krzyknęłam.
- Ty mówisz do mnie kochanie?!- zdziwił się.- Marcel co ty jej wczoraj zrobiłeś?!
- Nic mi nie zrobił!- oburzyłam się.
- Okeej. To albo masz gorączkę, albo kosmici cię podmienili.
- Nic z wymienionych.- zaśmiałam się.
- Poddaję się.
- Podaj pilota.- uśmiechnęłam się.
- Rusz dupę kochanie.- zaczął się śmiać.
- Idź ty ćwoku! Marcel kochanieee!
- Przykro mi, ale leżysz mi na kolanach.- odparł.
- Tele kochaniee!
- Sorry, ale głowa mnie napierdziela. Poproś dziewczyny.
- Nie będę się nimi wysługiwała. Mario kochaniee!
- Nie ma opcji. Tak jakby na mnie leżysz.
- No tak. Mats Kochaniee.
- Sorry siora, za wygodnie mi.
- No weźcie! Lukas braciszku mój najukochańszy!
- Masz i się zamknij.- oznajmił dając mi pilota.
- Nawet nie wiesz jak cię kocham!
Chciałam przełączyć, ale baterie się chyba wyczerpały. I znowu się zaczęło.
- Reus kochanie!
- Dobra już pójdę, ale nie mów tak do mnie, bo mi dziwnie.-oznajmił.
- OK. Masz to jak w banku ciole.- zaśmiałam się.
- Aż dziwne, że to powiem, ale sto razy lepiej.
Dostałam baterie i byłam wniebowzięta. Skakałam po kanałach jak głupia, ale przynajmniej byłam cicho i to wszystkim pasowało.
- Kiedy idziesz na zdjęcie szyny?- zapytała Han.
- W środę. Później czeka mnie tygodniowa rehabilitacja.  Na szczęście tylko tygodniowa.
~*~
Macie rozdział, bo akurat przerwa w meczu towarzyskim Brazylia - Rosja ;3
#D. LUIZ ♥ #NEYMAR ♥
na razie zero zero ;p, ale liczę, że Brazylia to wygra ;D
co z tego, że jest wpół do pierwszej xd
najwyżej jutro do szkoły nie wstanę ;p

hahahahaha xd jebłam xd


piątek, 22 marca 2013

33. Idź ty zboczony do sześcianu człowieku!

- Denerwuję się.- powiedziałam, gdy została godzina do spotkania.
Siedziałyśmy u chłopaków na treningu.
- Nie masz czym stara dupo!- wrzasnął Marco.
- Ja stara dupa?! Popatrz na siebie debilu!- odgryzłam się.
- Jak śmiesz mnie od debili wyzywać?!- oburzył się.
- Gorzej niż dzieci, a myślałam, że to z czasem zniknie.- załamała się Hannah, na co Zuza tylko poklepała ją po ramieniu.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.- powiedział Reus.
- Po raz pierwszy i ostatni się z nim zgodzę.- podsumowałam.
- Kochanie, ja wiem że ty mnie kochasz tak jak ja ciebie.- oznajmił przeczesując włosy.
- HAHAHAHAHA! A to dobree! Aż się popłakałam.- zaśmiałam się.
- Foch forever na minutę!- krzyknął i obrócił się do mnie plecami.
- Tak! Spokój!- ucieszyłam się.
- Gdybym z tobą rozmawiał, powiedziałbym, żebyś się tak nie cieszyła!- krzyknął odwracając się.
- No tak, ale ze mną nie gadasz, jakaa szkooooda.- powiedziałam "smutna".
- Pfff, prędzej świnie polecą, niż się do ciebie odezwę.- stwierdził.
- Latasz?!- zdziwiłam się.
Zaczęłam się śmiać i przybiłam z Matsem piątkę.
- No Marco, chyba już nie jesteś mistrzem ciętej riposty.- zaśmiał się Mario.
- Weźcie juz idźcie na to spotkanie co?- odezwał się Reus.
Dziesięć minut później byłyśmy na miejscu. Usiadłyśmy obok faceta po trzydzieste. Od razu przeszliśmy do rzeczy. Podał nam umowy do przeczytania.
- Dwadzieścia tysięcy od zdjęcia i filmu?!- zdziwiłam się.
- Tak, do tego najnowszy sprzęt.- oznajmił.- To za mało?
- Nie, skądże. Nie spodziewałam się takiej sumy.- przyznałam.
- Wszystko inne też pasuje?- zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście, ale mam jeszcze pytanie. Co ile musimy dostarczyć zdjęcia i filmiki?- zaciekawiła się Han.
- To już zależy od pogody i oczywiście stanu zdrowia.- spojrzał na mnie.
- To już wszystko wiemy. Gdzie podpisać?- uśmiechnęła się.
Po dwóch godzinach zadowolone wracałyśmy na Signal Iduna Park.
- Nie wierzę w nasze szczęście!- zapiszczałam.
- Ja też! Jestem najszczęśliwszą osobą na Ziemi!- dodała Han.
Kiedy weszłyśmy na boisko, chłopaki akurat kończyli trening. Przebrali się i razem szliśmy w stronę mojego domu, bo uznaliśmy, ze to nasza miejscówa na imprezy. Spoko.
- I jak? Macie tą pracę?- po raz 89543146 pytał Marco.
- Zaraz mu przywalę. Obiecuję.- oświadczyłam.
- Marco uspokój się, bo nawet mnie denerwujesz!- zaśmiała się Hannah.
- No to powiedzcie w końcu! Tak czy nie?!
- TAK!- wrzasnęłyśmy.
- Wiedziałem.- zaśmiał się Marcel.- Marco wisisz mi drinka.
No tak, to byłoby nierealne, gdyby chłopaki się nie założyli.
- Dobra, to ja lecę się przebrać i za pół godziny jestem u was.- oznajmiła Zuza. Później odłączyła się Han.
- Proszę tylko nie zniszczcie mi domu!- powiedziałam wchodząc na górę.
Po dwudziestu minutach przebrana, zeszłam na dół. W salonie siedziała Han i śmiała się jak głupia. Nie dziwię się. Po całym pokoju biegał Reus z torebką od mąki przywiązaną do głowy, zaraz za nim biegł Mats z butelką wody.
- Żyję wśród debili.- mruknęłam pod nosem i podeszłam bliżej.
- Weź go!- wrzasnął Marco.
- Mats!- krzyknęłam.
- Co jest?
- Idź do sklepu po jakieś ciastka.- zarządziłam.
- Ale z tobą.
- Chyba ocipiałeś, ze ja z tą nogą do sklepu pójdę.- zaczęłam się śmiać.
- No dobra, to zabieram Tele.- oświadczył i wraz z Brazylijczykiem wyszedł.
- Dzięki, dzięki, dzięki !- krzyczał Reus.
- Spoko, a teraz radzę iść ci się umyć.- zaśmiałam się.
- Żebyś ty to wszystko widziała!- mówiła przez śmiech Han, kiedy Reus sobie poszedł
- Chyba jednak się cieszę, że było inaczej.
Równo z chłopakami pojawiła się Zuza.
- Trener dzwonił, powiedział, że mecz z City został przełożony na czwartek i jutro mamy trening o szesnastej.- oznajmił Mats.
- No to dzisiaj ostro balujemy.- zaśmiał się Mario.
Nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać. A w szczególności mi. Wypracowałam sobie super taktykę.
"pierwszy taniec, później jeden drink. Drugi taniec później dwa drinki..."
Po trzecim tańcu byłam już trooochę wstawiona.
- Widzę, że masz zamiar zabalować.- zaśmiała się Zuza.
- Ostatnio praktycznie nic nie wypiłam,jakoś muszę nadrobić.- wyjaśniłam.
- To powodzenia.- powiedziała i gdzieś zniknęła.
Impreza jak to impreza. Wszyscy piją, tańczą, a nawalone pary całują się gdzieś w kontach.
Niczego nie brakowało. Znalazła się nawet taka para. Marcel i ja.
- Jestem tak nawalona, że może się to skończyć ciekawie.- zaśmiałam się.
- Nie tylko ty.- odparł.
Chwilę później byliśmy w moim pokoju. Jak się tam znaleźliśmy nie mam pojęcia. Ale to nie ważne. Usiadłam na łóżku, bo bez kul nie mogłam długo ustać. Marcel po chwili był przy mnie. Całował mnie po szyi, ramionach i wszędzie gdzie się dało.

Rano obudził mnie potworny ból w okolicach skroni, spowodowany zbyt wielką dawką alkoholu, zwany po prostu KACEM. Wolno, straasznie wolno otworzyłam oczy i jęknęłam z bólu.
- Chyba jednak za dobrze się wczoraj bawiłam.- mruknęłam.
Z zamkniętymi oczami przekręciłam głowę na drugą stronę, a moja twarz trafiła na jakiś niezidentyfikowany obiekt. Otworzyłam jedno oko i ujrzałam kartkę. Podniosłam ją i kiedy moje oczy się przyzwyczaiły odczytałam treść.
"Nie chcieliśmy was budzić. My już jesteśmy na treningu. Jak się obudzisz daj znać, to może wpadniemy jeszcze. Chyba, że nie będziesz w stanie ;D Dziewczyny leżą na dole. Wodę i tabletki położyłem obok łóżka. Nie martw się, kule też masz przy sobie.  Marcel ;*"
Wiadomość o wodzie i tabletkach szybko mnie ożywiła.
- No tak, nie mogłeś sobie darować kuli.- westchnęłam.
No, ale gdzieś tam ma rację. I to jest najgorsze! To nie ja mam rację, ale ktoś inny! Niedorzeczne!
Chwilę później wstałam i poszłam się ubrać. Zajęło mi to ponad pół godziny. Przez nogę i ciągłego kaca.
Wróciłam do pokoju i wzięłam jakieś ubrania na zmianę dla dziewczyn. Wiedziałam, że nie będzie im się chciało ruszać i kolejną noc spędzą u mnie.
Kiedy byłam na dole, akurat się budziły. Przywitałyśmy się i dałam im ubrania.
- Która godzina?- zapytała Han, łykając tabletkę.
- Równo osiemnasta.- odparłam.
- To sobie trochę pospałyśmy.- stwierdziła Zuza.
- Trochę?! Chłopaki za dwie godziny kończą trening.- zaśmiałam się.
- Jak oni wstali?- zdziwiła się.
- Nie wiem, ale ich podziwiam.- odezwała się Han.
Miałyśmy napisać do chłopaków, żeby wpadli, ale po dłuższej naradzie stwierdziłyśmy, że nie nadajemy się dzisiaj do życia, więc napisałyśmy, że widzimy się jutro na meczu.
- Nie wiem po co się przebierałyśmy.- zaśmiałam się.
- Oj tam, zawsze ktoś mógł wpaść z niezapowiedzianą wizytą.- odezwała się Zuza.
Wtedy drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Lukas.
- No w końcu wstałyście.- zaczął się śmiać.
- A czemu cie na naszej imprezie nie było?- zaciekawiłam się.
- Bo byłem u mamusi i tatusia. Ja jestem grzecznym dzieckiem w przeciwieństwie do ciebie.- oznajmił.
- W to, to ci nie uwierzę.- powiedziała Han.
- No dzięki!
Kilka minut po dwudziestej trzeciej już spałyśmy.

