wtorek, 26 lutego 2013

27. Przepraszam, ale jestem strasznie szczęśliwa.

#Heidi
- Idziemy tam gdzie zawsze, czy znajdziemy jakieś nową miejscówkę?
- A co to za pytanie?- zdziwiła się Han.
- No bo pomyślałam, że po tym wypadku... no wiesz.
- No wiem wiem, ale nie byłoby ci smutno tak opuścić tą polanę? Tam powstały nasze pierwsze "dzieła".
- W sumie to masz rację.- uśmiechnęłam się.
Szczęśliwe i gotowe na dawkę adrenaliny udałyśmy się na miejsce. W czasie drogi, jak to zawsze mamy w zwyczaju, Han włączyła kamerę i nagrałyśmy krótki wstęp.
- Cześć to znowu my. Hannah i Heidi. Ostatnio miałyśmy dość długą przerwę i nie wiecie najlepszego! Znalazłyśmy naszych bohaterów!- prawie zapiszczała do kamery.- Możecie wierzyć lub nie, ale Ocalił nas Marco Reus i Marcel Schmelzer! Znowu możecie wierzyć lub nie.- zaśmiała się.- Ale Marco jest moim chłopakiem
- Tu się wtrącę i dodam, ze jest to najbardziej wkurzająca osoba na Ziemi.- zaśmiałam się.
- Nieprawda zielona!- krzyknęła szatynka.- Wracając do meritum, ta właśnie osoba.- pokazała mnie.- w końcu się ustatkowała! Chodzi z Hummelsem, a połączyła ich kontuzja tej mojej kochanej ofiary.
- Także wszyscy chłopcy, którzy to oglądacie. Sorry, ale już jesteśmy zajęte.- oznajmiłam.
- A ty jak zawsze skromna..- podsumowała Han.- Widzicie? Burza jest już coraz mocniejsza, więc zaraz zacznie się szoł! Już nie mogę się doczekać.- powiedziała odwracając kamerę na niebo.- A ty Heidi?
- Ja też, najwyższa pora pstryknąć kilka fotek!- uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia potem. Buziaki!- pożegnała się.- Pomachaj.- zwróciła się do mnie.
Uśmiechnęłam się i wykonałam polecenie.
- Będziemy miały świetny materiał na naszego video bloga.- oznajmiła szatynka.
- Jak zawsze.- przyznałam.
Od około dwóch jesteśmy vloggerkami, czyli osobami, które prowadzą video bloga na YouTube. Może to i krótko, ale mamy około pięciu tysięcy wiernych fanów. Sporo ludzi piszę, ze jesteśmy ostro rąbnięte, no ale taka prawda.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, rozstawiłyśmy potrzebne rzeczy. Teraz tylko czekać na odpowiedni moment. Po godzinie od momentu rozłożenia sprzętu, burza na chwilę ucichła.
- Co to ma być?!- oburzyła się przyjaciółka.
- Też nie skaczę z radości.- powiedziałam wkurzona.
- Nie mam żadnego zajebistego wyładowania, są tylko wspaniałe!- zaśmiała się.
- Mam to samo!- podsumowałam.- Zbieramy się?
- Chyba tak.
Kiedy zaczęłyśmy składać sprzęt dostrzegłam lekki błysk za Han.
- Zostaw!- krzyknęłam.- Włączaj kamerę! Zaraz będzie świetny piorun!- niemal wrzasnęłam.
Szybko wszystko włączyłyśmy. Ustawiłyśmy się i piorun walnął. Mam nadzieję, że coś mi wyszło.
- Wpadniemy do moich rodziców, żeby wywołać zdjęcia?- zapytałam.
- Tradycyjnie- uśmiechnęła się.
Godzinę później u nich byłyśmy. Przy herbacie oglądałam wyniki mojego wysiłku. Spodobały mi się tylko trzy zdjęcia kiedy byłam już w połowie.
- Zrobiłam!!! Udało się!!! Zrobiłam to!!!- wrzasnęłam.
- Co?!- zdziwiła się mama.
- Chochlika! Zrobiłam zdjęcie chochlika!!!- pisnęłam i zaczęłam skakać.
- Gratuluję kochanie!- powiedział tata przytulając mnie.
- Muszę przyznać, ze świetnie się spisałaś.- podsumowała Han, patrząc na zdjęcie.
Chochliki, to rozbłyski o czerwonym zabarwieniu występują w mezosferze  Pierwszy rozbłysk pojawia się na wysokości około 60-65 km i rozwija się do dołu, a także w górę . Ich czerwony kolor powoduje, wywołane silnym impulsem elektrycznym, świecenie gazów atmosferycznych w warunkach znacznie obniżonego ciśnienia na wysokościach mezosferycznych. Jest to zatem zjawisko znane na co dzień z neonów reklamowych. Żeby zrobić zdjęcie potrzeba wielkiego szczęścia i precyzji. A mi tak po prostu się udało!
- Nie wierzę w to.- zaśmiałam się.- Zróbcie mi większą odbitkę. Powieszę sobie na ścianie.
- Za chwilę będzie zrobiona, tak myślałem, ze będziesz chciała, więc się za to zabrałem, kiedy dostałaś szału.- oznajmił tato.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
O dwudziestej drugiej byłyśmy w drodze do domu.
- Dzisiaj zdjęcie chochlika, jutro koncert Chrisa! Moje życie jednak nie jest takie złe!- stwierdziłam.
- Haha, w końcu to sobie uświadomiłaś!- zaśmiała się Han.
- To jutro jakoś się zgadamy i wrzucimy coś na bloga, ok?- zaproponowałam.
- Spoko. To do jutra.
- Paa.
Weszłam do domu i od razu pobiegłam do pokoju po ramkę na najnowsze zdjęcie. Byłam z niego cholernie dumna. Zawisło nad telewizorem w salonie. Zadowolona z dzisiejszego dnia, poszłam się przebrać i położyłam spać. Jutro muszę być wypoczęta na koncert Chrisa!

