wtorek, 11 grudnia 2012

14. Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.

#Heidi
Kiedy otworzyłam oczy, strasznie kręciło mi się w głowie. Minęło dobre dziesięć minut zanim mój wzrok przyzwyczaił się do panującego wszędzie półmroku. Chciałam poprawić niesforny kosmyk włosów z grzywki, który ciągle opadał mi na oczy, ale nie mogłam poruszyć ręką. Spróbowałam jeszcze raz, jednak moje starania nie przyniosły oczekiwanego efektu.
- Nie szarp się tak, to nic nie da.- usłyszałam kobiecy głos.
Podniosłam gwałtownie głowę, co zaskutkowało silnym bólem w skroniach.
- To ty.- wyszeptałam.
- Jeśli masz na myśli, że ta cała akcja to moja sprawka to tak, to ja.- zaśmiała się parszywie.
- Czego ode mnie chcesz?!- krzyknęłam.
Mogłam tego nie robić. Znów moją głowę ogarnął ból, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Mimo tego dalej patrzyłam na nią z nienawiścią.
- Ty dobrze wiesz czego chcę. A raczej kogo.- powiedziała zadowolona.- Szczerze, to nie myślałam, że tak łatwo to wszystko pójdzie. Teraz wystarczy strzelić jej kulką w łeb i po sprawie.- powiedziała po czym oddaliła się kilka kroków.
- A ty co?! Będziesz tak stał i patrzył ja ta szmata mnie zabija?!- zwróciłam się do Bastiana.
- A co ja mogę?- odparł bez wyrazu.
- Gówno kurwa. Zrobiłbyś coś, a nie stoisz jak jakiś kołek!- krzyknęłam.
Tym razem zrobiłam to tak stanowczo, ze na chwilę straciłam świadomość. Cały świat zaczął mi się kręcić, po chwili doszły do tego czarne plamy. Znów straciłam przytomność.