- No daleeej! Możecie to wygrać!- wrzeszczałam na chłopaków.
- Oni MUSZĄ to wygrać.- poprawiła mnie Zuza.
- I wygrają!- dodała Han.
W pięćdziesiątej siódmej minucie padła pierwsza i ostatnia bramka w tym spotkaniu. Zdobywcą był Julia Schieber. Wpadłyśmy w szał.
Takim oto sposobem Borussia Dortmund wyszła z grupy ŚMIERCI na PIERWSZYM miejscu! Nie mogłyśmy się nacieszyć. Kiedy tylko zobaczyłyśmy chłopaków rzuciłyśmy się na nich i zaczęłyśmy gratulować wygranej.
- Jestem z was dumna!- uśmiechnęłam się.
- Świetnie sobie poradziliście.- odezwała się Han.
- Też jestem zadowolony, ale...
- Mario ty zrzędo! nawet się nie odzywaj! Wyszliście z grupy śmierci na pierwszym miejscu! Czego jeszcze chcesz?!
- Wygrać Ligę Mistrzów!- krzyknęła cała drużyna.
- I takie podejście to ja lubię!- podsumowała Zuza.
- To jak lecimy to gdzieś oblać?- zapytałam.
- Czyli zapraszasz nas do siebie tak?- zapytał retorycznie Mats.
- No przecież.- zaśmiałam się.
- To przebieramy się i lecimy do Zielonej!- zarządził Marco.
- Reus ty się tak nie ciesz idioto!
- Ej! Kochanie nie mów tak do mnie!- udał urażonego.
- W tyłek mnie możesz pocałować.- powiedział z sarkazmem.
- To chyba nie ja.- poruszał brawami.
- Idź ty zboczony do sześcianu człowieku!- wybuchnęłam śmiechem.
- Ja, zboczony?! I to do sześcianu?! To ty o tym pomyślałaś!- bronił się.
- A ty nie zaprzeczyłeś ciole!
- Dobra, chyba muszę kroczyć, bo stąd nie wyjdziemy.- Marcel zaśmiał się i zaczął mnie całować.
- Muszę przyznać, że twój sposób na uciszenie mnie bardziej mi pasuje.- uśmiechnęłam się.- Przynajmniej nie jestem ogłuszana.- powiedziałam w stronę Han.
- Też cie kocham.
- A mnie?!
- Maro, Miśku ciebie to najbardziej.- przytuliła go.
Godzinę później byliśmy u mnie. Tym razem obyło się bez alkoholu i tym podobnych rzeczy.
~*~
W końcu go napisałam xd Męczyłam się z nim trzy dni O.O
no, ale już jest ;3
mam nadzieję, ze się podoba ;**

zapraszam na całkowicie patologiczne opowiadanie, które piszę wraz z patologiczną przyjaciółką. Ostrzegam od razu, że to kompletna patola, jak wskazuje nazwa bloga xd
http://patola-patola-everywhere.blogspot.com/


AAAA *.* ZA NIECAŁE TRZY GODZINY MECZ POLSKA - UKRAINA *O*
CHCĘ JUŻ !!!! <333

Taka tam piosenka dnia ;DD Oł je! te rytmy <3 xd

niedziela, 17 marca 2013

32. A wy mówicie, że to ja jestem ta nienormalna.


Impreza dopiero się rozkręcała, a my siedzieliśmy w pokoju i się całowaliśmy. Dużo bardziej pasuje mi ta opcja. Tym bardziej, że noga boli mnie tak strasznie, że mam ochotę ją odciąć. W pewnym momencie Marcel przez przypadek dotknął kostki.
- Ał.- jęknęłam.
- Bardzo boli?- zapytał troskliwie.
- Nie będę ukrywała, że tak.- odparłam i pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Poczekaj zaraz przyniosę ci tabletkę.- oznajmił i nim zdążyłam zaprotestować już go nie było.
Po chwili dostałam moje zbawienie. Kiedy połknęłam tabletkę zapadła kompletna cisza. Głupio gapiłam się w szklankę, którą trzymałam w ręku.
- Przepraszam.- powiedzieliśmy równo.
- Mogę pierwszy?- zapytał.
- Tak.- uśmiechnęłam się.
- Więc chciałbym cię przeprosić za to, że tyle się dzisiaj przeze mnie napłakałaś.- złapał mnie za rękę.- Naprawdę nie chciałem, żebyś cierpiała. Czuję się jak najgorszy śmieć. Zależy mi na tobie i mam nadzieję, że mi wybaczysz.- zakończył.
- Oczywiście, że ci wybaczę.- pocałowałam go w policzek.- JA też muszę cię przeprosić. Za to, że tak pochopnie wyciągnęłam wnioski, zamiast najpierw z tobą porozmawiać.- spuściłam głowę.
- Nie przepraszaj, mogłem bardziej uważać.- przysunął się bliżej i mnie przytulił.
Powiedz mu to! Wiesz dobrze, że on czuje to samo!
- Marcel.- zaczęłam.
- Tak?
- No bo ja...ja cię...- jąkałam się.
- Też cię kocham.- uśmiechnął się i zaczął mnie całować.
Jutro o dziesiątej chłopaki muszą się stawić na treningu, a jest już trzecia. 
Powodzenia życzę.
- Nie powinieneś iść spać? Jutro macie trening.odezwałam się.
- Zakochani czasu nie liczą.- szepnął mi do ucha.
Moja twarz zalała się rumieńcem. 
- Marcel my się już zbieramy. Idziesz z nami?- do pokoju wleciał Hummels.
- Nie, on dzisiaj zostaję.- puściłam mu oczko.
- Chyba nie mam tu nic do gadania.- blondyn pocałował mnie w policzek.
- Rozumiem, rozumiem.- Mats poruszał brwiami.
- Idź już ty zboczeńcu!- zaśmiałam się.
Brunet wyszedł, a ja zaczęłam schodzić z łóżka. 
- Idę się umyć i zaraz wracam.- oznajmiłam, kiedy Marcel mnie złapał.
O kulach wyszłam z gościnnego i od razu napotkałam dziewczyny.
- Zgaduję, że dzisiaj nie będziesz miała dla nas czasu.- zaśmiała się Han.
- Dobrze zgadujesz.- odparłam.
- To jak coś to będziemy u Hannah.- powiadomiła Zuza.
- Okej.- uśmiechnęłam się.- A teraz przepraszam, ale śpieszę się.
- Już nas spławia!- podsumowała Han.
Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do łazienki. Przygotowałam się do snu i wyszłam. Na korytarzu stał Lukas w samych bokserkach.
- Gdyby Hannah cię teraz zobaczyła...- zaśmiałam się.
- Jej strata.- uśmiechnął się.- Wszystko już okej?
- Tak.- odetchnęłam z ulgą.- Dzięki.- chciałam go przytulić, ale kule mi nie pozwoliły.
- Oj sierotko, ile jeszcze będziesz tak uziemiona?
- Dwa tygodnie. Ja chyba się zabiję!- lamentowałam.
- Już nie przesadzaj.- zaśmiał się.- Jestem pewien, że ten cały Marcel ci nie pozwoli.- szepnął i wszedł do łazienki.
Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do pokoju. Marcel siedział na łóżku i oglądał coś w telewizji. Odłożyłam kule i wyciągnęłam do niego rękę. Chwycił ją i spojrzał na mnie pytająco.
- Pójdziemy do mnie. Tam mam wszystkie tabletki i wygodniejsze łóżko.- zaśmiałam się. 
Wziął kule i z powrotem mi je podał.
- Nie, no nie każ mi z nimi iść. Nienawidzę ich!- protestowałam.
Nie reagując na moje lamenty dalej trzymał je w ręce.
- Zawsze jesteś taki stanowczy?- zapytałam sięgając po kule.
- Jak widzisz, opłaca się.- zaśmiał się.
Poszliśmy do pokoju. Od razu usiadłam na łóżku i rzuciłam kule w kąt pomieszczenia.
- Nigdy więcej ich nie dotknę!- oznajmiłam.
- Zachowujesz się jak pięciolatka.- powiedział i pocałował mnie.
- No, ale czy nie jestem słodka?- zrobiłam minę zbitego pieska.
- Jasne, że jesteś.- uśmiechnął się.
Wskoczyłam pod kołdrę i zakryłam się pod samą brodę.
- Ale tu zimnooo.- stwierdziłam.
- Już idę.- zaśmiał się i puścił mi oczko.
Chwilę później był obok. Przytulił mnie i od razu zrobiło się cieplej.
- I jak?
- Idealnie.- uśmiechnęłam się.- Mogę jutro jechać z tobą na trening?
- Jasne, że tak.- pocałował mnie w czoło.
Nawet nie wiem kiedy odleciałam.

