- Oczywiście, ze tak.- zaśmiałam się.- Ale obiecaj, że
zapiszesz się na tą operację.
- Już to zrobiłem. Szóstego czerwca będzie po wszystkim.-
pocałował mnie.- Jeśli nie wierzysz to możesz zapytać Kubę, Sebastiana albo
nawet trenera.
- Wierzę ci głuptasie.- przytuliłam go.- Kocham cię
Łukasz.- szepnęłam.
- Ja ciebie też Skarbie.
Godzinę później wszyscy byli w drodze do domu, żeby
odświeżyć się przed imprezą.
Przez cały ten czas Łukasz praktycznie się nie odzywał.
Widać było, ze jest bardzo smutny.
- Łukasz wiem, że ci smutno, ale nie możesz się tak
zamartwiać.- pogładziłam go po ramieniu.
- Wiem, ale byliśmy tak blisko wygranej.- pokręcił zły
głową.- W pierwszej połowie mogliśmy już wygrać ten mecz.
- Następnym razem im pokażecie kto tu rządzi.- zaśmiałam
się i pocałowałam go w policzek.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
#Heidi.
- Obiecaj mi, że za rok ich skopiecie. Boże jak ja
nienawidzę Bayernu. To jest jedyny klub, którego szczerze nie lubię.- nie
dawałam Marcelowi dojść do głosu.- Przecież oni powinni grać w dziesiątkę! Czy
ten sędzia ślepy był?!- irytowałam się coraz bardziej.
- Uspokój się, bo jak tak dalej pójdzie to w następnym
sezonie nie będziemy mieli z kim grać.- zaśmiał się.
- Ale mi ciśnienie podnieśli. Grrrrrr.
- Pojedziemy na imprezę to się odprężysz.
- Oby, bo inaczej będziesz miał ze mną ciężko.-
oznajmiłam.- Mam nadzieję, ze już się tak nie smucisz po tej NIESPRAWIEDLIWEJ
przegranej.
- Odkąd zaczęłaś mówić jest lepiej.- wyśmiał mnie.
- Tak bardzo chcesz, żebym się na ciebie obraziła?
- Ależ skąd.- pocałował mnie.- Lepiej leć się szykować bo
mamy tylko godzinę.
Wyrobiłam się w czterdzieści minut. Gotowa zeszłam do Marcela,
który był już w garniturze.
- Skąd ty go wziąłeś?- zdziwiłam się.
- Miałem w samochodzie.- puścił mi oczko.- To możemy
jechać?
- Tak, możemy.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, przy jednym stoliku
siedziała Zuza z
Piszczkiem. Dosiedliśmy się do nich, a po chwili zjawiła się Hannah
i Marco.
- Kochanie jak ty ślicznie wyglądasz.- zaśmiał się Reus.
- Na serio jeszcze ci się to nie znudziło?- zawtórowałam
mu.
- Mówiłem ci, ze to mi się nigdy nie znudzi.
- To nie wiem jak wytrzymasz tydzień kiedy mnie nie
będzie.
- Co? A gdzie się wybierasz?- zdziwił się.
- Jedziemy na Ibizę.- Marcel odpowiedział za mnie.
- Jak możesz mi ją zabierać?!- Marco udawał załamanego.
- Oh, wytrzymasz Misiaczku mój.- poczochrałam mu włosy.
- Co ty robisz?! Układałem tą fryzurę godzinę!- krzyknął
oburzony.
Kiedy cały zespół BVB był na miejscu, chłopaki poszli
powiedzieć kilka słów i zaczęła się zabawa.
- A ty wiesz że ja cię bardzo kocham?- bełkotałam pijana.
- Tak, wiem.- Marcel się zaśmiał.
- A ty Han wiesz, że cię kocham?
- Oczywiście.
- A wy chłopaki wiecie, że was kocham?- zwróciłam się do
Mario, Matsa, Marco, Moritza i Leo.
- Oni nie wiedzą i niech tak zostanie.- wtrącił
Schmelle.- My się chyba będziemy zbierać.
- Juuuuż?! Jest dopiero...... o czwarta. Chyba masz
rację.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi (którzy jeszcze zostali) i
zamówiliśmy taksówkę. Aż się zdziwiłam, że o tej godzinie jeżdżą.
- Jedziemy do mnie.- oznajmiłam i podałam kierowcy adres.
