środa, 25 września 2013

58. O patrz, nie ma jej, zniknęła.

- No w końcu jesteście.
- Mamo, spóźniliśmy się tylko dziesięć minut.- zaśmiałam się.
- Wiesz, ze jestem niecierpliwa.- odparła.- No. W końcu mogę osobiście poznać mojego przyszłego zięcia.- podeszła do Marcela.
- Mamo, proszę.- westchnęłam zażenowana.
- Heidi nie marudź. Lepiej idź tacie pomóc.
Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do staruszka, zostawiając Marcela na pastwę losu. Tata stał w kuchni przed szafką z dwoma butelkami wina.
- Czerwone.- powiedziałam podchodząc do niego.
- Kto to się zjawił. Mama już myślała, że nie przyjdziecie.
- Jak to mama. Najlepiej by było, gdybyśmy przyszli godzinę wcześniej.
- Mógłbym tak tutaj z tobą gadać, ale muszę poznać tego twojego chłopaka.- objął mnie ramieniem i poszliśmy do salonu.
Usiadłam obok Marcela i mama zaczęła zasypywać nas pytaniami typu "co u was słychać?" "jak tam wam się razem mieszka?"
- A może planujecie sobie.... jakiegoś....
- Nie mamo, nie planujemy na razie dziecka.- wtrąciłam.
- No, ale czemu?
- Mamo, daj spokój. Jeśli będę w ciąży to ci powiem, ale jeszcze mamy czas na dziecko.
Siedzieliśmy u nich do siedemnastej. Moja cudowna mamusia musiała mnie trochę ośmieszyć przed Marcelem, ale chyba każdy przez to przechodzi, kiedy chce przedstawić swoją drugą połówkę rodzicom. Na szczęście mój staruszek to nie typowy tata i nie brał Marcela na tajemniczą rozmowę, w której grozi mu, że jeśli mnie skrzywdzi to go wykastruje.
- Twoi rodzice są naprawdę fajni.- oznajmił, kiedy wracaliśmy do domu.
- To samo mogę powiedzieć o twoich. Zdążyłam ich dobrze poznać na Ibizie.- uśmiechnęłam się.
Nie śpieszyliśmy się w drodze powrotnej. Mieliśmy jeszcze kilka godzin do przyjścia Piszczków. Urządziliśmy sobie krótki spacer po Dortmundzie.
- Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy.- odezwałam się.
- Niestety. Dlatego jutro zabieram cię na kolację. W końcu musimy naprawdę uczcić naszą rocznicę.
- A ty przypadkiem nie powinieneś odpoczywać?
- Na starość po odpoczywam. Musimy się wyszaleć dopóki jesteśmy młodzi.- zaśmiał się.
W domu byliśmy kilka minut przed czasem. Usiedliśmy sobie na kanapie i włączyliśmy telewizor.
Dochodziła już prawie dwudziesta, kiedy zadzwonił mi telefon.
- Halo?- odebrałam.
- No gdzie wy jesteście?- zapytała Zuza.
- No czekamy na was.
- No nie ma was. Przecież już dobre dziesięć minut dzwonię i pukam, ale nikt nie otwiera.
- Jak to nikt nie otwiera? Przecież siedzimy w salonie. Nie słyszałam, żeby ktoś pukał albo dzwonił.
 Marcel napisał coś na swoim telefonie i podsunął mi go pod nos.
"Zapytaj gdzie oni są. Mówiłaś jej, że się do mnie przeprowadzasz? Pewnie myśli, że jesteśmy u ciebie" 
- Wy jesteście pod moim domem?- zapytałam.
- No tak, przecież zawsze tam siedzicie.- odparła trochę zaskoczona moim pytaniem.
- To się nie dziwię, ze nikt nie otwiera. Wczoraj przeprowadziłam się do Marcela.- wyjaśniłam.
- I teraz mi to mówisz?- zaśmiała się.- Zaraz tam będziemy.- oznajmiła i rozłączyła się.
Po dziesięciu minutach zjawili się Piszczkowie.
- To kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że mieszkacie razem?- wypaliła Zuza.
- Byłam pewna, ze Hannah już to zrobiła.- tłumaczyłam się.
