niedziela, 28 października 2012

6. CO? zdradzasz mnie?!

- Mama pozwoliła ci na takie włosy?- zapytał zdziwiony Gotze.
- A niby czemu miałabym ja pytać o zdanie. Człowieku ja mam 22 lata.- odparłam.
- Serio? myślałem, ze jakieś 17.- powiedział.
- Ciekawe, o pięć lat jeszcze nikt mnie nie odmłodził.- zaśmiałam się.
- A ty? też masz 22 ?- zwrócił się do Han.
- Nie, ona ma 20.- odpowiedziałam za nią, gdyż moja przyjaciółka była zbyt wpatrzona w Mario. Zabawnie to wyglądało.
- Siemaneczko piękne panie.- przywitał nas Felipe Santana.- i ty Mario.
- No dzięki.- naburmuszył się.
- Haha, hej.- uśmiechnęłyśmy się.
- Jestem Felipe.- przedstawił się.
- Znamy cie.-odparłam z uśmiechem.- Jestem Heidi, a to Hannah.
- Miło poznać.
- To ja was zostawię, bo czekają na mnie.- oznajmił wszystkim Gotze i zmył się gdzieś na trybuny.
*
- No nie!- krzyknęłam niezadowolona.
14 minuta, a tu gol dla przeciwników. BVB jest w tym meczu osłabiona i o to wyniki. Bez Błaszczykowskiego, Gotze, Schmelzera i Gundogana to nie to samo...
- Dadzą radę! Pozbierają się po przerwie.- powiedziała Hannah.
- Tak, jeśli wcześniej nie będzie kolejnej bramki.- odparłam.
- Spoko, zielona będzie dobrze.- usłyszałam brazylijczyka.
- Miejmy nadzieję.- uśmiechnęłam się.
W tej połowie nic szczególnego się nie wydarzyło. Kilka rożnych i żółta dla gracza przeciwnej drużyny. Chłopaki jak na razie się nie popisali. Nie będę im słodziła, bo muszą wziać się do roboty. Mam nadzieję, ze się pozbierają.
- Nie wierzę, no nie wierzę!0- odezwała się Hannah, po kolejnej bramce Schalke.
- Co się z nimi dzieje?!- zdziwiłam się.- Nie poznaję tych piłkarzy.
Przez kolejne 7 minut gra toczyła się bez większych przebłysków, aż do 55 minuty.
- TAK ! W końcu!- krzyknęłyśmy razem i wpadłyśmy sobie w ramiona.
- Brawo Lewy!- krzyknęłam uradowana.
Mimo tej bramki i tak rywale prowadzili. Jednak fakt, że Robert trafił, trochę ich uskrzydlił i grali lepiej.
Później sypały się karne i żółte kartki.
- Felipe chodź!- usłyszeliśmy trenera.
- Powodzenia.- powiedziałyśmy i dałyśmy mu kopa na szczęście.
- Dzięki, to lecę!- oznajmił i podbiegł do trenera.
Liczyłam na to, ze ta ostatnia zmiana coś da, jednak nie udało się. Po doliczonych 5 minutach BVB schodzi z boiska z przegraną. Kibice, nie byli zadowolenia, zresztą piłkarze też.
- No nie popisaliście się dzisiaj.- odezwałam się do Reusa, gdy opuszczaliśmy stadion.
- Nawet mi nie mów.- odparł zły na siebie.
- Następnym razem pójdzie wam lepiej.- powiedziała pocieszająco Han i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
- To co robimy? Idziecie opłakiwać mecz czy odwiedzamy restaurację, żeby coś zjeść?- zapytałam.
- Ja to bym coś zjadł.- ożywił się Reus.
Poszliśmy do najlepszej restauracji w Dortmundzie. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy jedzenie.
- Mam wrażenie, że twoja siostra mnie nie lubi.- zwróciłam się do Marcela.
- Wiem, bo tak jest.- powiedział, a ja zrobiłam pytającą minę.- Powiedziała mi to wczoraj.
- A co dokładniej powiedziała?- zaciekawiłam się.
- Konkretnego powodu nie podała, ale ja myślę, ze chodzi o twoje włosy.
- Dlaczego?
- Ona zawsze chciała zrobić sobie jakiś kolor, ale rodzice jej nie pozwalają A teraz nienawidzi każdego kto ma kolorowe włosy.- zaśmiał się.
- Ahaaa i za to mnie nie lubi, tak?- upweniłam się.
- Tak sądzę.- odparł.
- Okej, nie mam więcej pytań.- stwierdziłam.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu. Marco sięgnął do kieszeni, a następne odebrał.
- No siema stary..... Ja się piszę...... Zapytam reszty i ci napiszę...... O 20, okej. No cześć.
- Na co się piszesz?- zaciekawiłam się.
- Oj kochanie zaraz się dowiesz. Spokojnie.- zaśmiał się.
Czy on da siebie kiedyś z tym spokój?! Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, a on tylko się zaśmiał.
- Mario dzwonił i pytał się czy wbijamy do niego na imprezę.- oznajmił.- To jak kochanie idziesz?
- Jestem umówiona.- odparłam.
- CO? zdradzasz mnie?!- udał oburzenie.
- Jak bym śmiała...
- A ty piękna? Masz ochotę się zabawić?- zapytał moją BF.
- Też jestem umówiona.
- Co to ma być?! A ty Marcel? Też jesteś umówiony?- zapytał kolegę.
