- Halo?- powtórzył.
- Hej, Tu Heidi.- odezwałam się zapłakanym głosem.
- Co się stało?- zapytał.
- Ja... bo...- łkałam do słuchawki.- Mógłbyś przyjechać?- zapytałam błagalnie.
- Teraz nie mogę. Ale poczekaj.- zamilkł.- Dobra, za pół godziny powinienem być, okej?
- Nie, jeśli masz inne plany to nie przyjeżdżaj. Dam sobie radę.- skłamałam.
- Nie, nie ma sprawy, przyjadę.
- Dziękuję ci.- wyznałam i rozłączyłam się.
Położyłam telefon na stole i zapłakana wstałam z kanapy. Nogi zaprowadziły mnie przed dom. Na wycieraczce znalazłam jakąś kopertę. Ręce zaczęły mi się trząść i jak nigdy pocić. Chwyciłam biały papierek i przerażona jeszcze bardziej niż kilka minut temu weszłam do domu. Ponownie usiadłam na kanapie i położyłam przed sobą kopertę. Chwilę się na nią patrzyłam, jakby to miało mi powiedzieć co tam jest. Po chwili wzięłam ja do rąk i dokładnie obejrzałam. Z tyłu zauważyłam napis "Twój koszmar", przeraziłam się. Niechętnie, baaardzo niechętnie, otworzyłam ją. W środku znajdowały się zdjęcia. Moje zdjęcia. Byłam na nich z Felipe, z Han, z Marcelem, z Reusem, z Mario, nawet z Kubą. Zdjęcia z chłopakami były z wczoraj, a to z Han w drodze powrotnej z imprezy. Skąd ten ktoś to ma?! Znalazłam tam też liścik.
"Mam cie ciągle na oku. dwadzieścia cztery godziny na dobę, kochana. Nawet nie masz pojęcia ile o tobie wiem. Może teraz też cię obserwuję? A moze nie? Może mam pomocnika. Hahaha. Zobaczysz zniszczę cię. Ciebie i twoją przyjaciółkę, i może jeszcze wszystkich, na których ci zależy. Zacznę od osób ze zdjęć, będzie zabawnie...Ale to dopiero początek."
To ponad moje siły. Schowałam głowę w kolanach i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Co ja takiego zrobiłam ?!- krzyknęłam, jakby to miało mi coś dać.
- Heidi!- usłyszałam.
Na początku się przestraszyłam. Myślałam, że to ten cały 'koszmar'. Jednak szybko rozpoznałam głos Marcela. Wprost skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w jego tors i płakałam dalej.
- Co się stało?- zapytał prowadzac mnie na kanapę.
Usiedliśmy i podałam mu kartkę, która była przywiązana do kamienia.
- Kto to? Jak to dostałaś? Jest coś jeszcze?- zasypywał mnie pytaniami.
- Nie mam pojęcia kto to. Kiedy się obudziłam już tu leżało. Wpadło przez szybę.- wskazałam na dziurę.- Tak, jest coś jeszcze. Około godziny temu znalazłam te zdjęcia i liścik przed drzwiami.- oznajmiłam i podałam mu kopertę.
- Musisz to zgłosić na policję.- powiedział poważnie.
- Nie, nie mogę. Ten cały 'koszmar' mnie wtedy zniszczy. Zrobi coś Han.- zapiszczałam.- i .... wam.
- Spokojnie. Nic się nie stanie.- uspokajał mnie.
- Proszę, nie każ mi tam iść. Moze mu się znudzi. Nie pójdę na policje.
- Heidi, musisz tam iść. Co jeśli ten ktoś zrobi ci krzywdę? Wtedy może być za późno.- stwierdził.
- Ale Marcel...- spojrzał na mnie znacząco.- Dobrze, ale poczekajmy kilka dni, jeśli nic się nie zmieni to zgłoszę to na policję.- zgodziłam się.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję.- przyznałam niechętnie.
- To już jestem spokojniejszy. A nie domyślasz się kto to?
- Nie mam pojęcia. Ciągle się nad tym zastanawiam. Nikt jakoś nigdy mi nie okazywał nienawiści.- oznajmiłam.
- Może to ktoś z dzieciństwa, nie wiem jakiś były chłopak?- rzucał pomysły.
- Nie przypominam sobie. No chyba, ze to koleżanka z przedszkola, której przez przypadek zabrałam kredkę.- stwierdziłam.