Obudziło mnie jakieś dziwne zjawisko, którego nie potrafiłam określić dopóty, dopóki nie otworzyłam oczu. Kiedy to uczyniłam zdałam sobie sprawę, ze to Han i Zuza skaczą mi po łóżku.
- Zejść, bo zabiję.- mruknęłam pół snem.
- Też cie kochamy, a teraz wstawaj.- zarządziła dziewczyna Reusa.
- Która godzina?- zapytałam nadal nieprzytomna.
- Równo dziesiąta trzydzieści siedem, sekund piętnaście, szesnaście, siedemaście...
- Dobra tyle mi starczy. To idźcie włączyć lapka w salonie, a ja się doprowadzę do normalności.- oznajmiłam.
- Masz dziesięć minut.- zaśmiała się Zuza.
- Ok. ok.
Leniwie, nawet bardzo leniwie, wstałam z łóżka, które działa na mnie jak magnes. Piętnaście minut później zeszłam do dziewczyn. Po tym, jak dały mi wykład na temat punktualności i kiedy wypiłam kakao, przystąpiłyśmy to tworzenia filmiku na bloga.
Wszystko było zrobione przed godziną dwunastą.
Później poszłyśmy do Han, żeby pomóc jej się przygotować. Godzinę później zjawił się Reus i przyjaciółka musiała wychodzić, więc wróciłyśmy do siebie. Umówiłyśmy się, że o szesnastej spotykamy się u mnie. Powiadomiłam o tym Marcela i zaczęłam wybierać strój. Przeszkodził mi telefon.
- Halo?- odebrałam.
- No hej misia. Co tom robisz?- zapytał Mats.
- Aktualnie wybieram strój na koncert.- odparłam podekscytowana.
- Chyba musisz się na serio cieszyć.- zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak.- potwierdziłam.- A dlaczego nie chciałeś iść?
- Szczerze?- przytaknęłam.- Nie lubię jego muzyki. Nie gustuję w tym.
- No chyba, że tak. Trudno.- uśmiechnęłam się do siebie.- A może wpadniesz?- zaproponowałam.
- W sumie to nie mam nic do roboty, więc okej.
- To czekam.
Rozłączyłam się i wróciłam do kreowania stroju na koncert. Oczywiście nie udało mi się skończyć przed przyjściem Matsa. Otworzyłam drzwi chłopakowi i wpuściłam go do środka.
- No hej.- uśmiechnęłam się.
- Witam moją piękna dziewczynę.- zaśmiał się i pocałował mnie.
- Chodź na razie na górę, muszę dokończyć strój.- oznajmiłam.
Weszliśmy do pokoju i po trzydziestu minutach mój strój był gotowy.
- Co sądzisz?- zapytałam.
- Chyba będę zazdrosny.
- Jakbyś jeszcze miał o kogo.- oznajmiłam.
- No przecież tam będzie mnóstwo jakichś facetów! Dorze, ze Marcel i Zuza z tobą idą.
Pokręciłam z politowaniem głową. Wróciliśmy do salonu i włączyliśmy telewizor. Usiedliśmy w fotelach i zaczęliśmy oglądać.
- Tak chcesz się bawić?!- Mats zaczął się śmiać, kiedy oberwał poduszką.
- Tak, właśnie tak chcę się bawić.- odparłam.
Chwilę później brunet był przy mnie i zaczął mnie łaskotać.
- Ej no! hahahahaha ja cie nie hahahahahaha łaskotałam!- wrzasnęłam.
- Może ty mnie nie, ale ja ciebie tak.- zaśmiał się.
- No dzięki.- powiedziałam przez śmiech.
Kiedy uwolniłam się z objęć MAtsa, zostało mi pół godziny o przyjścia Marcela i Zuzy. Oznajmiłam chłopakowi, ze idę się przebrać. Dwadzieścia minut później byłam gotowa.
- Chyba serio będę zazdrosny.- powiedział brunet.
- Czyli wyglądam świetnie.- stwierdziłam.
- Jaka skromność.- zaśmiał się.
Chwilę później przyszli moi towarzysze. Zuza wparowała do domu z wielkim transparentem "in love with you Chris ♥ " 
- Widzę, ze przygotowana!- uśmiechnęłam się.
- No przecież! To jak lecimy?- odparła.
Zabrałam kurtkę, pożegnałam się z Hummelsem i wyszliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, bo zachciało mi się gumy do żucia.
- Jaka jest wasza ulubiona piosenka?- zapytała Zuza.
- "4 years old" i "Don't judge me".- oznajmiłam.
- eee, "International love"- powiedział Marcel.
- A twoja?- zapytałam.
- "Don't judge me"- uśmiechnęła się.

Kilka minut przed osiemnastą byliśmy na miejscu.
- Czy tego chcecie, czy nie pchamy się pod samą scenę.- oznajmiłam.
Oboje się zaśmiali i ruszyliśmy. Już po pierwszej piosence byłam tam gdzie chciałam. Stałam pod sama sceną! Chris zaczął swój koncert od krótkiego przywitania. Pierwszą piosenką było "Don't wake me up".  Od pierwszych sekund się wczułam. Zaczęłam tańczyć z Han, później z Marcelem i jakimiś obcymi osobami.
Po kolejnych pięciu piosenkach, nastąpiła krótka przerwa. Przez ten czas Chris zaprosił kilka osób na scenę.
- Szybko! Musimy mu pokazać transparent! Moze zauważy!- krzyknęłam do Zuzy.
Zaczęłyśmy skakać i machać kartonem.
W pewnym momencie piosenkarz spojrzał w naszą stronę i się uśmiechnął!
Sam Chris Brown się do nas uśmiechnął.
Nie wierzę!
Zostałyśmy zaproszone na scenę. Marcel wziął od nas transparent, a my uradowane weszłyśmy na scenę.
Przez kolejne trzy piosenki stałyśmy obok Chrisa.
Kto stał ten stał, ja tańczyłam i nie zamierzałam przejmować się opinią. W pewnym momencie reszta dziewczyn się do mnie przyłączyła i razem robiłyśmy za tło dla Browna.
Kiedy wróciłyśmy do Marcela, byłam tak szczęśliwa, ze się rozpłakałam i rzuciłam chłopakowi na szyję.
- Przepraszam, ale jestem strasznie szczęśliwa.- powiedziałam.
- Nie szkodzi- uśmiechnął się.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.- powiedziała Zuza.
Koncert trwał dalej, a my bawiliśmy się w najlepsze. Nie przeszkadzała mi nawet ręka, która w niektórych momentach dawała o sobie znać.
Przy ostatniej piosence "4 years old" niezdarna część mnie się odezwała. Zrobiłam krok do tyłu i prawie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Odepchnął mnie i gdyby nie Marcel, to leżałabym na ziemi.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się.
Blondyn puścił mi oczko. Chyba nie panowałam nad sobą, bo zaczęłam go całować...
~*~
No. : DDD
mam nadzieję, że się podoba ;33
Dodałam trzy nowe zakładki ;3
1. Rozdziały- są tam linki do każdego rozdziału :P
2. Opowiadania- są tam linki do reszty moich opowiadań i tych, które czytam. TAM MOŻECIE TEŻ ZOSTAWIAĆ LINKI DO SWOICH OPOWIADAŃ ;3
3. Liebster Awards- nominacje do tej nagrody ;)

pytania -> http://ask.fm/poozytywnaa

sobota, 23 lutego 2013

26. Jestem pewna, że w końcu coś z tego wyjdzie.

Po dwudziestu minutach dałyśmy chłopakom spokój.  Przebrałyśmy się z powrotem w normalne ciuchy, usiadłyśmy na ławce i oglądałyśmy dalszy trening BVB. Po ponad godzinnych biegach trener zrobił im krótką przerwę.
- To co dzisiaj po treningu znów wybieramy się do kina, sami.?- zaproponował Mats, przytulając mnie od tyłu.
- Dobra, ale dzisiaj ja wybieram film.- zaśmiałam się.
- Niech ci będzie.- odparł.
Kiedy piłkarze wrócili na boisko zaczęli grać mecz przeciwko sobie. Szło im duzo lepiej, niż wtedy, gdy grałyśmy z nimi. Ale to taki szczegół.
Po treningu poszliśmy do kina. Tak jak ustaliliśmy, ja wybierałam film. Oczywiście była to komedia romantyczna "Oświadczyny po irlandzku". Weszliśmy do sali i usiedliśmy na miejscach. Po kilku minutach zaczął się film. Jako, że oglądałam go już chyba ze sto razy, poryczałam się na początku. Mats, nie wiedząc o co mi chodzi, objął mnie i pocałował. W sumie przez większość filmu byliśmy zajęci sobą. Tylko w najciekawszych momentach musiałam odwrócić się w stronę ekranu.

#Zuza
- Nie patrz tak na mnie.- zaśmiałam się do Łukasza, kiedy byliśmy w samochodzie.
- A to niby czemu?- zapytał.
- Bo mnie stresujesz.- odparłam.
Piszczu zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę swojego mieszkania.
- Kochany, ja tu nie mieszkam.
- Tymczasowo tak. Poza tym musimy dokończyć to co wczoraj przerwał nam twój telefon.- zarządził i zaczął mnie całować.
- Chyba nie chcesz tego tutaj kończyć.- zaczęłam się śmiać.
Uśmiechnął się przebiegle i już minutę później byłam niesiona do mieszkania.
- Miejmy tylko nadzieję, że Kuba nie będzie niczego chciał.- powiedziałam, kiedy mnie postawił.
Piszczu i Błaszczu mieszkają praktycznie obok siebie i, z tego co wiem, często się spotykają, więc wszystko jest możliwe.
- Spokojnie. Dzisiaj ma gości. Przyjeżdża do niego, jego dziewczyna, Dominika.- oświecił mnie..- Poza tym zamknąłem drzwi.
- No chyba, ze tak.- usmiechnęłam się.
Poszliśmy do sypialni Łukasza. Ledwo zdążyłam usiąść na łóżku, a chłopak już był przy mnie.
- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem.- oznajmił i zaczął mnie całować.
- Powtarzasz mi to od naszego pierwszego spotkania tutaj.- zaśmiałam się i rozpięłam mu koszulę.
- Bo to prawda, przez cały pobyt tutaj czułem pustkę, którą ty wypełniłaś.
- Ale ty słodki jesteś.- pocałowałam go.
Czas od kiedy rozpięłam mu koszulę do momentu gdy leżałam już bez żadnego okrycia zleciał strasznie szybko, ale byłam zbyt zajęta klatą i ustami chłopaka, żeby to zauważyć.