- Ja nie i z chęcią pójdę.- odpowiedział.
- Chociaż jeden normalny.- zaśmiał się Reus
- To jak piękna, dlaczego nie możesz przyjść? Bo wiem, że moje kochanie mnie zdradza, więc jej nie pytam.- odezwał się 'obrażony'.
- Jesteśmy umówione z Zuzą. Robimy sobie babski wieczorek.- oznajmiła Hannah.
- Czyli mnie nie zdradzasz! Ale się cieszę!- krzyknął.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak opentana. Ten człowiek powinien zostać kabareciarzem! Ludzie by umierali ze śmiechu. Poważka.
- To  może weźcie ją ze sobą. Będzie fajnie. Nie dajcie się prosić.- powiedział Schmelzer.
- To jak zielona idziemy?- zapytała Han.
- Od kiedy mówisz na mnie 'zielona'?- zapytałam.
- Od dzisiaj. Spodobało mi się.- zaśmiała się.
- Okej, możemy iść, tylko trzeba zadzwonić do Zuzy.- oznajmiłam.
Hannah odeszła od stolika i zadzwoniła. Po chwili wróciła i powiedziała, że Zuza się piszę. Zapłaciliśmy za zamówienia i wyszliśmy. Umówiliśmy się z chłopakami, ze spotkamy się tutaj o 19:30 i pójdziemy razem, bo my nie znamy drogi do domu Gotze. W drodze powrotnej rozmawiałyśmy o jutrzejszym dniu. W pogodzie mówili, ze mogą się zjawić bardzo silne burze. a mu MUSIAŁYŚMY to wykorzystać. Kiedy weszłam do domu była już 17:30. Ustaliłyśmy, ze spotkamy się o 19:00. Czyli mam półtorej godziny. Poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą z codziennym dylematem.
- W co ja mam się ubrać?- pytałam sama siebie. Po 40 minutowym dobieraniu ciuchów znalazłam coś odpowiedniego. Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki. Udało mi się naszykować w godzinę. Wolny czas postanowiłam spędzić u Han. Zamknęłam dom i ruszyłam do przyjaciółki. Nie pukałam, bo wiedziałam, że będzie otwarte. Miałam racje. Weszłam i ruszyłam do jej pokoju. Siedziała przy biurku i rozmawiała przez telefon. Po jej minie wiedziałam, że chodzi o jej siostrę. Kiedy zakończyła rozmowę odetchnęła głęboko.
- O co tym razem chodzi?- zapytałam.- Przy okazji, świetnie wyglądasz.
- Dzięki. Zapowiedziała, że w poniedziałek przyjedzie, ze swoim chłopakiem.- odparła.
Historia z siostrą Han.- Miley jest prosta. Za każdym razem gdy są razem Miley próbuje jakoś obniżyć Han samoocenę. Od kilku miesięcy wypomina jej, ze nie ma chłopaka. Tym razem pewnie też tak będzie. Szczena by jej opadła jakby szatynka chodziła z piłkarzem BVB i .... ale ja jestem genialna !
- Spoko piękna, będzie okej.- zaśmiałam się.
- Od kiedy jestem 'piękna'? - zdziwiła się.
- Jak Marco tak na ciebie mówi to jest okej.- wystawiłam język.
- Oj tam, a cóż za genialny plan wymyśliłaś?- zapytała.
Opowiedziałam jej wszystko dokładnie. Z początku nie była zachwycona, ale kiedy powiedziałam, ze utrze nosa siostrze od razu się zgodziła. Trzeba tylko wybrać któregoś z chłopaków. Już ja się tym zajmę.
- Idziemy, bo Zuza już pewnie czeka.- odezwałam się.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę jej domu. Tak jak myślałam już przed nim czekała. Przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w ustalone miejsce. Na chłopaków musieliśmy czekać jeszcze 10 minut. Tłumaczyli się korkami. Co z tego, ze nie przyjechali autem.
- Oj Reus mógłbyś wymyślać lepsze wymówki.- zaśmiałam się.
- Kochanie, nie naśmiewaj się ze mnie.- odezwał się.
- To wy jesteście razem?- zdziwiła się Zuza.
Od razu zaprotestowałam. Ja i on, ze niby razem?! HAHAHAHAHA, dobre. Wytłumaczyłam jej wszystko, zeby nie było niejasności i chłopaki zaczęli prowadzić do Mario. Droga zajęła nam 15 minut.
- Fajna chata.- powiedziałam, gdy staliśmy przed domem organizatora imprezy.
- Eeee tam, ja mam lepszą. Kochanie zobaczysz.- powiedział Reus.
- No pewnie.- odparłam z sarkazmem.
- Idziemy piękna!- krzyknął do Han i objął ją ramieniem.
W środku była cała drużyna. Większości nie znałam, ale to się szybko zmieniło.
- Siema ludzie! To jest Hannah, Heidi i Zuza!- krzyknął.- Dziewczyny to reszta BVB!
- Nie ma to jak metody zapoznawcze.- stwierdziłam ze śmiechem.
~*~
No i jest ;3 Podoba się ? :D
Jaram się meczem BVB, tym, który był i tym, który będzie xd  *__________*
A jeszcze bardziej jaram się tym, ze Kuba już wrócił do treningów *.*

