- Heidi! Hannah!- krzyknął Marcel.
- O kurwa. Co teraz?- spojrzałam na przyjaciółkę.
- Musimy zejść. Schowamy testy, a jak spławimy chłopaków to wrócimy.- odparła.
- Dobra.- zgodziłam się.- Już idziemy!- krzyknęłam.
Zeszłyśmy na dół. Wiecie pozorny uśmieszek i takie tam.
- A wy nie na treningu?- zapytała Han.
- Przecież dzisiaj mamy wolne. Mówiłem ci wczoraj o tym.- zaśmiał się Marco.
Zgromiłam ją wzrokiem. Jak ona mogła zapomnieć? Przecież to było oczywiste, że jeśli nie mają treningu to zjawią się u nas.
- Jakoś wyleciało mi z głowy.- odparła.
- To co robimy? Idziemy gdzieś na miasto?- zapytał Marcel.
- eeem, no bo myyy musimy iść... dzisiaj zanieść materiały do pracy!- wymyśliłam.
To nie było aż takie wielkie kłamstwo, bo musiałyśmy iść do szefa, tylko, że jutro.
- A nie możecie iść później? Nie często się zdarza, że mamy wolny dzień.
- Marco nie marudź. Nie chcemy stracić pracy, którą ledwo dostałyśmy.
- No Heidiiii! Kochanie!- zaczął się śmiać.
- Ty mi tu nie wyjeżdżaj z kochaniem do mojej dziewczyny.- odezwał się Marcel.
- Dobra. Mamy tam być na szesnastą, więc możecie tu jeszcze trzy godziny posiedzieć.- oznajmiła Hannah.
- Przepraszamy na chwilę.- powiedziałam i porwałam przyjaciółkę do kuchni.- Co ty robisz?
- Musimy wyglądać naturalnie. Przecież im nie powiem, że nie mogą tu być, bo chcemy sprawdzić, czy któraś z nas nie zaciążyła. Pójdą sobie i po sprawie.
Wróciłyśmy do chłopaków i w miarę możliwości zachowywałyśmy się normalnie.
- A może was odprowadzimy? A jak wrócicie to wyskoczymy do kina.
- Nie no, Marcel nie ma potrzeby. Poza tym to może trochę potrwać, bo zdjęcia będą dokładnie sprawdzane i w ogóle.
- No trudno. To my się będziemy zbierać, bo już po piętnastej.
- Najwyżej jeśli wrócimy o przyzwoitej godzinie zadzwonimy do was.
- Okej, to pa.- pożegnali się i wyszli.
- Na górę.- oznajmiłam.
Po długim przekonywaniu Han, że wszystko będzie dobrze, w końcu zrobiła test.
- O kurwa.- szczęka mi opadła.
- Dokładnie.- przyjaciółka zgodziła się ze mną- Co teraz?- zapytała.
- Chyba musimy zadzwonić po niego zadzwonić powinien wiedzieć.- głos mi zadrżał.
- Jesteś pewna? Bo ja nie.
- Będzie okej. Na pewno będzie okej.- wmawiałam sobie.
- Ty dzwonisz.- oznajmiła siadając.
- Ja? Dlaczego ja?
- Ponieważ ja tak mówię.- zgromiła mnie wzrokiem.
- Miło.- podsumowałam i wybrałam numer.- Halo? No hej. E, mam do ciebie sprawę. Mógłbyś przyjechać? Tak, to dość ważne, właściwie bardzo ważne. Co się stało? To nie jest rozmowa na telefon. Okej to czekamy.- rozłączyłam się.
- I jak?
- Za pół godziny będzie.
Siedziałyśmy na kanapie i czekałyśmy, aż przyszły ojciec się zjawi.
- Hannah, ty płaczesz? Kochanie co się stało?- Marco od razu podbiegł do szatynki.
- To może ja was zostawię?
- Nie proszę nie idź.- złapała mnie za rękę.
- O co chodzi?- zapytał.
- Powiem prosto z mostu i mam nadzieję, że jakoś to będzie.- zaczęła.- Marco... Ja jestem w ciąży.
Chłopak patrzył raz na Han raz na mnie z nadzieją,że w końcu któraś z nas powie mu, że to żart. Niestety tak nie będzie. W pewnym momencie zrobił coś czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Po prostu wstał i wyszedł. Hannah się załamała i wpadła w ryk a ja nie wiedziałam co robić.
