niedziela, 4 listopada 2012

8. Zawsze możesz pomarzyć!

Stałam tam przerażona dobre 20 minut. Dopiero po tym czasie dotarło do mnie, że ktoś mi grozi. Tylko dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Poszłam do kuchni po szufelkę i pozbierałam na nią resztki szkła z podłogi. Kiedy skończyłam sprzątać i opatrzyłam sobie dłoń, oczywiście musiałam się skaleczyć, usiadłam na kanapie, przy której ciągle leżał ten wielki kamień. Z bezradności zaczęłam płakać. Ciągle nie rozumiem, co takiego zrobiłam. Przecież nikomu nie przeszkadzam... Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. Przetarłam oczy i wybrałam numer. Byłam pewna, ze dzwonię do Han, ale w słuchawce usłyszałam męski głos. Odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na ekran. Nie świadomie zadzwoniłam do Marcela.
- Halo?- powtórzył.
- Hej, Tu Heidi.- odezwałam się zapłakanym głosem.
- Co się stało?- zapytał.
- Ja... bo...- łkałam do słuchawki.- Mógłbyś przyjechać?- zapytałam błagalnie.
- Teraz nie mogę. Ale poczekaj.- zamilkł.- Dobra, za pół godziny powinienem być, okej?
- Nie, jeśli masz inne plany to nie przyjeżdżaj. Dam sobie radę.- skłamałam.
- Nie, nie ma sprawy, przyjadę.
- Dziękuję ci.- wyznałam i rozłączyłam się.
Położyłam telefon na stole i zapłakana wstałam z kanapy. Nogi zaprowadziły mnie przed dom. Na wycieraczce znalazłam jakąś kopertę. Ręce zaczęły mi się trząść i jak nigdy pocić. Chwyciłam biały papierek i przerażona jeszcze bardziej niż kilka minut temu weszłam do domu. Ponownie usiadłam na kanapie i położyłam przed sobą kopertę. Chwilę się na nią patrzyłam, jakby to miało mi powiedzieć co tam jest. Po chwili wzięłam ja do rąk i dokładnie obejrzałam. Z tyłu zauważyłam napis "Twój koszmar", przeraziłam się. Niechętnie, baaardzo niechętnie, otworzyłam ją. W środku znajdowały się zdjęcia. Moje zdjęcia. Byłam na nich z Felipe, z Han, z Marcelem, z Reusem, z Mario, nawet z Kubą. Zdjęcia z chłopakami były z wczoraj, a to z Han w drodze powrotnej z imprezy. Skąd ten ktoś to ma?! Znalazłam tam też liścik.
"Mam cie ciągle na oku. dwadzieścia cztery godziny na dobę, kochana. Nawet nie masz pojęcia ile o tobie wiem. Może teraz też cię obserwuję? A moze nie? Może mam pomocnika. Hahaha. Zobaczysz zniszczę cię. Ciebie i twoją przyjaciółkę, i może jeszcze wszystkich, na których ci zależy. Zacznę od osób ze zdjęć, będzie zabawnie...Ale to dopiero początek."
To ponad moje siły. Schowałam głowę w kolanach i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Co ja takiego zrobiłam ?!- krzyknęłam, jakby to miało mi coś dać.
- Heidi!- usłyszałam.
Na początku się przestraszyłam. Myślałam, że to ten cały 'koszmar'. Jednak szybko rozpoznałam głos Marcela. Wprost skoczyłam na równe nogi i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w jego tors i płakałam dalej.
- Co się stało?- zapytał prowadzac mnie na kanapę.
Usiedliśmy i podałam mu kartkę, która była przywiązana do kamienia.
- Kto to? Jak to dostałaś? Jest coś jeszcze?- zasypywał mnie pytaniami.
- Nie mam pojęcia kto to. Kiedy się obudziłam już tu leżało. Wpadło przez szybę.- wskazałam na dziurę.- Tak, jest coś jeszcze. Około godziny temu znalazłam te zdjęcia i liścik przed drzwiami.- oznajmiłam i podałam mu kopertę.
- Musisz to zgłosić na policję.- powiedział poważnie.
- Nie, nie mogę. Ten cały 'koszmar' mnie wtedy zniszczy. Zrobi coś Han.- zapiszczałam.- i .... wam.
- Spokojnie. Nic się nie stanie.- uspokajał mnie.
- Proszę, nie każ mi tam iść. Moze mu się znudzi. Nie pójdę na policje.
- Heidi, musisz tam iść. Co jeśli ten ktoś zrobi ci krzywdę? Wtedy może być za późno.- stwierdził.