czwartek, 25 października 2012

5. REUS Kuźwa skończ!.

- Dobra, to już ostatnie pytanie. No może przed ostatnie.- zaśmiała się prezenterka.- Czy któraś z was jest zajęta? Może obie, a może jeszcze jest szansa dla jakichś dwóch szczęśliwców?
- Haha. Jak na razie obie jesteśmy wolne.- odparłam uśmiechnięta.
- No panowie. Macie szanse.-powiedziała patrząc na publiczność.- Ale w takim razie kto przyszedł z wami? Bo widziałam tam dwóch bardzo przystojnych chłopaków.- puściła nam oczko.
- Oni nas wtedy uratowali. Właściwie dzięki nim żyjemy.- oznajmiła Hannah.
- To może będą chcieli udzielić nam krótkiego wywiadu?- zapytała.- Chłopaki zapraszam do nas.- zawołała.
Niepewnie podeszli do kanapy, na której siedziałyśmy i dosiedli się pomiędzy nas.
- Witam naszych bohaterów.- zaczęła kobieta.- Może się przedstawicie?
- Hej, jestem Marco Reus. Piłkarz Borussi Dortmnd.- powiedział i pomachał.
- Ja jestem Marcel Schmelzer, również gram w BVB.- uśmiechnął się.
- No to nie byle jacy bohaterowie. Może opowiecie nam o tamtym dniu. Jak to się stało, ze się tam znaleźliście? Co wami kierowało, by pomóc tym dziewczynom?- zawalała pytaniami Marco i Marcela.
Opowiedzieli wszystko w skrócie, co chwilę coś dopowiadając.
- Czyli można powiedzieć, ze to czysty przypadek.- stwierdziła kobieta.
- No w pewnym sensie. Chyba, że to wszystko miało się tak potoczyć.- powiedział Reus.
- Tak też mogło być.- zaśmiała się.
Chwilę popytała jeszcze chłopaków o jakieś pierdoły i w końcu mogliśmy wyjść. Po drodze spotkałyśmy Zuzę. Powiedziała, że to był świetny wywiad itp. Później umówiłyśmy się na typowe babskie spotkanie. Czyli ploty, romansidła, maseczki etc.
- To mamy jeszcze dwie godziny do meczu.- oświadczyła nam Han.
- Może wrócicie na trening?- zaproponowałam patrząc na Reusa.
- Nie patrz tak na mnie kochanie.- odparł śmiejąc się.
- Reus możesz z tym skończyć?!- zwróciłam się do chłopaka.
- Kocham cie wkurzać.- stwierdził.
- Nawet tygodnia mnie nie znasz, a już to kochasz?- spojrzałam na niego spode łba.
- Czepiasz się. Kochanie to nie ma znaczenia ile się znamy.- powiedział.
- REUS Kuźwa skończ!.- krzyknęłam, a każdy na ulicy się na nas spojrzał.
- Też cie kocham.- zaśmiał się.
Pokazałam mu język i ruszyłam przed siebie. Zaraz za mną ruszyła wspaniała trójca.
- Gdzie idziesz?- zainteresowała się najbardziej wkurzający człowiek pod słońcem.
- Do domu?-
- Nie, idziecie z nami na trening.- oznajmił.
- No chyba nie.
- Będziesz mogła się z niego ponabijać, jak trener go zobaczy. Serio chcesz to przegapić?- zwrócił się do mnie Marcel.
- Okej to idziemy, raz raz!- zawołałam z bananem.
- Co tak szybko zdanie zmieniłaś?
- Dowiesz się na miejscu Reus.
*
- Ja to bym się tutaj zgubiła.- powiedziała Han.
- Haha, pamiętam jak Marco szedł tu pierwszy raz. Spóźnił się na trening prawie godzinę.- zaśmiał się Schmelzer.
Moja reakcja była bezcenna. Zaczęłam się śmiać jak opentana. Dobrze, że ludzie mnie nie widzieli.
-Ha, ha, ha. no po prostu boki zrywać.- skwitował Reus.
- A żebyś wiedział.- wydusiłam przez śmiech.
- Oj Heidi, Heidi.- usłyszałam za sobą przyjaciółkę.
- No co ciebie to nie śmieszy?- pokręciła przecząco.- Ja się tutaj popłakałam ze śmiechu!
- Dobra ogar zielona.- zwrócił się do mnie Marco.
- Sam się ogarnij blondynko.- zaśmiałam się.
- Jak z dziećmi.- powiedziała Han, a Schmelzer tylko jej przytaknął.
Do boiska szliśmy jeszcze kilka minut, bo co chwilę musiałam się zatrzymać i kończyć śmiać.
- W końcu jesteśmy.- oznajmił Marcel akcentując początek zdania.
- To nie moja wina, że on.- pokazałam na Reusa.- daje mi powody do śmiechu.
- Niby jakie?- zapytał zażenowany moją wypowiedzią.
- Popatrz w lustro.- odparłam.
Na tym temat się zakończył. Wyszliśmy na boisko. Trybuny były pełne. Oczywiście większość kibiców BVB. Podeszliśmy bliżej trenera i zaczęło się przedstawienie.
- Reus znów zabłądziłeś?- zapytał trener ze śmiechem.
- Nie. Byliśmy w telewizji.- odparł.
- Po meczu też będziesz w telewizji. Reporter chciał przeprowadzić z tobą wywiad. A ciebie nie ma. Musiałem powiedzieć, że poszedłeś do toalety, wyszło na to, ze siedzisz tam już kilka godzin.- oznajmił trener.
- Suszone śliwki.- zaśmiał się Reus.
- Dobra szybko się przebieraj i na boisko.- powiedział Klopp.- A wy jesteście?- zwrócił się do nas z uśmiechem.
- To Hannah i Heidi, dziewczyny o których mówiłem.- powiedział Marcel.
- O miło poznać. Siadacie dzisiaj obok mnie.- oznajmił.- Marcel widziałem twoją siostrę na trybunach, szukała cię.
- To ja lecę. Spotkamy się po meczu.- powiedział i zniknął.
- Kto dzisiaj siedzi na ławce?- zapytała Hannah.
- Niestety ja.- usłyszałyśmy Kubę.
- Oł. Współczuję kontuzji.- powiedziałam.
- Jakoś wytrzymam. Kto da radę jak nie ja.- zaśmiał się.
Poszłyśmy z blondynem na miejsca. Po chwili przysiadł do nas Mario Gotze. Nie wierzę, ze właśnie siedzimy na meczu BVB. Do tego obok piłkarzy z drużyny! To spełnienie moich marzeń!
~*~
Jej :D Napisałam xd
Jestem ciągle podjarana po meczu BVB - Real *____________*
Zajebiście zagrali ! <3
Jestem dumna jak nigdy : D
Oby tak dalej grali, jak na razie prowadzą w grupie, jeśli się nie mylę mają 9 pkt :3