- Nie zrobiła.
- A co was do nas sprowadza, że aż musieliście się zapowiedzieć?- wtrącił Marcel.
- Chcieliśmy wam coś wręczyć.- odparł Łukasz.
Zuza zaczęła grzebać w torbie. Po dłuższej chwili wyciągnęła białą kopertę i podała ją mi.
- Nie wiedziałam czy dać wam oddzielne zaproszenia, czy jedno wspólne. Ale wywnioskowałam, ze i tak przyjdziecie razem, a papier trzeba oszczędzać.- zaśmiała się.
- Czyli macie już za niecały miesiąc bierzecie ślub?- upewniłam się.
- Tak. I hotel w Polsce macie już opłacony.- oświadczył Łukasz.
- Nie musieliście.
- Musieliśmy Heidi. O gości trzeba dbać.
Nie ważne, że praktycznie nic nie zrozumiem z samej ceremonii. Najważniejsze, że mogę w tym uczestniczyć.
- Już nie mogę się doczekać.- przyznałam.
- My też.- powiedział Łukasz łapiąc Zuzę za rękę.
- Przepraszam, ale musimy się zbierać. Za piętnaści minut musimy być u Hannah.
- Rozumiem, teraz cały szał z zapraszaniem gości i w ogóle. A kiedy wyjeżdżacie do Polski?
- Kilka dni przed świętami. A wy oczywiście jesteście zaproszeni na wieczór panieński i kawalerski.- oznajmił Łukasz.- więc możecie przylecieć dwa dni wcześniej. Oczywiście jeśli macie czas.
- Jasne. Będziemy. Nie moglibyśmy przegapić takiej okazji.- odpowiedziałam od razu.
- To super. My już na serio lecimy. Do zobaczenia.- pożegnali się i wyszli.
Chwilę siedzieliśmy sobie rozmawiając o ślubie. Głównie ja mówiłam, a MArcel tylko przytakiwał.
- Idę się trochę przewietrzyć, idziesz ze mną?
- Innym razem, głowa mnie rozbolała, chyba za dużo gadałam.
- To może zostanę z tobą.
- Coś ty. Idź. Prześpię się trochę i mi przejdzie. Nie przejmuj się.- zapewniłam go.- Naprawdę to nic takiego. Idź już.- zaśmiałam się.
- Ale jakby coś się działo to dzwoń.- zarządził i mnie pocałował.
- Jesteś nadopiekuńczy kochanie.
Marcel wyszedł, a ja wygodnie ułożyłam się na kanapie i próbowałam zasnąć.
- Chyba jednak udało się zasnąć.- powiedziałam sama do siebie.
Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Marcel zapomniał kluczy. Ale przecież sam zamykał dom. Przetarłam zaspane oczy i poszłam otworzyć drzwi.
- Mats?- zdziwiłam się.- Co ty tutaj robisz? Marcela nie ma.
- Przyszedłem do ciebie.- zaśmiał się nerwowo.
- To zapraszam. Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki, wpadłem tylko na chwilę.- odparł.
- Wszystko okej? Jesteś jakiś zdenerwowany.- zauważyłam.
- Nic takiego.
- Wiesz, ze mi możesz powiedzieć wszystko braciszku?- puściłam mu oczko.
- Mam taką nadzieję.- mruknął pod nosem.
Udałam, że nie słyszałam, bo chyba nie miałam tego słyszeć. Rozsiadłam się na kanapie, obok Matsa i czekałam, aż coś powie.
- A gdzie poszedł Schmelle?
- Wyszedł na spacer jakieś pół godziny temu.- odparłam.- A skąd wiesz, ze u niego mieszkam?
- Pochwalił mi się ostatnio.- uśmiechnął się.
Zapadła jakaś dziwnie długa, niezręczna i krępująca cisza.
- Jestem tak...- zaczął patrząc mi w oczy.- Tak beznadziejnie w tobie zakochany.- wypalił nagle.
Siedziałam wrośnięta w kanapę, a wszystko wokół mnie wirowało, nawet moja krew i kości. Nabrałam powietrza, jakbym była pierwszym człowiekiem, który nauczył się latać, jakbym wdychała ten rodzaj tlenu, który znajduje się tylko w chmurach i robię co w mojej mocy, ale nie wiem, jak powstrzymać ciało od reakcji na jego słowa, na ból w jego głosie.