Kiedy wstałam Marcela nie było obok. Wzięłam wszystkie przepisane tabletki i spojrzałam na zegarek. Ósma czterdzieści. Że niby ja o tej godzinie wstałam?! Wstałam z łóżka i wyjrzałam na korytarz czy nigdzie nie ma Marcela. Kiedy byłam pewna, że teren jest czysty chwyciłam ubrania i udałam się do łazienki. Kiedy byłam na miejscu usłyszałam skrzypienie schodów. Jeśli to Marcel idzie do pokoju, to będę martwa jeśli zobaczy, że nie wzięłam kuli. 
UPS ...
Przebrałam się i wyszłam z łazienki. Wszędzie panowała cisza. Byłam pewna, że Schmelzer wrócił na dół, jeśli to w ogóle był on. Spokojna weszłam do pokoju.
- A gdzie masz kule?- usłyszałam chłopaka.
- No ten tego. Zapomniałam?
- A chcesz, żebym ja zapomniał cię wziąć na trening?- zapytał z uśmiechem.
- Nie! Nie zapomnisz, ja nie dam ci zapomnieć.- oznajmiłam.
- Ty o kulach zapomniałaś, więc...
- No dobra! Już! Dawaj mi to cholerstwo.- powiedziałam zła.
- Heidi, nie złość się. Wiesz, że to dla twojego dobra.- przytulił mnie.
- Co ja poradzę? Taki mój charakter.- stwierdziłam.
Zeszliśmy na dół. W salonie siedział Lukas.
- To ty jeszcze nie śpisz?- zdziwiłam się.- po podróży przespałeś ponad połowę dnia, a po imprezie ledwo pięć godzin?
- No widzisz. Jestem wyjątkowy.- zaśmiał się.- A wy gdzie pędzicie?
- Na razie na śniadanie. Później na trening chłopaków.- oświadczyłam.
O dziewiątej czterdzieści wyjechaliśmy. Marcel mógł spokojnie prowadzić, bo wczoraj nic nie wypił.
Na miejscu były już przyjaciółki.
- A co ty tutaj robisz?- zdziwiła się Han.
- Przyjechałam pooglądać jak chłopaki grają.- oznajmiłam.
- Przecież miałaś oszczędzać kostkę.- powiedziała Zuza.
- Przecież oszczędzam. Chyba nie myślisz, że przyszłam tu o kulach.- zaśmiałam się.- A jednak myślisz.- powiedziałam kiedy zobaczyłam jej minę.- Przyjechałam z Marcelem.
- No tak, zapomniałam, że u ciebie został.- przyznała.
- Za dużo się wczoraj wypiło.- stwierdziłam.
- Od razu za dużo. Nie przesadzajmy.
Ja poszłam usiąść na ławce, a dziewczyny pobiegły do chłopaków. Muszą się skupić na treningach, bo w środę grają z Manchesterem w Lidze Mistrzów. A z tego co wiem, to chcą wyjść z grupy bez żadnej przegranej.
Przyjaciółki dały chłopakom niezły wycisk. Nawet Jurgen był pod wrażeniem, kiedy chłopaki ledwo żywi wracali do szatni na przerwę. Reus i Piszczu mieli najgorzej, nie chciałabym być na ich miejscu.
- Świetnie się spisałyście.- pogratulował im.
- Dziękujemy, dla nas to sama przyjemność.- uśmiechnęła się Han.
- Ja już nie chce z nimi trenować!- krzyknął Mario po przerwie.
- Ja też. One są gorsze od trenera!- przytaknął mu Marco.
- To może w końcu mnie docenicie.- zaśmiał się Klopp.- To idźcie się trochę porozciągać, a później gramy.
Dziewczyny postanowiły zrobić sobie przerwę i poszły do szatni. Ja siedziałam i przyglądałam się wyczynom piłkarzy. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon.
- Halo?- odebrałam.
- Dzień dobry. Z tej strony Joseph Martin. Dodzwoniłem się do Heidi Georgy?
- Tak, to ja.
- Dzwonię do pani z pewną propozycją. Słyszałem, że pani i przyjaciółka macie zamiłowanie do błyskawic.- zaczął.
- To prawda. A o co chodzi?
- Chciałem zaproponować wam tak jakby pracę. Widzi pani prowadzę gazetę „Błyskawica nas zachwyca” i jeśli pani się zgodzi to chciałbym zamieszczać tam pani zdjęcia. Oczywiście nie za darmo, dostanie pani wynagrodzenie.
- Dobrze, a co ma z tym wspólnego Hannah?
- Z tego co wiem, ma wiele świetnych filmów, na których widać moment od narodzenia do wyładowania pioruna. Za jej zgodą filmy pojawiałyby się na naszej stronie internetowej.- oznajmił.- Co pani na to?
- Jestem mile zaskoczona. Możemy umówić się tak?  Ja porozmawiam z przyjaciółką i jeszcze dzisiaj damy panu odpowiedź?- zaproponowałam.
- Oczywiście, to czekam na telefon. Do usłyszenia.- rozłączył się.
Po chwili dziewczyny wróciły z szatni. Od razu dopadłam Han. Wyjaśniłam jej wszystko i rozmyślałyśmy wszystkie za i przeciw. Godzinę później podjęłyśmy decyzję. 
- Dzwonić?- upewniłam się.
- Jasne, że tak! Druga taka okazja może się szybko nie trafić.- poganiała mnie Han.
- A jeśli to jakiś pedofil?- zaśmiała się Zuza.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne.- powiedziałam z sarkazmem.
- No dzwoń!
- No już już.- uśmiechnęłam się.
- Słucham?- usłyszałam głos w słuchawce.
- Dzień dobry, z tej strony Heidi, dzwonił pan do mnie niedawno.- oznajmiłam.
- Tak, pamiętam. Podjęły panny decyzję?- zapytał.
- W tej sprawie dzwonię. Jesteśmy skłonne się zgodzić, ale najpierw musimy poznać wszystkie warunki.
- Oczywiście. Możemy umówić się na jutro, na spotkanie i wszystko sobie wyjaśnimy, co pani na to?
- Niech będzie. To gdzie i o której?
- Może w tej małej kawiarence obok Signal Iduna Park? O piętnastej?
- Dobrze, to do juta.- pożegnałam się i rozłączyłam.
- I jak?- zaciekawiła się Zuza.
- To nie pedofil.- zaczęłam się śmiać.
- Pewności nie masz.- zawtórowała mi.
- A tak na serio, to jesteśmy z nim umówione na jutro o piętnastej w tej kawiarni obok  stadionu.- oznajmiłam.

Po treningu, chłopaki ledwo żyli. Proponowałyśmy im wyjście gdzieś na miasto, ale jedyną rzeczą na jaką mieli ochotę to odpoczynek. Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do mnie. Na miejscu czekał Lukas. Chyba nie zauważył, ze weszłyśmy, bo dalej tańczył z miotłą do „Baby” Justina Biebera.
Okeeej, wolę nie pytać.
- A wy mówicie, że to ja jestem ta nienormalna.- szepnęłam.- Brawo!- wrzasnęłam.
Mina Luka była bezcenna, ale nie ma się co dziwić.
~*~

No i mamy następny ;3
Jaram się wczorajszym meczem ! Wiedziałam, że to wygrają <3

Rozdział z dedykacją dla Miśki <3 ;*

jeśli ktoś jeszcze nie wie, to nowe opowiadanie jest już wcielone w życie xd
pojawił się pierwszy rozdział ;3 http://jestes-tylko-moim-szczesciem.blogspot.com/

pytania, hejty, prośby, dedyki -> http://ask.fm/poozytywnaa

środa, 13 marca 2013

31. Już wiesz?! To możesz wyjść i dać mi spokój!

(proponuję wam włączyć piosenkę. Fajnie się przy niej czyta rozdział <3)
*
Tego samego dnia, Marco zadzwonił i powiedział, że wie o co chodzi, ale to nie jest rozmowa na telefon. Niestety nie mieliśmy kiedy się spotkać, bo w sobotę Borussia miała się zmierzyć z Bayernem, więc chłopaki ostro trenowali. A po treningu byli strasznie zmęczeni. Marcel wiele razy próbował się do mnie dodzwonić, ale nie odbierałam albo od razu się rozłączałam.
Oczywiście na mecz nie mogłam iść. Bo przez tą cholerną nogę nie mogłam się ruszyć, a od środy ból się nasilił. Wiem, że był jednobramkowy remis, dzięki golowi Mario.
Dzisiaj, czyli w niedzielę, wstałam prawie w południe. Przebrałam się i poszłam przed telewizor. Lukas chrapał jak najęty. Wczoraj prawie o północy przyleciał. Około czternastej zszedł na dół.
- Hej siostra.- uśmiechnął się.
- No hej, jak się spało?
- Dobrze, masz bardzo wygodne łóżko.- zaśmiał się.- Ale nadal nie mogę się przyzwyczaić do tych twoich włosów.
Przefarbowałam się na zieleń jakoś trzy miesiące po naszej ostatniej wizycie. Byłam słitaśną blondynką.
Brrr. Nigdy więcej!
- Dasz radę. Jak jesteś głodny to lodówka pełna.
- Widzę, że o mnie pomyślałaś. A ty już jadłaś?
- Nie, nie jestem głodna.- odparłam.
- Jak chcesz. Nie będę cię zmuszał.
- I dobrze. Dziewczyny wpadną. Hannah chciała się z tobą zobaczyć, przy okazji poznasz Zuzę.- powiedziałam.
- No spoko. To do rodziców pójdę jutro, bo wyczuwam imprezę.- zaczął się śmiać.- Nie mówiłaś im nic co nie? Chcę im zrobić niespodziankę.
- Domyśliłam się i nic nie palnęłam.
- A co tak właściwie się stało, że masz nogę w szynie?- zaciekawił się.
- Pierwsze spotkanie z lodowiskiem.- uśmiechnęłam się.
- Moja mała ofiara.- poczochrał mnie.- A właśnie, jak się ma moja "dziewczyna"?- wybuchnął śmiechem.
Chodzi mu o Han. Kilka lat temu podkochiwała się w Lukasie i od tej pory on mówi o niej "moja dziewczyna"
- Dzisiaj będziesz mógł się zapytać, tylko uważaj, bo "twoja dziewczyna" ma chłopaka.- oznajmiłam.
- Jak mogła!? Teraz moje życie nie ma sensu.- udał zrozpaczonego.
- Nie popisuj się marny aktorze.
- Że niby ja?! Marnym aktorem?!
Kiedy tak siedziałam z bratem, w ogóle nie myślałam o ostatnich dniach. Zawsze umiał mnie pocieszyć, chociaż nawet nie wiedział że to robi.
- Dzięki.- przytuliłam go.
- Ale za co?- zdziwił się.
- Za wszystko.- uśmiechnęłam się.
- Heidi, co jest grane?- uniósł brew.
- Co masz na myśli?
- Tu już dobrze wiesz.- zaprowadził mnie za rękę na kanapę.- Jak ma na imię?
- Marcel...- postanowiłam mu powiedzieć. Nic nie mam do stracenia.- Chciał iść ze mną na randkę, a dzień później całował inną.- powiedziałam z pogardą.
- Chciał? Nie zgodziłaś się?
- Zgodziłam się, no ale trudno mi się z tą nogą po schodach chodzi, a co dopiero wyjść na miasto. Rusz troszkę śliczną główką.- zaśmiałam się.
- Skąd wiesz, że ją całował?
- Widziałam to. Znaczy widziałam tylko przez sekundę, bo później zasłoniłam rolety i zaczęłam ryczeć na kanapie.
- Czyli nie możesz być pewna, że on ją całował. Może to ona się do niego przyssała.
- Ale mógł ja odepchnąć!- krzyknęłam zirytowana tym, ze może mieć rację.
Lukas nigdy nie działał porywczo, w przeciwieństwie do mnie. Zawsze musiał znać szczegóły, dopiero później oceniał. W tym wypadku może wyjść na to, ze ja jestem ta winna.
- Ale spokojnie.- zaśmiał się.- Sama powiedziałaś, że widziałaś to tylko przez sekundę, więc tak naprawdę nie wiesz co działo się później.
Przez chwilę panowała kompletna cisza. Spokojnie przyjmowałam wiadomość, ze jestem skończoną idiotką.
- Dlaczego ty zawsze musisz mieć rację?!
- Taka rola starszego brata.- przytulił mnie.- Pogadaj z nim.- znowu poczochrał mi włosy.
- Nigdy ci się to nie znudzi, co ?- zapytałam poprawiając zrujnowaną grzywkę.
- Ale ty mnie dobrze znasz.- zaśmiał się.- Ja lecę trochę na miasto.
- Okej, wróć na dwudziestą do domu. Wszyscy przyjdą cie poznać.
- Wszyscy?- wiedziałam, że miał na myśli Marcela.
- Wszyscy.- oznajmiłam.
- To będę.- puścił mi oczko.
Chwilę później go nie było. Minutę po wyjściu Lukasa, do domu wparowały Han i Zuza.
- Gdzie mój chłopak?- zaśmiała się Han.
- Wyszedł na miasto. Za trzy godziny ma wrócić.- odparłam.
- No trudno, co tam u ciebie słychać? Rozmawiałaś z Marcelem?
- Nie.- odparłam.
- Heidi, w końcu musisz się zebrać w sobie.
- Hannah a racje, poza tym Marcel też przyjdzie.- dodała niepewnie Zuza.
- Domyśliłam się, ze za wszelką cenę, będziecie chcieli nas pogodzić.- uśmiechnęłam się.- Ale nie liczcie na to, ze ja pierwsza się do niego odezwę.- uprzedziłam.
Połowę czasu przegadałyśmy. Później dziewczyny oznajmiły, że idą się przebrać. Byłam przekonana, ze wrócą do siebie, a one z torbami poszły na górę i zaczęły się przebierać. Dziesięć minut później też zaczęłam. Na dziewiętnastą byłyśmy gotowe. Zuza wyskoczyła do sklepu, a ja i Han zaczęłyśmy chować wszystkie rzeczy, które mogą zostać uszkodzone. Dziesięć minut przed czasem wszystko było gotowe. Kiedy na stole znalazły się ostatnie butelki z piciem, do domu wszedł Luk.
- No no siostra, od tej strony to cię nie znałem.- zaśmiał się, kiedy zobaczył mój strój.
- Najwyższa okazja.- powiedziałam.- Poznaj, to właśnie Zuza. Zuza, to mój brat Lukas.
- Miło mi.- odezwali się równo.
- A jak tam się ma moja dziewczyna?!- podbiegł do Han.
- Bardzo dobrze.- uśmiechnęła się.- A mój chłopak?
- Wspaniale.- pocałował ja w policzek.
- Nawet nie wiesz jak ja bym chciała mieć takiego brata.- oznajmiła dziewczyna Reusa.
- Tak,jest wspaniały.- przyznałam.
- Przestańcie, bo się rumienię.- zaśmiał się.
Po chwili zaczęli się zjawiać pozostali goście. Jako pierwsi przyszli mój ulubiony "brat" i Reus.
- Poznajcie się. Lukas to jest Mats, a to Reus. Mats jest twoim zastępcą, a Marco to chłopak "twojej dziewczyny" Chłopaki to Lukas.
Po dwudziestu minutach byli wszyscy. Lukas złapał wspólny język z trójką Polaków z BVB.  Ja siedziałam z Marco i Matsem.
- Pogadaj z nim.- nalegał Hummels.
- Nie.
- Pogadaj z nim.- zawtórował mu Reus.
- Nie.
- No już! Siora! Idź z nim pogadaj!
- Nie!
- Zielona! Kooochanie, idź!
- Nie i koniec!
- Bo cię tam zaniosę!
- Mats, daruj sobie.- zaśmiałam się.
Spojrzał porozumiewawczo na Reusa. Blondyna już po chwili nie było.
- Nawet nie próbuj!- krzyknęłam.
- Bo co?! Bo zaczniesz mnie gonić?- zaczął się śmiać.
Zgromiłam go spojrzeniem i złapałam się oparcia kanapy. Kątem oka widziałam jak Reus idzie z Marcelem na górę. Po chwili Marco wrócił i pomógł Hummelsowi "uporać się ze mną", jak to określił.
- Puśćcie mnie! Nie możecie mnie zmuszać do czegoś, czego nie chcę!- protestowałam.
- Wiemy, ze tego chcesz! Mogę ci udowodnić.- zaśmiał się Mats.
Spojrzałam na niego z politowaniem. W tym samym momencie byliśmy na górze. Ostrożnie mnie postawili i Reus puścił oczko do bruneta.
- Chcesz dowodów to masz.- zaśmiał się Reus.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Mats zaczął mnie całować. Przez ułamek sekundy stałam zszokowana. Później szybko go odepchnęłam.
- Mówiłem.- powiedział z uśmiechem.
- To, ze cię odepchnęłam, nie znaczy, że chce tam iść.- oznajmiłam.
- To dlaczego przerwałaś?- zapytał.- Ale szczerze.
Spuściłam głowę i podziwiałam, bardzo interesującą w tym momencie, szynę na nodze.
- Heidi! Jeśli przyznasz to czego jesteśmy pewni to będzie ci lepiej.- oznajmił Reus.
- Tak! Zakochałam się w Marcelu! Zadowoleni?!- wrzasnęłam wściekła i wbiegłam do pokoju.
Kostka tak mnie zabolała, ze upadłam na podłogę. Z bezsilności zaczęłam ryczeć.
- Heidi..- usłyszałam szept.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Marcela.
No tak, jeszcze ciebie mi tutaj brakowało!
W sumie mogłam tutaj nie wbiegać, przecież wiedziałam, że on tutaj siedzi.
Głupia, głupia ja!
- To prawda?- zapytał.

