wtorek, 18 grudnia 2012

15. Ej, bo jej chłopak będzie zazdrosny.

 Kiedy mogłam już swobodnie ruszać kończynami przeniosłam wzrok na Elizabeth. Stała z pistoletem wymierzonym w Marcela. Felipe chciał do niej podejść.
- Nie ruszaj się, bo strzelę.- warknęła.
Zatrzymał się i zmartwiony spojrzał w naszą stronę. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Wściekły wzrok czerwonowłosej zatrzymał się na nie.
- Powiedz, ze nic do niego nie czujesz, a nie zastrzelę twojego chłoptasia.- syknęła.
Nic prostszego. Po prostu skłamać jej prosto w twarz. Ale nie mogłam, nie mogłam nic z siebie wydusić. Miałam wielką gulę w gardle i jedyne co teraz umiałam zrobić to się rozryczeć, na szczęście zachowałam zimną krew.
- Gadaj !- wrzasnęła, coraz bardziej naciskając spust pistoletu wycelowanego w Marcela.
Zapadła krępująca cisza. Bardzo chciałam powiedzieć, ze nic do niego nie czuję, ale żaden normalny dźwięk nie chciał się z mnie wydobyć. Złość, a raczej wściekłość, która zgromadziła się w dziewczynie Felipe zwyciężyła. Dziewczyna docisnęła spust. Najszybciej jak potrafiłam odepchnęłam blondyna i kila kolejny raz zraniła moje ramię. Tym razem rana była większa i głębsza. Zleciałam z krzesła i wrzasnęłam z bólu. Przyłożyłam rękę do ramienia, zeby trochę zatamować krew. Wszystko działo się szybko. Tele podbiegł do El i wyrwał jej z ręki roń. Dziewczyny zadzwoniły po policję i pogotowie. Marco i Mario bacznie pilnowali Bastiana, a Marcel był obok mnie.
- Nie pozwól jej zamknąć oczu!- wrzasnęła do niego Zuza.
- Heidi. Heidi słyszysz mnie?- zapytał tamując mi nową ranę na ramieniu.
- Tak, ja ....... przepraszam.- wyszeptałam.
- Nie przepraszaj, nie masz za co.- odparł.
- Mam, powiedziałam, ze jesteś moim chłopakiem. Przez to naraziłam cię jeszcze bardziej. Ja nie wiem czemu tak powiedziałam.- oznajmiłam.
- Nic się nie stało. Niedługo będzie po wszystkim.
- Chce mi się spać...- powiedziałam i czułam jak powieki zaczynają mi opadać.
- Heidi! nie zamykaj oczu! proszę! mów do mnie! opowiedz mi coś.- mówił poddenerwowany.- Ona traci dużo krwi!- krzyknął w stronę dziewczyn.
- Karetka powinna zaraz być!- odparła Hannah.- Rozmawiaj z nią!
- To jak opowiesz mi coś?- zapytał.
- Nie mogę później? Teraz jestem zmęczona.- odparłam.
- Heidi nie możesz teraz spać! Musisz mi coś opowiedzieć.
- No dobrze, ale później będę mogła iść spać?
- Tak, później możesz.
- To opowiem ci dzień wypadku, dobrze?- przytaknął.- To całkiem zabawna historia, do czasu...
Kiedy byłam w połowie usłyszałam dźwięk nadjeżdżającej policji. Funkcjonariusze szybko wysiedli z radiowozu i podbiegli do nas. Bez zbędnych pytań zabrali Bastiana i El, do samochodu. Ktoś zaoferował, że pojedzie z nimi i opowie w skrócie co się zdarzyło. Kiedy policja odjechała, pojawiła się karetka.
- Opowiadaj dalej. Pamiętaj dopóki nie skończysz nie możesz zasnąć.- oznajmił Marcel.
Westchnęłam i opowiadałam dalej. Czułam jakieś ręce, które mnie podnosiły. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w środku karetki.

Otworzyłam oczy i od razu pożałowałam. Ostre światło ze szpitalnej sali z lekka mnie oślepiło. Poczułam ból w ramieniu. Drugą ręką dotknęłam miejsca, w którym nasilał się ból. Pod palcami poczułam bandaż. No tak, dwie rany po, nieudanym, postrzale. Kiedy o tym pomyślałam przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, a w oczach zebrały się łzy. Przekręciłam głowę w stronę drzwi, które akurat się otwierały. Ujrzałam w nich lekarza z kartą pacjenta.
- Dzień Dobry panno Georgy.
- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się lekko.
- Jak się dzisiaj czujesz?- zapytał.
- Nie licząc bólu w ramieniu, jest okej.- odparłam.
- Ah tak, zaraz przyjdzie pielęgniarka ze środkami przeciwbólowymi.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Myślę, ze jutro będzie pani wolna. Za godzinę zmienimy opatrunek i zrobimy badania kontrolne. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro o tej godzinie będzie pani już w domu.- uśmiechnął się.- Jeszcze jakieś pytania?
- Na razie nie.- odparłam.
Doktor zapisał coś w karcie i wyszedł. Po chwili w sali znalazła się pielęgniarka i podała mi coś na ból. Kiedy wyszła zostałam sama. Miałam czas na wszelkiego rodzaju przemyślenia i użalanie się nad sobą. Na szczęście po czterdziestu minutach znalazł się u mnie lekarz w towarzystwie dwóch kobiet. Uśmiechnęły się do mnie i, ciągle mnie zagadując, zmieniły opatrunek. Zerknęłam na rany, które wyglądały strasznie. Westchnęłam i obróciłam głowę w stronę okna odpowiadając na kolejne nudne pytanie pielęgniarki. Po kolejnej godzinie zostałam sama. Wszystkie badania etc zostały wykonane, więc miałam święty spokój. Co z tego, jeśli nawet nie miałam z kim porozmawiać? Rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie znalazłam. Postanowiłam położyć się spać, nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.

- Mario ciszej bo ją obudzisz!- powiedziała szeptem Hannah
Nie otworzyłam oczu. Leżałam i słuchałam o czym będą rozmawiać.
- Sorry, sorry. Ale ona śpi jak śpiąca królewna.- zażartował.
- To może potrzebny jej królewicz, który obudzi ją cudnym pocałunkiem.- zaśmiał się Marco.
Przybili piątkę, poznałam po odgłosie.
- Ale zabawni jesteście.- skwitowała Zuza z sarkazmem.
- Wątpisz w to?- zapytali razem.
- Ona może nie, ale ja tak.- odezwałam się.
- Heidi !- wrzasnęła cała, jeden, dwa, trzy, cztery, siódemka.
- Więcej was matka nie miała?- zaśmiałam się.
- Na szczęście nie straciła poczucia humoru!- zaśmiała się Hannah.
Po chwili wszyscy obecni w sali rzucili się na mnie z uściskami.
- Rozumiem, ze mnie kochacie, no bo kto mnie nie kocha, ale żeby od razu mnie dusić?!- powiedziałam przez śmiech.
Odsunęli się i wraz ze mną zaczęli śmiać.
- A jak tam ręka?- zapytał Marcel, wskazując na bandaże.
- Dostałam jakieś środki na ból, więc na razie jest okej.- uśmiechnęłam się.
- To się wszyscy cieszymy.- podsumował Piszczu.
- Felipe, co taki smutny siedzisz?- zapytałam.
- Bo to, ze tu jesteś to moja wina!- powiedział z wyrzutem.
- Nawet tak nie mów, bo jak cię walnę, to będziesz leżał obok.- zagroziłam ze śmiechem.
- Kochana, ty masz chłopaka.- zaśmiał się Marcel.
- Ile będziecie mi z tym dokuczać?- zapytałam uśmiechnięta.
- No leżałaś tu w śpiączce prawie tydzień, więc jakieś pięć dni będziecie jeszcze parą.- oznajmił Piszczu.
- No dzięki.- podsumowałam.- A czemu wy jesteście w dresach?
- Właśnie wróciliśmy z meczu. -oznajmił Tele.- Odkąd tu leżysz to nasz drugi mecz.
- Aż tyle przegapiłam?! To musicie mi to teraz opowiedzieć. Zaczynajcie.
- No więc pierwszy był z VfR Aalen. Wygraliśmy 4:1. Bramki strzelili Mats- w dwudziestej drugiej minucie, Marcel - w trzydziestej drugiej minucie, Mario - w sześćdziesiątej minucie i Julian w siedemdziesiątej minucie.- oznajmił Marco.
- Dzisiejszy mecz graliśmy ze Stuttgartem. Bezbramkowy remis.- powiedział Mario.
Cała hołota siedziała u mnie dopóki pielęgniarki ich nie wygonili. Obiecali, ze jutro wpadną i zawiozą mnie do domu.
Dowiedziałam się, że Elizabeth i Bastian zostali zatrzymani. Obeszło się bez ciągania po sądach. Muszę tylko złożyć zeznania i to przyieczętuje ich wyrok, jakim jest osiem lat pozbawienia wolności. Oczywiście Tele nie jest z czerwona, ale to nie trudne do odgadnięcia. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Z uśmiechem na twarzy położyłam się spać, znowu.

Kiedy tylko otworzyłam oczy, była to jakoś godzina siódma trzydzieści, ci sami goście, co wczoraj, siedzieli przy mnie. Uśmiechnęłam się i przytuliłam każdego.
- Lekarz zaraz przyjdzie, zeby zmienić opatrunek i będziesz wolna.- zakomunikowała mi Hannah.
- Ale się cieszę! Cała już przesiąkłam zapachem szpitala! Muszę się pożądanie, kilka razy, wykąpać.- zaśmiałam się.
- Nie martw się, aż tak nie śmierdzisz....kochanie.
- REUS ! Mówiłam, zebyś z tym skończył!- krzyknęłam przez śmiech.
- Wiesz, ze tak się nie stanie.- odparł.
- Ej, bo jej chłopak będzie zazdrosny.- zaśmiała się Zuza.
- Dajcie sobie spokój.- powiedziałam.
- Nie ma tak łatwo.- oznajmił Tele.
- Ty też przeciwko mnie? Raniiiisz.- udałam urażoną.
W tym momencie do sali wszedł lekarz.
- Widzę, że humor dopisuje.- uśmiechnął się.
- Tak, jest pan moim zbawieniem! Wynocha, poczekacie na korytarzu.- krzyknęłam.
~*~
Tiruriru xd coś tam wystukałam xd może się wam spodoba : 3

wtorek, 11 grudnia 2012

14. Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.

#Heidi
Kiedy otworzyłam oczy, strasznie kręciło mi się w głowie. Minęło dobre dziesięć minut zanim mój wzrok przyzwyczaił się do panującego wszędzie półmroku. Chciałam poprawić niesforny kosmyk włosów z grzywki, który ciągle opadał mi na oczy, ale nie mogłam poruszyć ręką. Spróbowałam jeszcze raz, jednak moje starania nie przyniosły oczekiwanego efektu.
- Nie szarp się tak, to nic nie da.- usłyszałam kobiecy głos.
Podniosłam gwałtownie głowę, co zaskutkowało silnym bólem w skroniach.
- To ty.- wyszeptałam.
- Jeśli masz na myśli, że ta cała akcja to moja sprawka to tak, to ja.- zaśmiała się parszywie.
- Czego ode mnie chcesz?!- krzyknęłam.
Mogłam tego nie robić. Znów moją głowę ogarnął ból, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Mimo tego dalej patrzyłam na nią z nienawiścią.
- Ty dobrze wiesz czego chcę. A raczej kogo.- powiedziała zadowolona.- Szczerze, to nie myślałam, że tak łatwo to wszystko pójdzie. Teraz wystarczy strzelić jej kulką w łeb i po sprawie.- powiedziała po czym oddaliła się kilka kroków.
- A ty co?! Będziesz tak stał i patrzył ja ta szmata mnie zabija?!- zwróciłam się do Bastiana.
- A co ja mogę?- odparł bez wyrazu.
- Gówno kurwa. Zrobiłbyś coś, a nie stoisz jak jakiś kołek!- krzyknęłam.
Tym razem zrobiłam to tak stanowczo, ze na chwilę straciłam świadomość. Cały świat zaczął mi się kręcić, po chwili doszły do tego czarne plamy. Znów straciłam przytomność.