#Hannah
- O której wyjeżdżacie?- zapytałam Marco.
- O północy. W Augsburgu będziemy około siódmej rano.- odparł dalej bawiąc się moimi włosami.- Szkoda, ze nie jedziesz ze mną.
- Chciałabym, ale wiesz, ze nie przepuszczę okazji na tak świetną burzę.- oznajmiłam.
- Wiem kochanie.- uśmiechnął się.- Tylko proszę uważaj na siebie.- pocałował mnie w czoło.
- Obiecuję.- uśmiechnęłam się.- Macie wygrać ten mecz.
- Wiem, ale wszystko okaże się na boisku.
- Wierzę w was.- uśmiechnęłam się.
Kilka minut przed dwudziestą trzecią pożegnaliśmy się i Marco poszedł do siebie. Nie widziało mi się siedzenie samej w domu, więc zadzwoniłam do Heidi, żeby wpadła. Dwa razy nie musiałam powtarzać. Zielona była niecałe pięć minut później.
- Zuza jedzie z nimi co nie?- upewniłam się.
- Tak.- odparła.
- Następnym razem nie ma opcji, żebym z nimi nie jechała.- zaśmiałam się.
Włączyłyśmy jakiś film. I tak nie byłyśmy nim zainteresowane. Ja zaczęłam pisać z Marco, a Heidi gadała z Matsem na czacie.
M: "Co tam robicie?"
J: "Heidi gada z Matsem, a ja sobie z tobą piszę. A wy co robicie?"
M: "No właśnie słyszałem jakieś śmiechy, teraz już wiem dlaczego. Gram z Mario w karty."
J: "Łał, fascynujące zajęcie. Nie powinniście czasem spać, żeby jutro dobrze zagrać?"
M: "Niby tak, ale znasz nas.  Poza tym jestem zdenerwowany przed meczem."
J: "Hahaha, nie martw się, wygracie to ;* Ja lecę poprzeszkadzać trochę Heidi. buziaki ;*"
M: "Okej, do niedzieli ;*"
Wstałam z fotela i poszłam trochę pouprzykrzać życie przyjaciółce i jej chłopakowi.
- No witam zakochanych!- krzyknęłam.
- Hej.- odparli równo.
Dopiero później zauważyłam, że obok Matsa siedzi Marcel. Zrobiło mi się trochę głupio przez to co powiedziałam. Szybko zaczęłam temat meczu, żeby rozluźnić atmosferę.
Mats zaczął nawijać, jaką to strategię wymyślił. Wszyscy wybuchli śmiechem. Co chwilę słyszałyśmy Lewego, jak krzyczał, żeby chłopaki się zamknęli. Oczywiście to nie zadziałało, a przyjaciele jeszcze bardziej się śmiali. Za kilka godzin pewnie będą mieli przez to przesrane u Roberta, no ale trudno. Marcel i Heidi mogli być bardziej dyskretni. Cały czas się na siebie gapili. Bez przerwy. Nawet nie wiem czy ona mrugała... Mats raczej nie zauważył. Nagle dostałam smsa.
"Ona się w nim zakochała co nie? :D"
Chyba jednak zauważył, bo wiadomość była od niego. Uśmiechnęłam się i wzruszyłam bezradnie ramionami.
"Sama chciałabym wiedzieć. Po raz pierwszy nie mogę tego rozpracować :/" odpisałam.
Hummels się zaśmiał, a po chwili przy nich znaleźli się Marco i Mario.
- Już się stęskniłeś?- zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak.- zrobił smutną minkę.
Wszyscy razem pogadaliśmy prawie do drugiej.
- Ale jak się nie wyśpicie, to nie nasza wina. Chciałyśmy, żebyście poszli spać prawie godzinę temu.- broniłyśmy się.
- Oj tam, najwyżej troochę zaśpimy na trening.- oznajmił Marco.
- No pewnie.- zaśmiałam się.
Pożegnałyśmy się z każdym i wyłączyłyśmy skype'a. Heidi jeszcze trochę siedziała w necie, a ja poszłam zrobić nam kakao.
- AAAA!!!- usłyszałam krzyk przyjaciółki.
- Co jest?!- zapytałam przestraszona.
- Znalazłam ostatnie trzy bilety na niedzielny koncert Chrisa!- pisnęła podekscytowana.
- I to wszystko?
- Tak! Pójdziesz ze mną?! Proszę, proszę, proszę!
- Heidi. Uspokój się. Wiesz, że w niedzielę jadę z Marco do rodziców. Nie mogę.- odparłam.
- Trudno i tak kupuję bilety. Może chłopaki lub Zuza się skuszą.- powiedziała pełna nadziei i wzięła kubek.
Chłopaki mają wrócić w sobotę około dwudziestej. Koncert ma się odbyć o osiemnastej w niedzielę. Ktoś z nich pewnie się zgodzi. Bez obaw, że obudzi przyjaciółkę wysłała do niej smsa, z pytaniem czy się skusi i żeby zapytała chłopaków. Kiedy dostała odpowiedź oznajmiła mi, że Zuza i Marcel są chętni.
- Bardzo się cieszę twoim szczęściem.- zaśmiałam się.
Kiedy usłyszałam, że Schmelzer idzie z nimi, bardzo się ucieszyłam. Może coś się między nimi w końcu wydarzy. Podpytałabym trochę zieloną, ale mogłaby się czegoś domyśleć. Niech to się toczy własnym życiem. Jestem pewna, że w końcu coś z tego wyjdzie.
Położyłyśmy się spać około piątej. Nie mogłam zasnąć, bo Heidi ciągle się wierciła. Zaśmiałam się pod nosem i obróciłam na drugi bok.

Wstałyśmy równo o trzynastej. Miałyśmy dwie i pół godziny do meczu Chłopaków. Zrobiłyśmy jakieś śniadanie. Zjadłyśmy przed telewizorem. Później poszłam do łazienki się przebrać, po mnie weszła zielona. Równo o piętnastej usiadłyśmy przed TV w oczekiwaniu na mecz. Po wielu reklamach w końcu się zaczęło.
Chłopakom szło świetnie. Na przerwę zeszli z wynikiem korzystnym dla BVB. Jeden zero. Zdobywcą tej bramki był Marco. Tak jak się spodziewałam Pszczółki wygrały mecz! Trzy do jednego! Kolejne dwa gole zdobył Robert, chyba jednak udało mu się zasnąć. Dla przeciwników bramkę honorową zdobył Molders. Byłyśmy zachwycone. Zaraz po meczu odbyły się wywiady. Marco jako pierwszy powiedział kilka słów.
- Jak się czujesz po dzisiejszym meczu?
- Jestem bardzo zadowolony z wyniku. Zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Zagraliśmy świetny mecz, mimo tego, że na tym boisku mieliśmy jeden trening. Dobrze się zgraliśmy i wszystko poszło po naszej myśli. Jestem zadowolony.- oznajmił i poszedł.
Później na pytania odpowiadał Lewy, Sebastian, Mats i Kevin.
Kiedy wszystko ostatecznie się skończyło, naszykowałyśmy potrzebne rzeczy i wyszłyśmy na burzę.
~*~
Heheszki ;3 mam nadzieję, że się podoba :> Jak tak piszę to wszystko o Matsie i Heidi to mnie samej robi się szkoda Marcela xd ;c
no, ale no. xdd