sobota, 20 października 2012

4. Jak ty z nim wytrzymujesz?

- Wstawaaaaj!- usłyszałam krzyk.
- Co est?- zapytałam zaspana.
- Studio jest! Mamy tylko 3 godziny!- krzyknęła Han.
- Jak ty w ogóle tu weszłaś?- puściłam poprzednią odpowiedź mimo uszu.
- Nie pamiętasz, ze mam zapasowe klucze?- zapytała z politowaniem.
- No tak, zapomniałam.- odparłam.
Mieszkamy przy sobie. Obie w domkach jedno rodzinnych. Zawsze mogłyśmy zamieszkać razem. Jednak uznałyśmy, że tak będzie lepiej. No bo jak któraś zaprosi chłopaka, to druga nie będzie przeszkadzać...
- Wstawaaaj!- powtórzyła rozkaz.
- No już, już.- powiedziałam i leniwie zwlekłam się z łóżka.
Zaraz po spotkaniu z Marco i Marcelem, przyczaiła nas jakaś reporterka. Postanowiła przeprowadzić z nami wywiad, na temat wypadku, który nas spotkał. Zgodziłyśmy się, bo czemu nie. Po dwóch dniach spokoju, zadzwonił do Han jakiś facet i zapytał, czy chciałybyśmy wystąpić w niemieckich rekordach Guinnessa. Chwilę nad tym myślałyśmy. Nawet zadzwoniłyśmy z tym do chłopaków.
Od tamtego spotkania zaczęliśmy się kolegować. Nie wiem tylko, czemu siostra Schmelzera tak mnie nie trawi. Z szatynką gada normalnie, a gdy widzi mnie rzuca tylko jakieś krzywe spojrzenia.
Gracze BVB powiedzieli, ze to świetny pomysł. Postanowiłyśmy się zgodzić. Umówiliśmy się, że idą z nami. Zgodzili się, ale powiedzieli, ze później mamy z nimi iść na ich mecz z Shalke. Nie mogłyśmy im odmówić.
- Jak, ja mam się ubrać, bo widzę, ze ty jesteś gotowa.- powiedziałam.
- Już o tym pomyślałam. Łap.- oznajmiła i rzuciła mi mój dzisiejszy strój.
Wzięłam go i podreptałam do łazienki.
- Ile mamy czasu?- zapytałam wychodząc z pomieszczenia.
- 2 godziny do rozpoczęcia. Chłopaki mają tu być wcześniej. Czyli 1h  30 min.- oznajmiła.
- Jak to "mają tu być" ?- zdziwiłam się.
- Nie mówiłam ci?- zdziwiła się.
- Nieeee.- odparłam.
- No, to mówię.- zaśmiała się.- Marco napisał wczoraj do mnie i się zaoferował. To się zgodziłam.- oświadczyła.
- Dzięki, ze mi mówisz.- zaśmiałam się.
Zeszłyśmy na dół. Hannah poszła salonu, a ja do kuchni. Zjadłam szybkie śniadanie i dołączyłam do niej. Siedziałyśmy przed telewizorem około 20 minut, bo przerwał dzwonek do drzwi.
- Otwóóórz.- jęknęłam do Han.
- Idź ty leniu.- zaśmiała się i wstała.
Otworzyła drzwi i do środka weszli dwaj piłkarze Borussi. Poprawiłam się na kanapie i włączyłam na jakiś program muzyczny.
- A wy nie mieliście tu być za godzinę?- zapytałam podejrzliwie.
- Niby tak, ale nudziło nam się.- odparł Marco.
- Trzeba było w piłkę pograć.- odezwałam się.
- Dobry suchar.- odezwał się Schmelzer.
Cała trójka przyszła na kanapę. Usiedli i zapadła cisza.
- A wy nie powinniście mieć teraz treningu przed meczem?- wypaliłam.
- Niby tak, ale ja i tak nie zagram, a Reus po prostu zwiał.- zaśmiał się Marcel.
- No brawo, brawo. Ale trener się chyba skapnie, że cię nie ma co?- odezwała się Han.
- Mówi się trudno. Nie mogłem przegapić takiego show.- odparł.
- Inteligencją nie grzeszysz.- stwierdziłam.
Śmiech na sali, tylko naburmuszony Reus siedział.... naburmuszony. Jednak foch przeszedł mu kilka sekund później i śmiał się z nami.
- To jak, który z was jest tym szczęśliwcem i prowadzi?- zapytałam.
- No przecież, że ja.- powiedział dumnie Schmelzer.
- Nie moja wina, ze nie zdałem.- oburzył się Reus.
- Tak, sześć razy.- oznajmił nam Marcel i wybuchnął śmiechem.
- To już masz coś wspólnego z Han.- zaśmiałam się.
- Pjona piękna!- krzyknął Marco i przybili sobie haj fajf.
Oboje zaczęli opowiadać czemu nie zdali etc. Później temat zszedł na program, w którym mieliśmy się znaleźć za niecałą godzinę.
- Co wy w ogóle macie tam robić?- zaciekawił się pomocnik BVB.
- Chcą przeprowadzić z nami jakiś wywiad, bo podobno, w Niemczech, jeszcze nikt nie przeżył tak mocnego wyładowania.- powiedziała szatynka.
- Czyli siedzimy z, już niedługo, sławnymi dziewczynami! Ale jesteśmy fajni.- zaśmiał się.
- Marco spokojnie.- zaśmiałam się.
- A co ty byś zrobiła, gdybyś siedziała z przyszłymi gwiazdami?- zapytał.
- Ja siedzę, z gwiazdami.- oznajmiłam.
*
- Dobra, teraz zżera mnie trema!- powiedziałam, gdy wchodziliśmy do studia.
- Spoko dasz radę...kochanie.- zaśmiał się Reus.
- Możesz z tym przestać?!-zapytałam.
- Raczej nie kochanie.- Reus miał ubaw po pachy.
Siedzieliśmy sobie w salonie, a jemu przypomniało się nagle, że przypominam jakąś tam jego kuzynką czy coś, i że zawsze mówił do niej kochanie, a teraz będzie tak mówił doo mnie.
- Hannah, proszę cie ucisz go jakoś.- zwróciłam się do przyjaciółki.
- To nic nie da kochanie.- Marco śmiał się w najlepsze.
- Przestań, albo poprzestawiam ci ten słodki ryjek.- zagroziłam.
- Moje kochanie uważa, że mam słodki ryjek.- powiedział akcentując ostatnie dwa słowa.
- REUS!- krzyknęłam.
- Dobra, już dobra. Na razie dam ci spokój.- zaśmiał się.
- Jak ty z nim wytrzymujesz?- zwróciłam się do Marcela.
- To i tak nie jest najgorsze. Dobrze, ze nie ma tu Mario. Wtedy na serio byś im coś zrobiła.- odparł.
- Aż tak źle?
- Nawet gorzej.- zaśmiał się.
Do samych drzwi, czyli dobre 10 minut, miałam spokój, bo Reus zajął się pogawędką z moją przyjaciółką. Dzięki ci Boże! Nie wiem jak tam w Borussi z nim wytrzymują. Przecież to jest gorsze niż dziecko!
- Cześć.- usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
- Zuza?!- zdziwiła się Han.
- Tak to ja.- odparła.
- Co ty tutaj robisz? Przecież miałaś wyjechać. A jak tam chłopak?- zalewała ją pytaniami.
- Pracuję, no miałam, ale odwołano lot, a chłopak to kompletny idiota, o którym nie chcę mówić.- odpowiedziała.- Idziemy?
- Jasne. A co z nimi?- zapytałam.
- Rozumiem, ze są z wami. Okej, znajdziemy dla nich miejsca za kulisami, zeby was fanki nie dorwały.- uśmiechnęła się.
Całą czwórką ruszyliśmy za Zuzą. Pożegnałyśmy się z chłopakami i usiadłyśmy na wyznaczone miejsca. Kilka minut później weszła prezenterka. Wszystko się zaczęło.
~*~
Jak tam po meczu. Szkoda, że przegrali ;< I tak ich kocham ;3