Wolno otworzyłam oczy. Głowa już nie bolała. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Ciągle byliśmy w tym samym miejscu. Jakiś stary opuszczony zakład. Wszędzie wielkie pudła, kilka okien, a na przeciw mnie drzwi. Siedziałam przywiązana do krzesła.
- Bardzo oryginalne- mruknęłam pod nosem.
Oboje siedzieli sobie na kanapie pod jednym z okien. Z głupkowatym uśmiechem wpatrywała się we mnie. Gdyby te sznury teraz nie trzymały mnie przy krześle, to już dawno wydrapałabym jej oczy. Kiedy tylko El zobaczyła, że jestem przytomna, z pistoletem w ręce, podeszła do mnie.
- Nie możemy po prostu porozmawiać? Po co do cholery od razu zabijać?- zapytałam.
- Nie mamy o czym rozmawiać. A poza tym jeśli cię zabiję to będę miała pewność, ze odczepisz się od Felipe!- powiedziała z wyższością.
- O co ci chodzi kobieto?! Skąd ci przyszło do głowy, ze ja z nim kręcę?!- krzyknęłam zirytowana.
- On mi powiedział!- odkrzyknęła wskazując Bastiana.
Po wyrazie jej twarzy, widać było, że traci tą pewność siebie.
- I ty mu uwierzyłaś?! Widocznie on nie wie tego, ze ja mam chłopaka!- wykrzyczałam w jego stronę dwa ostatnie słowa.
- A... Ale jak to?- zdziwiła się.
- Normalnie. Co juz nie mogę się zakochać?- zaśmiałam się.
- Nie wierzę ci. Powiedz kto to.- wtrącił się.
Dobra, myśl. Wymyśl sobie jakiegoś chłopaka i po prostu powiedz.
- Marcel. Marcel jest moim chłopakiem.
CO?! Co ja gadam! Teraz to się wkopałam! Ale ja jestem pusta! Dlaczego nie podałam kogoś innego?! Wszyscy tylko nie on! Teraz naraziłam go jeszcze bardziej!
- Ja, przepraszam, ja nie wiedzia...
- I tak ci nie wierzę, kręcisz!- powiedział Bastian podniesionym głosem.
- Nie kręcę idioto! Co? Trudno ci przyjąć, że nie jestem twoja ty pieprzony pedale!- wydarłam się.
- Nie będziesz tak na mnie mówiła suko!- odparł i dostałam siarczystego policzka.
- Odpierdol się ode mnie raz na zawsze! Nidy nie będę twoja! Nie masz o czym marzyć!
Zacisnął pięści i na pięcie skierował się do wyjścia.
- Pilnuj jej. Jak wrócę ma tutaj siedzieć!- krzyknął do Elizabeth.
Spojrzałam na nią ze zrozumieniem. Jeszcze kilka minut temu byłam gotowa ją zabić, a teraz? Teraz jej współczuję. Co ze mną, że mam tak zmienny nastrój? Jestem w ciąży czy co?
- Kto w ogóle to wszystko wymyślił?- zapytałam, kiedy zniknął z pola widzenia.
- Bastian. Zadzwonił do mnie kiedyś wieczorem i powiedział, ze Felipe zdradza mnie, jak się później okazało, z tobą.
- ale naprawdę mu uwierzyłaś?
- Na początku nie, ale później pokazał mi zdjęcia. Z treningu, jak razem leżycie na trawie, śmiejąc się. Z imprezy, jak tańczycie bardzo blisko siebie...- mówiła coraz bardziej zaciskając ręce na broni.
W końcu nacisnęła na tyle mocno, ze pocisk wystrzelił. Na szczęście tak niecelnie, ze tylko otarł się o moje ramię, robiąc, na szczęście, niegroźną ranę. Mimo tego krew, leciała dość mocno.
- Przepraszam. Boże nie chciałam! Naprawdę tak mi przykro. Wybacz błagam. To naprawdę niechcący!- prawie się popłakała.
- Nie....szkodzi.- mówiłam przez zaciśnięte, z bólu, zęby.- Po prostu..... mi to....jakoś zatamuj.- wyjąkałam.
Dziewczyna podbiegła do kanapy i zręcznie rozerwała leżącą tam bluzę. Z kawałkiem materiału wróciła do mnie i ostrożnie zatamowała ranę. W tym samym czasie wrócił Bastian z uśmiechem na twarzy.
Podszedł do czeronowłosej i zaklaskał kilka razy.
- Brawo, w końcu robisz coś pożytecznego.- powiedział do niej.
- Do tego zostałam stworzona- zaśmiała się.
- Blefowałaś! Jak mogłaś! Jesteś tak samo okropna jak on!- wrzasnęłam.
- Oj kotku nie przesadzaj.- powiedziała szyderczo.
- Dlaczego mnie jeszcze nie zabiliście, co ?! Strach was obleciał?!
- Po co się tak śpieszyć? Możemy zrobić to powoli.- odezwał się Bastian.
- Elizabeth?!- krzyknął zdziwiony Felipe, stojący w drzwiach.
- Felipe ...- zmieszała się.- to nie tak jak myślisz...
- Co on tutaj robi?!- wkurzył się Bastian.
- Zapomniałaś torebki, chciałem ci ją przywieźć...- oznajmił Tele.
Kiedy El skierowała swój wzrok na Bastiana, który akurat mierzył ją wrogim spojrzeniem, Felipe uśmiechnął się do mnie pocieszająco i puścił oczko. Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to wszystko jest częścią planu. Mam nadzieję, ze się uda.
- Nie chcę wam przerywać, ale co ona tutaj robi?- zaciekawił się.
- Nie twoja sprawa.- warknął Bastian.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy kochanie, po prostu pomagamy Bastianowi.
- I ona musi być związana?
- Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.- kłamała dalej.
Chciało mi się śmiać, z tego wszystkiego. Gdyby tylko wiedziała, ze on o wszystkim wie. A Bastian ? Nic nie podejrzewa?
- Nigdy nie mówiłaś, że znasz Heidi.- kontynuował.
- Tak jakoś wyszło. Leć już, powinieneś mieć teraz trening.- uśmiechnęła się.
- No dobra nie przeszkadzam. To udanej próby.- uśmiechnął się i wyszedł.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. To wszystko oznaczało, ze reszta też tutaj jest. Tak myślę. Chyba, ze to wszystko nie jest plan. Niee. Muszę być dobrej myśli.
- A właśnie twój "chłopak" tu jedzie.- oznajmił Bastian.
- Jak to?!- zdziwiłam się.
Wyciągnął z kieszeni telefon i pomachał nim. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie dość, ze krew z rany wcale nie przestawała lecieć, to jeszcze Marcel ma się tutaj pojawić?! Niech to będzie jakiś koszmar, błagam. Kiedy tak użalałam się nad sobą, Felipe nie zauważony zaczął skradać się do niech. Musiałam jakoś odwrócić ich uwagę.
- AAAAAAAAAAAA!!!- wrzasnęłam na całe gardło.
- Co się tak drzesz do cholery?!- krzyknęli jednocześnie.
- Pająk!- powiedziałam zrozpaczona.
W tym czasie Tele zaszedł Bastiana i przywalił mu deską w głowę. Na szczęście nic poważnego mu nie zrobił, wtedy miałby spore kłopoty.
Chwilę później do środka wlecieli kolejno Marco, Mario, Zuza, Hannah i Marcel. Dwóch pierwszych dopadło leżącego na ziemi Bastiana, a pozostała trójka momentalnie znalazła się przy mnie.
- Nie rób tego, El.- usłyszeliśmy zaniepokojony głos Felipe.
~*~
No, w końcu napisałam xd serio ten rozdział wyszedł taki dość dziwny xd ale trudno xd

niedziela, 2 grudnia 2012

13. Tak, nie traćmy czasu.

Weszliśmy do środka, ale nikogo nie było. Nie to nie może być prawda. To tylko zły sen. Ja mam koszmar, a kiedy się obudzę, pójdę do Heidi i razem będziemy plotkowały godzinami. Proszę niech mi ktoś przytaknie.
- Spokojnie. Hannah, tylko spokojnie.- usłyszałam Mario.
Patrzyłam na niego przerażona i smutna jak jeszcze nigdy. W każdej chwili mogłam wybuchnąć nie pohamowanym płaczem. Spojrzałam w stronę Marco.
- Proszę cię, nie płacz. Musisz być silna.
Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły mi lecieć wodospadem. Podbiegłam do okna i z całej siły w nie walnęłam. Resztki szyb leciały na ziemię zupełnie jak moje łzy i krew z ran na ręce.
- Hannah!- krzyknął Marco i pędem do mnie podleciał.
Nie reagowałam. Byłam zapatrzona na dłoń, z której ciekła krew.
- Coś ty najlepszego zrobiła?!- krzyknął i przytulił mnie.
Z początku szamotałam się jak głupia i waliłam pięściami w tors chłopaka. Ale jego uścisk stawał się wtedy mocniejszy, więc poddałam się i w pomieszczeniu słychać było tylko mój szloch.
- Mam coś!- niespodziewanie krzyknął Marcel.
Wyrwałam się z objęć Reusa i podbiegłam do przyjaciela. Trzymał w ręce małą, białą kopertę.
- Wiecie co to oznacza.- powiedział.
Otworzył ją i wyciągnął zapisaną kartkę.
- Co tam jest napisane?- zapytałam.
- Wyjaśnię wam to najprościej jak się da. Nie szukajcie jej. To przez was tutaj trafiła i to przez was może zginąć. Dokładniej przez tego pieprzonego Felipe czy jak mu tam. To przez twoją pieprzniętą do kwadratu dziewczynę, teraz Heidi dzieje się krzywda. Przemyśl sobie lepiej sprawę i pogadaj z tą psycholką. A całej reszcie doradzam odpierdolić się o tej sprawy nim będzie za późno. Pewnie zastanawiacie się czemu jej pomagam. Odpowiedź jest prosta i to właśnie jej szukacie. Tak, chodzi o Heidi. Tutaj nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego che ja zabić? Powiedzmy, że to świetna rekompensata za wcześniejsze lata. Podsumowując, jeśli się nie odwalicie to ona zginie, a jeśli mnie posłuchacie i zostawicie nas w spokoju, to Heidi będzie bezpieczna, ale nie z wami. Ze mną. Przemyślcie sobie wszystko na spokojnie dwa razy, bo później może byc za późno.- zakończył.
- To moja wina, to wszystko przeze mnie.- powiedział zły na siebie brazylijczyk.
- Felipe, nie obwiniaj się. To co pisze ten idiota nie może być prawdą. Nie możemy w to wierzyć.- próbowałam samą siebie przekonać do tego co mówię.
- Jak mam się nie obwiniać?! To wszystko moja wina! I nie wmówicie mi, ze jest inaczej!- wrzasnął.
- Felipe! Do jasnej cholery uspokój się! Nie ma czasu na takie rzeczy, po tym liście musimy ją jak najszybciej znaleźć!- przywrócił go do porządku Marcel.
- Zabiję gnoja, jeśli coś jej zrobi.- powiedział pod nosem.
- Wiem, ze to nie jest odpowiedni moment, ale chyba ktoś tu się zakochał.- wypalił Mario.
- Masz rację, to nie najlepszy moment i wcale się nie zakochałem. Mam dziewczynę.
- Niby tak, ale Felipe każdy z nas myślał, że teraz to juz raczej przeszłość.- wtrącił Marco.
- Nie rozumiecie. Ona robi to wszystko z zazdrości.- oznajmił.
- Ta dziewczyna na serio jest pierdziachnięta.- podsumowałam.- bez urazy.
- Spoko. Teraz po prostu muszę z nią siedzieć i udawać, ze wszystko okej.- oznajmił.
- Miejmy nadzieję, ze to pomoże.- powiedziałam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Zuza dzwoni. Na pewno będzie pytała czemu się nie odzywałyśmy. Co mam jej powiedzieć?
- Chyba najlepiej prawdę.- zaproponował Marcel.
Westchnęłam i odebrałam telefon. Spokojnie opowiedziałam jej wszystko po kolei.

Przez następne cztery dni byłam kompletnym wrakiem. Zuza miała do mnie pretensje, ze od razu jej nie powiedziałam, ale nie wypominała mi tego. Śladu po Heidi jak nie było tak nie ma. Już prawie dwa tygodnie żyję bez niej. Bardzo się o nią martwię. Wczoraj chłopaki wygrali mecz z Freiburgiem 2:0. Wiem, ze nie łatwo było im się skupić na grze, ale spięli się i Mario strzelił jedną ze zwycięskich bramek. Felipe każdą możliwą chwilę spędza z El. Każdy z nas ma nadzieję, ze to pomoże, ale pewności nie ma.
- Wiem! Gdzie ja ostatnio widzieliście?- zapytała Zuza.
Siedziałyśmy we dwie u mnie, przy kawie i ciastku.
- W tym opuszczonym hotelu pana Starka, a co?
- Mój wujek pracuje zaraz obok. Prowadzi sklep z narzędziami. Możemy popytać czy coś widział.- oznajmiła.
- Naprawdę? To wspaniale!- uśmiechnęłam się po raz pierwszy od ostatnich czterech dni.
- Tak! Możemy jechać nawet teraz.- powiedziała.
- To zadzwonię do Marcela i ruszamy!
Kiedy chłopak usłyszał nowe wiadomości, obiecał że za chwilę będzie. Po 10 minutach zjawił się pod moim domem. Wyszłyśmy z Zuzą i wsiadłyśmy do środka. Ku mojemu zaskoczeniu w środku siedział Marco.
- A co on tu robi?- zapytałam.
- Uparł się, że musi jechać, zeby być blisko ciebie na wszelki wypadek. Ałł!- powiedział Marcel, po czym dostał od Marco jakimś pudełkiem.
- To prawda?- zapytała Zuza.
Reus oblał się rumieńcem i przytaknął. Słodko wyglądał z tymi czerwonymi policzkami.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego z przedniego siedzenia.
Po kilku minutowej wymianie zdań ruszyliśmy w wyznaczone przez Zuzę miejsce. Droga zajęła nam niecałe pół godziny.
- Hej wujku.- powiedziała dziewczyna do starszego mężczyzny.
- Witaj kochanie. Ale wyrosłaś!- uśmiechnął się.- Który z was jest chłopakiem mojej kochanej chrześniaczki?- zwrócił się do naszych towarzyszy.
- Nie ma tu mojego chłopaka. Świętuje zwycięstwo po wczorajszym meczu.- uśmiechnęła się.
- No dobrze.- powiedział milutko.- To co was do mnie sprowadza?
-  Dość poważna sprawa.- zaczęłam.- Chodzi o moją przyjaciółkę...
Streściliśmy mu całą historię. Mężczyzna był pod wrażeniem.
- Rzeczywiście to ciężka sprawa. Możliwe, ze jestem w stanie wam pomóc. Widziałem jakiegoś mężczyznę, który tam wchodził. Po kilku dniach wynosił na rękach jakąś dziewczynę. Oczy już nie są super sprawne, ale moją uwagę przykuły zielone włosy.
- Boże! To Heidi!- zakryłam usta dłońmi.
- Bardzo ładna dziewczyna. Tylko martwiło mnie to, ze chyba była nieprzytomna.- oznajmił wujek Zuzy.
- On jej coś zrobił! Ja go chyba zabiję!- rozpłakałam się.
- A wie pan, w którą stronę się kierował?- zapytał Marco przytulając mnie.
- Jeśli się nie mylę, to szedł w stronę centrum miasta. Poczekajcie.- powiedział i zniknął na zapleczu.- Ta kartka wypadła mu, kiedy wychodził z budynku.- oznajmił, podając mi kawałek karteczki.
- To jakiś adres.- zwróciłam się do reszty.- Musimy go sprawdzić.
- Dziękuję wujku. Naprawdę nam pomogłeś.- Zuza uśmiechnęła się do chrzestnego.
- Nie ma za co. Jeśli będziecie czegoś potrzebowali to śmiało proście. Powodzenia.- pożegnał nas.
- To jedziemy tam?- zapytał Marcel kiedy siedzieliśmy w samochodzie.
- Tak, nie traćmy czasu.- zarządziła Zuza.
Siedziałam z Marco z tyłu. Patrzyłam na miasto tętniące życiem. Cholernie bałam się o przyjaciółkę. Łzy zbierały się strasznie szybko. Nie mogę teraz płakać, nie ma na to czasu. Muszę znaleźć Heidi.
Wzięłam się w garść i żeby się nie rozpłakać, zaczęłam rozmowę, na zupełnie inny temat.
- To który jest tym szczęśliwcem?- zapytałam Zuzę.
- O co chodzi?- zdziwiła się.
- No kto jest tym twoim chłopakiem?
- Ale ciekawska jesteś.- zaśmiała się.
- No powiedz, nie bądź taka.
- Szczerze? Jeszcze nie jest moim chłopakiem.- odparła.
- Jak to?
- No, niby jesteśmy razem, ale oficjalnie mnie nie poprosił.- oznajmiła.
- Nie martw się o to, ale kto to w końcu jest?- ciekawość wzięła górę.
- Łukasz.- zarumieniła się.
~*~
Po dość długiej przerwie coś tam napisałam :p Mam nadzieje, ze się spodoba : >