pytania -> http://ask.fm/poozytywnaa
wpadnijcie ;33 -> http://thepastisnotfuture.blogspot.com/

wtorek, 19 lutego 2013

25. Po prostu urodzona ofiara ze mnie.

Nigdy więcej nie idę z nimi do kina! Zaraz posram się ze strachu! 
Hannah siedziała wtulona w Reusa. A ja chowałam głowę w kolana. W połowie filmu Mats zlitował się nade mną i skryłam się wtulona w niego.
- Mała nie bój się.- szepnął mi do ucha.
- Łatwo powiedzieć trudniej wykonać- odparłam nie ruszając się.
Zaśmiał się pod nosem i chwycił mój podbródek ręką, zmuszając żebym na niego spojrzała.
Nie nie nie nie nie! Nie każ mi tam patrzeć!
Mimo protestów w głowie obróciłam się. Katem oka ujrzałam jak jakaś dziewczyna została pozbawiona głowy.
Lepszego momentu nie było?!
Przerażona zacisnęłam oczy.
- Nie bój się to tylko film.- powiedział.
- Jedyny horror, którego się boję, więc gratuluję wyboru. Reus pewnie ma ze mnie niezłą bekę.- oznajmiłam.
- Chyba jednak za bardzo jest zajęty pocieszaniem Han.- stwierdził.
Rzeczywiście. Marco mocno tulił dziewczynę do siebie i co chwilę szeptał jej coś do ucha.
- Na szczęście.- mruknęłam.
Przez chwilę zapatrzyłam się w oczy Matsa. Ma naprawdę cudowne, brązowe oczy.  Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak zaczął mnie całować. Już nie zwracałam uwagi na krzyki z filmu. Całą poświęciłam brunetowi. Położyłam dłoń na jego policzku. Czułam, ze przez pocałunki się uśmiecha. Odwzajemniłam ten gest. Trwało to dłuższą chwilę.
- Mogę nazywać cię moją dziewczyną?- zapytał dość pewny siebie.
Z uśmiechem na twarzy zgodziłam się. Nie potrafiłam mu odmówić. Poza tym sądzę, ze pasujemy do siebie.

- Rozumiem, że głupota to konieczność, żeby dostać się do BVB?- zaśmiałam się kiedy wracaliśmy z kina.
- Oj kochanie, uwierz że są gorsi od nas.- zaśmiał się Mats.
- Kochanie?- zdziwiła się Han.- Czyli, że wy razem?
- Tak. Ta cudna niewiasta jest moją dziewczyną.- oznajmił dumnie Hummels.
- Gratulacje stary.- chłopaki przybili piątkę.
- Będzie ciekawie.- zaśmiała się Han.- Sorry na chwilę, muszę zadzwonić.
Szatynka odeszła na bok i namiętnie z kimś konwersowała. Kilka razy usłyszałam imię Zuzy. Wszystko jasne. Po chwili wróciła. Nie pytałam nawet do kogo dzwoniła, bo to było dla mnie jasne.
- Wpadnijcie też jutro na trening.- zaproponował Mats.
- A co chcesz się pochwalić dziewczyną?- zaśmiał się Reus.
- A żebyś wiedział.- odparł brunet.- To jak?- zwrócił się do nas.
- Nie ma sprawy.- odezwała się Hannah.
- To postanowione!- zacieszali.
- Czyli ja nie mam tu nic do powiedzenia?- ‘oburzyłam’ się.
- Ja wiem, że ty byś się zgodziła. Każdy to wie.- zaśmiał się Reus.
- Boże dlaczego tak wkurzający osobnik istnieje?!- uniosłam ręce w górę.
- Żeby kochać Han!- krzyknął.
Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do przyjaciółki.
- Słyszałaś, że podobno burze maja być przez cały weekend?
- Tak! Zapowiadają się świetne dwa dni!- odparła uradowana.
- Już nie mogę się doczekać! Dawno nie zrobiłam porządnego zdjęcia.
- Nom. Przydałaby się porządna burza. Taka na serio mocna.- rozmarzyła się.
- Widziałam ostatnio w internecie super obraz. Najlepsze jest to że przedstawiał jedno z moich zdjęć.- powiedziałam dumna.
- Masz zamiar kupić?- zaciekawiła się.
- Zastanawiam się od kilku dni.- przyznałam.
- Nie zastanawiaj się tylko bierz.-  zaśmiała się.- Ja ostatnio w TV widziałam mój film- ucieszyła się.
- Jesteśmy fejmys!-

To, że mam chłopaka, wcale nie zmienia mojego podejścia do wstawania. Najchętniej zostałabym w tym ciepłym łóżeczku na zawsze. Niestety nie jest mi to dane.
Leniwie podniosłam się i poszłam prosto do łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, a później zjadłam jakieś śniadanie. O dziewiątej odwiedziła mnie przyjaciółka. Tak jak się spodziewałam Zuza już wiedziała, że jestem z Matsem. Hannah się wygadała, że jej powiedziała. Pogadałyśmy trochę i pół godziny później wyszłyśmy.
- A gdzie Zuza?- zapytała.
- Nie wiem. Może zaspała?- podsunęłam pomysł.
- Pewnie tak, poza tym była z Piszczem.- zaśmiała się.
- I wszystko jasne.- zawtórowałam jej.
Punktualnie o dziesiątej byłyśmy na miejscu. Myślałyśmy, że Zuza już tam będzie, ale się myliłyśmy.
- HEJA BVB!- zrobiłam wielkie wejście.
- HEJA HEIDI!- odkrzyknęli.
Han po prostu powiedziała cześć i podeszła do Marco. Zaraz po tym przybiegli Zuza i Piszczu.
- Trzeba było spać w nocy a nie dziki seks uprawiać.- zaczęłam się śmiać.
- Nie martw się, też już to słyszałam.- powiedziała Han.
- Jeszcze trochę i my ci takie rzeczy wypomnimy.- zaśmiała się Zuza.
- No chyba najpierw to musi chłopaka znaleźć.- zaśmiał się Mario.
- No właśnie. Tyle, że ona ma chłopaka.- oznajmiły mu.
- CO?! I ja nic nie wiem?!- „oburzyli” się Mario i Tele.
- To może dacie nam coś powiedzieć?- zaproponował Mats.
- Nam?! Czyli to ty?! Udało ci się ‘złapać’ taka dziewczynę?! No, no gratulacje.- Felipe wyraził swoje zdanie.
- Taką?- zdziwiłam się.- Czyli jaką?!
- Tylko nie bij.- zaczął Brazylijczyk.- Taką nieogarniętą i szaloną.- oznajmił niepewnie.
- Żeby mnie obrazić musiałbyś się bardziej postarać. Od Han już słyszałam bardzo kreatywne określenia mojej osobowości.- zaśmiałam się.
- A jak tam ręka?- odezwał się Marcel.
- Dobrze, trochę spuchnięta, ale da się przeżyć.- uśmiechnęłam się do niego.
Jak zawsze pogaduchy przerwał trener chłopaków. Skoczyłyśmy się przebrać. Dzisiaj nie zamierzałyśmy za bardzo im przeszkadzać. Jutro grają mecz z Werderem. Wystarczy, ze wczoraj prawie połowę treningu się wygłupialiśmy. Kiedy wróciłyśmy chłopaki już biegali. Dołączyłyśmy do nich.
- Ile jeszcze biegniemy?- zapytałam Marcela.
- Dwa i później trzy w drugą stronę.- odparł.
- Spoko. A co ty taki jakiś smutny dzisiaj?
- Gorszy dzień.- uśmiechnął się lekko.
- Oj biedny.- powiedziałam i przytuliłam go.
Nie mam pojęcia jak to zrobiłam ciągle biegnąc, ale udało się i nic sobie przy tym nie zrobiłam.
Zrobiłam sobie coś później. Potknęłam się o własną nogę.
Jeny! Jaka ze mnie łamaga! Gdzie się nie ruszę to coś odpierdzielę! Wielkie gratulacje dla Heidi.
Zaczęłam się śmiać jak głupia. Nawet Marcel się zaśmiał.
- Widzę, że poprawiłam ci trochę humor.- stwierdziłam.
- No może trochę. Nic ci nie jest?
- Nie. Po prostu urodzona ofiara ze mnie.- oznajmiłam.
- Nie przesadzajmy.
Podniosłam się i wróciliśmy do biegania.
- Berek!- krzyknęłam do chłopaka.
Taaa, miałyśmy nie przeszkadzać w treningu. UPS. No, ale ja i nie przeszkadzać?! Tak się nie da!
Zaczęliśmy się ganiać po całym boisku. Po chwili reszta obecnych dołączyła. Kiedy Mats ganiał, oczywiście musiałam uciekać jak głupia.
Dzięki KOCHANIE ! …
- No chodź do mnie!- krzyknął.
- Nie ma takiej opcji! Wysil się!
Nie potrzebnie to mówiłam, minutę później zostałam złapana.
- Mam cię. W końcu.- zaśmiał się i pocałował mnie.
Pokręciłam z politowaniem głową i wróciliśmy do gry.
~*~
Heheszki ;3 
Dziękuję za wszystkie życzenia <3 ;* LOVE YOU :3
Miałam napisać jutro albo w czwartek, ale nie miałam co w nocy robić xd
Teraz dokończyłam i mamy rozdział ;3