- To raczej nie to zbrodniarzu.- zaśmiał się, ale już po chwili ponownie spoważniał.- A może poznajesz charakter pisma?
- Tego nie próbowałam. Ale jakoś nie kojarzę.
- Masz długopis?- zapytał.
- Tak, a po co ci on?- zapytałam wręczając mu przedmiot.
- Wiesz porównamy pisma.- wyjaśnił.
- No, ale przecież ty tego nie zrobiłeś, tym bardziej ja.- zaprotestowałam
- Niby tak, ale chyba wolisz mieć pewność co nie?
- Tak, ale wiem ze to nie ty. Tym bardziej dlatego, ze gdybyś to był ty, to na pewno teraz nie proponowałbyś mi porównywania pism.- zaśmiałam się.
Mimo moich argumentów Marcel uparł się i zaczął coś bazgrać. Pismo nie było nawet odrobinę podobne. To z kartki bardziej pasowało do kobiety. Było można powiedzieć, że wyglądało na pełne gracji, a charakter pisma Schmelzera różnił się od tego diametralnie.
- I ... co ci to dało?- zapytałam.
- Nic, ale wiemy, ze to nie ja.- zaśmiał się.
- Mówiłam to od początku.- oznajmiłam uśmiechnięta.
- Wiem, ale przynajmniej dzięki temu trochę poprawiłem ci humor.- powiedział dumnie.
- No to gratulacje.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Siedzieliśmy tak rozmawiając o tym całym zajściu około godziny.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć. Za 40 minut kończy się przerwa i ponownie zaczynamy trening. Daj mi tą kartkę to porównam to z pismem chłopaków.
- Nie. Nie chcę, zeby się dowiedzieli.- zaprotestowałam.
- Nie martw się, coś wymyślę. Spokojnie.
- Dobra.- zgodziłam się i podałam mu papierek.
- Trzymaj się. Po treningu wpadnę i zobaczymy efekt.
- Nie będzie mnie w domu.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Idziemy z Han na błyskawice.- uśmiechnęłam się lekko.
- Jakoś mi się to nie podoba, ale jesteście dorosłe, więc nie będę zatrzymywał. Uważaj na siebie.- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Je lecę, to zdzwonimy się.
- Okej, paa.- rzuciłam i zamknęłam drzwi.
Była prawie 16:00 a ja siedziałam w piżamie. Poszłam do pokoju i wybrałam jakiś strój na końcówkę dzisiejszego dnia. Przywracanie się do porządku zajęło mi około 30 minut. Kiedy zeszłam na dół, na kanapie, zauważyłam telefon Marcela. Musiał mu wypaść z kieszeni. Postanowiłam mu go zanieść.
- Halo?- usłyszałam głos Han.
- Hej, mam do ciebie sprawę.- zaczęłam.
- No słucham.
- Chcesz się ze mna wybrać na Signal Iduna Park?- zapytałam.
- Po co?
- Marcel zostawił u mnie telefon.- oznajmiłam krótko i czekałam na reakcje przyjaciółki.
- CO? On był u ciebie?! I ja nic nie wiem?- oburzyła się.
- Dziewczyno, to nie to o czym myślisz.- sprowadziłam ją na Ziemię.- Po prostu rozmawialiśmy.
- Pewnie, pewnie. A o czym romansowaliście?
- Ilkay ma niedługo urodziny i rozmawialiśmy o imprezie.- skłamałam.
Nie chciałam jej martwić, tym co wydarzyło się kilka godzin temu.
- No chyba, że tak. Mogę się przejść, najwyżej Miley posiedzi przed domem.- zaśmiała się
- Dobra to za 5 minut bądź u mnie.- rozłączyłam się.
Od razu pożałowałam mojej decyzji. Kiedy ona tu wejdzie od razu zauważy dziurę w szybie. Podbiegłam do okna i zasłoniłam rolety. Nie najgorzej. Wzięłam kamień i kopertę, z zawartością, i szybko zaniosłam na górę do pokoju. Nie chciałam martwić przyjaciółki. Wiem, ze w końcu będę musiała jej powiedzieć. Zrobię to jeśli temu komuś się to nie znudzi. Na razie niech zostanie jak było...
- Gdzie jesteś?!- usłyszałam szatynkę.
- Idę!- zeszłam do niej.- byłam w pokoju.
- Co ci się stało w rękę?- zapytała patrząc na bandaż.
- ee... skaleczyłam się, jak sprzątałam stłuczoną szklankę.- palnęłam bez zastanowienia.
