piątek, 1 listopada 2013

62. Trzeba zaryzykować, żeby się przekonać.

- Czyli nadal nic?- zapytał zrezygnowany już Lukas.
- Przepraszam.- spuściłam głowę.- A gdzie jest Marcel?
- Pojechał do domu.
- Co?!
- Spokojnie. Zaraz wróci. Mieszkacie razem od jakiegoś czasu, więc pomyślał, że może znajdzie coś co pomoże.
- Aha, ok.- odetchnęłam z ulgą.- Zadzwonię do Hannah, może ona mi trochę pomoże.- powiedziałam i wstałam.- Jak coś to jestem u siebie.
Nie skłamałam. Naprawdę mam zamiar zadzwonić do Han, ale w trochę innej sprawie. Weszłam do pokoju, usiadłam wygodnie na łóżku i wybrałam numer przyjaciółki, jak mi wiadomo.
- Halo?
- Hej, mam do ciebie małe pytanko.
- Co tam ci leży na serduchu?
- Bardzo dobrze mnie znasz?
- Tak.
- I wszystko sobie mówimy?
- No tak, a o co chodzi?
- Trochę głupio mi o to pytać, ale czy ja jestem w ciąży? Bo ciągle źle się czuję, boli mnie głowa, wymiotuję...
- Tak- przerwała mi.
- Naprawdę?! Jejku tak strasznie się cieszę! A Marcel wie?
- Wiem tylko ja, no chyba, że komuś powiedziałaś, od razu uprzedzę twoje kolejne pytanie, nie powiedziałaś Marcelowi, bo chciałaś mu zrobić niespodziankę i powiedzieć to dzisiaj.- oznajmiła.
- Dziękuję ci, przepraszam, ale muszę kończyć bo mnie wołają.
- Wesołych świąt!
- Wzajemnie.- rozłączyłam się.
Wyszłam z pokoju i kiedy podeszłam do schodów, od razu zorientowałam się o co chodzi. Marcel wrócił z jakimś pudełkiem. Pewnie znajdują się tam rzeczy, które mają mi pomóc w odzyskaniu pamięci.
Niestety tego się nie dowiedziałam, bo źle stanęłam i zjechałam na plecach ze schodów uderzając w ostatni stopień głową. W efekcie straciłam przytomność.
- Musimy ją zabrać na pogotowie!- krzyknął Marcel.
- Spokojnie, poczekajcie, budzi się.- odparł Lukas.
- Ale mnie głowa boli!- mruknęłam.
Spojrzałam znacząco na chłopaków, ciekawe kiedy się domyślą.
- Nie ruszaj się, nic sobie nie złamałaś?
- Marcel, wiem że ze mnie łamaga, ale bez przesady.- zaśmiałam się, co poskutkowało dawką ostrego bólu w okolicach skroni.
- Wiesz, że się o ciebie martwię... CHWILA! PAMIĘTASZ?! WIESZ KIM JESTEM?!
- W końcu zauważyłeś.- uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
Lukas oczywiście poleciał wszystkim oznajmić dobrą nowinę.
- Która jest godzina i gdzie wszyscy?
- Prawie dziewiętnasta i wołaliśmy cię bo mieliśmy siadać do stołu.
- A dawno temu mnie wołaliście?
- Jakoś dwadzieścia minut temu.
- Kocham Cię- uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też. Dasz radę wstać?
Oczywiście odpowiedziałam, że tak. Jednak od razu gdy wstałam zakręciło mi się w głowie i nie uszło to uwadze Marcela.
- Tak myślałem.- zaśmiał się.
Wziął mnie na ręce i chwilę później siedziałam przy stole.