pytania? -> http://ask.fm/poozytywnaa

poniedziałek, 18 lutego 2013

24. REUS! Jak chcesz kopa w dupę to wystarczy powiedzieć!

#Hannah
Siedziałam z Heidi w pokoju gościnnym. Jak nigdy panowała pomiędzy nami cisza. Zastanawiałam się jak zielona zareagowałaby na wieść o tym, co czuje do niej Marcel. Nie mogłam jej powiedzieć, bo Zuza obiecała blondynowi, ze nic nie powie. Mam nadzieje, ze jak najszybciej się zbierze i sam jej to wyjawi. Marcel to świetny chłopak i jestem pewna, ze bardziej pasuje do zielonej. Może i on jest bardziej opanowany i trochę nieśmiały, ale przecież przeciwieństwa się przyciągają. Jasne z Matsem na pewno by się nie nudziła, ale na dłuższą metę to raczej nie przetrwa. Takie jest moje zdanie.
- To może ty mi opowiesz co ja robiłam na tej imprezie?- przerwała ciszę.
- Okej. Od kiedy film ci się urywa?- zaśmiałam się.
- Ostatnie co pamiętam to jak tańczyłam z Matsem na stole. dalej pustka.
- Więc, później poszliście jeszcze 'trochę' wypić.
- Jeszcze?!- wytrzeszczyła oczy na co się zaśmiałam.
- No właśnie. A później.- zatrzymałam się.
- Co później?!
- Ty i Mats, wy...
- No powiedz to w końcu.- ponaglała mnie.
- Całowaliście się.- oznajmiłam.
- O cholera.- odparła.
W tej samej chwili w pokoju obok, w którym siedziała Zuza i Mats, usłyszeliśmy krzyk. "Że co do jasnej cholery?!". Zapewne brunet usłyszał to samo co zielona.
- Później zniknęliście i znaleźliście się tutaj. Zamknięci. Resztę już raczej znasz.
- Dobra, to na serio dziwne.
- Może to wyda ci się dziwne, bo nie wiesz co jest na rzeczy, ale muszę zapytać. Czujesz coś do Hummelsa?

#Heidi
Dobra, to wszystko jest jak jakaś komedia. Do tego to pytanie o Matsa...
- Pewnie pytanie o co chodzi, nic tu nie da, więc pomińmy wątek. Sama nie wiem. Fajny z niego facet, świetnie się dogadujemy i jest przystojny.- wymieniałam.
I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że chyba coś jednak jest pomiędzy mną a Matsem. Nie wiem czy to miłość, ale coś jest na rzeczy.
- Czyli  tak?- upewniała się przyjaciółka.
- Chyba... chyba tak. Przy nim czuję się wolna.- uśmiechnęłam się marzycielsko.
- Aha...- skwitowała.
- A tak właściwie, dlaczego musiałam siedzieć w oddzielnym pokoju?- zaciekawiłam się.
Widziałam, że teraz tego pytania się nie spodziewała. Pewnie dlatego zmieniła temat.
- Jutro jesteśmy zaproszone na trening chłopaków.- uśmiechnęła się.
- To super.
W końcu zostałam wypuszczona. Han i Zuza gdy tylko się zobaczyły oznajmiły, ze mają coś to załatwienia i zniknęły.
- Tobie też się wydaje, ze coś tu nie gra?- zapytał Mats.
- Jestem tego pewna.- zaśmiałam się.
Praktycznie cały dzień spędziłam z brunetem. Jeszcze nigdy się tyle nie uśmiałam.
- Halo?- odebrałam dzwoniący telefon.
- Hej, masz czas?- zapytał Marcel.
- Aktualnie siedzę z Matsem. Jeśli chcesz to możesz wpaść.- zaproponowałam.
- Nie, nie będę przeszkadzał. Zresztą to nic ważnego. Do zobaczenia jutro. Przyjdziesz, prawda?
- Tak jasne. Do jutra.
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni.
- Będę się zbierał. Robi się późno. Widzimy się jutro?
- Jasne. Jeśli wstanę to tak.- zaśmiałam się.
- Osobiście cię obudzę, o to się nie martw.- oznajmił.
- Dobra, dobra, to ja poradzę sobie sama.
- Wiedziałem.- odparł.- To pa.- powiedział i pocałował mnie na pożegnanie w policzek.
Kiedy Hummels wyszedł przebrałam się w piżamę i zmęczona runęłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