- Ale Marcel...- spojrzał na mnie znacząco.- Dobrze, ale poczekajmy kilka dni, jeśli nic się nie zmieni to zgłoszę to na policję.- zgodziłam się.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję.- przyznałam niechętnie.
- To już jestem spokojniejszy. A nie domyślasz się kto to?
- Nie mam pojęcia. Ciągle się nad tym zastanawiam. Nikt jakoś nigdy mi nie okazywał nienawiści.- oznajmiłam.
- Może to ktoś z dzieciństwa, nie wiem jakiś były chłopak?- rzucał pomysły.
- Nie przypominam sobie. No chyba, ze to koleżanka z przedszkola, której przez przypadek zabrałam kredkę.- stwierdziłam.
- To raczej nie to zbrodniarzu.- zaśmiał się, ale już po chwili ponownie spoważniał.- A może poznajesz charakter pisma?
- Tego nie próbowałam. Ale jakoś nie kojarzę.
- Masz długopis?- zapytał.
- Tak, a po co ci on?- zapytałam wręczając mu przedmiot.
- Wiesz porównamy pisma.- wyjaśnił.
- No, ale przecież ty tego nie zrobiłeś, tym bardziej ja.- zaprotestowałam
- Niby tak, ale chyba wolisz mieć pewność co nie?
- Tak, ale wiem ze to nie ty. Tym bardziej dlatego, ze gdybyś to był ty, to na pewno teraz nie proponowałbyś mi porównywania pism.- zaśmiałam się.
Mimo moich argumentów Marcel uparł się i zaczął coś bazgrać. Pismo nie było nawet odrobinę podobne. To z kartki bardziej pasowało do kobiety. Było można powiedzieć, że wyglądało na pełne gracji, a charakter pisma Schmelzera różnił się od tego diametralnie.
- I ... co ci to dało?- zapytałam.
- Nic, ale wiemy, ze to nie ja.- zaśmiał się.
- Mówiłam to od początku.- oznajmiłam uśmiechnięta.
- Wiem, ale przynajmniej dzięki temu trochę poprawiłem ci humor.- powiedział dumnie.
- No to gratulacje.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
Siedzieliśmy tak rozmawiając o tym całym zajściu około godziny.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć. Za 40 minut kończy się przerwa i ponownie zaczynamy trening. Daj mi tą kartkę to porównam to z pismem chłopaków.
- Nie. Nie chcę, zeby się dowiedzieli.- zaprotestowałam.
- Nie martw się, coś wymyślę. Spokojnie.
- Dobra.- zgodziłam się i podałam mu papierek.
- Trzymaj się. Po treningu wpadnę i zobaczymy efekt.
- Nie będzie mnie w domu.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Idziemy z Han na błyskawice.- uśmiechnęłam się lekko.
- Jakoś mi się to nie podoba, ale jesteście dorosłe, więc nie będę zatrzymywał. Uważaj na siebie.- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Je lecę, to zdzwonimy się.
- Okej, paa.- rzuciłam i zamknęłam drzwi.
Była prawie 16:00 a ja siedziałam w piżamie. Poszłam do pokoju i wybrałam jakiś strój na końcówkę dzisiejszego dnia. Przywracanie się do porządku zajęło mi około 30 minut. Kiedy zeszłam na dół, na kanapie, zauważyłam telefon Marcela. Musiał mu wypaść z kieszeni. Postanowiłam mu go zanieść.
- Halo?- usłyszałam głos Han.
- Hej, mam do ciebie sprawę.- zaczęłam.
- No słucham.
- Chcesz się ze mna wybrać na Signal Iduna Park?- zapytałam.
- Po co?
- Marcel zostawił u mnie telefon.- oznajmiłam krótko i czekałam na reakcje przyjaciółki.
- CO? On był u ciebie?! I ja nic nie wiem?- oburzyła się.
- Dziewczyno, to nie to o czym myślisz.- sprowadziłam ją na Ziemię.- Po prostu rozmawialiśmy.
- Pewnie, pewnie. A o czym romansowaliście?
- Ilkay ma niedługo urodziny i rozmawialiśmy o imprezie.- skłamałam.
Nie chciałam jej martwić, tym co wydarzyło się kilka godzin temu.
- No chyba, że tak. Mogę się przejść, najwyżej Miley posiedzi przed domem.- zaśmiała się
- Dobra to za 5 minut bądź u mnie.- rozłączyłam się.