czwartek, 22 listopada 2012

12. Spojrzałam na niego ostatni raz.

Obudził mnie głośny huk. Szybko podniosłam się z łóżka i zaczęłam rozglądać po pokoju. Nic nie dostrzegłam. Podeszłam do drzwi. O dziwo były otwarte. Wyszłam i zobaczyłam Bastiana siedzącego na kanapie. Grał w jakąś grę.
- Hej.- przywitał mnie.
Jego słowa brzmiały, tak, tak miło. Coś mi tu nie grało...
- Zjesz coś? Moze kawy?- zaproponował.
Patrzyłam na niego jak na idiotę. Czy on myślał, ze kilka miłych słówek załatwi to wszystko co zrobił?!
- Heidi posłuchaj.- wstał i podszedł do mnie. Spojrzał mi w oczy po czym chwycił za rękę. Długo jej nie potrzymał, bo momentalnie ją wyrwałam.
- Proszę wysłuchaj mnie.
Nie reagowałam. Naprawdę nie mam pojęcia co on kombinuję, ale nie dam się na to nabrać.
- Czerli.- zwrócił się do mnie.
Jeju. Czy on właśnie użył mojego przezwiska z młodych lat? Tylko rodzice i on tak się do mnie zwracali. Sam to wymyślił, bo kiedyś byłam cheerleaderką. Dziecinna głupia ksywka.
Spojrzałam na niego uważnie, jednak nadal nie miałam zamiaru się odezwać.
- Usiądźmy, proszę.- zaczął.
Zawahałam się na chwilę. Mimo, ze jedna część mnie chciała go wysłuchać, duga ze wszystkich sił się przed tym broniła. I wygrała. Obróciłam się na pięcie i weszłam z powrotem do pokoju. Zamknęłam drzwi i podparłam je sobą. Chłopak próbował się dobić, ale nic to nie dawało.
- Heidi wiem, ze mnie pewnie teraz nienawidzisz, ale naprawdę powinnaś mnie wysłuchać. Tak, zachowałem się jak ostatni głupek, ale proszę daj mi wszystko wyjaśnić!- krzyknął poirytowany moim zachowaniem.- Myślisz, ze dlaczego nie zabrałem ci telefonu?- po tym pytaniu umilkł.
No właśnie? Dlaczego tego nie zrobił? Jakoś nie wierzę, żeby zapomniał. To wszystko jakoś się do siebie nie klei. Siedziałam tam pod tymi drzwiami około dwóch godzin. Później postanowiłam włączyć telefon. Bastian chyba domyślił się, że to zrobię, bo zostawił mi smsa. Nie czytałam go. Mimo to, również go nie usunęłam. Oprócz tego były tam dwie inne wiadomości. Od Hannah i Marcela. Najpierw odczytałam tą od przyjaciółki.
"Hej kochanie jak się trzymasz? Chcieliśmy po ciebie jechać, ale chłopaki mają mecz o 15:30 i teraz są na treningu. Zaraz po ich wygranej ^^ do ciebie ruszamy, więc nie zdziw się jeśli będą w dresach."
Od razu jej odpisałam, później odczytałam wiadomość od Marcela.
"Hej Zielona :3 Nie martw się wszyscy się o ciebie martwimy, a Felipe najbardziej, bo ma wyrzuty sumienia, ze to przez niego. Spokojnie dzisiaj już będzie po wszystkim ;*"
Samotna łza poleciała mi po policzku. Chciałabym teraz być przy nich. Dopingować ich na meczu. Dzisiaj grają najważniejszy mecz. Real Madryt. Kolejny cel w ich piłkarskiej drodze na szczyt. Kiedy doszłam do wniosku, ze płakanie nic tu nie da, uspokoiłam się i napisałam do Santany.
"Proszę cie nie obwiniaj się. To, ze się tu znalazłam to nie twoja wina. Gdyby to potoczyło się inaczej, moglibyśmy być martwi, a tego bardzo bym nie chciała. Powodzenia na meczu :**"
Kliknęłam wyślij i wiadomość powędrowała do chłopaka. Spojrzałam na zegarek. 15:29 Za chwilę mecz. Niestety nie będzie dane mi go obejrzeć, bo w tym cudownym pokoju nie ma telewizora... Położyłam się na łóżku. Wtedy przypomniało i się o wiadomości od Bastiana. Z nudów odczytałam ja.
"Słuchaj, ona teraz tak nagle mi nie wybaczy. To nie jest takie proste, a ona nie jest głupia. Nie wiem dlaczego w ogóle się na to zgodziłem. Teraz już na pewno mi nie wybaczy i nigdy nie będziemy razem, ale dotrzymam obietnicy. Tylko jak już wspominałem to nie będzie łatwe. Elizabeth trzeba było to bardziej dokręcić... Kiedy tu wpadniesz?"
Ups... Chyba wysłał to nie do tej osoby, do której trzeba. Ewentualnie to kolejny podstęp. Zapisałam wiadomość, a po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Na szczęście nie mojego. Szybko wyciszyłam samsunga i podeszłam do drzwi, zeby trochę podsłuchać.
- W kocu! Czemu nie odpisałaś na mojego smsa?... Jak to jakiego? Przecież pisałem...
Czyli to co pisał w wiadomości to prawda.
- Musiałem wysłać to na zły numer. ... Tak jest tutaj, siedzi u siebie i się do mnie nie odzywa...
Usłyszałam kroki, więc szybko wskoczyłam na łóżko, chowając się pod kołdrę i udawałam, że spię. Kiedy byłam na miejscu szybko schowałam telefon w stanik. Drzwi się otworzyły.
- Śpi... Elizabeth spokojnie... tak ten twój chłopak, piłkarzyk nadal będzie twój... Jak przyjedziesz to będzie po wszystkim...- głos mu zadrżał i usłyszałam trzask klapki.
Rozłączył się.
Wszedł do środka i usiadł na łóżku. Położył dłoń na mojej talii. Przeszedł mnie dreszcz, ale opanowałam się i nie drgnęłam.
Wzdychnął.
- Nawet nie wiesz czemu to robię. Oni nie są ciebie warci.- powiedział cicho i wyszedł.
Drzwi się zamknęły, ale nie usłyszałam przekręcania klucza. Odczekałam jeszcze chwilę udając, ze śpię. Na wszelki wypadek, zawsze mógł podglądać przez dziurkę od klucza. Po upływie kilku minut, klucz się przekręcił. Czyli miałam racje. Podglądał.
Usiadłam na łóżku i myślałam kim może być ta cała Elizabeth. Chwila, chwila. Ona ma na imię Elizabeth i chodzi z piłkarzem. Tylko jedno przyszło mi na myśl. Wyskoczyłam z łóżka i dorwałam gazetę czytaną poprzedniego dnia. Otworzyłam czytany artykuł, żeby upewnić mojej przekonania. Tak jak myślałam. Dziewczyna z którą rozmawiał Bastian, to niejaka Elizabeth Smith. Dziewczyna Felipe. Czego ona ode mnie chce?! Ponownie wróciłam na łózko i położyłam się. Oczy same zaczęły mi się zamykać. Po chwili zasnęłam.
Obudziło mnie otwieranie drzwi. Przeciągnęłam się i zobaczyłam Bastiana. Ręce trzymał za sobą. Uśmiechnął się. Sztucznie. i  usiadł na skraju mebla. Leżałam spokojnie. W pewnym momencie odwróciłam głowę, żeby na niego nie patrzeć. To był największy błąd w moim życiu. Chłopak wykorzystał to i wbił mi jakąś igłę w żyłę. Zaczęłam się trząść, zeby uniemożliwić mu to co chciał osiągnąć, ale nie udało mi się. Juz po chwili moje powieki robiły się coraz cięższe. Czyżby właśnie chciał mnie uśpić i to juz na zawsze? Spojrzałam na niego ostatni raz, może w moim życiu, z bólem w oczach. Zanim ciężkie powieki zetknęły się po twarzy poleciała samotna łza, a z ust wydobyło się cichutkie i pełne żalu oraz smutku pytanie.
- Dlaczego?
Później nastała ciemność...

#Hannah
- Dawać chłopaki ! Musicie to wygrać!- darłam się jak opętana.
Może i z zewnątrz nie wyglądałam na dziewczynę, której życie wali się z każdą godziną jeszcze bardziej, ale tak właśnie było. Mój najgorszy wróg - siostra, oznajmiła, że prawdopodobnie zostanie do końca miesiąca. Czyli będę musiała gościć ją i jej faceta. Do tego dochodzi przyjaciółka, którą porwano. Nic tylko się cieszyć...
- Taaaaak ! 2:1 dla BVB.
Po pięknych bramkach Lewego i Marcela Borussia wygrała to spotkanie. Wszyscy kibice PSZCZÓŁEK byli wniebowzięci! Nikt nie spodziewał się tak wspaniałego widowiska.

- Gratulacje!- krzykęłam i rzuciłam się na Mario, gdy schodzili z boiska.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
Chłopaki poszli się migiem odświeżyć i już po 10 minutach byli przed stadionem. Całą piątka wpakowaliśmy się do samochodu Marcela i sporządziliśmy plan.
- Dobra, znam tylko jedno miejsce, które pasuje do opisu Heidi. Jedzie się tam około godziny stąd.- oznajmiłam.
- To na co czekamy? Ruszaj.- wtrącił się Felipe.
Drugi raz nie trzeba było Marcelowi powtarzać z piskiem opon ruszyliśmy. Co trochę podpowiadałam mu gdzie ma skręcić etc.
Udało nam się wyrobić z drogą w czterdzieści minut. Znajdował się tam stary opuszczony hotel. No może nie stary, bo wybudowali go kilka miesięcy temu, ale właściciel uznał, ze tu straszy i zostawiając wszystko wyprowadził się na drugi koniec Dortmundu. Budynek miał sześć pięter. Sprawdziliśmy wszystkie pięć najdokładniej jak się dało, ale nic tam nie było. Na szóstym postanowiliśmy trzymać się razem. Na tym piętrze znajdowało się siedem apartamentów. W pierwszych pięciu nie było nic, w szóstym tylko szczury, pająki i pełno pajęczyny. Kiedy wchodziliśmy do ostatniego byłam kompletnie załamana.
- Piękna nie martw się, znajdziemy ją.- pocieszał mnie Marco.
- Powoli zaczynam tracić nadzieję, on musiał ją gdzieś wywieźć.- oznajmiłam.
- Albo ciągle siedzą w ostatnim pokoju. Nie załamuj się. A teraz proszę uśmiech.- zarządził.
Zdobyłam się na jakiś mizerny uśmieszek.
- Mogło być lepiej.- zaśmiał się nerwowo i przytulił mnie...
~*~

niedziela, 18 listopada 2012

11. A ty tu czego mopie?

Kiedy Felipe dowiedział się o wszystkim po kolei, myślałam że wyskoczy nam z auta. Niestety(dla niego) musiał siedzieć nieruchomo, żebym mogła jakoś opatrzeć mu zranione miejsca.
- Jak ty się tam w ogóle znalazłeś?- zapytał Marcel.
- Byłem u Elizabeth.- odparł.
- Kto to?- zaciekawiłam się.
- To moja dziewczyna.- oznajmił Fel.
Tego się nie spodziewałam. Dlaczego nic nie mówił? A może tylko ja nie wiedziałam, może Heidi miała jakieś źródła i była bardziej do informowana...
- Po co? Przecież mówiłeś, ze nie chciała z tobą gadać.
- Właśnie dlatego tam poszedłem. Chciałem to wszystko wyjaśnić.
- I jak, co było powodem jej, chyba już, tysięcznego focha?
- Z tego co wiem, to całym problemem było to że gram w nogę.- zaśmiał się lekko.
- Ją to już chyba do reszty pierdykło. Przecież jesteś piłkarzem, jak do jasnej cholery masz nie grać?- bulwersował się blondyn.
- Wiesz, ja ją chyba trochę.. aaaał... rozumiem.- oznajmił.
- Ten cały Bastian chyba za lekko cię pieprznął. Hannah sprawdź czy on nie ma gorączki bo biedactwo nam już tutaj majaczy.
- Pewnie śmiej się śmiej. Ja mówię serio.
- Chłopie ty oszalałeś! Ona nie jest warta twojego poświęcenia. Rozmawiałeś z nia o tym?
- Nie.
- To skąd wiesz, ze o to chodzi?- zapytałam.
- Słyszałem jak rozmawia o tym z przyjaciółką, to chyba była Zuza. Nie jestem pewien, tak mi się wydaje.
- Jak tak słucham tej waszej rozmowy to się zastanawiam jaka ona jest. Bo za ciekawej opinii to chyba nie ma.- oznajmiłam.
- I masz rację. Nikt z drużyny, nie licząc Felipe oczywiście, jej nie lubi. Zachowuje się jak pani całego świata.- sprostował Schmelzer.
- A tak właściwie, ile z nią jesteś kochasz ją?- zapytałam prosto z mostu.
- Będzie jakoś czwarty miesiąc. Sam nie wiem czy ja kocham, kłócimy się, ale jakoś dobrze mi z nią.
- Chyba chciałeś powiedzieć z jej ciągłymi fochami .- poprawił kolegę.
- Po takim czasie raczej byś coś wiedział. Moze nie był byś pewien, ale przypuszczenia by były. Tak przynajmniej sądzę.- wypowiedziałam się.
- A ty kochasz swojego chłopaka?- zapytał brazylijczyk.
- jaa...- zacięłam się.- ja nie mam chłopaka.- dodałam zaczerwieniona.
- No chyba, ze tak.
- Dobra bo zboczyliśmy z tematu. Dodam tylko, ze ona powinna cię pokochać za to jaki jesteś i zamiłowanie do piłki nożnej nie powinno być przeszkodą w waszym związku.- powiedziałam.
- Dziewczyno czy ty może jesteś psychologiem, ze tak mądrze gadasz?- zdziwił się Marcel.
- Nie, jestem tylko dziewczyną, która kocha ganiać za błyskawicami.- zaśmiałam się.
- Wracając do tematu. Skoro byłeś u Elki, to jak on cie dorwał?
- No bo nie wszedłem do mieszkania. Drzwi były otwarte. Uchyliłem je i kiedy usłyszałem, ze nie jest sama to zawróciłem. Wyszedłem z klatki i nagle jeb! Zamroczyło mnie na chwilę, a w tym czasie ktoś zaczął mnie okładać pięściami, później pamiętam już tylko jak znalazłem się w tej całej szopie i że Heidi przyszła.- opowiedział.
- A co się działo do przyjścia zielonej?- zapytałam.
- Ten cały Bastian cały czas gdzieś dzwonił. Ustalał coś z kimś, ale nie słyszałem dokładnie o co chodzi bo stał na drugim końcu, a kiedy widział, że się ocknąłem rozłączył się i po prostu na mnie gapił.
Na tej rozmowie minęła nam droga na komisariat. W środku szczegółowo przesłuchali Felipe. Po prawie trzech godzinach pytać wyszedł i mogliśmy jechać. Zarządziłam, ze jedziemy do mnie i tam trochę pomyślimy nad planem działania. Jednak kiedy zorientowałam się, ze Miley ciągle u mnie jest i czeka, żeby poznać mojego chłopaka, trochę zmieniłam plany i udaliśmy się do domu Heidi.
Kiedy weszliśmy do środka przeprosiłam na chwilę i zadzwoniłam do Marco.
- Słucham?
- Hej, chciałam cię przeprosić i powiedzieć, ze dzisiaj raczej nasza scenka nie wyjdzie.
- Coś się stało?
- Nie... to znaczy tak.- puściły mi emocje i głos zadrżał.- Można powiedzieć, ze porwano Heidi.- oznajmiłam i rozpłakałam się.
- Jak to ?!
- Nie mam siły wszystkiego opowiadać jeśli chcesz to przyjedź pod jej dom. Mieszka obok mnie. Felipe i Marcel tu są opowiedzą ci wszystko.
- Dobra, akurat jestem w drodze do ciebie wiec wpadnę.
Rozłączyłam się i wróciłam do chłopaków. Usiadłam obok Marcela i rozryczałam się jeszcze bardziej. Blondyn przytulił mnie i siedzieliśmy tak w kilkunastominutowej ciszy, którą przerwało pukanie do drzwi.
- Ja otworzę.- oznajmił Santana, kiedy chciałam wstać.
Podszedł do drzwi i otworzył je. Do środka wpadł Reus, a zaraz za nim Gotze i Kevin. Spoko, ale myślałam, ze będzie sam...
Całą trójka po sekundzie znalazła się przy mnie i zaczęła się akcja pocieszanie, jak za komunikował Mario.
- Spokojnie piękna, znajdziemy ją. A później utrzemy nosa twojej siostrze. Co powiesz na miesiąc na Hawajach?- paplał Reus.
Wszyscy się zaśmiali, łącznie ze mną. Mimo to Marco nie przestał.
- Zabierzemy tą cała Miley ze sobą i będziesz mogła zepchnąć ją z najwyższej górki, ewentualnie wypchniesz ją z samolotu bez spadochronu.- zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Dzięki. Jesteś kochany.- dałam mu buziaka w policzek.
- A mnie nie przytulisz?- powiedział smutny Mario, i zrobił oczka zbitego psiaka.
- No chodź tu do mnie słodziaku.- powiedziałam i przytuliłam go.
- Ja też chcę!- krzyknął Kevin i dopadł do nas.
W taki oto sposób cała piątka mnie przytulała. Zaśmiałam się, ale juz po chwili nie miałam czym oddychać. Jednak mimo moich próśb chłopaki nie zamierzali mnie puszczać. Udało mi się wyjść pomiędzy ich nogami.
- Słodko wyglądacie.- oznajmiłam.
Popatrzyli na mnie z olbrzymim zdziwieniem.
- JA wam mówię, to jest czarownica! No bo jak ona się stąd wydostała?!- krzyknął Mario.
- Może pomiędzy waszymi nogami?- podsunęłam.
- NIEEEEEEEE, ty po prostu jesteś czarownicą. Przyznaj się!- zawtórował mu Marco i pobiegł w stronę Mario.- Łap mnie kochanie!- krzyknął i wskoczył mu na ręce.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś wszedł do środka. Tym kimś okazałą się moja siostra.
- A ty tu czego mopie?- zapytałam, a w pokoju rozbrzmiał śmiech chłopaków.
- Tak przyszłam odwieeee....- zaniemówiła, patrząc na moich pocieszycieli.
- Aha juz możesz iść.- powiedziałam oschle.
- Nie przedstawisz mnie swoim kolegom?- zatrzepotała rzęsami w kierunku Marcela.
- Nie chcę ich krzywdzić, nie zasłużyli na taki koszmar.- stwierdziłam.
- Masz rację przecież ja ich znam. Jak można nie znać najprzystojniejszych piłkarzy FC Dortmund.
- Borussii Dortmund.- poprawił ją Kevin.
- No tego też.- uśmiechnęła się i podeszła bliżej Marcela.
- Uciekaj póki ci życie miłe!- krzyknęłam do niego.
Chłopak spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- eeee, ja muszę do WC.- powiedział i poleciał w kierunku schodów.
Śmiech na sali. A Miley kompletny poker fejs. Kiedy moja siostra próbowała uwieźć biednego Gotze dostałam smsa.