- Nie wstanę.- mruknęłam pod nosem, kiedy zadzwonił budzik.
Prawie godzinę później zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Przebrałam się, umyłam i zeszłam zrobić śniadanie. Około dwudziestu minut później byłam gotowa do wyjścia. Poszłam do Han. Zuza już u niej była.
- Hej- przywitałam je.
- Hej, to idziemy?- zapytała Hannah.
- To ruszajcie tyłki i się zbieramy.- zarządziłam.
Dziewczyny wzięły torby ze strojami do treningu. Dzisiaj nie zamierzamy się opierdzielać. Będziemy biegały z chłopakami. Na miejsce dotarłyśmy prawie dziesięć minut przed czasem. Podeszłyśmy do drużyny się przywitać. Chłopaki już byli na boisku i jak zawsze im odwalało.
Od razu gdy nas zobaczyli zostawili biednego Mitchella i przybiegli chmarą do nas. Chyba wolałam nie wiedzieć co mu zrobili.
- Fajna bluza.- usłyszałam od Moritza.
- Dzięki.- odparłam.
- To my idziemy się przebrać i zaraz jesteśmy z powrotem.- oznajmiła Han kiedy udało jej się odgonić od całusów Marco.
- Przebrać? Po co?- zdziwił się Tele.
- Będziemy dzisiaj z wami biegać.- oświeciłam go.
Poszłyśmy do szatni. Po kilku minutach byłam gotowa. Dziewczyny związały włosy i wróciłyśmy to chłopaków. Han i Zuza od razu zostały złapane przez Łukasza i Reusa.
- Na serio jesteś barwną postacią, w porównaniu do dziewczyn.- zaśmiał się Mats.
- Ktoś musi.- odparłam.
Dziewczyny jakoś wyplątały się z objęć swoich chłopaków i podeszły do mnie.
- Chłopaki wiecie co robimy!- krzyknął Marcel.
O NIE !
- Wiejcie!- wrzasnęłam do dziewczyn.
Od razu posłuchały. Każda z nas ruszyła przed siebie. Tym razem miałam bardziej odpowiednie rzeczy na sobie i nie zostałam od razu złapana. Pierwsza odpadła Han i to o dziwno nie Marco ja złapał. 'Wyręczył' go Mario. Na placu boju zostałam z Zuzą.
- Nie poddawaj się!- wrzasnęłam do niej.
- Nie mam zamiaru!- odparła z uśmiechem i przyśpieszyła.
Odwróciłam z powrotem głowę przed siebie i nim zdążyłam coś zrobić wpadłam wprost w ramiona Marcela.
- Widzę, ze na mnie lecisz.- zaśmiał się.
- I to jak bardzo.- odpowiedziałam tym samym tonem.
Po pięciu minutach Zuza została pojmana przez Bendera.
- Nie postaraliście sie chłopaki.- śmiałam się z Piszcza i Reusa.
- Ale zabawne, no boki zrywać.- odparł obrońca BVB z sarkazmem.
- No dobra macie nas i co teraz?- zapytała Zuza.
- Zrobimy turniej. Wasza szóstka przeciw szóstce którą wybierzecie.- oznajmił Trener.
Postanowiliśmy, ze każdy z nas wybierze sobie jednego z nich.
Zuza oczywiście wybrała Łukasza, a Han Reusa. Bender wziął Lewego, Gotze Kehla, ja Tele, a Marcel Matsa. No tak, w końcu to najlepsi przyjaciele, więc mogłam się tego spodziewać. Klopp oznajmił, ze naszym bramkarzem będzie Roman. Tak! (nie żebym się cieszyła ...) a drużynie przeciwnej pomoże Langerak.
Zostałam wystawiona jako napastnik.
- Serio?! Ja?! Przeciwko Lewemu?! Chyba zapomnieliście zabrać mózgi z domu.- stwierdziłam.
Pewnie! Najlepiej dać Heidi, która nie miała do czynienia z piłką, (nie licząc meczów przed TV lub na stadionie) jako napastnika. Gratuluję pomysłu.
- Oj nie marudź! Będzie zabawa.- Reus zaczął sie ze mnie śmiać.
- REUS! Jak chcesz kopa w dupę to wystarczy powiedzieć!- krzyknęłam.
- Też cię kocham zielona!
W bramce mieliśmy Romana, na obronie Marcela i Han, na pomocy Zuza, Mario i Sven, a napastnik to ja.
Żebym tylko nie walnęła samobója to będzie dobrze! Na początku zbyt dobrze mi nie szło.
- Zobaczycie, ze przegramy! Nie nadaję się na napastnika!- zrzędziłam.
- Widzę, ze w nas wierzysz!- zaśmiał się Marcel.
Po pierwszej połowie, która trwała pół godziny zrobiliśmy przerwę.  Nie było tak źle. Nie przegrywaliśmy, a ja nie strzeliłam samobójczej bramki. Oby tak dalej.
W drugiej połowie miałam kilka dobrych podań, oczywiście ich nie wykorzystałam, ale to chyba jasne.
Pod koniec "meczu" biegłam z piłką w stronę bramki. Chciałam jakoś się odwrócić podać do Mario, bo miał lepsze pole do manewru, ale coś poszło nie tak i boleśnie zderzyłam się z Matsem.
Gwałtownie upadłam na rękę. Nie powiem bolało jak cholera. Podniosłam się, z pomocą Marcela i podeszłam do sztabu medycznego. Szybko opatrzyli mi nadgarstek i po sprawie.
- Nie jest to jakaś poważna kontuzja, wystarczy że tydzień ponosisz rękę w bandażu i nie będziesz jej nadwyrężała, a w wszystko powinno być dobrze.- oznajmił jeden z lekarzy.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego.
- Nie żeby coś, ale minę miałaś świetną jak upadałaś.- Marco zaczął się śmiać.
- Reus, drugą rękę mam jeszcze zdrową, więc lepiej mnie nie denerwuj.- ostrzegłam go.- Uważaj, bo kiedyś ci go uszkodzę.- zwróciłam się do Han.
- Sorry, moja wina.- odezwał się Hummels.
- Spoko, każdemu mogło się zdarzyć.- odparłam.
- Może i tak, ale w ramach przeprosin zabieram cię po treningu do kina i nie przyjmuję odmowy.- oznajmił.
- Skoro tak stawiasz sprawę, niech będzie.

Trening zakończył się kilka minut po szesnastej. Tak jak obiecał Mats zabrał mnie do kina.
- A może pójdziecie z nami?- zapytałam.
- Nie, nie będziemy przeszkadzać.- zaśmiał się Kevin.
- Poza tym, Zuza coś mi obiecała, więc nie mamy czasu.- oznajmił uśmiechnięty Piszczu.
- Jeszcze pamiętasz?- zaśmiała się Zuza.
- My pójdziemy, zrobimy sobie podwójną randkę.- oznajmił Reus.
- To nie jest randka.- oznajmiłam.- Może ktoś inny chce iść? Błagam!
Niestety nikt nie chciał mnie wybawić i wraz z Marco i Han wybraliśmy sie do kina.
Nie udało nam się przekonać chłopaków na jakąś komedię romantyczną. Wybrali horror. Trafili akurat na jedyny film tego rodzaju, na którym sram w gacie. Dzięki.
Weszliśmy na salę. Było praktycznie pusto. No tak, już prawie ciemno, więc kto normalny wybiera sie na horror?! Oczywiście, ze wspaniali (i chorzy na umyśle) piłkarze Borussii Dortmund!
Już w pierwszych trzydziestu minutach byłam przerażona, a to dopiero początek filmu.
~*~
Chciałam napisać więcej, no ale mam dzisiaj urodziny (YEEY!) i wiecie porządki bo goście, do tego po prezent dla przyjaciółki i z bratem do sklepu xd
To są najbardziej pracowite urodziny ever xd ;___;
Mam nadzieje, ze rozdział się podoba ;33
Przy okazji dzięki dla Karoliny, za podrzucenie pomysłu co do rozdziałów ;3
Jakoś w środę planuję kolejny rozdział, ale czy się wyrobię nie mam pojęcia ;3

chcecie mi pospamować? ;3 -> http://ask.fm/poozytywnaa [prooszę ;*]

czwartek, 14 lutego 2013

23. Czyli nie dowiemy się czemu wylądowaliśmy sami w moim pokoju.

Około wpół do czwartej rozstałam się z Matsem. On poszedł do Kehla, a ja do Han i Zuzy. Właściwie to one dopadły mnie od razu, kiedy Hummels wstał.
- No hej zielona.- powitała mnie Zuza.
- No hej, jak tam się bawicie?- zapytałam.
- Dobrze, ale nie o tym chciałyśmy pogadać.- odparła Hannah.
- Nie? To o czym?- zdziwiłam się.
- Chyba raczej o kim.- zaśmiały się.
- Niech wam będzie, to o kim chciałyście pogadać?
- Ty i Mats.- Han poruszała znacząco brwiami.
- Dobra, mój mózg już ogarnia sprawę.
- To nawet lepiej. To co tam pomiędzy wami jest?
- Zuza wyluzuj. Znam go właściwie jeden dzień, co może być. Nic więcej poza przyjaźnią, ale nawet nie wiem czy to jest.
- No, no ale wy tak do siebie pasujecie! Jesteście stworzeni dla siebie!- zapiszczała Han.
- Nie przesadzajmy. Po prostu świetnie się rozumiemy. Koniec kropka.
- Ale tak szczerze. Podoba ci się?- walnęła prosto z mostu Zuza.
- No przystojny jest, nie powiem że nie. Ale czy w moim typie? Tu można podyskutować.- zaśmiałam się.
Dziewczyny męczyły mnie jeszcze pytaniami o Matsa dobrą godzinę. Na szczęście on sam mnie uratował.

