- Dzięki, że wygiągnęłąś mnie na te zakupy.
- Nie musisz mi dziękować Heidi. Poza tym najwyższa pora kupić prezenty. Za niecałe dwa tygodnie święta.
Mamy już czternasty grudnia. Za dziesięć dni Święta Bożego Narodzenia, a ja jestem w okropnym nastroju.
Wczoraj zaszyłam się w pokoju gościnnym i wypłakałam chyba tonę łez. Naprawdę nie chcę żadnego z nich tracić, ale obawiam się, że to nieuniknione.
Jakby tego wszystkiego było mało, Marcel oznajmił mi, że jeśli jednak kocham Matsa i chcę z nim być, to on nie będzie nam wchodził w drogę. Kiedy to usłyszałam łzy leciały mi jak szalone.
Zdałam sobie wtedy sprawę, że nie zostawię od tak Marcela. Nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Wiem, że zranię tym uczucia Hummelsa, ale to mojego Schmelle kocham najbardziej na świecie. Najtrudniejsza będzie dla mnie rozmowa z Matsem.
- Chodźmy na kawę, przy okazji zadzwonię do Matsa. Muszę się z nim umówić.
- To jest genialny pomysł. Poza tym padam z nóg.
Udałyśmy się do najbliżej kawiarni. Kiedy szukałam w kontaktach numeru Matsa, ręka trzęsła mi się niemiłosiernie. Przełknęłam gulę, która nagle pojawiła mi się w gardle i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Heidi?- odezwał się zdziwiony.
- Tak. Słuchaj moglibyśmy się jeszcze dzisiaj spotkać? Błagam to ważne.
- Domyślam się o co chodzi.- odparła przygaszony.- Jasne, o której ci pasuje?
- Osiemnasta? Wpadłabym do ciebie.
- Okej, to czekam.
- Do zobaczenia.- rozłączyłam się.- Dobra musimy się pospieszyć z tymi zakupami, bo za godzinę masz wizytę moja droga.- zwróciłam się do przyjaciółki.
Żeby mieć pewność, ze zdążymy weszłyśmy jeszcze tylko do jednego sklepu. Później taksówką zawiozłyśmy zakupy do mnie. Miałyśmy pewność, ze nikt nie będzie szperał, bo Marcel wróci do domu dopiero wieczorem. Zamówiłyśmy kolejną taksówkę i pojechałyśmy do przychodni.
- I jak, macie już jakieś imię?- zapytała pani doktor.
- Jeszcze nie, musimy się zdecydować, bo w końcu wyjdzie, że nazwiemy go Marco Junior.- zaśmiała się Han.
- To lepiej się śpieszcie.- wtrąciłam.
- Heidi, a może ty też chcesz się przebadać?- zaproponowała kobieta.
- Nie trzeba, nie będę robiła pani kłopotów.
- Nawet nie marudź!- zarządziła przyjaciółka.- Ostatnio mówiła mi, że źle się czuje. Boli ją głowa, czasem jej nie dobrze.- zaczęła na mnie kablować.
- No to Hannah ma rację. Nie marudź. Poza tym, nie mam już więcej pacjentek. A kto wie, może sprawisz chłopakowi prezent na święta.
- Dobrze, miejmy to za sobą.
- Widzisz! Dobrze że cie namówiłyśmy! Ale się cieszę!
- Boże Hannah uspokój się.- zaczęłam się śmiać.- Byłam pewna, że to złe samopoczucie było spowodowane... sama wiesz czym.
- Niech to będzie dziewczynka! Jeśli to będzie dziewczynka, to ja już mam co do naszych dzieci plany.- uśmiechnęła się porozumiewawczo.- Byłybyśmy rodziną!
- Hannah, zejdź na ziemię.
- Już okej, ale nawet nie wiesz jak się cieszę!
- Wyobrażam sobie.- powiedziałam z sarkazmem.- Dobra już późno, muszę lecieć.
- Powodzenia z Matsem.
- Dzięki. A i proszę niemów nikomu, ze jestem w ciąży.