#Heidi
Kiedy się ocknęłam strasznie bolała mnie głowa. Miałam mroczki przed oczami. Leżałam na czymś miękkim. To chyba było łóżko. Powoli otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to jakiś mały pokoik. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Na przeciw łóżka stała jakaś komoda, na niej lampka i kilka gazet. Po prawo od niego było wejście. A na lewo okno. Wstałam z łóżka i podeszłam do jedynej rzeczy łączącej mnie ze światem. Wyjrzałam przez nie i przeraziłam się. Byłam na wysokości jedenastego piętra, jak nie wyżej. Miałam nadzieję, ze będzie to parter i będę mogła wyskoczyć, moje plany legły w gruzach. Gdybym tylko miała coś dzięki czemu mogłabym skontaktwać się z Hannah. Rozejrzałam się po pokoiku, ale nic nie znalazłam. Nagle mnie olśniło. Telefon! Przecież ten  dureń go nie zabrał. Szybko wyciągnęłam z kieszeni mojego samsunga i napisałam do przyjaciółki smsa, w którym opisałam dokładnie miejsce gdzie akurat się znajdowałam. Później szybko wyłączyłam telefon w obawie, ze kiedy przyjdzie Bastian dostanę odpowiedź i wtedy będzie po mnie. Akurat kiedy go schowałam, usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka. Po chwili w pokoju zjawił się Brauer z tym cholernym uśmieszkiem.
- Hej słodka.- powiedział i chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się.- No jak nie przywitasz się ze mną?
Mój plan był prosty. Ignorować go na tyle ile to możliwe.
- Aaaa, czyli się do mnie nie odzywasz. Okej. Zobaczymy ile wytrzymasz. Jeśli będziesz głodna daj znać.- zaśmiał się i wyszedł.
Dlaczego musiał wspomnieć o jedzeniu? Kiedy tylko o tym pomyślałam, mój brzuch się odezwał. Przeszukałam cała kurtkę, spodnie i bluzę. Nie było źle. Znalazłam pół paczki landrynek i paczkę gum owocowych. Musi mi wystarczyć, przynajmniej na jakiś czas.
Jenak nadal nie mam pojęcia czego on ode mnie chce. No przecież jestem tutaj. On też. I co dalej? Przecież moi przyjaciele na pewno mnie szukają. Co on myśli, że ten cału, jeszcze mi nie znany, plan się uda? Może ja zdążę zginąć, ale przynajmniej jemu nie ujdzie to na sucho.
Praktycznie cały dzień zleciał mi na siedzeniu przed oknem. Bastian jeszcze kilka razy próbował ze mną porozmawiać, ale nie przyniosło to innego efektu niż na początku. Wieczorem ponownie włączyłam telefon. Miałam wiadomość od Han. Napisała, że jak tylko pozbędą się Miley i uda im się uwolnić Marcela a WC to jadą po mnie. Odpisałam jej, że bardzo ich wszystkich kocham i żeby byli ostrożni. Później ponownie wyłączyłam telefon. Z braku zajęcia wzięłam pierwszą lepszą gazetę i zaczęłam przewracać kartki w poszukiwaniu ciekawego artykułu.
"Kłótnie w związku Felipe Santany i jego dziewczyny Elizabeth. Który to już raz?"
Ten nagłówek przykuł moją uwagę. Nie miałam zielonego pojęcia, że ona ma dziewczynę. Przeczytałam artykuł i byłam pod wrażeniem. Pisali tam, ze jak podają różne źródła juz od pierwszej randki się kłócą i podobno nikt z BVB nie lubi tej dziewczyny. NA dole było zdjęcie.
- Nie dziwię się, pięknością to ona nie grzeszy.- powiedziałam do siebie.
Kilka razy jeszcze kartkowałam gazetę, ale nie trafiłam na ciekawe artykuły. Znudzona położyłam się spać, z nadzieje na lepsze jutro...
~*~
Macie rozdział i się cieszcie lub nie xd

wtorek, 13 listopada 2012

10. Nie mów do mnie kochanie!

Weszłyśmy do środka. W ciszy podałam przyjaciółce liściki i zdjęcia od tego chłopaka. Z każdą kartką stawała się bardziej przerażona.
- Idziemy na policję.- oznajmiła krótko.
- Nie.- za protestowałam.- On wtedy na pewno coś wam zrobi!
- Słuchaj on właśnie grozi, ze zabije Felipe!
- BOŻE! Felipe!- oprzytomniłam.
Dopadłam telefon i jak najszybciej wybrałam numer chłopaka. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał, piąty sygnał.
- Tutaj...- usłyszałam.
- Nie odbiera.- oznajmiłam przerażona.
- Spróbuj jeszcze raz.- zaproponowała Hannah.
- Przepraszamy. Abonent jest poza zasięgiem sieci...
Przestraszyłam się i to nie na żarty. Szybko zadzwoniłam do Marcela.
- Halo?
- Hej. Mam do ciebie pytanie, bardzo ważne..- zaczęłam drżącym głosem.
- O co chodzi?
- Jest może z tobą Felipe?
- Nie, nie ma go. A coś się stało?- zdziwił się.
- Przyjedź proszę. To nie jest rozmowa na telefon.- powiedziałam.
- Okej, za chwile będę.
Wytłumaczyłam Han o czym gadałam z Marcelem. Zanim przyjechał próbowałam dodzwonić się do brazylijczyka chyba z dwadzieścia razy. Nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Kidy w domu rozniósł się dźwięk dzwonka pędem ruszyłam na dół. Otworzyłam drzwi i zastałam tam Marcela z biała kopertą w rece. To mogło oznaczać tylko jedno...
Wpuściłam go do środka. Przez kilka sekund panowała kompletna cisza.
- Skąd to masz?- zapytałam wystraszona.
- Leżało na wycieraczce.- oznajmił.
Weszliśmy do pokoju, w którym siedziała Han. Dosiedliśmy się do niej, po czym chłopak podał i kopertę. Drżącą ręką wyciągnęłam zawartość. Nie było zdjęcia, tylko krótki liścik.
- "Już czas. Wiem, ze wiesz o co chodzi"- przeczytałam.
- Co to ma znaczyć?- zdziwiła się Hannah.
Podałam jej ostatni liścik. Chyba zorientowała się o co chodzi, bo wyraz jej twarzy od razu się zmienił.
- Idziemy na policję czy tego chcesz czy nie.- oznajmiła Marcel.
- Wezmę tylko te rzeczy.- powiedziałam zrezygnowana.
Wzięłam wszystko i wyszliśmy. Zamknęłam szczelnie dom. Burza była coraz silniejsza. Szkoda, ze to przegapimy.
Udaliśmy się na komendę. Możliwe, ze Marcel złamał kilka przepisów... NA miejsce dotarliśmy w rekordowym tempie. W środku było kilka osób, ale wszyscy nas przepuścili ze względu sławnego piłkarza u boku. Policjant siedział za biurkiem i zadawał mi pytania.
- Wie pani kto to może być?
- Nie, nie mam pojęcia.
- Może jakiś chłopak którego pani spławiła?
- Był kiedyś taki, alt to w podstawówce. Mówił, ze jeszcze kiedyś z nim będę,ale potraktowałam to jak żart.- wyjaśniłam.
- Moze pani podac jego dane osobowe?
- Jeśli się nie mylę to nazywa się Bastian Brauer.
Siedzieliśmy tam jeszcze około dwóch godzin. Zostałam dokładnie przesłuchana, zresztą Marcel i Hannah też. Zabezpieczyli wszystkie dowody. Kiedy mieliśmy wychodzić przypomniała mi się wiadomość na telefonie.
- Jest jeszcze to.- powiedziałam i włączyłam nagranie.
Kiedy skończyło się, policjant podziękował nam i powiedział, że gdy tylko się czegoś dowiedzą dadzą nam znać. Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do samochodu.
- To teraz szukamy Felipe.- oznajmiłam twardo.
Nikt się nie odezwał, więc uznałam to jako zgodę. Po drodze ponownie dzwoniłam do chłopaka, ale nic to nie dało. Obawiałam się najgorszego. Jednak to nie koniec. Poczułam wibracje w kieszeni.
- No witam cię kochana.- usłyszałam znienawidzony już głos.
- Czego chcesz?
- To głupie pytanie. Jasne, ze ciebie. No chyba, że twój kolega ma zginąć.
- Zostaw go!
- O co tu chodzi?!- usłyszałam głos Felipe.
- Myślisz, ze twoje rozkazy coś dla mnie znaczą? hahahaha!
- Proszę cie zostaw go. On ci nic nie zrobił.
- Może i nie, ale wiem, ze tobie na nim zależy, no chyba że się mylę.
- Nie, nie mylisz się.- odparłam zrezygnowana.
- No właśnie. Jeśli nie chcesz, żeby cos mu się stało, to przyjedź na adres z smsa. SAMA. Jeśli ktoś z toba będzie to twój kochaś dłużej nie pociągnie...
- To nie jest żaden mój kochaś! To jest mój przyjaciel!
Odpowiedzi już nie usłyszałam. Rozłączył się. Odebrałam smsa z adresem. Czyli znajdował się na obrzeżach miasta.
- Podwieź mnie pod ten adres.- powiedziałam i pokazałam mu smsa.
- Po co?- wtrąciła się Han.
- Tam jest Felipe.- oznajmiłam.- Muszę pojechać tam sama.
- Nie ma mowy!- krzyknęli równo.
- Ale jeśli tam ze mną będziecie, to on zabije wszystkich.!
Nie wiem jakim cudem jeszcze się nie rozryczałam. Siło dzięki której nie płaczę, tak trzymaj!
Spojrzałam na nich tak, że wiedzieli iż nie pozwolę żeby się narażali.
- Czekajcie gdzieś niedaleko na Felipe.
Niechętnie, zgodzili się. Podwieźli mnie kilkadziesiąt metrów od starego domu, który w każdej chwili mógł się zawalić. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę tej rudery. Delikatnie uchyliłam drzwi. W środku nikogo nie było. Zdziwiłam się. Mimo to, postanowiłam pójść trochę dalej. Wyszłam na podwórko poza domem. Stała tam szopa. Nie była za wielka, ale spokojnie zmieściłaby z 10 krów. Byłam pewna, ze tak jest ten ktoś. Pobiegłam do 'budynku'. Z zamachem otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- No witam witam.- usłyszałam głos.
Poszłam za nim i zobaczyłam go. Mężczyzna w moim wieku. Bastian Brauer we własnej osobie. Stał naprzeciwko mnie z głupawym uśmieszkiem. Obok niego na podłodze siedział Felipe przywiązany do jakiejś rurki. Z wargi i łuku brwiowego ciekła mu krew. Miałam ochotę do niego podbiec i stąd zabrać, ale musiałam być opanowana, zeby coś osiągnąć.
- Przyszłam wypuść go.- zarządziłam.
- A może nie chcę.- zaśmiał się.
- Powiedziałeś, ze to zrobisz!- podniosłam głos.
- Dobra, dobra. Już nawet pożartować nie można. Spieprzaj stąd.- zwrócił się do chłopaka.
- Nie pójdę bez niej!- postawił się.
- Felipe! Uciekaj! JUŻ!- krzyknęłam.
- Bez Ciebie nie idę!
- Ale to romantyczne.- Bastian udawał zachwyconego.
- Zamknij się.- warknęłam.- A ty natychmiast masz stąd iść!- zwróciłam się do brazylijczyka.- Marcel i Hannah czekają w aucie niedaleko domu.- dodałam najciszej jak umiałam.
- On ci coś zrobi. Nie pozwolę na to. Nigdzie nie idę.- oznajmił twardo.
- Ale z ciebie rycerzyk.- zaśmiał się mój koszmar.
- Proszę cię! Idź! Jeśli tu nie zostanę to zrobi coś nam obojgu, a tego nie chcę.- oznajmiłam.
Z wściekłością w oczach spojrzał na Bastiana. Gdyby jego wzrok umiał zabijać, chłopak juz dawno leżałby martwy. Później przeniósł wzrok na mnie. Była łagodniejszy, ale widziałam w nim smutek i obawę. Podszedł do mnie i przytulił.
- Odpierdol się od niej. Teraz należy już tylko do mnie!- oburzył się tym gestem.
- Wrócę po ciebie.- szepnął mi do ucha i powoli kierował się do wyjścia.
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i samotna łza poleciała po moim policzku. Przy drzwiach zatrzymał się i jeszcze zerknął na mnie.
- Spierdalaj stąd już!- warknął niezadowolony Bastian.
Sanatana zacisnął pięści i wyszedł. Wytarłam polik i spojrzałam na Brauera z nienawiścią.
- Czego ode mnie chcesz?!- krzyknęłam.
- Ciebie, kochanie.- uśmiechnął się.
- Nie mów do mnie kochanie! Nie masz takiego prawa szmaciarzu!- wydarłam się.
Podszedł do mnie zły i zarobiłam siarczystego policzka.
- Słuchaj!- zaczął ostro.- Albo będziesz robiła co każę, albo to się inaczej skończy.- zaśmiał się.
- Wolę zginąć niż cie słuchać.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Zobaczymy.
Odszedł kawałek, a kiedy na mnie spojrzał poczułam ból. Nie umiałam tego określić. Czułam go wszędzie. Później straciłam przytomność...