Dotknął mojego policzka.
Delikatnie, tak delikatnie jakby nie był pewien czy istnieję naprawdę, jakby się bał że jeśli znajdzie się za blisko, to po prostu, "o patrz, nie ma jej, zniknęła".
- Mówiłeś... Mówiłeś, że będziemy się przyjaźnić.
- Tak.- odpowiedział, przełykając ślinę.- Tak mówiłem. Chcę, chcę być twoim przyjacielem.- Pokręcił głową, a ja zarejestrowałam każdy nieznaczny ruch powietrza między nami.- Chcę być twoim przyjacielem, w którym się beznadziejnie zakochasz. Tym, którego weźmiesz w ramiona i do swojego osobistego świata w swojej głowie. Takim przyjacielem chcę być.- oznajmił.- Takim, który zapamięta rzeczy, które mówisz, i kształt twoich ust, kiedy je mówisz. Chcę znać każdą krzywiznę, każdy pieg, każde drżenie twojego ciała Heidi...
- Nie.- przerwałam mu.- Nie... nie mów t-tak...
- Nie mogę tego ukrywać.- tłumaczy.- To dusi mnie od środka. Wiem, że nie mam szans, bo masz Marcela i to jego kochasz, ale chciałem żebyś wiedziała.
Dokładnie w tym momencie, ze zdwojoną siłą, uderza mnie wspomnienie, kiedy Han wypytywała mnie o Matsa. Ona wiedziała. Wiedziała o tym wszystkim i nic mi nie powiedziała. A teraz ja siedzę obok Hummelsa i jak głupia wpatruję się w niego z przerażeniem, szokiem i milionem innych emocji wypisanymi na twarzy, zupełnie nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
- Chyba lepiej będzie jeśli już pójdę.- szepnął i ruszył do wyjścia.
Powinnam go zatrzymać. Powiedzieć, że nie jestem na niego zła, że mi to powiedział. Nie mogę. Nie mogę się ruszyć. Czuję się jakby ktoś potraktował mnie paralizatorem. W gardle mam wielką gulę, przez którą nie mogę wypowiedzieć żadnego zdania, słowa, litery.
Ze zdenerwowania mnie mdli, a kiedy odzyskuję mowę, jego już nie ma.
- Wpakowałam się w jeden wielki kanał.- mruknęłam pod nosem.
~*~
w końcu napisałam *-* osobiście jestem z niego nawet zadowolona :3 mam nadzieję, że wam też się podoba :> Jeśli tak to liczę na komentarze ♥
jeśli macie twittera to śmiało,piszcie do mnie :3 ja nie gryzę ♥ (https://twitter.com/szesnastka_bicz)
i zapraszam na trzeci rozdział -> http://our-coloring-book.blogspot.com/

tyle perfekcji w jednym gifie *-* ♥

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^ Nie mogę doczekać się następnego :D / Zuzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobilo o.o ciekawe co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się porobilo o.o ciekawe co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o mamoo :o sie porobilo :/ mam nadzieje ze jakos to sie wszystko wyjasni :p czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. omg :o jak najszybciej żądam nasępny *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na:
    http://this-story-is.blogspot.com/
    http://love-in-holiday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Szybko następny bo mam nadzieje że Marcel i heidi też będą rodzicami (Heidi ma śliczne włosy dobre zdjęcie wybrałaś) ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisz w odpowiedzi przy moim komentarzu kiedy następny rodział czekam i mam nadzieje że dzisiaj już będzie to jest super nie moge się doczekać.... ;>

    OdpowiedzUsuń