- Ne chcę z tobą gadać!- krzyknęłam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
W miarę możliwości próbowałam wstać. Każda moja próba zawodziła. Marcel się nade mną zlitował i pomógł. Nie ułatwiałam mu zadania, bo ciągle się szarpałam.
- Puść mnie!- warknęłam.
Nie poznawałam samej siebie. Nigdy się tak nie zachowywałam. Ale nigdy, też nikt mnie tak nie zranił. Nikt na kim mi tak cholernie zależało. Broniłam się przed nim i przed tym, co do niego czuję. Mogłam go wyzwać od najgorszych, ale czuję coś zupełnie przeciwnego.
- Nie! Powiedz mi o co ci chodzi, dlaczego się tak zachowujesz i czy to co mówiłaś, właściwie wykrzyczałaś chłopakom to prawda.- zarządził, ciągle mnie trzymając.
- Nic nie muszę ci mówić.- powiedziałam oschle, patrząc mu prosto w oczy.
Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i wyrwałam się, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi złapał mnie od tyłu i mocno przytulił.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam i odwróciłam się do niego.- Puść mnie w tej chwili! Nie rozumiesz co do ciebie mówię?!- wrzeszczałam przez łzy.
- Heidi, uspokój się.- mówił spokojnie.
- Nie mam takiego zamiaru! Po prostu nie chcę mieć z tobą do czynienia! Wszyscy jesteście jedna wielką ściemą! Każdy facet jest taki sam!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- A dasz mi to wytłumaczyć?- zapytał i położył dłoń na mojej głowie.
- Nie! Nie będę słuchała twoich wymówek! A wiesz dlaczego?! Bo mi na tobie cholernie zależy i nawet nie wiesz jak to boli! Ta świadomość, ze osoba tak ważna dla ciebie ma cię w dupie! To nie jest miłe! A ja nie chce już więcej cierpieć!- wrzasnęłam tak głośno, ze pewnie wszyscy mnie słyszeli.
Skutecznie odepchnęłam blondyna i tak szybko jak się dało, ze względu na nogę, pobiegłam w stronę gościnnego. Przez przypadek na kogoś wpadłam.
- Heidi, co się stało?- zapytał Mario.
- Czemu płaczesz i co to były za krzyki?- dodał Tele.
Spławiłam ich machnięciem ręki i pokuśtykałam dalej. Rzuciłam się na łózko i dalej płakałam. Dlaczego ja jestem tak strasznie uparta?!
Nie dano mi nawet chwili na wypłakanie się. Ktoś wszedł do pokoju.
- Idź sobie!- wrzasnęłam myśląc, że to Marcel.
Jak się później okazało to był Marcel.
Świetnie, zajebiście po prostu cudownie!
- Proszę cię porozmawiaj ze mną.- szepnął.

- Nie mamy o czym.- syknęłam.
- Heidi ty chyba siebie nie słyszysz. Przed chwilą wykrzyczałaś mi prosto w twarz, że ci na mnie zależy, a teraz twierdzisz, ze nie mamy o czym rozmawiać?- wyczułam, ze jest już lekko zdenerwowany, a mimo to mówił do mnie łagodnie.
- Może i jesteś dla mnie ważny, ale to nie zmienia tego, że całowałeś jakąś laskę! I to przed moim domem! To mnie boli! Dlatego tak się zachowuję! Może i nie jesteśmy razem, ale to cholernie zabolało! Już wiesz?! To możesz wyjść i dać mi spokój!- zakończyłam swój monolog.
- Nie wyjdę stąd dopóki wszystkiego ci nie wyjaśnię.- oznajmił twardo.
Nie chciałam tego słuchać, więc usiadłam plecami do chłopaka. Usiadł na łóżku i obrócił mnie do siebie.
- A teraz proszę wysłuchaj mnie.- zaczął, kiedy na niego spojrzałam.- Ja się z nią nie całowałem. Kiedy wysiadłem z samochodu, chciałem iść prosto do ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nagle jakaś dziewczyna rzuciła się na mnie i chciała pocałować. Bez wahania ją odepchnąłem i trochę nagadałem. Powiedziałem jej, ze właśnie idę do dziewczyny, przy której czuję się szczęśliwy. Rozumiesz? Do niczego nie doszło, za bardzo mi na tobie zależy. Już wtedy gdy ona się mnie uczepiła czułem się jakbym cie zdradził, a ty nawet nie jesteś moją dziewczyną.
Nie zdążyłam zareagować. Marcel wpił się w moje usta i zaczął całować. Z początku nie byłam przekonana jego historią i zaczęłam się szarpać. Co z tego, że wyrywałam mu się, skoro ciągle się uśmiechałam.
- Nie udawaj już złośnico.- uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego zapłakanymi oczyma i przygryzłam wargę. Przyłożył dłoń do mojej twarzy i znowu zaczął mnie całować.
~*~
Mój ulubiony rozdział *.*
Podoba mi się najbardziej ze wszystkich trzydziestu jeden O.O
Jestem z siebie dumna, że udało mi się go napisać ;3
a wy co sądzicie? ;*

pytania, prośby, hejty, dedyki - > http://ask.fm/poozytywnaa

poniedziałek, 11 marca 2013

30. Widziałam jak całował jakąś dziewczynę

- Nie rozumiem o co tamtej babce chodziło.- zaśmiałam się, kiedy byliśmy na miejscu.
- Ja też. Ludzie nie czują naszego poczucia humoru.- poparł mnie Mats.
- Mało kto was rozumie.- podsumowała Zuza.
- Dzięki, milutka jesteś.- powiedziałam z sarkazmem.
Po pizzy udaliśmy się na lodowisko. Co z tego, ze nigdy w życiu nie miałam łyżew na nogach.
Raz się żyje! Zaszalej Zielona!
- Od razu mówię, że pierwszy raz mam do czynienia z lodowiskiem.- zaśmiałam się.
- Teraz to już na sto procent musisz tam wejść. My cie nauczymy.- oznajmił Tele.
- To ja chyba jednak podziękuję.- zaczęłam się śmiać.
- Ale ty jesteś wygadana.- stwierdził Łukasz.
- I za to cię lubię! Pjona!- wrzasnął Mats.
Przybiliśmy sobie hajfajf i pokuśtykałam na lód.
- Niech mnie ktoś trzyma!- krzyknęłam.
Po chwili znaleźli się przy mnie Mats i Marco.
- No nie wierzę! A może ktoś przy kim się nie zabiję?!- spojrzałam na Reusa.
- No dobraaa. Marcel zmień mnie.- zaśmiał się.
- Dzięki.- powiedziałam gdy przyjechał.
Przez dwadzieścia minut jeździłam trzymana przez nich. Później Mats mnie puścił, pod pretekstem, że tak się szybciej nauczę.
Jasne, że się udałoooo.
Z początku szło całkiem nieźle i byłam przekonana, że jako tako nauczyłam się jeździć. Oczywiście było całkiem inaczej. Przekonałam się o tym kiedy Marcel mnie puścił.