- Masz to jak w banku! Do jutra!
Napisałam do Marcela, że mniej więcej za dwie godziny będę w domu i skręciłam w ulicę Hummelsa. Kulturalnie zapukałam, a po chwili brunet otworzył mi drzwi. Weszliśmy do salonu i zrobiło się troszkę niezręcznie. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.
- Na początek chcę powiedzieć, że naprawdę ci dziękuję za szczerość.- uśmiechnęłam się lekko.- I nie chcę tu zabrzmieć egoistycznie ani chamsko, ale chyba wiesz, że nie zostawię od tak Marcela.- wyjaśniłam
- Wiem.- odparł.- Byłem pewny, że tak postąpisz. I proszę nie martw się o moja przyjaźń z Marcelem. Nie mam zamiaru jej kończyć. My.. chyba też możemy się przyjaźnić?
- Oczywiście, że tak! Nie wybaczyłabym sobie gdyby było inaczej.- oznajmiłam i przytuliłam go.- Nie obrazisz się jeśli już pójdę? Trochę źle się czuję.
- Odprowadzę cię, Marcel by mnie zabił gdybym cię nie dopilnował.
- To nic poważnego.- uśmiechnęłam się na samą myśl o moich ''dolegliwościach''.
- Ale co cie boli? Głowa? Brzuch? Jest ci niedobrze?
- Wszystko na raz.- wyjaśniałam.- Mogę ci zaufać, że nikomu się nie wygadasz? Tym bardziej Marcelowi?
- Zależy o co chodzi.- odparł.
- Jestem w drugim tygodniu ciąży.- wyszczerzyłam się.
- Gratulacje!- przytulił mnie.- Mozesz być pewna, że nic mu nie powiem, ale i tak wolę cię odprowadzić.
W drodze jeszcze wszystko dokładnie sobie wyjaśniliśmy, żeby nie było niedomówień. Mam nadzieję, że będzie tak jak kiedyś.
- Byłaś u Matsa?
- Tak Marcel, byłam u Matsa.- odparłam.- Musiałam mu przecież powiedzieć, że nie mogę cię od tak zostawić, za bardzo cię kocham.- przytuliłam się do niego.
Od razu zauważyłam, że stał się weselszy. Ciekawe jak zareaguje na wiadomość o ciąży. Ale tego dowiem się dopiero w święta.
- Twoja mama do mnie dzwoniła, bo nie odbierałaś.
- Miałam wyciszony, widocznie nie słyszałam. A co chciała?
- No właśnie. Mała zmiana planów co do świąt. Spędzamy je wszyscy razem u twoich rodziców.
- Okej.- uśmiechnęłam się.- Przepraszam, ale muszę się położyć, trochę źle się czuję.- pocałowałam go w policzek.
- Coś się stało?- zapytał zmartwiony.
- Po prostu za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Jakby co jestem w sypialni.
Ledwo zdążyłam lepiej schować zakupy i położyć się na łóżku, a Marcel już był w pokoju.
- Zrobiłem ci herbaty.
- Dziękuję jesteś kochany.- wzięłam kubek.- Jak tam dzisiaj na rehabilitacji?
- Dobrze. Czuję się coraz lepiej. Jeśli tak dalej będzie to po świętach będę mógł już trenować z chłopakami.
~*~
Trochę krótki, ale nie mam już czasu :cprawie wcale mi się nie podoba :/ trudno
do następnego xx
♥
jestem ♥ love love love ♥ przez chwilę się bałam, że wybierze Matsa, ale nie bo to Schmelle, loooooooooovcia ♥
OdpowiedzUsuńciesze sie ze wybrala Marcela przeciez beda mieli razem dziecko :* rozdzial zajebisty czekam na nastepny :* :*
OdpowiedzUsuńKiedy następnypliss jak najszybciej<3
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty jak zawsze i ierpliwie cczekam na następny
OdpowiedzUsuńkiedy następny? ;c
OdpowiedzUsuńKiedy następnynie moge sie doczekać ....
OdpowiedzUsuń