niedziela, 14 października 2012

3. Tak, ale to drobiazg.

- A jeśli ta dziewczyna tylko z nas żartowała?- obawiała się Han w drodze do centrum.
- Uspokój się. Zaraz się przekonamy.- odparłam.
- No, ale jeśli mam rację. Nie będzie ci wtedy przykro i głupio, ze się nabrałyśmy?- nie odpuszczała.
- Będzie, ale musimy sprawdzić.- oznajmiłam.
- Ja tam jej nie ufam.- stwierdziła.
- Zawsze możesz wrócić do domu, ale jeśli ona mówiła prawdę to zaraz ich poznamy.- powiedziałam zatrzymując się przed budynkiem.
- Wolę wejść i powiedzieć "A nie mówiłam" jeśli się okaże, ze miałam rację.- uśmiechnęła się i weszła do środka.
Rozejrzałyśmy się, ale nikogo nie widziałam. Ruszyłam w stronę wolnego stolika. Hannah ocknęła się i ruszyła za mną.
- Co ty wyprawiasz?- zapytała.
- Idę usiąść.- odpowiedziałam.
- Nie ma ich.- upomniała mnie.
- Tak wiem.- przytaknęłam.- Ale mają jeszcze 15 minut do 19:00.- dodałam.
Przyjciółka usiadła naprzeciwko mnie i pogrążyła się w myślach.
- Nad czym tak dumasz?
- Myślę czy przyjdą.- odparła.
- Za 13 minut się dowiemy.- odpowiedziałam.
- Jak myślisz, jeśli to na serio oni, to którzy?- zapytała szatynka.
- Nie wiem, to może być każdy z nich. Trudno zgadnąć, ale stawiam że to Marcel Schmelzer i Marco Reus.- oznajmiłam.
- Dlaczego akurat oni?- zdziwiła się.
- Bo oni właśnie weszli do kawiarni!- pisnęłam uradowana.
- CO?!- zdziwiła się i momentalnie odwróciła.
W wejściu stali dwaj piłkarze BVB. Od razu dopadli ich wierni kibice, głównie dziewczyny. Rozdali kilka autografów, porobili zdjęcia z fanami, chwilę pogadali i zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu. Jeśli dobrze myślę to szukali nas. Jako, iż nie byłam pewna nie zwracałam ich uwagi. W końcu obrońca BVB spojrzał na nas i szturchnął kolegę. Tamten spojrzał pytająco na niego. Kiedy Marcel pokazał na nas Reus się uśmiechnął i razem ruszyli w naszym kierunku. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Czułam się jak w najpiękniejszym śnie. Dosiedli się do nas. Hannah usiadła obok mnie, o oni naprzeciwko nas.
- Hej, to wy jesteście Hannah i Heidi?- zapytał Marco.
- Tak to my. Czyli naprawdę nas uratowaliście?- nie dowierzałam.
- Tak, ale to drobiazg.- odezwał się Marcel.
Był bardzo podobny do dziewczyny, z którą się niedawno spotkałyśmy, wnioskuję, ze to jego siostra.
- Człowieku, uratowaliście nam zycie, a ty mówisz, ze to drobiazg. Posłuchaj sam siebie. No chyba, ze ratowanie ludzi to twoje hobby.- wtrąciła się Han.
- Kiedy tak o tym mówisz, to brzmi poważniej.- zaśmiał się Reus.
- Może dlatego, ze to jest poważne.- zauważyłam.
- Opowiedzcie nam dokładnie jak to było, bo my pamiętamy wszystko tylko do porażenia, później straciłyśmy przytomność.- oznajmiła szatynka.
- Pamiętam, że akurat miałem ochotę gdzieś się przejść. Zabrałem ze sobą Marco i wyszliśmy. Nogi pokierowały nas na to pole, byliśmy jakieś 500 metrów od was, akurat kiedy piorun was poraził. Bez zastanowienia, najszybciej jak się dało, pobiegliśmy w waszym kierunku. Gdy byliśmy już na miejscu, straciłyście przytomność. Marco zadzwonił po pogotowie, a ja próbowałem was ocucić.- opowiadał.
Czyli moje usta stukały się z ustami samego obrońcy Borussi Dortmund. Na chwilę się rozmarzyłam. Czułam, ze moje policzki znacznie się zaczerwiniły...
- Kiedy pogotowie przyjechało, postanowiliśmy pojechać z nimi. W szpitalu dowiedzieliśmy się, że gdybyśmy znaleźli was kilka minut później wasza śmierć byłaby nieunikniona. Weszliśmy do was na chwilę. Byłyście całe w bandażach podłączone do kabelków... Marco prawie się popłakał.- oznajmił.
- Dlaczego lekarz, nie powiedział nam, kto nas uratował?- zapytałam.
- Nie wiem, nie mówiliśmy, żeby zachował to w tajemnicy.- powiedział Reus, jakby się bronił.
- Dlatego zdziwiło nas, ze nie chciałyście się z nami zobaczyć etc. Dopiero kiedy przez przypadek natrafiłem na informację w internecie, zadzwoniłem do Marcela i uzgodniliśmy, ze powinniśmy się z wami spotkać. Był jeden problem, nie mieliśmy czasu, ciągle mecze, treningi, wywiady, dlatego poprosiliśmy jego siostrę, żeby nas umówiła.- oznajmił Marco.
- Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy.- uśmiechnęłam się i łza szczęścia poleciała mi po policzku.
- Masz racje nie wiemy, ale cieszymy się, że mogliśmy was znowu zobaczyć, tym razem całe i zdrowe.- uśmiechnął się pomocnik BVB.
Spojrzał na kolegę. Szturchnął go, jakby tamten o czymś zapomniał.
- A no tak, wziąłem stamtąd twój aparat, bo to jedyne, co dało się uratować.- spojrzał przepraszająco na Han.- samego aparatu nie mam, bo nie nadawał się do użytku, ale uratowałem jedno zdjęcie.- uśmiechnął się i podał mi je.
Kiedy dotknęłam jego dłoni przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Moje rumieńce, które niedawno zniknęły w trybie natychmiastowym wróciły na swoje miejsce. Szybko zabrałam dłoń i zaczęłam się gapić na zdjęcie
- Dziękuję.- odpowiedziałam zawstydzona.
- Macie jakieś blizny po tym wypadku?- zaciekawił się Marco.
- No raczej, ze tak.- zaśmiała się Han.- Obie mamy bliznę na tym samym ramieniu.- powiedziała i odsłoniła lewe ramię.
- Wygląda jak tatuaż.- zaśmiał się.
- I każdy tak myśli.- zawtórowałam mu.
- Większość ludzi uważa, że takie blizny są oszpecające.- powiedział Schmelzer.
- Wiem. Też tak z początku uważałam, ale w końcu się do niej przyzwyczaiłam.- powiedziała Han.
~*~
Jej ;3 napisałam, ktoś się domyślił o kogo chodzi? :D Było dużoo możliwości xd Mam nadzieję, ze rozdział się podoba ^^