- Miałem tu dużo do gadania.- zaśmiał się.
W połowie drogi położyłam głowę na ramieniu Marcela i
zmęczona przysnęłam. Cały czas czułam jak głaskał mnie po głowie i całował w
czoło. Kiedy taksówka się zatrzymała przebudziłam się.
- Ciii, Heidi śpij sobie.- szepnął i wziął mnie na ręce.
- Jesteś najlepszy.- mruknęłam i wtuliłam głowę w jego
lewy obojczyk.
- Miło słyszeć.- odparł.
Nie mam pojęcia jak poradził sobie z otworzeniem drzwi,
trzymając mnie ciągle na rękach, ale wyszło mu to. Położył mnie na łóżku, a
kiedy położył się obok kompletnie odpłynęłam.
Miałam bardzo przyjemny sen. Śniły mi się nasze wakacje na
Ibizie. Siedzieliśmy na plaży przy zachodzie słońca. Rozmawialiśmy, śmialiśmy
się i nagle Marcel klęknął przede mną i zapytał czy za niego wyjdę.
Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Jednak szybko
zmienił się w grymas spowodowany straszliwym kacem. Marcela nie było obok.
- Marcel!- krzyknęłam.
- Co jest?- odparł z dołu.
- Możesz mi przynieść wodę?
- Już idę.
Po chwili do pokoju wszedł blondyn z tacką jedzenia.
- Fajny fartuszek.-
zaśmiałam się.
- Wiem, podkreśla moje oczy.- zawtórował mi.
- Oh ty mój skromnisiu.- wzięłam tabletkę na ból głowy i
wstałam z łóżka.- Idę się przebrać.
Dziesięć minut później byłam
z powrotem. Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy na spacer.
- To jak, wprowadzasz się do mnie teraz czy po Ibizie?-
zapytał.
- Zależy kiedy się spakuję.
- W tydzień nie zdążysz?
- Zobaczymy. A dzwoniłeś do Leah?
- Tak. Powiedziała, że z wielką chęcią się tam wprowadzi,
oczywiście jeśli się nie rozmyśliłaś.
- Nie skądże, tylko muszę powiedzieć Han.- oznajmiłam.
- Marco puszczaj mnie!- śmiałam się.- Za piętnaście minut
musimy być na lotnisku! Muszę się pożegnać z Heidi i Marcelem.
- Oj przestań. Przeżyją.
- Ale ja nie! Już! Złaź ze mnie i jedziemy.-
zarządziłam.- Przecież nie będziemy tam siedzieć do jutra.- dodałam.
- No dobra, niech ci będzie, ale jak wrócimy to...
- Jak wrócimy, to jedziemy na wizytę z małym.- oznajmiłam.
- Przez tą ciążę strasznie się rządzisz.
- To, ze jestem w ciąży, nie oznacza że ci nie przywalę,
więc się pilnuj.- ostrzegłam go.
- Oczywiście moja najukochańsza.- wyszczerzył się.
- Jedziemy. Teraz.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Od razu ich znalazłam. Wszystko dzięki zielonym włosom Heidi.
- Udanej podróży.- przytuliłam Zieloną.
- Dzięki. Już nie mogę się doczekać.
- Tylko uważajcie tam na siebie.
- Hannah, spokojnie. Marcel jest odpowiedzialny.-
odparła.
- To ja wiem i te słowa były głównie do ciebie.-
powiedziałam.
- Reus nie ciesz się tak, bo ci poprzestawiam twarz przed
wylotem.
- Wszyscy mi dzisiaj grożą! Co to ma być.- lamentował.
Heidi spojrzała na mnie pytająco. Zbyłam ja machnięciem
ręki.
- To kupcie nam tam coś ładnego.- Marco się zaśmiał.
- No jasne. Tobie kupię smycz, a Han poradnik, jak sobie
radzić z dzikim zwierzętami.
~*~
W końcu napisałam *.* średnio mi się podoba. Trochę poprzeskakiwałam w czasie, ale mam pomysł na Ibizę ^^^ (nie wszystkim się to musi spodobać) i chcę to jak najszybciej napisać, bo jeszcze zapomnę xdBOŻE to już 51 rozdział :OOOO pasowałoby powoli kończyć, co nie?
jprdl xd beka życia HAHAHAHAHA ♥