Jechałam sobie zadowolona, nagle ktoś mnie podhaczył i runęłam na lód. Blondyn od razu znalazł się przy mnie.
- Nic ci nie jest?
- Kostka boli. Chyba nici z naszego wypadu.- odparłam.- Przepraszam.
- Nie szkodzi.- uśmiechnął się.
Pomógł mi wstać i jakoś dostałam się do szatni.
- Zdejmij łyżwy, a ja powiem reszcie, ze idziemy do szpitala.- zarządził i po chwili go nie było.
- Na serio jestem kompletną ofiarą.- zaśmiałam się i zdjęłam łyżwę.
Z drugą nie było, aż tak łatwo, bo kiedy ruszyłam stopą, myślałam że popłaczę się z bólu. Kiedy Marcel wrócił, ściągnął łyżwy i wyszliśmy z szatni.
- Zamówię taksówkę.- oznajmił.

W szpitalu ludzi było od zarąbania. Doczłapałam się do krzesła i usiadłam.
- Trochę sobie poczekamy.- zaśmiał się Marcel i stanął obok.
- Chcesz usiąść?- zapytałam.
- Proszę cię! To ty tutaj masz kontuję. Jak już to mogę cię wziąć na kolana.
Zgodziłam się. Głupio by było gdyby te kilka godzin tak stał nade mną.
Siedzieliśmy tam ponad dwie godziny, a jeszcze ponad połowa ludzi przed nami.
- Chyba tu usnę.- ziewnęłam.
- Nie zdziwię się. Już prawie dwudziesta druga, a dzisiaj się wyszalałaś.- uśmiechnął się.
- Oj tam. Gdybym tak nie szalała, to nie będę miała co dzieciom wspominać.
- Widzę, ze przyszłość już masz zaplanowaną.
- No pewnie. Będę miała gromadkę dzieci i będę zajebistą mamuśką.- zaczęłam się śmiać.
- W to nie wątpię.- zawtórował mi.- To na naszą randkę wybierzemy się jak już będziesz mogła chodzić.- pocałował mnie w policzek.
- No chyba, że wolisz mnie nosić lub pchać mój wózek.- podsunęłam.
- Zawsze i wszędzie.- zaśmiał się.
Po kolejnych dwóch godzinach przyszła moja kolej. Weszliśmy do gabinetu.
- Witam znowu Heidi.- powitał mnie lekarz.
- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się.
- Co tym razem?- zaśmiał się.
- Byliśmy na lodowisku, no i tak jakoś wyszło, że się wywaliłam i strasznie boli mnie kostka.- wyjaśniłam.
Po prześwietleniu z powrotem wróciłam z lekarzem do gabinetu. Zastaliśmy tam śpiącego Marcela.
- Przykro mi, ale musimy założyć szynę.- oznajmił lekarz.
- Trzeba? Nie ma innej możliwości?
- Spokojnie, jak na razie pogoda ma być dobra.- uśmiechnął się.
- Niby tak, ale nigdy nic nie wiadomo. Poza tym nie będę mogła chodzić na mecze chłopaków.- powiedziałam.
- Niestety, ale zdrowie jest najważniejsze.
Przez ponad godzinę męczyli się, z założeniem szyny. Wróciłam o kulach i zaczęłam budzić Marcela. Po kilku minutach mi się udało.
- To ja miałam zasnąć.- zaśmiałam się.
Odwzajemnił uśmiech i razem ruszyliśmy do wyjścia.
- Na ile jesteś uziemiona?
- Trzy tygodnie.- powiedziałam załamana.
- Uuu, to nieźle.
Blondyn zadzwonił po taksówkę. Kilkanaście minut później byliśmy pod moim domem.
- Chodź ze mną. Już późno, nie będziemy pana męczyć. Jest prawie druga.
W końcu udało mi się go namówić.
- Otworzysz?- zapytałam wyciągając klucze.
- Jasne.- wziął je.
- Macie jutro, właściwie dzisiaj, trening?
- Niestety tak, ale później, wiesz po meczu imprezy ...
- Ewentualnie siedzenie ze mną w szpitalu- zaśmiałam się.
- Ewentualnie

Obudził mnie potworny ból nogi. Szybko sięgnęłam tabletki, które wczoraj naszykowałam. Spojrzałam na zegarek. Prawie dwunasta. Wstałam z łóżka i pokuśtykałam do łazienki, żeby się przebrać. Kiedy wróciłam czekała na mnie najgorsza rzecz. Zejście po schodach.
- Powodzenia.- zaśmiałam się pod nosem.
Dobre dziesięć minut stałam przed schodami obmyślając sposób zejścia.
- Może pomogę?- usłyszałam za sobą głos.
- O. Myślałam, że już poszedłeś.- uśmiechnęłam się.
- Niespodzianka.- zaśmiał się.- To jak pomóc?
- Jak byś mógł.- wyciągnęłam rękę.
Nie złapał jej. Wziął mnie na ręce i zniósł ze schodów.
- Bo przepukliny dostaniesz!- powiedziałam kiedy mnie postawił.
- Nie przesadzaj.
Zjedliśmy śniadanie i Marcel wyszedł. Obiecał, że po treningu wróci, żeby sprawdzić czy się nie zabiłam. Posprzątałam trochę w salonie i usiadłam przed telewizorem. Około czternastej do domu wpadła Han i Zuza.
- Jak tam się ma moja kochana ofiara?- zaśmiała się Reusowa.
- Nie za dobrze. Jest uziemiona na trzy tygodnie.- odparłam.
- Uuu, no to nieciekawie.- odezwała się Zuza.
Dziewczyny siedziały ze mną tylko trzy godziny. Później wyszły na zakupy.
Ja też chcę !
Znowu zostałam sama. Obejrzałam jakiś kompletnie beznadziejny film. Po chwili usłyszałam dźwięk silnika. Wyjrzałam przez okno, żeby zobaczyć kto to. Z tego co wiem chłopaki mieli kończyć trening dopiero za godzinę. Zanim doczłapałam się do szyby samochód zdążył odjechać. Wyjrzałam i zobaczyłam Marcela.
Ucieszyłam się, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, że on całuje się z jakąś dziewczyną. Szybko zasłoniłam rolety i zamknęłam drzwi. Kilka sekund później zapukał do drzwi.
Siedziałam na kanapie i ryczałam.
To, co zobaczyłam cholernie mnie zabolało. Wiem, Marcel nie był i nie jest moim chłopakiem, więc co mnie to obchodzi. A jednak. Przecież mieliśmy iść na "randkę", po co się ze mną umawia skoro ma dziewczynę?! Myślałam, że jest inny. Myliłam się, jest taki sam wszyscy faceci.
Rozkocha cię, a później kompletnie ma twoje uczucia gdzieś.
W pewnym momencie usłyszałam przekręcanie kluczy w zamku.
No tak! Dałam mu zapasowe klucze, żeby nie musiał czekać jeśli będę na górze.
Ale ja jestem głupia!
Szybko zerwałam się z miejsca i próbowałam wejść po schodach. Kiedy byłam prawie na górze Marcel wszedł do środka.
- Heidi! Czemu nie otwierałaś?- zaciekawił się.
- Nie chcę z tobą gadać.- powiedziałam, przetarłam oczy i dalej wspinałam się po schodach.
- Co się stało?- zdziwił się.
- Nie chcę z tobą gadać, rozumiesz?!- wrzasnęłam i łzy znów pociekły.
- Czemu płaczesz?!
- Daj mi spokój!
Mimo bólu w kostce pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich. 
- Heidi, kochanie, co się stało?- zapytał łagodnie przez drzwi.
Ty się, kurwa, stałeś!- pomyślałam.
- Ile razy mam ci mówić, ze nie chce z tobą gadać?!- krzyknęłam.- I nie mów do mnie kochanie!
- Ale.. wyjaśnij mi, proszę, o co ci chodzi? Co źle zrobiłem?!- wyczułam irytację w jego głosie.
- Po prostu zostaw mnie w spokoju! Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy.- powiedziałam.
Łzy leciały mi jak oszalałe. Tak ciężko było mi to wszystko mówić, ale nie będę jego zabawką. Jeśli sobie myśli, że jeśli jest piłkarzem i może mieć każdą, to się grubo myli! Nie jestem taka głupia.
- Przepraszam. Cokolwiek zrobiłem, że teraz płaczesz, przepraszam. Wiedz, że mi na tobie zależy i tak łatwo nie odpuszczę. To mogę ci obiecać. Słyszysz? Nie odpuszczę!- oznajmił.
Więcej nic nie powiedział. Zapewne wyszedł. Wstałam z podłogi i ciągle płacząc otworzyłam drzwi. Nigdzie go nie było. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, po czekoladę. Zawsze pomagała mi, kiedy byłam smutna. Miałam nadzieję, że w tym wypadku też nie zawiedzie.
- Masz to przed czym tak się chroniłaś. Złamane serce.- powiedziałam do siebie.- I po co ci to było?!
Ponad dwie godziny spędziłam na płakaniu i użalaniu się nad sobą. W końcu, mimo później pory, zdecydowałam się, żeby zadzwonić do Han.
- No co jest?- odebrała.
- Mogłabyś przyjść?- zapytałam zachrypniętym głosem.
- Co się stało?!- zapytała zmartwiona.- Zaraz będę.
- Dzięki.- rozłączyłam się.
Nie minęło pięć minut, a przyjaciółka u mnie była. Za to ją kocham, zawsze jest gdy jej potrzebuję.
- Bez obrazy, ale wolałabym pogadać tylko z Han.- zwróciłam się do Reusa, który wparował zaraz za nią.
- To samo mu mówiłam, ale uparł się, że też chce pomóc.
- Nie wiem czy się uda.- powiedziałam przecierając polik.
- Spróbujemy.- uśmiechnął się lekko.- Ale co się stało?
- On wie o... wiesz czym.- zapytałam szatynkę.
- Tak, wie o Marcelu.- oznajmiła.- Ale czemu o to pytasz? To chyba nie ma nic wspólnego z nim?
- Nawet nie wiesz jak bym chciała!- krzyknęłam i schowałam twarz w dłoniach.
- CO?!- zdziwili się.- Mów co jest na rzeczy.
- No bo, jak już pewnie wiecie Marcel nocował u mnie po tym jak wróciliśmy ze szpitala.
- Chyba do niczego nie doszło co nie?!- zaniepokoiła się Han.
- Jasne, że nie!- krzyknęłam.- No i powiedział, że po treningu wpadnie.- ciągnęłam.- Około dziewiętnastej usłyszałam samochód na podjeździe. Postanowiłam zobaczyć kto to, bo trening miał się skończyć jakoś po dwudziestej. Podeszłam do okna i zobaczyłam, ze to Marcel.- zatrzymałam się.
- Co dalej? Bo jak na razie nic takiego się nie wydarzyło.- zdziwił się Reus.
W gardle miałam wielką gulę, a do oczu napływały kolejne łzy, kiedy myślałam o tym co stało się później.
- Widziałam jak całował jakąś dziewczynę.- powiedziałam szybko.
- CO?!- ponownie nie ukrywali swojego zdziwienia.
Hannah od razu mnie przytuliła i zaczęła pocieszać. Marco siedział i ciężko nad czymś myślał.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.- odezwał się nagle.- Nie chodzi o to, że ci nie wierzę, ale od kilku dni Marcel gadał tylko o tobie. Dlatego jakoś mi to nie pasuje.- wyraził swoje zdanie.
- A jednak. Wiem, że to twój przyjaciel, ale w tym wypadku zawsze będę po stronie Heidi.- powiedziała Han.
- Nie dziwie się.- odparł.- A wiesz może jak wyglądała ta dziewczyna?- zapytał.
- Nie przyglądałam się. Chyba miała blond włosy.- oznajmiłam.
- Jadę do Marcela. Pogadam z nim.- rzekł Reus wstając.
- To ty masz prawo jazdy?- zdziwiłam się.
- Mam. Od tygodnia, ale mam.- zaśmiał się i wyszedł.
~*~
hehszkyy :3 ale 'namieszłam' o ja niedobra! xdd
Mam nadzieje, że podoba wam się to, że trochę komplikuję życie Heidi xd
A jak nie to musicie to wytrzymać xdd