#Zuza
Kiedy Mats porwał nam przyjaciółkę, Han powędrowała do Reusa i gdzieś zniknęli. Już ja się domyślam. If You know what I mean. Podeszłam do Marcela, bo akurat też siedział sam.
- Hej, co tam słychać? Co taki smętny siedzisz?
W ramach odpowiedzi blondyn tylko westchnął i spojrzał w stronę Matsa i Heidi.
- A. To cie gryzie. Dlaczego jej nie powiesz?
- Bo to pewnie i tak nie wypali. Widzisz sama jak oni się dogadują.- stwierdził.
- A ty sam wiesz, że z tobą dogadywała się równie dobrze, przed poznaniem Matsa.
- No właśnie, ale odkąd go poznała zamieniliśmy może dwa zdania.- odparł smutny.
- To powiedz jej. Może to co teraz widzimy to nie jest miłość.
- Pewnie. Bo jak ludzie się całują to nie są zakochani.- oznajmił pokazując na Heidi.
- Słuchaj, akurat w jej przypadku to oznacza, ze jest kompletnie zalana i nie panuje nad sobą. Poza tym ona potrzebuje kogoś bliskiego, z tego co wiem to nie miała chłopaka od liceum. Ja ją po części rozumiem.
Dobra, sama nie wiedziałam co teraz powiedzieć, więc trochę ściemniłam. Jednak w duchu cholernie się cieszyłam, że Heidi z Matsem ten tego, tylko szkoda Marcela. Nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji. Szczerze? Teraz mam nadzieję, ze któremuś przejdzie zanim zrobi się gorąco.
Marcel poszedł po kolejnego drinka, a przy mnie znalazł się zalany Piszczu.
- No hej kochanie. A może znikniemy szybko z tej imprezy i zwiedzimy moją sypialnię?- szepnął mi do ucha.
- A może kochanie pójdziesz się przespać, a jutro pozwiedzamy twoją sypialnię?- zaśmiałam się.
- Obiecujesz?- zapytał po chwili namysłu.
- Oczywiście.- odparłam i pocałowałam go.
Zadowolony Łukasz pokuśtykał na górę, cudem się nie zabił. Zostałam sama i znów zaczęłam myśleć o Marcelu i Matsie. Kiedy tylko zauważyłam Marco i Han wracających ze schodów. Od razu dorwałam przyjaciółkę, która akurat zapinała spodnie. Naturalnie nie zwróciłam na to uwagi.
- Han,mamy poważny problem.- zaczęłam.
- Co się stało?! Jesteś w ciąży?!- przeraziła się.
- Nie o mnie chodzi, o Heidi.
- Heidi jest w ciąży?!- prawie krzyknęła.
- Nie! Nikt nie jest w ciąży, chyba ze ty.- zaśmiałam się.
- Na razie nic mi nie wiadomo na ten temat. To o co chodzi?- zaciekawiła się.
- W skrócie. Marcel zakochał się w Heidi, która całowała się przed chwilą z Matsem, który prawdopodobnie też się w niej zakochał.- wyjaśniłam.
- Nieźle! To mamy problem. A skąd wiesz, że Marcel coś czuje do zielonej?
- Rozmawialiśmy i się przyznał.- wyjaśniłam.
- Zaraz! Mats i Heidi się całowali ?!!- dotarł do niej najważniejszy szczegół.
- Tak. Ale oboje byli pijani, więc nie wiem o co chodzi.
- A gdzie teraz są?
Spojrzałam na kanapę, na której jeszcze minutę temu siedzieli. A teraz jakby wyparowali. Jeśli z tego wyjdą dzieci to wyjdzie niezła telenowela.

- Co z tym wszystkim zrobimy?- zapytałam.
Szukałyśmy Heidi ponad dwadzieścia minut. Nie sprawdziłyśmy tylko jej sypialni, bo była zamknięta. Wszyscy, czyli my, domyślili się dlaczego. Mam nadzieję, ze nie doszło do czegoś więcej.
- Nie mam pojęcia. Jutro trzeba z nią poważnie pogadać.- stwierdziła Han.
- A tak na marginesie. Mats czy Marcel?
- Nie wiem. Oboje są wspaniali dla niej. Najgorsze jest to, ze to najlepsi przyjaciele. Heidi się załamie, jeśli będzie musiała wybierać pomiędzy nimi.- oznajmiła.
- Trzeba to wszystko rozwiązać i to jak najszybciej, zanim do czegoś dojdzie.- powiedziałam patrząc na drzwi do sypialni zielonej.
Na szczęście nic nie było słychać ze środka. Cisza i spokój. Taką mamy przynajmniej nadzieję...

#Heidi
Obudziłam się w pokoju z potwornym bólem głowy. Próbowałam sobie przypomnieć zdarzenia z imprezy, ale pamiętałam wszystko do tańców na stole z Matsem. Później film się urywa. Zaraz, a tak właściwie to co ja robię tutaj właśnie z Hummelsem?! Na szczęście mam pewność, ze do niczego nie doszło, bo ciągle mam na sobie ubrania. On też. Otworzyłam szufladę komody i wyciągnęłam z niej tabletki i wodę. Zawsze trzymam tam coś na kaca. A teraz jest mi to niezbędne do życia.
Kiedy połknęłam tabletki Mats się obudził.
- Ja pierdole, ale mnie łeb boli.- odezwał się.
- Nie pierdol tyle, bo rodzinę powiększysz.- zaśmiałam się cicho.- Masz- podałam mu tabletki i wodę.
- Dzięki jesteś moją wybawicielką.- uśmiechnął się.
- Zapamiętam.-odparłam.- Pamiętasz coś z tej imprezy?
- Wszystko do momentu, kiedy skończyliśmy tańczyć na stole i poszliśmy dalej pić, później pustka.- oznajmił.- A ty?
- Mniej więcej tyle samo. Czyli nie dowiemy się czemu wylądowaliśmy sami w moim pokoju.- westchnęłam.
- Może ktoś będzie tak łaskawy i nam powie.- zaśmiał się.
- Wstałabym, ale muszę przyznać, ze masz wyjątkowo wygodną klatę.- stwierdziłam.
- Wiem, mała.- puścił mi oczko.
- Ej, wiem że jestem niska, nie musisz mi przypominać. Nie moja wina, że jak Bóg rozdawał wzrost to stałam w kolejce po zajebistość.
Oboje się zaśmialiśmy, a po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Powoli wstałam i otworzyłam. Jak się później okazało odwiedziła nas Han i Zuza.
~*~
Trolololo xd Macie taki specjalnie na walentynki xdd Mam nadzieje, ze się spodoba :D
Tak wiem lubię sobie utrudniać pisanie xd  i musiałam wprowadzić jeszcze jednego chłopaka xd
A wy jak?    Team Marcel ♥ czy Team Mats ♥ ?

wtorek, 12 lutego 2013

22. Chyba wolałam nie wiedzieć.

#Heidi
- Szybciej! Obiecałyśmy chłopakom, ze przyjdziemy trochę wcześniej!- krzyczałam na przyjaciółkę.
- Spokojnie zielona!
- Rusz dupe i chodź!
Moja kochana przyjaciółka zaspała. Tylko, że jak ona mogła zaspać na osiemnastą to ja pojęcia nie mam, ale wnikać nie będę.
- Moja droga w nocy się śpi a nie dziki seks uprawia i później odsypia w ciągu dnia.- zaśmiałam się.
- Aleś ty zabawnaa.- odparła z sarkazmem, schodząc na dół.
- No przecież wiem. To jak, możemy już iść? Bo została niecałe dwie godziny do meczu!
- No juuuż! Tylko znajdę telefon.!
To będzie ciekawe, szczególnie dlatego, ze telefon leży obok mnie. Zapowiada się nieźle. Po mniej więcej dziesięciu minutach zlitowałam się nad szatynką i oddałam jej telefon.
- Naprawdę to była straaaaasznie zabawne.- stwierdziła, gdy byłyśmy w drodze na stadion.
Droga zajęła nam mniej czasu niż zawsze, bo co trochę poganiałam Han.
- To ty mnie tak powinnaś poganiać. W końcu twój chłopak tam czeka.- zaczęłam nawijać.
- To widocznie ciebie tam do czegoś lub kogoś ciągnie.- zrobiła znaczącą minę.
- Masz mnie, to ta murawa tak na mnie działa, jest taka pociągającaa.- wybuchnęłam śmiechem.
Przyjaciółka pokręciła tylko głową i nic nie mówiąc przyśpieszyła.