- To czas na prezenty.- uśmiechnął się Lukas.
- Tak.- szepnęłam do siebie i złapałam się za brzuch.
Cały czas odkąd się 'wybudziłam' zamartwiałam się czy z dzieckiem wszytko okej. Dyskretnie wysłałam smsa do mojej lekarki z prośbą o krótkie spotkanie jutro. Zgodziła się i od razu mi ulżyło. Miałam przeczucie, że wszystko dobrze z moim maleństwem, ale musiałam się upewnić.
- To kto pierwszy?- zapytał tata.
- Zacznijmy od najstarszych.- zaproponowałam.
Rozdaliśmy rodzicom prezenty, z których byli bardzo zadowoleni. Później swoje paczki dostał Luk, a po nim Leah. Bałam się, ze bransoletka, którą jej kupiłam nie przypadnie jej do gustu, na szczęście tak się nie stało, była nią zachwycona.
- Teraz wasza kolej.- zwróciła się do nas Carmen.
- To ja zacznę.- Marcel wstał z kanapy.
Podszedł do choinki i wziął spod drzewka jakiś mały przedmiot. Nie zdążyłam się mu dokładnie przyjrzeć, bo zrobił to szybko. Podszedł do mnie i uśmiechnął się nerwowo.
- Nigdy nie sądziłem, ze będzie przy tym tyle osób.- zaśmiał się.
Byłam zaintrygowana. Coraz bardziej chciałam się dowiedzieć o co chodzi. Oczywiście nie dawałam tego po sobie poznać.
Blondyn wziął głęboki wdech i klęknął przede mną. Zaczęłam się domyślać, ale przecież to jeszcze nic pewnego...
- Myślałem nad tym już sporo czasu i doszedłem do wniosku, że najwyższa pora. Wiem, ze mamy czas, ale jak najszybciej chcę cię mieć tylko dla siebie. Mam nadzieję, że się nie wygłupię, ale trzeba zaryzykować, żeby się przekonać.- złapał mnie za rękę.- Heidi, wyjdziesz za mnie?- otworzył pudełeczko, w którym znajdował się prześliczny pierścionek.
Moje oczy momentalnie zapełniły się łzami. W tym momencie byłam szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Do tego wiedziałam, że on naprawdę tego chce, że nie robi tego, bo jestem w ciąży czy pod innym przymusem.
- Oczywiście, że tak.- odparłam wycierając łzy.
Twarz, teraz już, mojego narzeczonego od razu się rozpromieniła. Założył mi pierścionek i przywarł d moich ust. To wszystko było jak cudowny sen, a jeszcze nikt nie wie, że jestem w ciąży.
Przez kolejne dziesięć minut zbieraliśmy gratulacje. Wszyscy byli szczęśliwi.
- Teraz moja kolej.- uśmiechnęłam się.- Myślę, ze wszyscy się ucieszycie.- przeciągałam.- Jestem w ciąży.
Kolejny raz w ciągu niespełna dwudziestu minut wszyscy zaczęli mnie przytulać i gratulować.
- To zdecydowanie moje najlepsze święta.- Marcel szepnął mi do ucha, łapiąc mnie za rękę.
- Będziemy rodziną i do tego będę ciocią!- ekscytowała się Leah.
W świetnych nastrojach wszyscy przenieśli się do salonu. Ja dołączyłam chwilę później, bo obowiązkowo musiałam zadzwonić do Han, żeby się jej pochwalić. Nieważne, że jutro spotykamy się całą paczką u Marco. Nie wytrzymałabym tyle czasu.
~*~
z przykrością stwierdzam, moi kochani, że to jeden z ostatnich rozdziałów :C niby mogłabym ciągnąć tego bloga, ale byłby straaasznie nudny, bo już praktycznie nie mam pomysłów :c do końca zostało nie więcej niż cztery rozdziały (nie licząc epilogu, jeśli będzie chciało mi się go pisać xd). Mam nadzieję, że nie zawiodę was zakończeniem, na które jeszcze nie mam konkretnego pomysłu c: i że miło wam się czytało rozdziały :3
dobra, bo piszę jakbym już tym rozdziałem kończyła to opowiadanie (co też miałam w planach), a jeszcze trochę mam do napisania :D
Heidi odzyskała pamięć, bo nie chciało mi się znowu powtarzać tego cyklu, ze wszystko sobie przypomina. Jeszcze nie wiem co zrobię, jak Heidi pójdzie do lekarza, żeby upewnić się, co z dzieckiem, ale się zobaczy xd
do następnego misie ♥ #ily


buziaczki :**

5 komentarzy:

  1. szkoda, że już kończysz :(
    rozdział cudowny :) czekam na kolejny i zapraszam http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz go kończyć ? :( Ty zawsze masz pomysły spróbuj go jakoś dalej ciągnąć . Prosze ;*
    Rozdział zaje*isty zreszta jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie opłaca mi się nawet ciągnąć, bo z tego co widzę to coraz mniej osób czyta :c

      Usuń
  3. JAK TO MNIEJ OSÓB CZYTA?! NIEMOŻLIWE! PRZECIEŻ TEN BLOG JEST NAJLEPSZY ;-; TRUDNO, ICH STRATA.
    ty się nie przejmuj innymi, ważne że ja czytam i jestem zadowolona ♥ a teraz nie marudź i pisz kolejny zajebiście cudowny rozdział c:
    i co to ma znaczyć to skreślone?! z dzieckiem ma być wszystko okej!

    love ya Miśka <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. 38 year-old Programmer Analyst II Adella McCrisken, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Baton twirling. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Bugatti Type 57SC Atalante Coupe. bezkonkurencyjny post

    OdpowiedzUsuń