jeśli ktoś chciałby mieć dedykowany rozdział to piszcie na asku ;3

pytania, hejty, prośby etc -> http://ask.fm/poozytywnaa

piątek, 8 marca 2013

29. Poczwaro?! Do mnie mówisz poczwaro?!

Tradycyjnie obudziłam się z wielkim kacem. Współczuję chłopakom, że mają dzisiaj trening. Jurgen chyba przewidział, że mogliśmy trochę zabalować, bo trening jest dopiero na czternastą. Mają szczęście.
Podniosłam swoje zwłoki z kanapy, na której leżeli jeszcze Lewy, Tele, Mario, Zuza, Sven i Ilkay. Nie mam pojęcia jak się pomieściliśmy, ale chyba wolę nie wiedzieć. Wydostałam się stamtąd i poszłam do kuchni. W pewnym momencie zaliczyłam cudowną glebę.
Dlaczego?
Bo Matsowi się nudziło i złapał mnie za nogę.
- Dzięki.- zaczęłam się śmiać.
Śmialiśmy się tak głośno, że obudzili się wszyscy.
- I ty mówisz, ze to ja jestem wkurzający?!- oburzył się Marco.
- Tak, tak właśnie mówię.- odparłam.
- Podziwiam cię Hannah. Ja bym z nią tyle lat nie wytrzymał.- odezwał się Kuba.
Wszyscy zaczęli mu przytakiwać.
- Dziękuję. Też was kocham.- powiedziałam z sarkazmem.
- Nie chcę psuć chwili, ale macie jakieś dwie godziny do treningu.- oznajmiła Zuza, schodząc z góry.
Chłopaki zaczęli się zbierać, a ja poszłam na górę w spokoju odebrać dzwoniący telefon.
- No hej mała!- usłyszałam w słuchawce głos brata.
- Proszę cię nie dobijaj mnie. Ostatnio ciągle czuję się jak krasnal.- zaśmiałam się.
- Aż tak źle?- zaśmiał się.- Czyli raczej się nie nudzisz.
- No nie nudzę się, a co u ciebie słychać braciszku?
- Ciebie hahaha.- tak, tak to po nim u mnie taka cięta riposta.- A tak na serio to, dzwonię, żeby zapytać czy może nie chcesz mnie odwiedzić.
- Dawno się już nie widzieliśmy.- uśmiechnęłam się do siebie.- A może ty chcesz do mnie wpaść? Rodzice by się ucieszyli.- zaproponowałam.
- To nie jest zły pomysł.- odparł.- To mówisz, ze mógłbym się u ciebie zatrzymać.- stwierdził.
- Mój dom stoi dla ciebie otworem.- zaczęłam się śmiać.
- To jeszcze pomyślę i jutro dam ci znać ok?
- Spoko tylko jakoś tak do południa, bo później wybieramy się na mecz z dziewczynami.- oznajmiłam.
- Jaki mecz? Z jakimi dziewczynami.?
- Z Han i Zuzą.- odparłam.- Jak to na jaki mecz?! Oczywiście, że BVB.
- No tak- usłyszałam śmiech.- To pozdrów je ode mnie i do usłyszenia.
- Bajoszki.- rozłączyłam się.
Przebrałam się i zeszłam z powrotem na dół. Prawie wszyscy już się zmyli. Został jeszcze tylko Mats, Moritz  Mario i oczywiście Han i Zuza.
- A wy nie powinniście już jechać?- zdziwiłam się.
- Niby tak, ale czekamy na jajecznicę Zuzy.- oznajmił mi Mo.
- Chyba, ze tak. To ja też poproszę.- zawołałam do przyjaciółki.- Lukas przyjedzie.- powiedziałam do Han.
- O! Super! A kiedy?
- Znaczy, na razie się zastanawia. Jutro ma dzwonić i wszystko ustalimy.
- Kto to Lukas?- zaciekawił się Mario.
- Mój brat.
- Ty masz brata?! Dlaczego nic nie mówiłaś?!- krzyknął Mats.
- Bo nie pytałeś?
Chłopaki po kolei zaczęli mnie o niego wypytywać. Ile ma lat, gdzie mieszka, czym się zajmuje etc.
Uratowała mnie jajecznica Zuzy. Po śniadaniu chłopaki się zebrali, a dziewczyny zaczęły mnie wypytywać.
- Czyli jesteś teraz z Marcelem?- bardziej stwierdziła, niż zapytała Han.
- Nieee.
- Wiedziałam!- krzyknęła.- Chwila, jak to nie?- zdziwiła się.
- No normalnie, nie. A czemu miałabym?
- Może dlatego, że oboje na siebie lecicie i w ogóle?- podsunęła Zuza.
- To, że się sobie, rzekomo, podobamy nie musi się wiązać z tym, że będziemy razem.- wyjaśniłam.
- Jak nie, jak tak?!- krzyknęły równo.
Zaśmiałam się pod nosem i włączyłam telewizor, olewając je.
- Ej, ej! Zielona! My jeszcze nie skończyłyśmy!- oznajmiła Han, zabierając mi pilota.
- O co wam jeszcze chodzi?
- Ciągle o to samo. Przecież niedawno mówiłaś, że Mats jest dla ciebie jak brat.
- No ciągle tak uważam.- przytaknęłam.
- To ja już nie rozumiem.- odezwała się Zuza.
- Ale co tu jest do rozumienia?- zdziwiłam się.
Obie zrobiły fejs palma.
- Naprawdę jesteś ciężkim przypadkiem.- stwierdziła Zuza.
- Słuchaj uważnie.- zwróciła się do mnie Han.- Jesteś sobie ty i Marcel. Ty podobasz się jemu, a on tobie.- mówiła jak do dziecka.- Więc ty i on powinniście być razem. Proste.
Już chciałam coś powiedzieć, ale niestety nie dostałam prawa głosu.
- Nie mów mi, że się wstydzisz albo jesteś przy nim nieśmiała..- zaczęły się śmiać.
Spuściłam głowę i czułam jak moja twarz robi się czerwona. Nerwowo, zaczęłam bawić się pierścionkiem.
- Żartujesz!- prawie krzyknęła Han.
Podniosłam głowę i przygryzłam wargę.
- Serio?!- wrzasnęła Zuza.
- Nie wierzę!- dodała dziewczyna Reusa.
- To uwierz.- szepnęłam.
Oczy miały jak pięciozłotówki. No, ale się nie dziwię. Hannah zna mnie ponad piętnaście lat. Przez ten czas nigdy nie wstydziłam się zagadać do żadnego chłopaka. A tu proszę. Buntownicza Heidi mięknie.
- To musi być na serio, coś poważnego.- powiedziała 'piękna'.
Wzruszyłam ramionami i rzuciłam się na kanapę. Twarz schowałam w poduszkę i wydałam z siebie głośne jęknięcie.
- Co powinnyśmy teraz zrobić?- Zuza zapytała Han.
- Nie wtrącać się.- krzyknęłam.
- Nie ciebie pytałam.- zaśmiała się.
- Ale ja odpowiedziałam.
Resztę dnia spędziłyśmy razem na oglądaniu filmów.

Rano obudziłam się w samą porę. Gdybym pospała jeszcze minutę dłużej, wiadro pełne lodowatej wody wylądowałoby na mojej twarzy. Dziewczyny to chyba na serio mnie kochają.
- Nigdy więcej przy was nie zasnę.- oznajmiłam wstając.
- No i co my teraz zrobimy z tą wodą?!- oburzyła się Zuza.
- Wylej ją.- oznajmiłam.- Ale do wanny!- dodałam pośpiesznie.
Zaczęłyśmy się śmiać. Później ja i Han poszłyśmy robić śniadanie, a Zuza miała się przebrać. Wróciła i zmieniała mnie. Kiedy wróciłam, dokończyłam szykowanie herbaty, a Han udała się do łazienki, żeby trochę się odświeżyć. Dziesięć minut później gotowa przyszła do salonu. Zjadłyśmy śniadanie i zaczęłyśmy plotkować. Po godzinie przerwał mi telefon.
- Lukas dzwoni, zaraz wracam.- oznajmiłam.- Halo?
- No hej, twoja oferta nadal aktualna?
- Jasne, że tak.- odparłam.
- To możesz się mnie spodziewać w sobotę.- oświadczył.
- W tą?!- zdziwiłam się.
- Tak w tą, pajacu.- zaśmiał się.
- Ej! Ty mnie tu od pajaców nie wyzywaj krowo !- odgryzłam się.
- Też cię kocham.
- Muszę kończyć, bo zaraz na mecz lecimy.- oznajmiłam.
- To już cie nie zatrzymuję. Do soboty.
- No pa.- rozłączyłam się.
- Kiedy przyjeżdża?- zapytała Han, gdy wróciłam do nich.
- W sobotę.- odparłam.

Przez całą drogę na Signal Iduna Park, dziewczyny gadały o mnie i Marcelu. Ja się na serio dziwię, że mam do nich cierpliwość, no ale cóż takie moje życie. Może im w końcu przejdzie.
- Szybciej! Bo Marco i Łukasz się was nie doczekają!- zaśmiałam się.
- Ja wiem co ty masz na myśli.- odparła Han.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Nie udawaj. Wiemy, że cie do Marcela ciągnie.- zaczęły chichotać.
- Dajcie sobie spokój.- powiedziałam z politowaniem.
- Nie. Dopóki nie dopniemy swego, będziesz się z nami męczyć kochanie.- zaśmiała się Han.
- A ty co, w Reusa się bawisz?
- Może.- puściła mi oczko.
- To skończ, jeden taki mi wystarczy.- oznajmiłam.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce,chłopaki byli już na boisku. Mecz akurat się rozpoczął. Chłopakom szło całkiem nieźle, ale zawsze mogło być lepiej, bo spotkanie zakończyło się wynikiem jeden do jednego. Bramkę strzelił Kuba. Z mieszanymi uczuciami piłkarze poszli udzielić kilku wywiadów, a później się przebrać.
- Idziemy do kina?- zapytałam.
- Jasne, muszę się rozerwać.- odparł Reus.
Zabraliśmy się w ósemkę i spacerem udaliśmy się do kina. Oczywiście po drodze nie obyło się bez fanek piłkarzy.