czwartek, 11 października 2012

2. Spodziewałam się takiej reakcji.

- Proszę powiedz, ze to od nich.- powiedziała Han.
- Zaraz się dowiemy.- odparłam.
Dokładnie przeczytałam każde zdanie, które było zawarte w tym liście. Z każdym kolejnym miałam większą nadzieję.
- I jak?- zapytała Annette.
- To nie od nich.- odparłam.
- Znowu.- dodała zrezygnowana szatynka.
- Ale... to od dziewczyny, która ich zna!- krzyknęłam podekscytowana.
- CO ?! Mówisz serio?!- zdziwiła się moja przyjaciółka.
- Tak! Napisała, że chce się spotkać z nami 24 października w tej kawiarni, w centrum.- oznajmiłam.
- 24, kiedy to?- zapytała Han.
- Jutro.- oznajmiła nowo poznana sąsiadka.
- Zostawiła numer telefonu i napisała, ze jeśli jej się uda to przyprowadzi tych chłopaków.- powiedziałam.
- Ale się cieszę! W końcu dowiemy się kto to był!- zacieszała.
- Życzę powodzenia.- uśmiechnęła się Annette.
- Jeśli chcesz to możesz iść z nami.- zaproponowałam.
- Chętnie, ale nie mogę. Jutro lecę do rodziny, do Polski.- oznajmiła.
- Ty jesteś z Polski?!- zdziwiłyśmy się.
- Tak, moje prawdziwe imię to Zuza, ale w Niemczech posługuję się Annette.- wyjaśniła.
- Ale dlaczego?- zapytałam.
- To imię od zawsze mi się podobało. W dowodzie etc, mam napisane Zuza, ale mówią na mnie Annette.
- Zuza to śliczne imię, tak się powinnaś przedstawiać.- oznajmiła Han.
Chwilę jeszcze pogadałyśmy, ale w końcu pasowało iść. Poza tym Zuza szła na zakupy, przed jutrzejszym spotkaniem.
- Jestem strasznie ciekawa kto to jest.- powiedziałam.
- Ja też. To może być każdy.- dodała.
*
- Nie wytrzymam!- pisknęła podekscytowana Hannah.
- Ja też! A jeszcze 2 godziny!- oświadczyłam.
- Idziemy się naszykować!- zarządziła moja BF i ruszyłyśmy do pokoi.
Około godziny później wyszłyśmy z pomieszczeń. Czas na ocenę.
- Nie pasują ci te buty.- uświadomiła mnie.
- A ja bym ściągnęła okulary i apaszkę.- doradziłam.
Wróciłyśmy do pokoi i po kilku minutach ponownie zaczęłyśmy się oceniać.
- Teraz idealnie.- powiedziałyśmy równo.
Obie byłyśmy ubrane na luzie. Tyle, że ja miałam żywsze kolory na sobie, a Han bardziej stonowane. Poszłyśmy do kuchni coś zjeść, ale żadna z nas ni była na tyle głodna, żeby chociaż otworzyć lodówkę, więc skusiłyśmy się na jabłka. Tak czas zleciał do 14:04, a byłyśmy umówione na 14:30.
- Zbieramy się co?- zapytałam.
- Tak.- odparła szatynka.
Wzięłyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłyśmy z domu. Do centrum szłyśmy około 20 minut. Kiedy weszłyśmy do kawiarni, w rogu sali dostrzegłam jakąś dziewczynę. Mniej więcej rok młodszą ode mnie. Spojrzała na nas i uśmiechnęła się. Ruszyłyśmy w jej kierunku. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła, ale pozory mylą. Przekonamy się.
- Cześć jestem Leah.- przedstawiła się.
- Hannah, a to Heidi.- uśmiechnęła się.
- Więc to wy chciałyście poznać mojego brata i jego kumpla.- stwierdziła.
- Tak, bardzo nam na tym zależy od kilku miesięcy ich szukamy i nic.- oznajmiłam.
- Przykro mi, ale dzisiaj nie dadzą rady, mają trening.- uśmiechnęła się.
- Jaki, jeśli można wiedzieć.- wtrąciła się Han.
- Piłka nożna. Grają w Borussi Dortmund.- powiedziała z dumą.
- Serio?!- nie dowierzałyśmy.- Nasze życie uratowali dwaj piłkarze BVB?! To jakiś żart?!
- Spodziewałam się takiej reakcji.- zaśmiała się.
No nie wierzę. Czy my właśnie jesteśmy w ukrytej kamerze? Od zawsze e=razem z Han im kibicujemy, a teraz możliwe, ze ich poznamy, bo URATOWALI NAM ŻYCIE. To do mnie nie dociera...
- Chcieli się z wami spotkać.- powiedziała poważnym tonem.
- A kiedy?- zapytałam.
- Powiedzieli, ze mam to z wami ustalić, a oni się dostosują. Bardzo im na tym zależy, ale chyba nie bardziej niż wam.
- A nie wiesz czy dzisiaj daliby radę? Po treningu. Odpoczęliby i moglibyśmy się spotkać.- zaproponowała moja przyjaciółka.
- Zapytam, jeśli nie to napiszę do was. Jeśli nie napiszę to znaczy, ze dadzą radę. To bądźcie tutaj o... 19:00?- zaproponowała Leah.
- Moze być.- uśmiechnęłam się.
Posiedziałyśmy z nią gdzieś do 16:00. Później powiedziała, ze właśnie skończyli trening i będzie się zbierać, zeby im powiedzieć o spotkaniu. Wymieniłyśmy się jeszcze numerami i dziewczyna zniknęła.Nawet nie zapytałyśmy się o naszych "bohaterów".  Wróciłyśmy do domu w ciszy. Każda z nas myślała, o którego z nich chodzi. Bądź teraz mądra i się domyśl. Niedługo może się przekonamy...
~*~
Drugi rozdział ;3 Mam nadzieję, ze się podoba ;> Jak myślicie, o których chłopaków chodzi? ^^
Pojawiło się dwóch nowych bohaterów, których dodałam, jeśli chcecie możecie looknąć ;3