Wolno otworzyłam oczy. Głowa już nie bolała. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Ciągle byliśmy w tym samym miejscu. Jakiś stary opuszczony zakład. Wszędzie wielkie pudła, kilka okien, a na przeciw mnie drzwi. Siedziałam przywiązana do krzesła.
- Bardzo oryginalne- mruknęłam pod nosem.
Oboje siedzieli sobie na kanapie pod jednym z okien. Z głupkowatym uśmiechem wpatrywała się we mnie. Gdyby te sznury teraz nie trzymały mnie przy krześle, to już dawno wydrapałabym jej oczy. Kiedy tylko El zobaczyła, że jestem przytomna, z pistoletem w ręce, podeszła do mnie.
- Nie możemy po prostu porozmawiać? Po co do cholery od razu zabijać?- zapytałam.
- Nie mamy o czym rozmawiać. A poza tym jeśli cię zabiję to będę miała pewność, ze odczepisz się od Felipe!- powiedziała z wyższością.
- O co ci chodzi kobieto?! Skąd ci przyszło do głowy, ze ja z nim kręcę?!- krzyknęłam zirytowana.
- On mi powiedział!- odkrzyknęła wskazując Bastiana.
Po wyrazie jej twarzy, widać było, że traci tą pewność siebie.
- I ty mu uwierzyłaś?! Widocznie on nie wie tego, ze ja mam chłopaka!- wykrzyczałam w jego stronę dwa ostatnie słowa.
- A... Ale jak to?- zdziwiła się.
- Normalnie. Co juz nie mogę się zakochać?- zaśmiałam się.
- Nie wierzę ci. Powiedz kto to.- wtrącił się.
Dobra, myśl. Wymyśl sobie jakiegoś chłopaka i po prostu powiedz.
- Marcel. Marcel jest moim chłopakiem.
CO?! Co ja gadam! Teraz to się wkopałam! Ale ja jestem pusta! Dlaczego nie podałam kogoś innego?! Wszyscy tylko nie on! Teraz naraziłam go jeszcze bardziej!
- Ja, przepraszam, ja nie wiedzia...
- I tak ci nie wierzę, kręcisz!- powiedział Bastian podniesionym głosem.
- Nie kręcę idioto! Co? Trudno ci przyjąć, że nie jestem twoja ty pieprzony pedale!- wydarłam się.
- Nie będziesz tak na mnie mówiła suko!- odparł i dostałam siarczystego policzka.
- Odpierdol się ode mnie raz na zawsze! Nidy nie będę twoja! Nie masz o czym marzyć!
Zacisnął pięści i na pięcie skierował się do wyjścia.
- Pilnuj jej. Jak wrócę ma tutaj siedzieć!- krzyknął do Elizabeth.
Spojrzałam na nią ze zrozumieniem. Jeszcze kilka minut temu byłam gotowa ją zabić, a teraz? Teraz jej współczuję. Co ze mną, że mam tak zmienny nastrój? Jestem w ciąży czy co?
- Kto w ogóle to wszystko wymyślił?- zapytałam, kiedy zniknął z pola widzenia.
- Bastian. Zadzwonił do mnie kiedyś wieczorem i powiedział, ze Felipe zdradza mnie, jak się później okazało, z tobą.
- ale naprawdę mu uwierzyłaś?
- Na początku nie, ale później pokazał mi zdjęcia. Z treningu, jak razem leżycie na trawie, śmiejąc się. Z imprezy, jak tańczycie bardzo blisko siebie...- mówiła coraz bardziej zaciskając ręce na broni.
W końcu nacisnęła na tyle mocno, ze pocisk wystrzelił. Na szczęście tak niecelnie, ze tylko otarł się o moje ramię, robiąc, na szczęście, niegroźną ranę. Mimo tego krew, leciała dość mocno.
- Przepraszam. Boże nie chciałam! Naprawdę tak mi przykro. Wybacz błagam. To naprawdę niechcący!- prawie się popłakała.
- Nie....szkodzi.- mówiłam przez zaciśnięte, z bólu, zęby.- Po prostu..... mi to....jakoś zatamuj.- wyjąkałam.
Dziewczyna podbiegła do kanapy i zręcznie rozerwała leżącą tam bluzę. Z kawałkiem materiału wróciła do mnie i ostrożnie zatamowała ranę. W tym samym czasie wrócił Bastian z uśmiechem na twarzy.
Podszedł do czeronowłosej i zaklaskał kilka razy.
- Brawo, w końcu robisz coś pożytecznego.- powiedział do niej.
- Do tego zostałam stworzona- zaśmiała się.
- Blefowałaś! Jak mogłaś! Jesteś tak samo okropna jak on!- wrzasnęłam.
- Oj kotku nie przesadzaj.- powiedziała szyderczo.
- Dlaczego mnie jeszcze nie zabiliście, co ?! Strach was obleciał?!
- Po co się tak śpieszyć? Możemy zrobić to powoli.- odezwał się Bastian.
- Elizabeth?!- krzyknął zdziwiony Felipe, stojący w drzwiach.
- Felipe ...- zmieszała się.- to nie tak jak myślisz...
- Co on tutaj robi?!- wkurzył się Bastian.
- Zapomniałaś torebki, chciałem ci ją przywieźć...- oznajmił Tele.
Kiedy El skierowała swój wzrok na Bastiana, który akurat mierzył ją wrogim spojrzeniem, Felipe uśmiechnął się do mnie pocieszająco i puścił oczko. Czyli, jeśli dobrze rozumiem, to wszystko jest częścią planu. Mam nadzieję, ze się uda.
- Nie chcę wam przerywać, ale co ona tutaj robi?- zaciekawił się.
- Nie twoja sprawa.- warknął Bastian.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy kochanie, po prostu pomagamy Bastianowi.
- I ona musi być związana?
- Tak, ćwiczymy do Sztuki, to część wystroju.- kłamała dalej.
Chciało mi się śmiać, z tego wszystkiego. Gdyby tylko wiedziała, ze on o wszystkim wie. A Bastian ? Nic nie podejrzewa?
- Nigdy nie mówiłaś, że znasz Heidi.- kontynuował.
- Tak jakoś wyszło. Leć już, powinieneś mieć teraz trening.- uśmiechnęła się.
- No dobra nie przeszkadzam. To udanej próby.- uśmiechnął się i wyszedł.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. To wszystko oznaczało, ze reszta też tutaj jest. Tak myślę. Chyba, ze to wszystko nie jest plan. Niee. Muszę być dobrej myśli.
- A właśnie twój "chłopak" tu jedzie.- oznajmił Bastian.
- Jak to?!- zdziwiłam się.
Wyciągnął z kieszeni telefon i pomachał nim. Teraz na serio się przestraszyłam. Nie dość, ze krew z rany wcale nie przestawała lecieć, to jeszcze Marcel ma się tutaj pojawić?! Niech to będzie jakiś koszmar, błagam. Kiedy tak użalałam się nad sobą, Felipe nie zauważony zaczął skradać się do niech. Musiałam jakoś odwrócić ich uwagę.
- AAAAAAAAAAAA!!!- wrzasnęłam na całe gardło.
- Co się tak drzesz do cholery?!- krzyknęli jednocześnie.
- Pająk!- powiedziałam zrozpaczona.
W tym czasie Tele zaszedł Bastiana i przywalił mu deską w głowę. Na szczęście nic poważnego mu nie zrobił, wtedy miałby spore kłopoty.
Chwilę później do środka wlecieli kolejno Marco, Mario, Zuza, Hannah i Marcel. Dwóch pierwszych dopadło leżącego na ziemi Bastiana, a pozostała trójka momentalnie znalazła się przy mnie.
- Nie rób tego, El.- usłyszeliśmy zaniepokojony głos Felipe.
~*~
No, w końcu napisałam xd serio ten rozdział wyszedł taki dość dziwny xd ale trudno xd

4 komentarze:

  1. JA CIĘ JUTRO NORMALNIE ZABIJĘ ! W TAKIM MOMENCIE ?! NAPRAWDĘ ?! OOJ, ROZPRAWIĘ SIĘ, IDĘ Z PATELNIĄ, SZYKUJ SIĘ ! #LOVEYOU <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach... *.*
    Cudowny rozdział ;)
    Szkoda tylko, że już się skończył ;/
    Czekam na nexta i mam nadzieję, że to już niedługo ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. OK JAK NAJSZYBCIEJ MUSZĘ PRZECZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ :OO

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty ;''''>

    OdpowiedzUsuń