Od razu pożałowałam mojej decyzji. Kiedy ona tu wejdzie od razu zauważy dziurę w szybie. Podbiegłam do okna i zasłoniłam rolety. Nie najgorzej. Wzięłam kamień i kopertę, z zawartością, i szybko zaniosłam na górę do pokoju. Nie chciałam martwić przyjaciółki. Wiem, ze w końcu będę musiała jej powiedzieć. Zrobię to jeśli temu komuś się to nie znudzi. Na razie niech zostanie jak było...
- Gdzie jesteś?!- usłyszałam szatynkę.
- Idę!- zeszłam do niej.- byłam w pokoju.
- Co ci się stało w rękę?- zapytała patrząc na bandaż.
- ee... skaleczyłam się, jak sprzątałam stłuczoną szklankę.- palnęłam bez zastanowienia.
- Oj ty sieroto moja.- zaśmiała się.- Idziemy?
Pokiwałam twierdząco głową. Zamknęłam dom i ruszyłyśmy. Kilka razy obejrzałam się za siebie, ale nie zauważyłam nikogo, kto by się tam kręcił. Całą drogę straciłyśmy na gadaniu o moim cudownym planie, który musiał wręcz wypalić. Po półgodzinie dotarłyśmy na miejsce. Bez problemu dostałyśmy się  do środka. Po kilku minutach już witałyśmy się z trenerem BVB.
- Co was tu sprowadza dziewczyny?- zapytał spuszczając chłopaków z oczu, co skończyło się gonitwą Mario za Reusem, który zabrał mu buta.
- Mnie sprowadza ona.- pokazała na mnie.
- A mnie sprowadza to.- dokończyłam wyciągając z kieszenie telefon obrońcy BVB.
- Marcel! Chodź na chwilę!- zawołał Klopp.
Na boisku rozległo się typowe 'uuuuuuuuuuuu', a ja tylko się zaśmiałam.
- Hej dziewczyny. Co jest trenerze?
- Nie zgubiłeś czegoś?- zapytał mężczyzna pokazując na moją rękę, w której trzymałam jego własność.
- Rzeczywiście.- roześmiał się.- Dzięki.
Podałam mu telefon i skierowałyśmy się do wyjścia, ale zatrzymał nas głos Marco.
- Już idziecie? Kochanie chodź i pobiegaj z nami!- krzyknął w nasza stronę.
- Zawsze możesz pomarzyć!- odparłam.
- Stary nie twoja liga.- zaśmiał się Felipe.
- A ty piękna? Skusisz się? Pomożesz mi ograbić Mario z drugiego buta!- zwrócił się do Han.
- Chłopaki! Jeśli dziewczyny się przyłączą to przestaniecie się tak wydzierać?!- krzyknął trener.
- TAK!- odparli wszyscy zgodnie.
- Proszę?- Jurgen spojrzał na nas błagalnym wzrokiem.
- Okej, okej.- zgodziłam się, gdy dołączyła do niego Han.
- Idzcie do szatni się przebrać. Możecie wziać stroje chłopaków.- powiedział rzucając nam kluczyki.
W drodze do szatni mojej BF przypomniało się, że Miley powinna już być. Kompletnie to olała. Wysłała jej tylko esa, że nie wie kiedy wróci. W szampańskich humorach przebrałyśmy się i wróciłyśmy do chłopaków.
- Ha! Wygrałem! Mówiłem, ze założą strój Mario i mój!- krzyknął Santana.
- Nie chcę cię martwić, ale nie do końca zgadłeś.- odezwałam się.
- Niby czemu?
- Bo ja na przykład mam koszulkę twoją, ale spodenki od stroju Marcela.- zaśmiałam się.
- A ja koszulkę Mario, a spodenki Marco.- oznajmiła Han.
- Przykro mi stary.- zaśmiał się Kehl.
- Oj tam. Byłem blisko.- uśmiechnął się.
- Koniec gadania. Chłopaki do treningu, a dziewczyny macie wolna rękę.- oznajmił Klopp.
- To nie fer!- krzyknęli zawodnicy.
- Już! Biegać a nie!- krzyknęła Han przez śmiech.
Wszyscy spojrzeli na nas z dziwnymi uśmieszkami. Nie wiedziałam o co chodziło, dopóki Leitner, nie krzyknął.
- Kto złapie Heidi lub Han ćwiczy z nimi!
Rozpętało się piekło. Wszyscy obecni chłopacy na boisku ruszyli w pogoń za nami.
- Wiej!- krzyknęłam do szatynki.
Jej udało się uciec, mnie zatrzymały czyjeś ręce. Fajnie, ze miałam szansę do ucieczki...
~*~
oh ah. Jaram się, że Błaszczu może zagrać w meczu z Realem, we wtorek *___*

3 komentarze:

  1. JEJKU JEJKU JEJKU *.* ALE SIĘ JARAM ! BŁASZCZU BD MÓGŁ GRAĆ !!!! <3 I JESZCZE TEN ROZDZIAŁ ! UTRĘ NOSA MILEY, BUAHAHAHAAHA :D I ZNOWU CAPSLOCZEK, ALE TYM JUŻ SIĘ NIE PRZJEMUJĘ ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ŁAAAAAAŁ :OOO
    JUŻ KOCHAM TEGO BLOGA *.*

    OdpowiedzUsuń