poniedziałek, 8 października 2012

1. Ja jestem Annette.

- Przyszedł list.- zwróciłam się do przyjaciółki siedzącej na kanapie w salonie.
- Może to od tych chłopaków?- zaciekawiła się.- otwórz.
- Wiesz, że masz taka nadzieję, za każdym razem i zawsze to nie oni.- stwierdziłam.
- No wiem, ale warto mieć nadzieję.- odparła i napiła się soku.
Otworzyłam list i z nadzieją rozłożyłam kartkę, która była w środku.
- To chyba jednak nie do nas.- zaśmiałam się.
- Czemu? Co tam jest napisane?
- "Od kilku dni próbowałem ci to powiedzieć, ale wyjechałaś. Od kiedy cie nie ma czuję się samotny. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wiem, ze to nie odpowiedni moment na takie wyznania, tym bardziej, że nie mówię ci tego osobiście, ale zakochałem się w tobie i teraz to zrozumiałem. Zaczęło mi ciebie bardzo brakować. Czuję się jakby wraz z tobą odeszła cząstka mnie. Kocham cie Annette i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Zechciałabyś być moją dziewczyna? Wiem, że przez ten list możesz się nie zgodzić, bo nie jest to zbyt romantyczne i odpowiednie, ale liczę ze dasz mi odpowiedź kiedy do ciebie przyjadę. Będę jutro około 18:00. Jeśli nie chcesz żebym przyjeżdżał, proszę zadzwoń do mnie. Pamiętaj kocham cię ♥  Twój Joseph ♥"- przeczytałam.
- Ale to słodkie.- zachwycała się Hannah.
- Tak, ale listonosz się pomylił!- przywróciłam ją do porządku.
- Trzeba go dogonić!- oprzytomniała.
W kapciach wybiegłyśmy przed dom i zaczęłyśmy się rozglądać.
- Tam jest!- krzyknęła szatynka.
- Gonimy go!- zarządziłam.
Nie polecam biegania w kapciach nikomu, prawie bym się zabiła. Na szczęście listonosz był tylko kilka domów dalej. Kiedy do niego dobiegłyśmy, biedny mężczyzna się przestraszył.
- Przepraszamy, pomylił pan listy.- zaczęłam.
- Jak to ?- zdziwił się.
- Dostałyśmy list do Annette.- powieidziała Han.
- Ja jestem Annette.- odezwała się brunetka wyższa ode mnie o głowę.
Z moim wzrostem to chyba każdy jest ode mnie wyższy... Przy moim 1,64 nie trudno mnie przebić, nawet Hannah jest ode mnie wyższa. Co z tego, że 5 cm, ale zawsze coś...
Podałam kobiecie list i przepraszajaco się uśmiechnęłam.
- Przepraszam, że otworzyłyśmy, ale był nasz adres, więc myślałyśmy, że to do nas.- wyjaśniłam.
- Nic się nie stało.- uśmiechnęła się życzliwie i spojrzała na list, w drugiej ręce.- Czy wy może jesteście Heidi i Hannah?- zapytała.
- Tak to my, a o co chodzi?- zapytała Han.
- Dostałam wasz list.- zaśmiała się.
- Przepraszam bardzo za pomyłkę.- odezwał się listonosz.
- Każdemu może się zdarzyć.- powiedziałam miło i pan sobie poszedł.
- To my już pójdziemy, dowidzenia.- pożegnałam się.
- A może wejdziecie na kawę?- zaproponowała.
Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę.
- Czemu nie.- uśmiechnęła się.
Weszłyśmy do środka. Annet zaprosiła nas do salonu i poszła do kuchni wstawić wodę. Po chwili wróciła do nas.
- Przeczytaj ten list jak najszybciej. To ważne dla adresata.- powiedziałam.
- Nie chcę być wobec was niegrzeczna. Poczekam.- uśmiechnęła się.
- Gdyby to miało mnie obrazić to bym ci nie proponowała.- oznajmiłam.
- No dobrze.- zgodziła się o rozłożyła kopertę.
Z każdym słowem jej twarz promieniała. Kiedy skończyła na twarzy miaał uśmiech od ucha do ucha.
- Zgodzisz się prawda?- zaciekawiła się szatynka.
- Tak, oczywiście, ze tak.- powiedziała uradowana.- A co z waszym listem? też jakieś wyznania miłosne?
- Nie wiem, ale liczę na coś innego.- oznajmiłam.
- Jak to?- zdziwiła się.- przepraszam na chwilę.- powiedziała i poszła do kuchni, żeby przygotować coś do picia.
- To długa historia.- wtrąciła Han kiedy brunetka wróciła.
- Mamy czas.- uśmiechnęła się życzliwie.- No chyba, ze nie chcecie mówić, zrozumiem.
- Skoro chcesz to możemy ci w skrócie opowiedzieć.- przytaknęła.- Trzy miesiące temu miałyśmy wypadek. Dość mocno poraził nas piorun. Miesiąc spędziłyśmy w szpitalu. Przeżyłyśmy dzięki interwencji dwóch chłopaków i tu wszystko sprowadza się do tej koperty.- podniosłam ja.- od tego czasu próbujemy znaleźć tych chłopaków i jakoś im podziękować, ale jeszcze nam się nie udało. Możliwe, ze ten list to rozwiązanie naszej "tajemnicy".- zakończyłam.
- Otwórz, a ja trzymam kciuki.- powiedziała Annet.
- Dobra otwieram.- oznajmiłam.
- Mam nadzieje, ze w końcu się udało.- oświadczyła Hannah.
Trzęsącą ręką otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam kartkę i rozłożyłam.
- Boje się tego przeczytać.- powiedziałam i zerknęłam na zawartość.
~*~
Zakończę w takim momencie a co tam :P Pierwszy rozdział ;3 Mam nadzieję, że nie zawaliłam xd ♥