- Oj ty sieroto moja.- zaśmiała się.- Idziemy?
Pokiwałam twierdząco głową. Zamknęłam dom i ruszyłyśmy. Kilka razy obejrzałam się za siebie, ale nie zauważyłam nikogo, kto by się tam kręcił. Całą drogę straciłyśmy na gadaniu o moim cudownym planie, który musiał wręcz wypalić. Po półgodzinie dotarłyśmy na miejsce. Bez problemu dostałyśmy się do środka. Po kilku minutach już witałyśmy się z trenerem BVB.
- Co was tu sprowadza dziewczyny?- zapytał spuszczając chłopaków z oczu, co skończyło się gonitwą Mario za Reusem, który zabrał mu buta.
- Mnie sprowadza ona.- pokazała na mnie.
- A mnie sprowadza to.- dokończyłam wyciągając z kieszenie telefon obrońcy BVB.
- Marcel! Chodź na chwilę!- zawołał Klopp.
Na boisku rozległo się typowe 'uuuuuuuuuuuu', a ja tylko się zaśmiałam.
- Hej dziewczyny. Co jest trenerze?
- Nie zgubiłeś czegoś?- zapytał mężczyzna pokazując na moją rękę, w której trzymałam jego własność.
- Rzeczywiście.- roześmiał się.- Dzięki.
Podałam mu telefon i skierowałyśmy się do wyjścia, ale zatrzymał nas głos Marco.
- Już idziecie? Kochanie chodź i pobiegaj z nami!- krzyknął w nasza stronę.
- Zawsze możesz pomarzyć!- odparłam.
- Stary nie twoja liga.- zaśmiał się Felipe.
- A ty piękna? Skusisz się? Pomożesz mi ograbić Mario z drugiego buta!- zwrócił się do Han.
- Chłopaki! Jeśli dziewczyny się przyłączą to przestaniecie się tak wydzierać?!- krzyknął trener.
- TAK!- odparli wszyscy zgodnie.
- Proszę?- Jurgen spojrzał na nas błagalnym wzrokiem.
- Okej, okej.- zgodziłam się, gdy dołączyła do niego Han.
- Idzcie do szatni się przebrać. Możecie wziać stroje chłopaków.- powiedział rzucając nam kluczyki.
W drodze do szatni mojej BF przypomniało się, że Miley powinna już być. Kompletnie to olała. Wysłała jej tylko esa, że nie wie kiedy wróci. W szampańskich humorach przebrałyśmy się i wróciłyśmy do chłopaków.
- Ha! Wygrałem! Mówiłem, ze założą strój Mario i mój!- krzyknął Santana.
- Nie chcę cię martwić, ale nie do końca zgadłeś.- odezwałam się.
- Niby czemu?
- Bo ja na przykład mam koszulkę twoją, ale spodenki od stroju Marcela.- zaśmiałam się.
- A ja koszulkę Mario, a spodenki Marco.- oznajmiła Han.
- Przykro mi stary.- zaśmiał się Kehl.
- Oj tam. Byłem blisko.- uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Chłopaki do treningu, a dziewczyny macie wolna rękę.- oznajmił Klopp.
- To nie fer!- krzyknęli zawodnicy.
- Już! Biegać a nie!- krzyknęła Han przez śmiech.
Wszyscy spojrzeli na nas z dziwnymi uśmieszkami. Nie wiedziałam o co chodziło, dopóki Leitner, nie krzyknął.
- Kto złapie Heidi lub Han ćwiczy z nimi!
Rozpętało się piekło. Wszyscy obecni chłopacy na boisku ruszyli w pogoń za nami.
- Wiej!- krzyknęłam do szatynki.
Jej udało się uciec, mnie zatrzymały czyjeś ręce. Fajnie, ze miałam szansę do ucieczki...
~*~
oh ah. Jaram się, że Błaszczu może zagrać w meczu z Realem, we wtorek *___*
JEJKU JEJKU JEJKU *.* ALE SIĘ JARAM ! BŁASZCZU BD MÓGŁ GRAĆ !!!! <3 I JESZCZE TEN ROZDZIAŁ ! UTRĘ NOSA MILEY, BUAHAHAHAAHA :D I ZNOWU CAPSLOCZEK, ALE TYM JUŻ SIĘ NIE PRZJEMUJĘ ! <3
OdpowiedzUsuńŁAAAAAAŁ :OOO
OdpowiedzUsuńJUŻ KOCHAM TEGO BLOGA *.*
super
OdpowiedzUsuń