- Jaki film?
- Nie dawajcie wybierać Heidi! Bo będziemy oglądać jakieś romansidła!- krzyknął Mats.
- Też cię kocham.- zaśmiałam się.
- Może Avatar?- zapytał Mario.
Wszyscy się zgodzili. Kupiliśmy bilety, coś do picia i jedzenia i weszliśmy na salę. Dziewczyny odgrodziły mi tak drogę, ze wylądowałam obok Marcela. Ja je kiedyś uduszę, obiecuję!
Dziesięć minut później siedziałam wpatrzona w ekran. Starałam się nie myśleć, kto siedzi obok i kogo za to zabiję. Po prostu próbowałam skupić się na filmie.
Nie wychodziło.
Do tego jeszcze bardziej rozpraszały mnie perfumy blondyna.
- Ma ktoś chusteczkę?- szepnęłam, bo oczywiście musiałam się w jakimś momencie poryczeć.
Niestety nikt o tym nie pomyślał.
W pewnym momencie Marcel objął mnie, udając, że się przeciąga.
Niby tandetne, ale na moją twarz wdarł się rumieniec. Dobrze, ze było ciemno.
Przetarłam mokre policzki i przysunęłam się bliżej chłopaka. Siedzieliśmy tak do końca filmu.
- Ładne perfumy.- szepnęłam kiedy wstawaliśmy.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Odwzajemniłam uśmiech i wyszliśmy z sali.
Cała paczką udaliśmy się do najbliższej pizzerii.
Szłam sobie z tyłu i jak nigdy dotąd myślałam.
Nagle znalazł się przy mnie Schmelzer.
- Nad czym tak dumasz?- zapytał.
- Właściwie to sama nie wiem.- przyznałam.
- eeem, masz jakieś plany na jutro?- zapytał niepewnie.
- Nie przypominam sobie. A co?- uśmiechnęłam się.
- Myślałem, ze możemy wybrać się na jakiś spacer czy coś.- oznajmił.
- Bardzo chętnie.- zgodziłam się.
- To wpadnę po ciebie jutro po treningu, pasuje?
- Jak najbardziej.- zaśmiałam się.
Całą drogę do pizzerii spędziłam na rozmowie z blondynem. Co chwilę widziałam, ze dziewczyny zerkały co robimy.
Chyba nigdy im się to nie znudzi.
Chwilę później nasze pogaduszki przerwał, nie kto inny jak, Marco Reus. Dostałam kupą liści w twarz. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Wzięłam jeszcze więcej i rzuciłam się w pogoń za nim.
- Giń poczwaro!- wrzasnęłam rzucając w niego.
- Poczwaro?! Do mnie mówisz poczwaro?! Nie życzę sobie tego!
- To nie jest koncert życzeń!- pokazałam mu język.
Blondyn zaczął mnie gonić. Nie wiem po co mu to, no ale dobra. W pewnym momencie potknęłam się o kamień i prawie upadłam. Jednak dzięki jakimś dziwnym wywijasom, utrzymałam równowagę. Niestety nie było mowy o ucieczce, bo Reus mnie dopadł. Po chwili leżałam w wielkiej górce liści.
- No już, teraz pomóż mi wstać!- krzyknęłam na śmiejącego się chłopaka.
Ciągle roześmiany podszedł i wyciągnął dłoń. Oczywiście nie było mowy, żebym czegoś nie odwaliła, i pociągnęłam go do siebie. W efekcie leżał obok mnie. Zaczęłam zasypywać go liśćmi.
A co mi tam...
Nie było łatwo, ale niedługo potem Reus leżał przykryty kołderką z liści.
- Trudna z ciebie konkurencja.- zaśmiał się.
- Wiem.- odparłam.
- Ktoś mi pomoże się na niej zemścić?!- wrzasnął Marco.
NA moje nieszczęście wszyscy się zgłosili.
- Wiedziałam, ze nikt mnie tu nie lubi!- krzyknęłam przez śmiech.
Jasne jest to, ze nie udało mi się uciec i miałam liście wszędzie. Przez kolejne dziesięć minut się ich pozbywałam.
- Patola się szerzy.- zaśmiałam się.
Kiedy w końcu 'obrałam' się z liści, ponownie ruszyliśmy w drogę do pizzerii. Tym razem poszło sprawnie. Nie licząc tego, że wraz z Matsem dostałam opieprz od jakiejś staruszki, że robimy dziwne miny do ludzi, ale to się wytnie.
~*~
Po pierwsze : WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA WSZYSTKICH DZIEWCZYN Z OKAZJI DNIA KOBIET <3333 LOVE YOU ALL <33 ;*

Po drugie: Będziecie czytały moje kolejne opowiadanie?
mogę zdradzić tylko dwie rzeczy:
- będzie o BVB
- zacznę je pisać kiedy skończę to : http://my-football-story.blogspot.com/
jeśli tak to oddajcie głos w ankiecie.

Po trzecie: mam nadzieję, że rozdział wam sie podoba <3 ;**
a tutaj macie zdjęcie brata Heidi - Lukasa ;3


piątek, 1 marca 2013

28. No Mats chyba przytyłeś od naszych ostatnich popisów.

Kiedy dotarło do mnie co właśnie robię, oderwałam się od chłopaka.
- Heidi...-Marcel chciał coś powiedzieć.
Spojrzałam na Zuzę, której mordka się cieszyła. Pokręciłam z niedowierzeniem głową i wybiegłam. Po prostu od tak sobie wybiegłam. Trąciłam ludzi, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
- Jestem skończoną kretynką!- krzyknęłam.
Jak mogłam pocałować najlepszego przyjaciela mojego chłopaka?! Jestem najgorszym materiałem na dziewczynę, na świecie.
Mimo tych myśli, nie czułam się szczególnie źle. Powinno być zupełnie inaczej! Powinnam biec uryczana do domu i prosić Matsa, żeby mnie nie zostawił, a ja tak po prostu biegłam przed siebie.
Nie czułam, że to nie było odpowiednie zachowanie w stosunku do Hummelsa, po prostu byłam... hmmm zszokowana, tak właśnie, byłam zszokowana.
- Po co być normalnym, skoro można być Heidi.- mruknęłam z sarkazmem.
Kiedy dotarłam do domu zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki i usiadłam w fotelu.
- Dobra, od początku. Masz chłopaka, który jest dosłownie twoim klonem, a ty od tak całujesz jego najlepszego przyjaciela. Gdzie tu logika?! No gdzie?- gadałam ze sobą.

#Hannah
- Chyba stresuje się bardziej niż ty.- zaśmiałam się.
- Hahaha, nie martw się, mój charakter wszystko załatwi.
- I tego się właśnie boję.- stwierdziłam.
- Dzięki Misiek.- powiedział z sarkazmem.
Kiedy byliśmy na miejscu, uśmiechnęłam się do Marco i weszłam do środka.
- To my!- krzyknęłam.
- Hannah słonko! Tak się cieszę, że przyszliście.- przywitała nas mama.
- Chodź do mnie mała.- zaśmiał się tata.
- Dzień dobry. Jestem Marco Reus.- odezwał się blondyn.
- Znamy cię, w przecież Han to twoja zagorzała fanka.- moja rodzicielka puściła mu oczko, na co się zaśmiał.- Chodź pokażę ci jej pokój.
- Tak od razu?! Mamooo! Zawstydzić powinnaś mnie na koniec!- zaśmiałam się.
Jasne mamo, zaprowadź go do pokoju, w którym na ścianach wiszą praktycznie same jego plakaty. Naprawdę pomagasz...
- Nie marudź. Chodź chłopcze.- podsumowała i za rękę zaprowadziła go do pokoju.
To się zaczyna. Uwaga Uwaga! Za chwilę wysiadamy na przystanku KOMPROMITACJA! Czas zapaść się pod ziemię!
Szybko dobiegłam do nich, bo jeszcze mama pokaże mu mój pamiętnik lub coś w tym stylu.
CO TO TO NIE!
Wcale nie pisałam tam moich cudnych historyjek z udziałem tego pana ze ścian. Wcaleeeeeeeeee ...
Wskoczyłam przed mamusię i zabarykadowałam sobą wejście.
- Musisz mi obiecać, ze to co zobaczysz, nigdy nie zostanie rozpowszechnione, bo w innym wypadku będę zmuszona cie zabić.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Okej, zaczynam się bać.
- Nie ma czego złotko, ona mówiła to każdemu chłopakowi, którego tu przyprowadzałam.
- Mamooo! Psujesz cały efekt!- zaśmiałam się.
W końcu nadszedł ten moment. Weszliśmy do środka.
Jak to u małej dziewczynki w pokoju ściany oczywiście różowe. Tsaaaa.
Całe łóżko w miśkach i lalkach. Na ścianach można było podziwiać moje późniejsze zamiłowania czyli piłkę nożną. A w szczególności Marco Reusa.
Mogę już zapaść się pod ziemię???
Chłopak z zaciekawieniem przyglądał się swoim podobiznom, a w tym czasie mama postanowiła jeszcze bardziej mnie zawstydzić.
- Zawsze przed snem całowała ten plakat.- zaśmiała się.
- Skąd to wiesz?!- zdziwiłam się.
- Nie wiedziałam. Aż do teraz.- przyznała.
Własna mama mnie przechytrzyła. Niezła jest.
Złapałam kompletnego buraka.
Jak najszybciej musimy znaleźć się na dole! Bo inaczej ta kobieta zrujnuje mi życie.!
Mój plan udało mi się wcielić w życie dopiero godzinę później, po tym jak mamie wyczerpały się opowieści z mojego dzieciństwa.
- W końcu wróciliście.- odezwał się tata.
- Mamie skończyły się historie kompromitujące mnie, więc mogliśmy tu przyjść.- powiedziałam.
- Oj nie przesadzaj, to że twoja ulubiona lalka nazywała się Hannah, a jej chłopak, ken, miał na imię Marco i, że spali w specjalnym łóżku, jest bardzo słodkie.- zaśmiał się Reus.
Zgromiłam go spojrzeniem i usiadłam na fotelu. Mam przyniosła jakieś ciasto i coś do picia.
- Słyszałam, ze to ty uratowałeś moją córkę.- powiedział troskliwie tata.
- Tak, ale to głównie zasługa Marcela. On wtedy wyszedł na spacer i po prostu zabrał mnie ze sobą.
- Tak czy inaczej, dziękujemy. Jesteśmy wam niezmiernie wdzięczni.- uśmiechnęła się mama.
Marco uśmiechnął się nieśmiało.
Mama zaczęła nas wypytywać o wszystko co możliwe. Każde pytanie, które przyszło jej na myśl, bez skrępowania zadawała. Czasem mieliśmy spory problem, żeby odpowiedzieć.