#Hannah.
- Boję się on nią.- powiedziałam zaraz po wyjściu Heidi.
- Ja tez, ale musimy wierzyć, ze wszystko będzie okej.
Siedzieliśmy w tym samochodzie około godziny. Później zbliżała się jakaś postać. Felipe. Wsiadł do auta i zaczął klnąć pod nosem.
- Gdzie jest Heidi?- zapytałam drżącym głosem.
- Została tam. Próbowałem ją wyciągnąć, ale uparła się że nie pójdzie bo wtedy zrobi coś nam obojgu. Musimy ją wyciągnąć!
- Boże! A jak wyglądał ten chłopak?
- Czarne włosy, lekki wąsik i tatuaże.- powiedział.
- To... To ten cały Bastian! On ją tam trzyma. Felipe jesteś pewien.- zwróciłam się do niego.
- Tak. Ale o co w tym wszystkim chodzi?!
- Wyjaśnimy ci to w drodze na policję.- oznajmił Marcel i ruszyliśmy.
~*~
Ekhem. Taki jakiś nijaki. xd Mam nadzieję, ze się podoba ;p Tutaj macie zdjęcie Bastiana xd


poniedziałek, 5 listopada 2012

9. Kim ty jesteś do jasnej cholery?!

Spojrzałam na dłonie chłopaka. Od razu poznałam brazylijczyka.
- Felipe!- krzyknęłam z wyrzutem, odwracając się do niego przodem.
W efekcie potknęłam się o jego nogi i wylądowaliśmy na murawie. Felipe przygniótł mnie sobą, a ja zaczęłam dławić się śmiechem.
- Nie mogłeś dać mi trochę pobiegać?- zapytałam przez śmiech.
- Nie bo widziałem, że Kevin i Marcel na ciebie polowali.- oznajmił.
- I ty musiałeś pokrzyżować im plany?- bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- No raczej, że tak.- powiedział dumnie.
- To gratuluję, teraz będziesz musiał trenować ze mną.- zaśmiałam się.
- Ja tam się z tego cieszę.- odwzajemnił gest.
- Cieszę się twoim szczęściem, ale mógłbyś już ze mnie zejść. Może nie jesteś super ciężki, ale jak dla mnie to też nie za lekki.
- Oj ty moja kruszyno.- powiedział przez śmiech i zaczął się podnosić.
Zaśmiałam się i chwyciłam rękę chłopaka. Rozejrzałam się po boisku i dostrzegłam biedną Han, która uciekała przed tabunem dzikich piłkarzy. Świetny widok.
- Już?!- krzyknęła do mnie, unikając rąk Lewego.
- To jego wina!- odkrzyknęłam i wskazałam na Santane, który szczerzył się jak głupi.
- Ej, przynajmniej nie musisz uciekać.- stwierdził.
- Powodzenia!- zwróciłam się do przyjaciółki.
Po chwili zauważyłam, ze Marcel do nas biegnie. Tylko, po co?
- A ty nie powinieneś ganiać za przyjaciółką mojej zdobyczy?- zapytał z uśmiechem Fel.
- Może i tak, ale już po ptakach. Teraz Marco i Mario kłócą się, który był pierwszy.- oznajmił pokazując na całą tą scenę.
Spojrzeliśmy tam i rzeczywiście oboje kłócili się o Han. Zabawnie to wyglądało. Przyaciółka patrzyła na nas błagalnym wzrokiem. Postanowiłam jej jakoś pomóc. Ruszyłam w jej kierunku, a za mną Felipe i Marcel,, dokładnie nie wiedziałam co chcę zrobić, ale miałam jeszcze jakieś 2 metry, zeby to się zmieniło.
- Dobra! Koniec!- krzyknęłam.
- Dziękuję ci!- powiedziała Hannah.
- Chcecie mi zamęczyć przyjaciółkę?! Kto mnie będzie znosił?- zaśmiałam się.
- No bo ja byłem pierwszy!- krzyknęli razem.
Nagle znalazł się przy nas trener.
- Mam pomysł, jako że w tym samym czasie ja złapaliście to oboje możecie z nią trenować.- zakończył spór.
- Ja też równo z Felipe złapałem Heidi!- ożywił się Schmelzer.
- Sorry, stary, ale nie ma tak dobrze. To ja byłem pierwszy!- szczycił się brazylijczyk i przytulił mnie, jakby bał się, że ktoś mnie zabierze.
- No weź!- udał focha.
- Marcel może następnym razem.- uśmiechnęłam się.
- Trzymam za słowo.
- Powiedziałam może, pamiętaj.
Zabrałyśmy z Han trzech szczęśliwców i poszliśmy na koniec boiska. Po drugiej stronie ćwiczyła reszta z Kolppem. Usiedliśmy w bramce i zaczął się nasz 'tening'.
- Pewnie myślicie, że nie będziecie ćwiczyć. Mylicie się.- oznajmiła moja BF.
- Ale będzie to inny rodzaj treningu, można powiedzieć, że taki umysłowy.- dodałam.
- Już myślałem.- powiedział z ulgą Reus.
- Dobra, to mamy do was kilka pytań. Han zacznij.
- Okej. Pierwsze pytanie. Wyobraźcie sobie, że właśnie zaczyna się mecz. Tysiące kibiców. Skandują wsze nazwiska. Siedzą na trybunach poubierani w barwy waszego klubu. Kiedy się pokazujecie na boisku wrzaski są jeszcze głośniejsze. Co wtedy czujecie?
- Dumę, radość.- odezwał się Mario.
- Determinację, pewnego rodzaju spełnienie.- dodał Felipe.
- Szczęście, że możemy dać tym ludziom powód do dumy z nas.- zakończył Marco.
- Świetnie. Kolejne pytanie. Ostatni gwizdek. Przegraliście. Kibice mimo nie zadowolenia biją wam brawo, są z wami, a wy...- zaczęłam.
- Jestem na siebie zły, że nie udało nam się.- oznajmił Marco.
- Jest mi trochę smutno, że zawiedliśmy ich.
- A ty Felipe?- zwróciłam się do niego.
- Jestem wkurzony na siebie, ale też bardziej zdetermionowany żeby wygrać następny mecz. Do tego cieszę się, że mamy takich fanów, którzy są z nami w trudnych momentach.
- Zagraliście świetny mecz. Wszyscy was chwalą, ale następnego dnia w gazecie jakiś dziennikarz potwornie was obsmarował. Napisał, że graliście gorzej niż przedszkolaki, że nie pokazaliście na co tak na prawdę was stać i że jeszcze nigdy nie obejrzał tak okropnego meczu...
- Jestem wściekły, ale staram się tym nie przejmować w końcu każdy ma własne zdanie.- wypowiedział się Mario, a reszta mu przytaknęła.
Siedzieliśmy tam gdzieś do 18:30. Później oznajmiłyśmy, ze będziemy się zbierać i  zaczęły się lamenty.
- Dlaczegooo?- usłyszałam za plecami jęki Santany i Reusa.
- Bo za godzinę idziemy 'polować' na błyskawice.- oznajmiłam.
- Co?- zdziwił się brazylijczyk.
- No tak. Będziemy stały na polu z aparatem i kamerą, i w odpowiednim czasie ja zrobię zdjęcia, a Hannah będzie nagrywała.
- I nie boicie się?- zaciekawił się Ilkay.
- Czym jest zabawa bez ryzyka?- odparła Han.
- Już raz miałyśmy wypadek, ale nas nie zniechęca.- dodałam.
- Serio? Ja bym już raczej zrezygnował.- odezwał się Kevin.
- To chłopaki wam nic nie mówili? Marcel i Marco nas wtedy uratowali.- oznajmiła szatynka.
Wszystkie spojrzenia przeniosły się na nich.
- Coś wspominali, ale dokładnie nic nie opowiadali.- wyznał Kehl.
- Może dlatego, ze nie chcieliście wierzyć.- powiedział Reus.
Zaśmiałyśmy się i po raz kolejny powiedziałyśmy, że musimy juz lecieć. Niechętnie się zgodzili. Poszłyśmy się przebrać. Wróciłyśmy na boisko, zeby oddać stroje i ostatecznie się pożegnać.
- Możecie wziać te stroje, bo inaczej chłopaki mi się pozabijają o nie.- zaśmiał się trener.
- Dziękujemy.- uśmiechnęłam się.- A moglibyście się podpisać?
Bez zbędnych ceregieli wzięli marker i podpisali się na koszulkach. Podziękowałyśmy ładnie i ruszyłyśmy do wyjścia.
- To do jutra Reus!- krzyknęłam do niego.
Kiedy znalazłyśmy się poza stadionem, burza zaczęła nadchodzić. W powietrzu wyczuwalny był zapach deszczu. Zresztą całe ulice były mokre.
- Uśmiałabym się gdyby Miley w tym deszczu siedziała przed twoim domem.- powiedziałam.
- Szczerze, to bym się nie zdziwiła.- zaśmiała się.
W dość dobrych humorach dotarłyśmy pod mój dom. Jak się okazało szanowna siostrzyczka mojej przyjaciółki siedziała całą przemoczona na swojej walizce.
- Mówiłam.- szepnęła Hannah.- Za godzinę wpadnę.
Pożegnałyśmy się i zaczęłam otwierać drzwi. Kiedy je popchnełąm wypadła koperta. Kolejna wiadomość jak mniemam od 'koszmaru'. Mimo, ze nie byłam tak przestraszona jak wcześniej ręce zaczęły mi się trząść. Zamknęłam szczelnie dom i usiadłam na kanapie. Otworzyłam kopertę, w której, tym razem, znajdowało się jedno zdjęcie i liścik. Tego przestraszyłam sie najbardziej. Niechętnie wyciągnęłam zdjęcie.
- O Boże....
Zdjęcie było sprzed dwóch godzin. Wtedy gdy przez przypadek, wraz z Felipe, wylądowaliśmy na ziemi. Czarnym markerem zaznaczony był brazylijczyk. Miałam wielką nadzieję, ze na liściku będzie napisane zupełnie co innego, niż to co aktualnie znajdowało się w mojej głowie. Wzięłam do ręki kartkę i z przerażeniem zaczęłam czytać.
"Skoro tak dobrze bawisz sie z tym chłopakiem, zacznę od niego. Ciekawe ile dam mu jeszcze czasu. Może dzień, dwa tygodnie, a może już sie za niego zabieram? Powodzenia przy zdjęciach błyskawic, uważaj, żeby nic nie stało sie tobie lub Hannah".
Skąd on ma te zdjęcia? Przecież, zeby je zrobić musiał być na stadionie wtedy kiedy ja. Mogłam się rozejrzeć. Może wtedy bym go lub ją zauważyła. Heidi myśl! Na pewno ktoś cię nie lubił. Nie możliwe, że nie miałaś wroga! Każdy go ma! Nie jesteś wyjątkiem.
- Czy ty nie możesz dać mi spokoju?! Co ja ci zrobiłam?!- krzyknęłam.
Nie miałam siły na płacz, poza tym niedługo Han ma przyjść... Nagle telefon zaczął mi wibrować. Wyciągnęłam go i spojrzałam an wyświetlacz.
- Co to ma być do jasnej cholery?!
Dzwonił do mnie jakiś nieznany numer. Bałam sie odebrać, ale zebrałam sie w sobie i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Dobrze, że kiedyś ustawiłam, zeby wiadomości się nagrywały i nie umiałam tego naprawić. Nigdy nie myślałam, ze moja głupota tak sie przyda.
- Słuchaj. Nie dam ci spokoju. O tym mżzesz pomarzyć. Ty nie chciałaś dać mi kiedyś siebie. Teraz nikt nie będzie cie miał, a ja powybijam tych wszystkich facetów.- oznajmił jakiś zachrypnięty głos.
- Chciałeś, żebym sie od nich trzymała. z daleka. Dlaczego teraz chcesz ich pozabijać?!
- Bo może zmieniłem zdanie? Jak już mówiłem, skoro ja nie mogłem cie mieć nikt nie będzie cie miał.
- A Hannah? Co ona ci takiego zrobiła?- zapytałam drżącym głosem.
- Może już nie pamiętasz, sam do końca nie jestem pewny, ale wolę sie zabezpieczyć. Poza tym ona przyjaźni sie z tobą...
- Kim ty jesteś do jasnej cholery?!
- Twoim najgorszym koszmarem, ale to juz chyba wiesz.- zaśmiał sie piskliwie i rozłączył.
Może to nie pocieszające, ale przynajmniej wiem, że to chłopak. Tylko co mi po takiej wiedzy... Zaraz, ja kojarzę ten głos! Heidi skup się!
- No hej zielona!- krzyknęła Han, czym wyrwała mnie z zamysłu.
- H...hej.- uśmiechnęłam sie niepewnie.
- Co tam trzymasz?- zapytała podchodząc.
- A takie tam zdjęcie.- próbowałam ją spławić.
- Pokaż!- oznajmiła.
Wyciągnęłam rękę zza pleców. Modliłam się, żeby karteczka nie przyczepiła sie do zdjęcia. Odetchnęłam głęboko, kiedy wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami.
- Ooo, jakie słodkie. Kiedy to zrobiliście?- zapytała z uśmiechem.
- Trener Klopp, je zrobił, kiedy ty tak dzielnie uciekałaś przed bandą piłkarzy.
Nastała chwila ciszy. Musiałam ją przerwać najdurniejszym pytaniem świata.
- Pamiętasz czy ja miałam jakiegoś wroga?
- Jakoś nie kojarzę, ale możliwe, ze tak.- odparła.- A o co chodzi?
Spuściłam głowę i nie odpowiedziałam. To tylko potwierdziło obawy przyjaciółki i zaczęła mnie wypytywać...
- Heidi! CO jest?- zapytała przestraszona.
- Nic nic.
- Przecież widzę. Gadaj o co chodzi! Natychmiast.
Wiedziałam, ze teraz nie odpuści, więc wskazałam ręką, żeby poszła za mną do pokoju...
~*~
Się porobiło :D ale ja lubię komplikować im życie :D i utrudniać sobie pisanie xd