- Sorry, ze tak długo ale ta twoja sierotka telefonu szukała.- powiedziałam patrząc na Marco.
Po tym zdaniu napotkało mnie złowrogie spojrzenie przyjaciółki.
- Też cię kocham.- wyszeptałam.
- Lepiej wiej, bo tym razem nawet Felipe ci nie pomoże.- oznajmiła.
- Marceeeeel, ratuj!- wrzasnęłam i podbiegłam do chłopaka.
- Cześć, też się cieszę że cię widzę.- zaśmiał się.- Co tym razem zbroiłaś?
- Dlaczego od razu zakładasz, ze coś zrobiłam?!- „oburzyłam się”
- Może dlatego, ze krzyczysz, żebym cię ratował?- oznajmił.
- No dobra, masz mnie.- odparłam.
- Z tobą to się chyba nie da nudzić.- podsumował Mats.
- A żebyś wiedział.- Odezwała się Hannah.
- To w sam raz pasujesz do Matsa.- zaśmiał się Sebastian, za co dostał kuksańca od Hummelsa.
- Przynajmniej byśmy się nie nudzili.- puściłam oczko do obrońcy BVB.- Ale wy się lepiej w swatkę nie bawcie.
- Czemu niby?- zapytał „urażony” Kevin.
- Po prostu tak będzie lepiej dla wszystkich.- zaśmiałam się.
- Dobra koniec tych pogaduszek! Chłopaki na boisko jeszcze się trochę rozgrać, a ja się dziewczynami zajmę.
- Nie wiem czy mogę trenerowi ufać.- powiedział podejrzliwie Marco mocniej przytulając Hannah.
- No właśnie. Nie możemy być pewni.- przytaknął mu Łukasz.
Zuza i Han pokręciły z politowaniem głową i zaśmiały się.
- Jak ja wam zaraz zaufam to będziecie sobie stroje sami prać.- odparł Jurgen.
- Spokojnie, mi możecie ufać.- oznajmiłam.
- Teraz to na pewno nie zostawię tutaj Zuzy.- zaśmiał się Piszczu.
- Wy mnie wszyscy nienawidzicie! Przyznajcie się…
- Jakbym Matsa widział.- przerwał mi Lewy.
- Uznam to za komplement.- uśmiechnęłam się.
W końcu chłopaki poszli trochę pobiegać itp. Niedługo potem zaczął się mecz. W pierwszej połowie udało się Pszczółkom zdobyć prowadzą bramkę, której sprawcą był Reus. Podbiegł do nas i porwał Han w objęcia. Przez tą krótką chwilę nie szczędzili sobie czułości.
Niestety już w trzydziestej czwartej minucie Pepe doprowadził do remisu. Z takim wynikiem obie drużyny zeszły na przerwę do szatni.
Po piętnastu minutach wszyscy wrócili gotowi do dalszej rywalizacji o zwycięstwo.
W pewnym momencie Marcel miał piękną okazję do zdobycia kolejnej bramki, ale został okropnie sfaulowany.
- Marcel!- wrzasnęłam przejęta.
Zerwałam się z miejsca i gdyby nie przyjaciółki wybiegłabym na boisko. Na szczęście blondynowi nic się nie stało i mógł dalej grać. Uspokoiłam się i wróciłam na miejsce. Do osiemdziesiątej dziewiątej minuty chłopaki prowadzili dwa do jednego, bo Alvaro strzelił samobója. Niestety Ozil wykorzystał okazję i wbił Romanowi do bramki piłkę.
Mecz zakończył się remisem dwa do dwóch. Wszyscy kibice żółto-czarnych byli zadowoleni z wyniku.

- Mogliśmy to wygrać.- zrzędził Mario w szatni.
- Gotze weź przestań! Było dobrze! Powinieneś się cieszyć, że nie przegraliście, a nie zrzędzisz!- odezwałam się.
- No właśnie, zielona ma rację. Nie było tak źle. Jasne, ze po remisie zawsze jest niedosyt, ale lepsze to niż przegrana.- odezwał się Mats.
- I to ja rozumiem!- przybiłam z nim żółwika.
- Oni to się na serio dobrali.- podsumowała Zuza.
- Słyszałam.- zaśmiałam się.
- No co pasowalibyście do siebie. Przynajmniej byście się nie nudzili.- broniła się.
- Co racja to racja.- przyznał Hummels.- Dawaj buziaka kochanie!- zaśmiał się i podbiegł do mnie.
Nachylił się nade mną, no tak moje metr sześćdziesiąt cztery dało o sobie znać, i z dziubkiem oczekiwał na buziaka.
- Za ten słodki dziubek dostaniesz tego całusa.- zaśmiałam się i cmoknęłam go.
- Ale super wyszliście!- zacieszła Han.
- Co to ma być?! Ja się nie godziłam na żadne zdjęcia! Wiem, ze jestem zajebista, no ale proszę, bez przesady!
Połowa drużyny zwijała się ze śmiechu. Od zawsze wiedziałam, że jestem urodzonym komikiem, no ale w duecie z Matsem to jesteśmy mistrzami.
- Rzeczywiście. Wyszliśmy zajebiście.- powiedział Hummels, oglądając zdjęcie.
- Mats, przecież my zawsze wychodzimy zajebiście.
- Skromnością to ty nie grzeszysz.- podsumował Marcel.
- No wiesz, muszę nadrabiać za Han.- oznajmiłam.
- Jasne, chyba chciałaś powiedzieć, ze nadrabiasz za połowę ludzkości.- poprawiła mnie przyjaciółka.
- Jak tam wolisz.- zaśmiałam się.- To co robimy imprezę u mnie?- zaproponowałam.
- Jestem za!- wrzasnął zadowolony, na co cała reszta szatni mu przytaknęła.
- To zbieramy się, bo trzeba jeszcze do sklepu wstąpić.- zarządziłam.
Rozdzieliliśmy się. Ja, Marcel, Zuza, Łukasz i Mats pojechaliśmy do sklepu, a Han zabrała resztę do domu. Po niecałej godzinie dołączyliśmy.
- Co tak długo? Co tym razem Heidi odwaliła?- „przywitała” nas przyjaciółka.
- Tym razem nie była sama.- odparła Zuza.
W tym momencie do salonu wkroczyłam ja i Mats, wysmarowani ketchupem i musztardą. Śmialiśmy się w najlepsze.
- Urządzili sobie bitwę.- wyjaśnił Marcel.
- Chyba wolałam nie wiedzieć.- powiedziała Han.
Poszłam do pokoju się przebrać, a Matsowi dałam jakieś stare ubrania mojego brata. Tak, mam brata, ale on jest starszy i mieszka w Irlandii.
Kiedy wróciliśmy impreza zaczęła się w najlepsze. W końcu jesteśmy duszami towarzystwa.
Po dwóch godzinach byłam już nieźle wstawiona, ale co tam. Wskoczyłam na stół i zaczęłam „tańczyć”. Po chwili obok znalazł się mój dzisiejszy towarzysz. Tradycyjnie wszyscy zgromadzeni mają z nas bekę, a my bawimy się w najlepsze nie zwracając na to uwagi.
Kiedy zmęczyły nas te nasze tańce połamańce usiedliśmy na kanapie i znów zaczęliśmy pić.
- Ale mają z nas polewkę.- zaśmiałam się.
- Oj tam. Przynajmniej wiemy jak się rozkręca zabawę.- stwierdził.
- Hahaha, na serio jesteś do mnie podobny. Pjona!- krzyknęłam.
~*~
Wiem, że czekaliście na ten rozdział, ale mam problemy z bloggerem ;'c
YEY ! Jutro mecz ! <3 ;**