niedziela, 7 października 2012

Prolog ♥

Pamiętam ten dzień, aż za dobrze. Lato, najlepszy okres na podziwianie błyskawic. Uwielbiamy to z Han. W sumie dzięki temu się poznałyśmy. Nasze zamiłowanie do błyskawic, grzmotów, piorunów etc zbliżyło nas do tego stopnia, że nie potrafimy bez siebie żyć. Dziwię się, ze po tamtym dniu nadal chcemy kontynuować naszą pasję.
Był piękny lipcowy wieczorek. Wiedziałyśmy, że lada chwila zerwie się burza. Wzięłyśmy aparat i kamerę i pobiegłyśmy na najbliższe pole. Ledwo zdążyłyśmy się ustawić i wszystko się zaczęło. Zrobiłam kilka dobrych zdjęć. Niestety wszystko poszło na Marnę. Akurat kiedy najlepsza błyskawica miała się wyładować majstrowałam przy aparacie. Nie za ciekawie się to skończyło. Błyskawica "wycelowała" prosto we mnie. Czułam ją w całym ciele. Hannah podbiegła do mnie, a prąd przeszedł również na nią. Myślałam, że to już koniec, ale jakimś cudem żyjemy. Obie miałyśmy poparzone całe ciało. Podobno udało nam się przeżyć tylko dzięki interwencji dwóch chłopaków. Od wypadku minęły dopiero trzy miesiące. Cały ten czas próbowałyśmy odnaleźć naszych wybawców. Na razie się nie udało, ale ciągle mam nadzieję.
Dzisiaj żyjemy dalej, ciągle robimy to co kochamy i nie mamy zamiaru przestać, mimo tego nieszczęśliwego dnia. Wiemy, ze nasze hobby łączy się z wielkim ryzykiem, ale czym jest zabawa bez ryzyka? ...

~*~
Mamy prolog ;3
Z dedykiem dla @_mon_amour_, która nie mogła się go doczekać ;3 :*

czwartek, 4 października 2012

Bohaterowie ♥

Imię: Heidi
Nazwsko: Georgy
Wiek: 22 lata
Wzrost: 164 cm
Oczy: Czarne
Urodziny: 14.02.1990r


Imię: Hannah
Nazwisko: Weckman
Wiek: 20 lat
Wzrost: 169 cm
Oczy: Zielone
Urodziny: 10.07.1992r

Imię: Zuza / Annette
Nazwisko: Kuliga
Wiek: 23 lata
Wzrost: 165 cm
Oczy: Brązowe
Urodziny: 23.10.1989r


Imię: Mario
Nazwisko: Götze
Wiek: 20 lat
Wzrost: 176 cm
Oczy: Brązowe
Urodziny: 03.06.1992r


Imię: Felipe
Nazwisko: Santana
Wiek: 26 lat
Wzrost: 194 cm
Oczy: Brązowe
Urodziny: 17.03.1986r


Imię: Marco
Nazwisko: Reus
Wiek: 23 lata
Wzrost: 181 cm
Oczy: Brązowe
Urodziny: 31.05.1989r


Imię: Marcel
Nazwisko: Schmelzer
Wiek: 24 lata
Wzrost: 181 cm
Oczy: Niebieskie
Urodziny: 22.01.1988r


Imię: Łukasz
Nazwisko: Piszczek
Wiek: 27 lat
Wzrost: 184 cm
Oczy: Niebieskie
Urodziny: 03.06. 1985r