P.S. Wiecie, gdzie będzie można na 100% obejrzeć jutrzejszy mecz BVB - Real ? jeśli tak to napiszcie mi na tt ( @szesnastka_bicz ) :3

niedziela, 4 listopada 2012

8. Zawsze możesz pomarzyć!

Stałam tam przerażona dobre 20 minut. Dopiero po tym czasie dotarło do mnie, że ktoś mi grozi. Tylko dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Poszłam do kuchni po szufelkę i pozbierałam na nią resztki szkła z podłogi. Kiedy skończyłam sprzątać i opatrzyłam sobie dłoń, oczywiście musiałam się skaleczyć, usiadłam na kanapie, przy której ciągle leżał ten wielki kamień. Z bezradności zaczęłam płakać. Ciągle nie rozumiem, co takiego zrobiłam. Przecież nikomu nie przeszkadzam... Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. Przetarłam oczy i wybrałam numer. Byłam pewna, ze dzwonię do Han, ale w słuchawce usłyszałam męski głos. Odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na ekran. Nie świadomie zadzwoniłam do Marcela.
- Halo?- powtórzył.
- Hej, Tu Heidi.- odezwałam się zapłakanym głosem.
- Co się stało?- zapytał.
- Ja... bo...- łkałam do słuchawki.- Mógłbyś przyjechać?- zapytałam błagalnie.
- Teraz nie mogę. Ale poczekaj.- zamilkł.- Dobra, za pół godziny powinienem być, okej?
- Nie, jeśli masz inne plany to nie przyjeżdżaj. Dam sobie radę.- skłamałam.
- Nie, nie ma sprawy, przyjadę.
- Dziękuję ci.- wyznałam i rozłączyłam się.
Położyłam telefon na stole i zapłakana wstałam z kanapy. Nogi zaprowadziły mnie przed dom. Na wycieraczce znalazłam jakąś kopertę. Ręce zaczęły mi się trząść i jak nigdy pocić. Chwyciłam biały papierek i przerażona jeszcze bardziej niż kilka minut temu weszłam do domu. Ponownie usiadłam na kanapie i położyłam przed sobą kopertę. Chwilę się na nią patrzyłam, jakby to miało mi powiedzieć co tam jest. Po chwili wzięłam ja do rąk i dokładnie obejrzałam. Z tyłu zauważyłam napis "Twój koszmar", przeraziłam się. Niechętnie, baaardzo niechętnie, otworzyłam ją. W środku znajdowały się zdjęcia. Moje zdjęcia. Byłam na nich z Felipe, z Han, z Marcelem, z Reusem, z Mario, nawet z Kubą. Zdjęcia z chłopakami były z wczoraj, a to z Han w drodze powrotnej z imprezy. Skąd ten ktoś to ma?! Znalazłam tam też liścik.
"Mam cie ciągle na oku. dwadzieścia cztery godziny na dobę, kochana. Nawet nie masz pojęcia ile o tobie wiem. Może teraz też cię obserwuję? A moze nie? Może mam pomocnika. Hahaha. Zobaczysz zniszczę cię. Ciebie i twoją przyjaciółkę, i może jeszcze wszystkich, na których ci zależy. Zacznę od osób ze zdjęć, będzie zabawnie...Ale to dopiero początek."
To ponad moje siły. Schowałam głowę w kolanach i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Co ja takiego zrobiłam ?!- krzyknęłam, jakby to miało mi coś dać.
- Heidi!- usłyszałam.
Na początku się przestraszyłam. Myślałam, że to ten cały 'koszmar'. Jednak szybko rozpoznałam głos Marcela. Wprost skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w jego tors i płakałam dalej.
- Co się stało?- zapytał prowadzac mnie na kanapę.
Usiedliśmy i podałam mu kartkę, która była przywiązana do kamienia.
- Kto to? Jak to dostałaś? Jest coś jeszcze?- zasypywał mnie pytaniami.
- Nie mam pojęcia kto to. Kiedy się obudziłam już tu leżało. Wpadło przez szybę.- wskazałam na dziurę.- Tak, jest coś jeszcze. Około godziny temu znalazłam te zdjęcia i liścik przed drzwiami.- oznajmiłam i podałam mu kopertę.
- Musisz to zgłosić na policję.- powiedział poważnie.
- Nie, nie mogę. Ten cały 'koszmar' mnie wtedy zniszczy. Zrobi coś Han.- zapiszczałam.- i .... wam.
- Spokojnie. Nic się nie stanie.- uspokajał mnie.
- Proszę, nie każ mi tam iść. Moze mu się znudzi. Nie pójdę na policje.
- Heidi, musisz tam iść. Co jeśli ten ktoś zrobi ci krzywdę? Wtedy może być za późno.- stwierdził.
- Ale Marcel...- spojrzał na mnie znacząco.- Dobrze, ale poczekajmy kilka dni, jeśli nic się nie zmieni to zgłoszę to na policję.- zgodziłam się.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję.- przyznałam niechętnie.
- To już jestem spokojniejszy. A nie domyślasz się kto to?
- Nie mam pojęcia. Ciągle się nad tym zastanawiam. Nikt jakoś nigdy mi nie okazywał nienawiści.- oznajmiłam.
- Może to ktoś z dzieciństwa, nie wiem jakiś były chłopak?- rzucał pomysły.
- Nie przypominam sobie. No chyba, ze to koleżanka z przedszkola, której przez przypadek zabrałam kredkę.- stwierdziłam.
- To raczej nie to zbrodniarzu.- zaśmiał się, ale już po chwili ponownie spoważniał.- A może poznajesz charakter pisma?
- Tego nie próbowałam. Ale jakoś nie kojarzę.
- Masz długopis?- zapytał.
- Tak, a po co ci on?- zapytałam wręczając mu przedmiot.
- Wiesz porównamy pisma.- wyjaśnił.
- No, ale przecież ty tego nie zrobiłeś, tym bardziej ja.- zaprotestowałam
- Niby tak, ale chyba wolisz mieć pewność co nie?
- Tak, ale wiem ze to nie ty. Tym bardziej dlatego, ze gdybyś to był ty, to na pewno teraz nie proponowałbyś mi porównywania pism.- zaśmiałam się.
Mimo moich argumentów Marcel uparł się i zaczął coś bazgrać. Pismo nie było nawet odrobinę podobne. To z kartki bardziej pasowało do kobiety. Było można powiedzieć, że wyglądało na pełne gracji, a charakter pisma Schmelzera różnił się od tego diametralnie.
- I ... co ci to dało?- zapytałam.
- Nic, ale wiemy, ze to nie ja.- zaśmiał się.
- Mówiłam to od początku.- oznajmiłam uśmiechnięta.
- Wiem, ale przynajmniej dzięki temu trochę poprawiłem ci humor.- powiedział dumnie.
- No to gratulacje.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Siedzieliśmy tak rozmawiając o tym całym zajściu około godziny.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć. Za 40 minut kończy się przerwa i ponownie zaczynamy trening. Daj mi tą kartkę to porównam to z pismem chłopaków.
- Nie. Nie chcę, zeby się dowiedzieli.- zaprotestowałam.
- Nie martw się, coś wymyślę. Spokojnie.
- Dobra.- zgodziłam się i podałam mu papierek.
- Trzymaj się. Po treningu wpadnę i zobaczymy efekt.
- Nie będzie mnie w domu.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Idziemy z Han na błyskawice.- uśmiechnęłam się lekko.
- Jakoś mi się to nie podoba, ale jesteście dorosłe, więc nie będę zatrzymywał. Uważaj na siebie.- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Je lecę, to zdzwonimy się.
- Okej, paa.- rzuciłam i zamknęłam drzwi.
Była prawie 16:00 a ja siedziałam w piżamie. Poszłam do pokoju i wybrałam jakiś strój na końcówkę dzisiejszego dnia. Przywracanie się do porządku zajęło mi około 30 minut. Kiedy zeszłam na dół, na kanapie, zauważyłam telefon Marcela. Musiał mu wypaść z kieszeni. Postanowiłam mu go zanieść.
- Halo?- usłyszałam głos Han.
- Hej, mam do ciebie sprawę.- zaczęłam.
- No słucham.
- Chcesz się ze mna wybrać na Signal Iduna Park?- zapytałam.
- Po co?
- Marcel zostawił u mnie telefon.- oznajmiłam krótko i czekałam na reakcje przyjaciółki.
- CO? On był u ciebie?! I ja nic nie wiem?- oburzyła się.
- Dziewczyno, to nie to o czym myślisz.- sprowadziłam ją na Ziemię.- Po prostu rozmawialiśmy.
- Pewnie, pewnie. A o czym romansowaliście?
- Ilkay ma niedługo urodziny i rozmawialiśmy o imprezie.- skłamałam.
Nie chciałam jej martwić, tym co wydarzyło się kilka godzin temu.
- No chyba, że tak. Mogę się przejść, najwyżej Miley posiedzi przed domem.- zaśmiała się
- Dobra to za 5 minut bądź u mnie.- rozłączyłam się.
Od razu pożałowałam mojej decyzji. Kiedy ona tu wejdzie od razu zauważy dziurę w szybie. Podbiegłam do okna i zasłoniłam rolety. Nie najgorzej. Wzięłam kamień i kopertę, z zawartością, i szybko zaniosłam na górę do pokoju. Nie chciałam martwić przyjaciółki. Wiem, ze w końcu będę musiała jej powiedzieć. Zrobię to jeśli temu komuś się to nie znudzi. Na razie niech zostanie jak było...
- Gdzie jesteś?!- usłyszałam szatynkę.
- Idę!- zeszłam do niej.- byłam w pokoju.
- Co ci się stało w rękę?- zapytała patrząc na bandaż.
- ee... skaleczyłam się, jak sprzątałam stłuczoną szklankę.- palnęłam bez zastanowienia.
- Oj ty sieroto moja.- zaśmiała się.- Idziemy?
Pokiwałam twierdząco głową. Zamknęłam dom i ruszyłyśmy. Kilka razy obejrzałam się za siebie, ale nie zauważyłam nikogo, kto by się tam kręcił. Całą drogę straciłyśmy na gadaniu o moim cudownym planie, który musiał wręcz wypalić. Po półgodzinie dotarłyśmy na miejsce. Bez problemu dostałyśmy się  do środka. Po kilku minutach już witałyśmy się z trenerem BVB.
- Co was tu sprowadza dziewczyny?- zapytał spuszczając chłopaków z oczu, co skończyło się gonitwą Mario za Reusem, który zabrał mu buta.
- Mnie sprowadza ona.- pokazała na mnie.
- A mnie sprowadza to.- dokończyłam wyciągając z kieszenie telefon obrońcy BVB.
- Marcel! Chodź na chwilę!- zawołał Klopp.
Na boisku rozległo się typowe 'uuuuuuuuuuuu', a ja tylko się zaśmiałam.
- Hej dziewczyny. Co jest trenerze?
- Nie zgubiłeś czegoś?- zapytał mężczyzna pokazując na moją rękę, w której trzymałam jego własność.
- Rzeczywiście.- roześmiał się.- Dzięki.
Podałam mu telefon i skierowałyśmy się do wyjścia, ale zatrzymał nas głos Marco.
- Już idziecie? Kochanie chodź i pobiegaj z nami!- krzyknął w nasza stronę.
- Zawsze możesz pomarzyć!- odparłam.
- Stary nie twoja liga.- zaśmiał się Felipe.
- A ty piękna? Skusisz się? Pomożesz mi ograbić Mario z drugiego buta!- zwrócił się do Han.
- Chłopaki! Jeśli dziewczyny się przyłączą to przestaniecie się tak wydzierać?!- krzyknął trener.
- TAK!- odparli wszyscy zgodnie.
- Proszę?- Jurgen spojrzał na nas błagalnym wzrokiem.
- Okej, okej.- zgodziłam się, gdy dołączyła do niego Han.
- Idzcie do szatni się przebrać. Możecie wziać stroje chłopaków.- powiedział rzucając nam kluczyki.
W drodze do szatni mojej BF przypomniało się, że Miley powinna już być. Kompletnie to olała. Wysłała jej tylko esa, że nie wie kiedy wróci. W szampańskich humorach przebrałyśmy się i wróciłyśmy do chłopaków.
- Ha! Wygrałem! Mówiłem, ze założą strój Mario i mój!- krzyknął Santana.
- Nie chcę cię martwić, ale nie do końca zgadłeś.- odezwałam się.
- Niby czemu?
- Bo ja na przykład mam koszulkę twoją, ale spodenki od stroju Marcela.- zaśmiałam się.
- A ja koszulkę Mario, a spodenki Marco.- oznajmiła Han.
- Przykro mi stary.- zaśmiał się Kehl.
- Oj tam. Byłem blisko.- uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Chłopaki do treningu, a dziewczyny macie wolna rękę.- oznajmił Klopp.
- To nie fer!- krzyknęli zawodnicy.
- Już! Biegać a nie!- krzyknęła Han przez śmiech.
Wszyscy spojrzeli na nas z dziwnymi uśmieszkami. Nie wiedziałam o co chodziło, dopóki Leitner, nie krzyknął.
- Kto złapie Heidi lub Han ćwiczy z nimi!
Rozpętało się piekło. Wszyscy obecni chłopacy na boisku ruszyli w pogoń za nami.
- Wiej!- krzyknęłam do szatynki.
Jej udało się uciec, mnie zatrzymały czyjeś ręce. Fajnie, ze miałam szansę do ucieczki...
~*~
oh ah. Jaram się, że Błaszczu może zagrać w meczu z Realem, we wtorek *___*

czwartek, 1 listopada 2012

7. I tak bez żadnego haczyka?

Wszyscy przez kilka sekund się na nas patrzyli, a później jak gdyby nigdy nic wrócili do wcześniejszych czynności, czyli głównie picia i tańca. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Piszczu?!- krzyknęła Zuza, a oczy chłopaka zwróciły się na nas.
- Zuza?! Boze jak ja cię dawno nie widziałem.- powiedział gdy był przy nas.
- Co ty tutaj robisz?- wypowiedzieli razem.
- No ja gram w BVB.- zaśmiał się.
- No tak, głupie pytanie. Ja od dwóch lat tu mieszkam.- odpaowiedziała.
- I nic nie mówiłaś?!- udał obrażonego.
- To wy się znacie?- zdziwił się Reus.
- Tak, kiedyś byliśmy razem.- oznajmił nam Łukasz.
- To nie powinniście się raczej nienawidzić czy coś?- zapytała Han.
- HAHAHAHAHA, Miałabym nienawidzić Łukasza?! Żartujesz?- usłyszałyśmy Zuzę.
- Razem uznaliśmy, że lepiej będzie się rozstać. Musiałem wyjechać, żeby grać w BVB, byliśmy młodzi. Po prostu tak było nam łatwiej.- sprostował.
Mimo, że nie byli już razem widziałam, że bardzo się za sobą stęsknili. Ona chyba ciągle coś do siebie czują. To słodkie. Uśmiechnęłam się w ich stronę i zostawiłam ich samych. Hannah już mi gdzieś zniknęła, a ja muszę znaleźć kogoś do mojego planu! Poszłam na kanapę i zaczęłam się każdemu po kolei przyglądać. Brałam pod uwagę chłopaków do 25 roku życia. To i tak byłaby już duża różnica, więc na samym początku odpadło sporo osób.
Do wyboru miałam Schmelzera, Reusa, Gotze, Lewego, Perisića, Subotića, Hummelsa, Gundogana, Grosskreutza, Schibera i Leitnera.
Hmmm ...
z wspaniałej dwunastki odpadła siódemka z powodu dziewczyny. Został Reus, Gotze, Hummels, Schmelzer i Gundogan. Teraz szło coraz łatwiej. Na samym końcu został Gotze i Reus. Najtrudniejszy wybór. Akurat stała z Gotze. Popatrzyłam na nich i oceniłam jaką byliby parą. Nie powiem takie dwa Słodziaki.
- Porywam ją na chwilę.- powiedziałam podchodząc.
- Co ty robisz?- zapytała.
- Szukaj Reusa.- oznajmiłam krótko.
Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale już po chwili szukała tego niesfornego człowieka. Stał przy blacie z drinkiem w ręku. Oj ten Marco...
- Dobra teraz stań koło niego.- powiedziałam i pchnęłam ją w jego stronę.
Oboje popatrzyli na mnie zdziwieni, a ja w głowie już porównywałam z kim lepiej wygląda. Na serio to trudna decyzja... Z Mario wygląda słodko, ale Reus wydaje się dojrzalszy. No właśnie. WYDAJE. Wiem, ze ona ma słabość do dwóch, więc udałam się do Zuzy zostawiając ich samych.
- Hej, sorry, ze przerywam. Ale mam ważne pytanie. Z kim lepiej wygląda Hannah? Gotze czy Reus?- zapytałam.
- Nawet nie będę pytała o co chodzi.- zaśmiała się.- Według mnie chyba bardziej pasuje Reus.- odparła.
- Dzięki.- rzuciłam i odeszłam.
Podeszłam do Reusa i porwałam szatynkę. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, ale spławiłam go ruchem ręki. Wzruszył ramionami i poszedł na sofę.
- Co tym razem?- zapytała.
- Mam dla ciebie chłopaka.
- Niby kogo?- uniosła brew.
- Właśnie nim gadałaś.- uśmiechnęłam się, a dziewczyna prawie udławiła się napojem.
- Że co?!
- No proszę, widzę że ci się podoba. Na bank się zgodzi.- powiedziałam na luzie.
- A jeśli nie?
- Zawsze jest Gotze.- oznajmiłam.
Tym razem dziewczyna zaczęła się dusić. UPS. Szybko poklepałam ją po plecach i przeszło.
- Sorry?- uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie wierze w ciebie.- rzekła kręcąc głową.
- Też cię kocham piękna.- puściłam jej oczko i ruszyłam do Reusa.
Siedział na kanapie i ruszał nogą w rytm muzyki. Miałam wielką nadzieję, ze się zgodzi. On musiał się zgodzić.
- No hej Reus!- krzyknęłam, żeby usłyszał.
- No co tam kochanie?
- Poza tym, ze mam ochotę ci przywalić za to 'kochanie' to okej. I mam do ciebie sprawę.- oznajmiłam.
- Zamieniam się w słuch.
Opowiedziałam mu wszystko, zaczynając od stosunków pomiędzy siostrami. Kiedy doszłam do tego momentu zrobiłam dłuższą pauzę. Chłopa spojrzał na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki wdech i palnęłam prosto z mostu.
- Będziesz jej chłopakiem.
- Okej.- odpowiedział krótko. Za krótko.
- I już? Od tak się zgadzasz?- zdziwiłam się.
Chociaż wiedziała, ze sie zgodzi, nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo.
- No. . . . tak.
- Czemu?- przesłuchiwałam go.
- Chcę wam pomóc.- oznajmił.
- I tak bez żadnego haczyka?
- No.
- Nie wierzę.- oznajmiłam.
- No dzięki.- zaśmiał się.- Na serio nic za to nie chcę.- powiedział.
- Nadal ci nie wierzę, ale okej.- rzekłam uważając na każde wypowiedziane słowo.
Poszłam po Han, która siedziała sama przy stole i upijała kolejny łyk drinka. Powiedziałam jej o przebiegu rozmowy z Marco i razem wróciłyśmy do niego.
- No hej piękna.- usmiechnał się.
Hannah, z buraczkiem na twarzy usiadła obok niego, a on objął ją ramieniem. Na serio ładnie razem wyglądali. Miałam się dosiąść do nich ale jakaś siła pociągnęła mnie do tyłu. Kidy się odwróciłam zobaczyłam Felipe. Uśmiech wdarł mi się na twarz.
- Zatańczysz?- zapytał nonszalancko.
Zachichotałam zarumieniona.
- Oczywiście.- odpowiedziałam i chwyciłam jego dłoń.
Piosenka, do której tańczyliśmy, nie była ani wolna, ani szybka. Jednak lepiej tańczyło się do niej wolnego. Tak wywnioskowałam z tępa wszystkich tańczących. Nieśmiało przysunęłam się do chłopaka. Wyglądaliśmy co najmniej śmiesznie. Dzieliło nas 30 cm wzrostu. Ledwo sięgałam mu do ramion. Brazylijczyk objął mnie w talii i przysunął do siebie jeszcze bardziej. W końcu przeniosłam wzrok, z baaardzo interesującej, w tym momencie, podłogi, na niego. Uśmiechał się i podśpiewywał słowa piosenki. Również się uśmiechnęłam i poczułam jak przechodzi mnie dreszcz. Mimo to tańczyłam dalej. Zatańczyliśmy jeszcze do kolejnej piosenki, tym razem było to coś szybszego. Kiedy zakończyliśmy nasze popisy taneczne, skierowaliśmy się do 'barku'. Zerknęłam na kanapę i zauważyłam, że Han i Marco żywo o czymś dyskutują. Pewnie ustalali szczegóły jutrzejszego spotkania.