#Heidi
Od koncertu i wiecie czego minęły już dwa tygodnie. Jest już dwudziesty piąty listopada. Przez cały ten czas starałam się unikać Marcela. Po prostu było mi głupio przez to co zrobiłam. Dziewczyny próbowały mi wmówić, żebym z nim pogadała, ale że jestem uparta bardziej niż osioł, to się nie zgodziłam. Mats też nic nie wie. Przynajmniej ja nic mu nie mówiłam. Mam nadzieje, ze dziewczyny też nic nie sypnęły. Przez te czternaście dni nie chodziłam na z dziewczynami na treningi do chłopaków. Mecze zazwyczaj oglądałam z trybun, ale zaraz po zakończeniu szybko się zmywałam. Wszyscy myśleli, że źle się czuję. Niech tak zostanie. Ale ile jeszcze mogę go unikać? Przecież w końcu to stanie się dość dziwne.. Już wczoraj po, wygranym przez BVB dwa-jeden, meczu z Mainz, chyba zaczęli coś podejrzewać. Zmyłam się zanim zdążyli wrócić z szatni.

Dzisiaj obudziłam się kilka minut przed dziesiątą. Przebrałam się i zjadłam jakieś śniadanie. Usiadłam na kanapie i gapiłam się w jeden punkt na, wyłączonym, telewizorze.
To cudowne dumanie przerwało puknie do drzwi. Wstałam i otworzyłam. Moim oczom ukazała się Hannah, Zuza, Mats i Marcel.
Cudownie!
Głupio by było, gdybym teraz tak przed nosem zamknęła im drzwi, więc wpuściłam wszystkich do środka.
- Dlaczego tak szybko wczoraj zniknęłaś?.- zapytał Mats.- Tylko tak na serio.
- Ostatnio niezbyt dobrze się czuję, mówiłam wam.
- Heidi! Powiedz prawdę.- powiedziała z naciskiem Zuza.
- Dobra, dajcie spokój.- odezwała się Han.- Zielona, Mats już wie.
Spojrzałam zdziwiona na bruneta. Uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Mała, ja wiem co jest między wami.- rzekł.- Rozmawiałem z Marcelem. Nie zdawałem sobie sprawy co jest na rzeczy.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. To dla mnie nowość.
- Powiedz coś. Ziemia do Heidi.- odezwała się Han.
- Kiedy nie wiem co.- zaśmiałam się.
- To może ja zacznę. Po tym czego się dowiedziałem, chyba będzie lepiej jeśli się rozstaniemy.- MAts zabrał głos.
- Nie. Jeśli naprawdę coś jest między wami, ja nie chcę stać na przeszkodzie.- wyrwał się Marcel.
- Może i jesteśmy jak dwie krople wody.- powiedziałam śmiejąc się.- Ale doszłam do wniosku, że Mats jest dla mnie jak brat.
- No i piona sioraa!- wrzasnął Hummels na cały dom albo dzielnicę.
- Wiem, że zabijesz mnie za to pytanie, ale co czujesz do Marcela?- zapytała Han.
- Wiesz, dobrze, zenie lubię rozmawiać o swoich uczuciach...
- No, ale o Matsie mówiłaś.- zaśmiała się.- Wiem, dlaczego nie chcesz mówić.!
Wszyscy spojrzeli na nią pytająco.
- Wyduś to z siebie.- powiedziałam z lekkim sarkazmem.
- Marcel ci się podoba. Dlatego się wstydzisz. Przyznaj to!
- Nieee.- oznajmiłam uśmiechając się.
- Śmiejesz się! Wiedziałam, że mam rację!
- Nie rozumiem, co ma do tego, to ze ona się śmieje?- zdziwił się MAts.
- Całkiem sporo, ona zawsze się uśmiecha, kiedy kłamie. Za dobrze ją znam, zeby mogła to ukryć.- powiedziała zwycięskim tonem.
Jasne, ogłoś to jeszcze całemu Dortmundowi! Daj ogłoszenie do gazet, niech wszyscy wiedzą, ze jak kłamię to zaczynam się śmiać!
- No to wszyscy już wszystko wiedzą! Teraz trzeba uczcić nową parę! Robimy imprezę u Heidi!- krzyknął Mats.

- Mam tu coś do powiedzenia?- zaśmiałam się.
- Marcel weź ją, bo zrobiła się marudna.- odparł.
- To chyba znaczyło nie.- podpowiedział mi blondyn.
- Czyli ustalone. To widzimy się tutaj za dwie, dobra cztery.- zmienił zdanie kiedy zobaczył niezadowoloną minę Zuzy.- godziny i balujemy! Od razu mówię, ze ja i Heidi idziemy do sklepu!
- O nie!- przeraziła się Han.
- To może trzeba zadzwonić, zeby chowali wszystko co może zostać przez was zniszczone.
- Zuza, chyba musieliby sklep zamknąć.- dziewczyny miały ubaw.
- Mats, czy ty to słyszysz?! One nas jawnie obrażają! Nie wiem jak ty, ale ja się oficjalnie focham!- rzekłam.
- No właśnie słyszę i też postanowiłem się fochnąć!- poparł mnie.
- Gorzej niż dzieci.- podsumował Marcel.
- No dzięki!- powiedzieliśmy równo z Hummelsem.
- Polecam się na przyszłość.
Kiedy udało nam się ogarniać. Oczywiście chodzi tu o mnie i Matsa. Poszliśmy do sklepu. Jako, że dziewczyny nie chciały puścić nas samych, bo rzekomo jesteśmy nieodpowiedzialni. Pffff! Jako nadzór dały nam Marcela. Już my się nim zaopiekujemy. Zakupy poszły nam dość sprawnie, ale nie obyło się bez przypału. Tym razem urządziliśmy bitwę na jogurty. Siebie nie polaliśmy, ale pani, która akurat stała obok ... Powiem tyle, dużo lepiej wyglądała z jogurtem jagodowym niż truskawkowym, na twarzy.
- Jak coś to było spokojnie.- zwróciłam się do Marcela.
- Tak jest!- zaśmiał się.
Wróciliśmy do domu i rozłożyliśmy wszystko. Zostały dwie godziny do imprezy.
- Dobra to wy siadajcie, a ja idę wybrać strój. Przyjdę do was w każdym i ocenicie, który najlepszy.- oznajmiłam i poszłam na górę.
Już po dziesięciu minutach zeszłam w pierwszym zestawie.
- I jak?
- No, no siostra.- zaśmiał się Hummels.
- To ja już czekam na kolejny.- zawtórował mu Marcel.
Wróciłam do pokoju i założyłam kolejny strój.
- EEE, to my wolimy numer jeden.- oznajmili od razu gdy zeszłam.
Zaśmiałam się i bez słowa wróciłam do pokoju. Dwadzieścia minut dobierałam trzeci komplet. Zadowolona z końcowego efektu zeszłam na dół.
- Trzy razy tak, dziękujemy.- odezwał się Marcel.
- Ten obok dobrze gada, polać mu!- krzyknął Mats.
- Czyli ten?- upewniłam się.
- Głupie pytanie zielona.- odparł mój 'braciszek'
Takim oto sposobem byłam gotowa. Poszłam psiknąć się jeszcze perfumami i mogłam się bawić.
O umówionej godzinie zjawiła się Han i Zuza ze swoimi chłopakami. Pół godziny później dotarła prawie cała drużyna Borussii Dortmund.
- HEJA BVB!- wrzasnęłam moje przywitanie.
Tradycyjnie usłyszałam : "HEJA HEIDI". Wszyscy się rozpłaszczyli i zaczęliśmy imprezę.
Alkohol oczywiście lał się litrami. Marco i Mario tak jak w szatni, tak i tutaj bawili się w DJ'ów. Leciały głównie piosenki klubowe. Każdy świetnie się bawił. W końcu to impreza u mnie! Musi być zajebiście. Podeszłam do Gotze i Reusa, bo kompletnie nie miałam co robić.
- No co tam u ciebie słychać?- odezwał się Mario.
- Aktualnie muzykę, którą puszczacie.- zaśmiałam się.
- Ale mi pocisnęłaś!- odparł.
- No przecież.
- Słyszałem, ze byłaś na koncercie Browna.- wtrącił Reus.
- No byłam byłam.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.- A co zazdrościsz?- zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała.- odpowiedział.
- Właśnie! Zaraz wracam!- krzyknęłam i pobiegłam do pokoju.
Kiedy byłam na górze spotkałam tam Piszcza z dziewczyną.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko na chwilę.- uśmiechnęłam się znacząco do Zuzy.
Wzięłam potrzebną rzecz i wróciłam do chłopaków.
- Dla ciebie. Hannah mówiła, ze też lubisz Chrisa. Ze specjalną dedykacją.- uśmiechnęłam się do Marco.
- Dzięki zielona!- krzyknął i przytulił mnie.- Jak ją zdobyłaś?
- Byłyśmy z Zuzą na scenie i dostałam płytę. Wtedy przypomniało mi się, że też go lubisz to poprosiłam o kolejną z autografem dla ciebie.- odparłam jak gdyby nigdy nic.
- Zaraz ją wypróbujemy.- zarządził i wyciągnął płytę.- TO teraz ludzie pobawimy się przy muzyce z płyty od najlepszej przyjaciółki!
- Nie słódź tak! Dobra spadam dalej.- zaśmiałam się.
Nalałam sobie coś do picia i dalej nawiedzałam gości.
- Zielona!- usłyszałam krzyk za sobą.
- Tele!
- Jak ja cie dawno nie widziałem!- przytulił mnie.
- Wzajemnie! Co tam słuchać?
NA rozmowie z Felipe zeszły mi ponad dwie godziny. Później znowu poszłam się napić, a następnie skieowałam się do Marcela, ale w połowie drogi przerwał mi krzyk Hummelsa.
- Siora! Dawaj napierdalamy densa na stole!
Zaśmiałam się pod nosem i dołączyłam do bruneta. Tym razem stół nie wytrzymał naszych wygłupów i runęliśmy na podłogę.
Śmiech na sali, a my jeden wielki szok.
- No Mats chyba przytyłeś od naszych ostatnich popisów.- zaczęłam się śmiać.
- Ja?! No chyba ty.- odparł.
- Ale mi pojechałeś.- wyśmiałam go.
- Pff, to się nazywa gaszenie kogoś poziom hard.- oznajmił zadowolony z siebie.
~*~
Przyznam się, ze jestem zadowolona z 3/4 treści tego rozdziału ;p
no, ale nie chce mi się już poprawiać xd,bo musiałabym zmieniać praktycznie cały rozdział xd
no trudno xd mam nadzieje, ze wam się spodoba ;**
pytania -> http://ask.fm/poozytywnaa

PROSZĘ! ZOSTAWIAJCIE LINKI DO SWOICH OPOWIADAŃ W ZAKŁADCE OPOWIADANIA! I ZANIM JE TAM UMIEŚCICIE, UPEWNIJCIE SIĘ, ZE JUŻ GO NIE CZYTAM! BARDZO PROSZĘ <3 ;*