- Czyli macie wszystko ustalone?- upewniałam się w drodze do domu.
- Tak.- odpowiedziała znudzona Han.
- A o której Miley będzie u ciebie?- zapytałam.
- O 17:00 a wyjedzie za dwa dni później.- oznajmiła.- Możemy o tym nie gadać o czwartej nad ranem? Proszę cię.
- Okej, okej.- zaśmiałam się.- A co z nią zrobisz kiedy pójdziemy na błyskawice?
- Zostanie w domu ze swoi super chłopakiem.- powiedziała z sarkazmem.- rzygam nią już.
- Uwierz wiem i też za nią nie przepadam.
- Pjona!- krzyknęła.- A o której się jutro spotykamy?
- Z tego co wiem, to najlepsze widowisko zacznie się około 19:00, może 18:30?- zaproponowałam.
- Okej, to o 17:10 jestem u ciebie.
- Dobra, rozumiem ukryty przekaz.- oznajmiłam.
- I dobrze, to do 17:00.- powiedziała i weszła do domu.
Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do siebie. Byłam wykończona. Wzięłam błyskawiczny prysznic i walnęłam prosto na łóżko. Już prawie spałam, ale przebudził mnie dźwięk esemesa.
- No chyba sobie ze mnie żartujecie.- powiedziałam wściekła do siebie.
Chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość od nieznanego mi numeru.
"I jak? Doszłaś do domu cała i zdrowa? Sorry jeśli obudziłem :* Marcel"
Oooj, jakie to słodkie. Zapisałam jego numer i odpisałam na wiadomość. Po chwili dostałam kolejną wiadomość, tym razem od przyjaciółki, która chwaliła się smsem od Reusa, w którym napisał praktycznie to samo co było zawarte w mojej wiadomości. Zaśmiałam się pod nosem. Odpisałam jej i ponownie położyłam głowę na poduszce, która w tej chwili działała na mnie jak magnes. Okryłam się szczelnie kołdrą i oddałam się nadchodzącemu snu.

Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Kto to może być o... Która jest?
Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na ekran. Z początku oślepiło mnie jego światło, ale po chwili już mogłam dostrzec, ze jest 10:00. Za żadne skarby świata nie zamierzałam ruszać się z łózka. Przewróciłam się z brzucha na prawy bok i ponownie zasnęłam. Kiedy kolejny raz obudziłam się o 13:00 byłam ciekawa kto kilka godzin temu dobijał się do drzwi. Ubrałam się i zeszłam na dół. Przeżyłam szok. Szyba w salonie była rozbita, a obok fotela leżał wielki kamień z wiadomością. Przestraszona podeszłam i wyciągnęłam kartkę.
"Jeszcze raz się zbliżysz do nich, a zobaczysz, że długo nie pociągniesz. Co? Boisz się? Masz rację. Na razie tylko ostrzegam, ale ty i twoja przyjaciółekczka macie spore kłopoty." 
Czy ten ktoś właśnie mi groził? Ej no, co to ma być?! I od kogo mam się trzymać z daleka, do jasnej cholery?! Do tego Hannah też jest zagrożona...
- To chyba jakieś żarty!- krzyknęłam.
~*~
Hehunie xd co sądzicie ? :D

niedziela, 28 października 2012

6. CO? zdradzasz mnie?!

- Mama pozwoliła ci na takie włosy?- zapytał zdziwiony Gotze.
- A niby czemu miałabym ja pytać o zdanie. Człowieku ja mam 22 lata.- odparłam.
- Serio? myślałem, ze jakieś 17.- powiedział.
- Ciekawe, o pięć lat jeszcze nikt mnie nie odmłodził.- zaśmiałam się.
- A ty? też masz 22 ?- zwrócił się do Han.
- Nie, ona ma 20.- odpowiedziałam za nią, gdyż moja przyjaciółka była zbyt wpatrzona w Mario. Zabawnie to wyglądało.
- Siemaneczko piękne panie.- przywitał nas Felipe Santana.- i ty Mario.
- No dzięki.- naburmuszył się.
- Haha, hej.- uśmiechnęłyśmy się.
- Jestem Felipe.- przedstawił się.
- Znamy cie.-odparłam z uśmiechem.- Jestem Heidi, a to Hannah.
- Miło poznać.
- To ja was zostawię, bo czekają na mnie.- oznajmił wszystkim Gotze i zmył się gdzieś na trybuny.
*
- No nie!- krzyknęłam niezadowolona.
14 minuta, a tu gol dla przeciwników. BVB jest w tym meczu osłabiona i o to wyniki. Bez Błaszczykowskiego, Gotze, Schmelzera i Gundogana to nie to samo...
- Dadzą radę! Pozbierają się po przerwie.- powiedziała Hannah.
- Tak, jeśli wcześniej nie będzie kolejnej bramki.- odparłam.
- Spoko, zielona będzie dobrze.- usłyszałam brazylijczyka.
- Miejmy nadzieję.- uśmiechnęłam się.
W tej połowie nic szczególnego się nie wydarzyło. Kilka rożnych i żółta dla gracza przeciwnej drużyny. Chłopaki jak na razie się nie popisali. Nie będę im słodziła, bo muszą wziać się do roboty. Mam nadzieję, ze się pozbierają.
- Nie wierzę, no nie wierzę!0- odezwała się Hannah, po kolejnej bramce Schalke.
- Co się z nimi dzieje?!- zdziwiłam się.- Nie poznaję tych piłkarzy.
Przez kolejne 7 minut gra toczyła się bez większych przebłysków, aż do 55 minuty.
- TAK ! W końcu!- krzyknęłyśmy razem i wpadłyśmy sobie w ramiona.
- Brawo Lewy!- krzyknęłam uradowana.
Mimo tej bramki i tak rywale prowadzili. Jednak fakt, że Robert trafił, trochę ich uskrzydlił i grali lepiej.
Później sypały się karne i żółte kartki.
- Felipe chodź!- usłyszeliśmy trenera.
- Powodzenia.- powiedziałyśmy i dałyśmy mu kopa na szczęście.
- Dzięki, to lecę!- oznajmił i podbiegł do trenera.
Liczyłam na to, ze ta ostatnia zmiana coś da, jednak nie udało się. Po doliczonych 5 minutach BVB schodzi z boiska z przegraną. Kibice, nie byli zadowolenia, zresztą piłkarze też.
- No nie popisaliście się dzisiaj.- odezwałam się do Reusa, gdy opuszczaliśmy stadion.
- Nawet mi nie mów.- odparł zły na siebie.
- Następnym razem pójdzie wam lepiej.- powiedziała pocieszająco Han i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
- To co robimy? Idziecie opłakiwać mecz czy odwiedzamy restaurację, żeby coś zjeść?- zapytałam.
- Ja to bym coś zjadł.- ożywił się Reus.
Poszliśmy do najlepszej restauracji w Dortmundzie. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy jedzenie.
- Mam wrażenie, że twoja siostra mnie nie lubi.- zwróciłam się do Marcela.
- Wiem, bo tak jest.- powiedział, a ja zrobiłam pytającą minę.- Powiedziała mi to wczoraj.
- A co dokładniej powiedziała?- zaciekawiłam się.
- Konkretnego powodu nie podała, ale ja myślę, ze chodzi o twoje włosy.
- Dlaczego?
- Ona zawsze chciała zrobić sobie jakiś kolor, ale rodzice jej nie pozwalają A teraz nienawidzi każdego kto ma kolorowe włosy.- zaśmiał się.
- Ahaaa i za to mnie nie lubi, tak?- upweniłam się.
- Tak sądzę.- odparł.
- Okej, nie mam więcej pytań.- stwierdziłam.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu. Marco sięgnął do kieszeni, a następne odebrał.
- No siema stary..... Ja się piszę...... Zapytam reszty i ci napiszę...... O 20, okej. No cześć.
- Na co się piszesz?- zaciekawiłam się.
- Oj kochanie zaraz się dowiesz. Spokojnie.- zaśmiał się.
Czy on da siebie kiedyś z tym spokój?! Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, a on tylko się zaśmiał.
- Mario dzwonił i pytał się czy wbijamy do niego na imprezę.- oznajmił.- To jak kochanie idziesz?
- Jestem umówiona.- odparłam.
- CO? zdradzasz mnie?!- udał oburzenie.
- Jak bym śmiała...
- A ty piękna? Masz ochotę się zabawić?- zapytał moją BF.
- Też jestem umówiona.
- Co to ma być?! A ty Marcel? Też jesteś umówiony?- zapytał kolegę.
- Ja nie i z chęcią pójdę.- odpowiedział.
- Chociaż jeden normalny.- zaśmiał się Reus
- To jak piękna, dlaczego nie możesz przyjść? Bo wiem, że moje kochanie mnie zdradza, więc jej nie pytam.- odezwał się 'obrażony'.
- Jesteśmy umówione z Zuzą. Robimy sobie babski wieczorek.- oznajmiła Hannah.
- Czyli mnie nie zdradzasz! Ale się cieszę!- krzyknął.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak opentana. Ten człowiek powinien zostać kabareciarzem! Ludzie by umierali ze śmiechu. Poważka.
- To  może weźcie ją ze sobą. Będzie fajnie. Nie dajcie się prosić.- powiedział Schmelzer.
- To jak zielona idziemy?- zapytała Han.
- Od kiedy mówisz na mnie 'zielona'?- zapytałam.
- Od dzisiaj. Spodobało mi się.- zaśmiała się.
- Okej, możemy iść, tylko trzeba zadzwonić do Zuzy.- oznajmiłam.
Hannah odeszła od stolika i zadzwoniła. Po chwili wróciła i powiedziała, że Zuza się piszę. Zapłaciliśmy za zamówienia i wyszliśmy. Umówiliśmy się z chłopakami, ze spotkamy się tutaj o 19:30 i pójdziemy razem, bo my nie znamy drogi do domu Gotze. W drodze powrotnej rozmawiałyśmy o jutrzejszym dniu. W pogodzie mówili, ze mogą się zjawić bardzo silne burze. a mu MUSIAŁYŚMY to wykorzystać. Kiedy weszłam do domu była już 17:30. Ustaliłyśmy, ze spotkamy się o 19:00. Czyli mam półtorej godziny. Poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą z codziennym dylematem.
- W co ja mam się ubrać?- pytałam sama siebie. Po 40 minutowym dobieraniu ciuchów znalazłam coś odpowiedniego. Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki. Udało mi się naszykować w godzinę. Wolny czas postanowiłam spędzić u Han. Zamknęłam dom i ruszyłam do przyjaciółki. Nie pukałam, bo wiedziałam, że będzie otwarte. Miałam racje. Weszłam i ruszyłam do jej pokoju. Siedziała przy biurku i rozmawiała przez telefon. Po jej minie wiedziałam, że chodzi o jej siostrę. Kiedy zakończyła rozmowę odetchnęła głęboko.
- O co tym razem chodzi?- zapytałam.- Przy okazji, świetnie wyglądasz.
- Dzięki. Zapowiedziała, że w poniedziałek przyjedzie, ze swoim chłopakiem.- odparła.
Historia z siostrą Han.- Miley jest prosta. Za każdym razem gdy są razem Miley próbuje jakoś obniżyć Han samoocenę. Od kilku miesięcy wypomina jej, ze nie ma chłopaka. Tym razem pewnie też tak będzie. Szczena by jej opadła jakby szatynka chodziła z piłkarzem BVB i .... ale ja jestem genialna !
- Spoko piękna, będzie okej.- zaśmiałam się.
- Od kiedy jestem 'piękna'? - zdziwiła się.
- Jak Marco tak na ciebie mówi to jest okej.- wystawiłam język.
- Oj tam, a cóż za genialny plan wymyśliłaś?- zapytała.
Opowiedziałam jej wszystko dokładnie. Z początku nie była zachwycona, ale kiedy powiedziałam, ze utrze nosa siostrze od razu się zgodziła. Trzeba tylko wybrać któregoś z chłopaków. Już ja się tym zajmę.
- Idziemy, bo Zuza już pewnie czeka.- odezwałam się.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę jej domu. Tak jak myślałam już przed nim czekała. Przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w ustalone miejsce. Na chłopaków musieliśmy czekać jeszcze 10 minut. Tłumaczyli się korkami. Co z tego, ze nie przyjechali autem.
- Oj Reus mógłbyś wymyślać lepsze wymówki.- zaśmiałam się.
- Kochanie, nie naśmiewaj się ze mnie.- odezwał się.
- To wy jesteście razem?- zdziwiła się Zuza.
Od razu zaprotestowałam. Ja i on, ze niby razem?! HAHAHAHAHA, dobre. Wytłumaczyłam jej wszystko, zeby nie było niejasności i chłopaki zaczęli prowadzić do Mario. Droga zajęła nam 15 minut.
- Fajna chata.- powiedziałam, gdy staliśmy przed domem organizatora imprezy.
- Eeee tam, ja mam lepszą. Kochanie zobaczysz.- powiedział Reus.
- No pewnie.- odparłam z sarkazmem.
- Idziemy piękna!- krzyknął do Han i objął ją ramieniem.
W środku była cała drużyna. Większości nie znałam, ale to się szybko zmieniło.
- Siema ludzie! To jest Hannah, Heidi i Zuza!- krzyknął.- Dziewczyny to reszta BVB!
- Nie ma to jak metody zapoznawcze.- stwierdziłam ze śmiechem.
~*~
No i jest ;3 Podoba się ? :D
Jaram się meczem BVB, tym, który był i tym, który będzie xd  *__________*
A jeszcze bardziej jaram się tym, ze Kuba już wrócił do treningów *.*

czwartek, 25 października 2012

5. REUS Kuźwa skończ!.

- Dobra, to już ostatnie pytanie. No może przed ostatnie.- zaśmiała się prezenterka.- Czy któraś z was jest zajęta? Może obie, a może jeszcze jest szansa dla jakichś dwóch szczęśliwców?
- Haha. Jak na razie obie jesteśmy wolne.- odparłam uśmiechnięta.
- No panowie. Macie szanse.-powiedziała patrząc na publiczność.- Ale w takim razie kto przyszedł z wami? Bo widziałam tam dwóch bardzo przystojnych chłopaków.- puściła nam oczko.
- Oni nas wtedy uratowali. Właściwie dzięki nim żyjemy.- oznajmiła Hannah.
- To może będą chcieli udzielić nam krótkiego wywiadu?- zapytała.- Chłopaki zapraszam do nas.- zawołała.
Niepewnie podeszli do kanapy, na której siedziałyśmy i dosiedli się pomiędzy nas.
- Witam naszych bohaterów.- zaczęła kobieta.- Może się przedstawicie?
- Hej, jestem Marco Reus. Piłkarz Borussi Dortmnd.- powiedział i pomachał.
- Ja jestem Marcel Schmelzer, również gram w BVB.- uśmiechnął się.
- No to nie byle jacy bohaterowie. Może opowiecie nam o tamtym dniu. Jak to się stało, ze się tam znaleźliście? Co wami kierowało, by pomóc tym dziewczynom?- zawalała pytaniami Marco i Marcela.
Opowiedzieli wszystko w skrócie, co chwilę coś dopowiadając.
- Czyli można powiedzieć, ze to czysty przypadek.- stwierdziła kobieta.
- No w pewnym sensie. Chyba, że to wszystko miało się tak potoczyć.- powiedział Reus.
- Tak też mogło być.- zaśmiała się.
Chwilę popytała jeszcze chłopaków o jakieś pierdoły i w końcu mogliśmy wyjść. Po drodze spotkałyśmy Zuzę. Powiedziała, że to był świetny wywiad itp. Później umówiłyśmy się na typowe babskie spotkanie. Czyli ploty, romansidła, maseczki etc.
- To mamy jeszcze dwie godziny do meczu.- oświadczyła nam Han.
- Może wrócicie na trening?- zaproponowałam patrząc na Reusa.
- Nie patrz tak na mnie kochanie.- odparł śmiejąc się.
- Reus możesz z tym skończyć?!- zwróciłam się do chłopaka.
- Kocham cie wkurzać.- stwierdził.
- Nawet tygodnia mnie nie znasz, a już to kochasz?- spojrzałam na niego spode łba.
- Czepiasz się. Kochanie to nie ma znaczenia ile się znamy.- powiedział.
- REUS Kuźwa skończ!.- krzyknęłam, a każdy na ulicy się na nas spojrzał.
- Też cie kocham.- zaśmiał się.
Pokazałam mu język i ruszyłam przed siebie. Zaraz za mną ruszyła wspaniała trójca.
- Gdzie idziesz?- zainteresowała się najbardziej wkurzający człowiek pod słońcem.
- Do domu?-
- Nie, idziecie z nami na trening.- oznajmił.
- No chyba nie.
- Będziesz mogła się z niego ponabijać, jak trener go zobaczy. Serio chcesz to przegapić?- zwrócił się do mnie Marcel.
- Okej to idziemy, raz raz!- zawołałam z bananem.
- Co tak szybko zdanie zmieniłaś?
- Dowiesz się na miejscu Reus.
*
- Ja to bym się tutaj zgubiła.- powiedziała Han.
- Haha, pamiętam jak Marco szedł tu pierwszy raz. Spóźnił się na trening prawie godzinę.- zaśmiał się Schmelzer.
Moja reakcja była bezcenna. Zaczęłam się śmiać jak opentana. Dobrze, że ludzie mnie nie widzieli.
-Ha, ha, ha. no po prostu boki zrywać.- skwitował Reus.
- A żebyś wiedział.- wydusiłam przez śmiech.
- Oj Heidi, Heidi.- usłyszałam za sobą przyjaciółkę.
- No co ciebie to nie śmieszy?- pokręciła przecząco.- Ja się tutaj popłakałam ze śmiechu!
- Dobra ogar zielona.- zwrócił się do mnie Marco.
- Sam się ogarnij blondynko.- zaśmiałam się.
- Jak z dziećmi.- powiedziała Han, a Schmelzer tylko jej przytaknął.
Do boiska szliśmy jeszcze kilka minut, bo co chwilę musiałam się zatrzymać i kończyć śmiać.
- W końcu jesteśmy.- oznajmił Marcel akcentując początek zdania.
- To nie moja wina, że on.- pokazałam na Reusa.- daje mi powody do śmiechu.
- Niby jakie?- zapytał zażenowany moją wypowiedzią.
- Popatrz w lustro.- odparłam.
Na tym temat się zakończył. Wyszliśmy na boisko. Trybuny były pełne. Oczywiście większość kibiców BVB. Podeszliśmy bliżej trenera i zaczęło się przedstawienie.
- Reus znów zabłądziłeś?- zapytał trener ze śmiechem.
- Nie. Byliśmy w telewizji.- odparł.
- Po meczu też będziesz w telewizji. Reporter chciał przeprowadzić z tobą wywiad. A ciebie nie ma. Musiałem powiedzieć, że poszedłeś do toalety, wyszło na to, ze siedzisz tam już kilka godzin.- oznajmił trener.
- Suszone śliwki.- zaśmiał się Reus.
- Dobra szybko się przebieraj i na boisko.- powiedział Klopp.- A wy jesteście?- zwrócił się do nas z uśmiechem.
- To Hannah i Heidi, dziewczyny o których mówiłem.- powiedział Marcel.
- O miło poznać. Siadacie dzisiaj obok mnie.- oznajmił.- Marcel widziałem twoją siostrę na trybunach, szukała cię.
- To ja lecę. Spotkamy się po meczu.- powiedział i zniknął.
- Kto dzisiaj siedzi na ławce?- zapytała Hannah.
- Niestety ja.- usłyszałyśmy Kubę.
- Oł. Współczuję kontuzji.- powiedziałam.
- Jakoś wytrzymam. Kto da radę jak nie ja.- zaśmiał się.
Poszłyśmy z blondynem na miejsca. Po chwili przysiadł do nas Mario Gotze. Nie wierzę, ze właśnie siedzimy na meczu BVB. Do tego obok piłkarzy z drużyny! To spełnienie moich marzeń!
~*~
Jej :D Napisałam xd
Jestem ciągle podjarana po meczu BVB - Real *____________*
Zajebiście zagrali ! <3
Jestem dumna jak nigdy : D
Oby tak dalej grali, jak na razie prowadzą w grupie, jeśli się nie mylę mają 9 pkt :3

sobota, 20 października 2012

4. Jak ty z nim wytrzymujesz?

- Wstawaaaaj!- usłyszałam krzyk.
- Co est?- zapytałam zaspana.
- Studio jest! Mamy tylko 3 godziny!- krzyknęła Han.
- Jak ty w ogóle tu weszłaś?- puściłam poprzednią odpowiedź mimo uszu.
- Nie pamiętasz, ze mam zapasowe klucze?- zapytała z politowaniem.
- No tak, zapomniałam.- odparłam.
Mieszkamy przy sobie. Obie w domkach jedno rodzinnych. Zawsze mogłyśmy zamieszkać razem. Jednak uznałyśmy, że tak będzie lepiej. No bo jak któraś zaprosi chłopaka, to druga nie będzie przeszkadzać...
- Wstawaaaj!- powtórzyła rozkaz.
- No już, już.- powiedziałam i leniwie zwlekłam się z łóżka.
Zaraz po spotkaniu z Marco i Marcelem, przyczaiła nas jakaś reporterka. Postanowiła przeprowadzić z nami wywiad, na temat wypadku, który nas spotkał. Zgodziłyśmy się, bo czemu nie. Po dwóch dniach spokoju, zadzwonił do Han jakiś facet i zapytał, czy chciałybyśmy wystąpić w niemieckich rekordach Guinnessa. Chwilę nad tym myślałyśmy. Nawet zadzwoniłyśmy z tym do chłopaków.
Od tamtego spotkania zaczęliśmy się kolegować. Nie wiem tylko, czemu siostra Schmelzera tak mnie nie trawi. Z szatynką gada normalnie, a gdy widzi mnie rzuca tylko jakieś krzywe spojrzenia.
Gracze BVB powiedzieli, ze to świetny pomysł. Postanowiłyśmy się zgodzić. Umówiliśmy się, że idą z nami. Zgodzili się, ale powiedzieli, ze później mamy z nimi iść na ich mecz z Shalke. Nie mogłyśmy im odmówić.
- Jak, ja mam się ubrać, bo widzę, ze ty jesteś gotowa.- powiedziałam.
- Już o tym pomyślałam. Łap.- oznajmiła i rzuciła mi mój dzisiejszy strój.
Wzięłam go i podreptałam do łazienki.
- Ile mamy czasu?- zapytałam wychodząc z pomieszczenia.
- 2 godziny do rozpoczęcia. Chłopaki mają tu być wcześniej. Czyli 1h  30 min.- oznajmiła.
- Jak to "mają tu być" ?- zdziwiłam się.
- Nie mówiłam ci?- zdziwiła się.
- Nieeee.- odparłam.
- No, to mówię.- zaśmiała się.- Marco napisał wczoraj do mnie i się zaoferował. To się zgodziłam.- oświadczyła.
- Dzięki, ze mi mówisz.- zaśmiałam się.
Zeszłyśmy na dół. Hannah poszła salonu, a ja do kuchni. Zjadłam szybkie śniadanie i dołączyłam do niej. Siedziałyśmy przed telewizorem około 20 minut, bo przerwał dzwonek do drzwi.
- Otwóóórz.- jęknęłam do Han.
- Idź ty leniu.- zaśmiała się i wstała.
Otworzyła drzwi i do środka weszli dwaj piłkarze Borussi. Poprawiłam się na kanapie i włączyłam na jakiś program muzyczny.
- A wy nie mieliście tu być za godzinę?- zapytałam podejrzliwie.
- Niby tak, ale nudziło nam się.- odparł Marco.
- Trzeba było w piłkę pograć.- odezwałam się.
- Dobry suchar.- odezwał się Schmelzer.
Cała trójka przyszła na kanapę. Usiedli i zapadła cisza.
- A wy nie powinniście mieć teraz treningu przed meczem?- wypaliłam.
- Niby tak, ale ja i tak nie zagram, a Reus po prostu zwiał.- zaśmiał się Marcel.
- No brawo, brawo. Ale trener się chyba skapnie, że cię nie ma co?- odezwała się Han.
- Mówi się trudno. Nie mogłem przegapić takiego show.- odparł.
- Inteligencją nie grzeszysz.- stwierdziłam.
Śmiech na sali, tylko naburmuszony Reus siedział.... naburmuszony. Jednak foch przeszedł mu kilka sekund później i śmiał się z nami.
- To jak, który z was jest tym szczęśliwcem i prowadzi?- zapytałam.
- No przecież, że ja.- powiedział dumnie Schmelzer.
- Nie moja wina, ze nie zdałem.- oburzył się Reus.
- Tak, sześć razy.- oznajmił nam Marcel i wybuchnął śmiechem.
- To już masz coś wspólnego z Han.- zaśmiałam się.
- Pjona piękna!- krzyknął Marco i przybili sobie haj fajf.
Oboje zaczęli opowiadać czemu nie zdali etc. Później temat zszedł na program, w którym mieliśmy się znaleźć za niecałą godzinę.
- Co wy w ogóle macie tam robić?- zaciekawił się pomocnik BVB.
- Chcą przeprowadzić z nami jakiś wywiad, bo podobno, w Niemczech, jeszcze nikt nie przeżył tak mocnego wyładowania.- powiedziała szatynka.
- Czyli siedzimy z, już niedługo, sławnymi dziewczynami! Ale jesteśmy fajni.- zaśmiał się.
- Marco spokojnie.- zaśmiałam się.
- A co ty byś zrobiła, gdybyś siedziała z przyszłymi gwiazdami?- zapytał.
- Ja siedzę, z gwiazdami.- oznajmiłam.
*
- Dobra, teraz zżera mnie trema!- powiedziałam, gdy wchodziliśmy do studia.
- Spoko dasz radę...kochanie.- zaśmiał się Reus.
- Możesz z tym przestać?!-zapytałam.
- Raczej nie kochanie.- Reus miał ubaw po pachy.
Siedzieliśmy sobie w salonie, a jemu przypomniało się nagle, że przypominam jakąś tam jego kuzynką czy coś, i że zawsze mówił do niej kochanie, a teraz będzie tak mówił doo mnie.
- Hannah, proszę cie ucisz go jakoś.- zwróciłam się do przyjaciółki.
- To nic nie da kochanie.- Marco śmiał się w najlepsze.
- Przestań, albo poprzestawiam ci ten słodki ryjek.- zagroziłam.
- Moje kochanie uważa, że mam słodki ryjek.- powiedział akcentując ostatnie dwa słowa.
- REUS!- krzyknęłam.
- Dobra, już dobra. Na razie dam ci spokój.- zaśmiał się.
- Jak ty z nim wytrzymujesz?- zwróciłam się do Marcela.
- To i tak nie jest najgorsze. Dobrze, ze nie ma tu Mario. Wtedy na serio byś im coś zrobiła.- odparł.
- Aż tak źle?
- Nawet gorzej.- zaśmiał się.
Do samych drzwi, czyli dobre 10 minut, miałam spokój, bo Reus zajął się pogawędką z moją przyjaciółką. Dzięki ci Boże! Nie wiem jak tam w Borussi z nim wytrzymują. Przecież to jest gorsze niż dziecko!
- Cześć.- usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
- Zuza?!- zdziwiła się Han.
- Tak to ja.- odparła.
- Co ty tutaj robisz? Przecież miałaś wyjechać. A jak tam chłopak?- zalewała ją pytaniami.
- Pracuję, no miałam, ale odwołano lot, a chłopak to kompletny idiota, o którym nie chcę mówić.- odpowiedziała.- Idziemy?
- Jasne. A co z nimi?- zapytałam.
- Rozumiem, ze są z wami. Okej, znajdziemy dla nich miejsca za kulisami, zeby was fanki nie dorwały.- uśmiechnęła się.
Całą czwórką ruszyliśmy za Zuzą. Pożegnałyśmy się z chłopakami i usiadłyśmy na wyznaczone miejsca. Kilka minut później weszła prezenterka. Wszystko się zaczęło.
~*~
Jak tam po meczu. Szkoda, że przegrali ;< I tak ich kocham ;3