- Pogadam z nim.- oznajmiłam i przytuliłam przyjaciółkę.
- Dziękuję ci.- uśmiechnęła się.
- Trzymaj kciuki.- powiedziałam wychodząc.
W oddali zobaczyłam sylwetkę chłopaka. Zaczęłam za nim biec i wołać go. Nie reagował.
- Marco do jasnej cholery zatrzymaj się!!- wrzasnęłam.
Zatrzymał się, ale nawet na mnie nie spojrzał. Dobiegłam do niego i ledwo dysząc chciałam zacząć wykład.
- Ty płaczesz?- wytrzeszczyłam oczy.- Dlaczego wybiegłeś?- zapytałam, bo nie odpowiadał.
Nic nie mówiąc mocno mnie przytulił. Byłam zszokowana, ale starałam się jakoś pomóc. Usiedliśmy w ciszy na najbliższej ławce.
- Ja nie dam rady.- blondyn w końcu się odezwał.
- Marco dasz radę. Nawet mi nie wmawiaj, ze będzie inaczej. Ja wiem, że Hannah może na ciebie zawsze liczyć i ty też o tym dobrze wiesz.
- Tak myślisz?
- Czy ty mnie słuchasz?! Ja to wiem! Będziecie najlepszymi rodzicami na świecie dla tego maleństwa. Uwierz mi.- przytuliłam go.
- Dzięki Heidi.- uśmiechnął się.
- A teraz z powrotem poproszę tego nieobliczalnego i szalonego chłopaka, którego pokochałam jak brata!
Zaśmialiśmy się i razem ruszyliśmy w stronę domu Han.
- Wiesz teraz pasowałoby jakieś zaręczyny zorganizować.- dźgnęłam go w bok.
- No pasowałoby.- zaśmiał się.- Ja myślisz co by jej się spodobało?
- Znając ją, to wystarczy pierścionek i to że będziesz obok.- oznajmiłam.
- Tylko tyle?- zdziwił się.
- Ona nie jest mną, więc tak.- zaśmiałam się.
- To chyba już mam pomysł.- oświadczył.
Spojrzałam na niego pytająco, a;e się tym nie przejął.
- No powiedz mi!- krzyknęłam.
- Toma być niespodzianka, więc nie mogę ci powiedzieć. Bo to jest oczywiste, że jeśli ty byś się dowiedziała, to wszyscy by wiedzieli, a w szczególności Han.- zaśmiał się.
- Dobra.- mruknęłam.- Będziesz coś chciał.
- Oj no kochanie nie złość się!- udał smutnego.
- Chłopcze lepiej się postaraj, bo stracisz swoją ukochaną.- wtrąciła się jakaś starsza pani.
Kiedy tylko przeszła wybuchnęliśmy śmiechem. Nie mogłam się opanować. Że niby ja miałabym być z Reusem?! Dobre żarty.
- Patrz kogo wspaniała Heidi ci sprowadziła!- krzyknęłam wchodząc do domu.
Ruchem ręki pogoniłam blondyna, który nagle zrobił się nieśmiały.
Wyszedł przede mnie i głupio gapił się na szatynkę.
- Dobra pomogę wam trochę. Hannah musisz mu wybaczyć. On się popłakał!- wczuwałam się.
- Naprawdę?- zdziwiła się.
- Tutaj moja praca się kończy. Będę u siebie Misiaki moje!- krzyknęłam i poszłam do siebie.
#Hannah
- Tak to prawda.- przyznał.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem.- zaśmiał się.- Z jednej strony bałem się, że nie dam rady. Że nie będę dobrym ojcem dla tego dziecka, a z drugiej cieszyłem się jak głupi.
Wstałam i ze łzami w oczach przytuliłam go.
- Nie zostawisz mnie, prawda?- zapytałam.
- Nigdy w życiu. Jesteście teraz dla mnie najważniejsi.- pocałował mnie w czoło.
- Kocham Cie Marco.- pocałowałam go.
- Ja ciebie też myszko.- uśmiechnął się.- To jak, wolisz chłopczyka czy dziewczynkę?
- Obojętnie, ważne żeby było zdrowe.
- Fajnie, ze oboje chcemy chłopczyka.- zaśmiał się.
Pokręciłam z politowaniem głową i złapałam się za brzuch.
- Oj malutki, twój tata naprawdę jest chory psychicznie. Nie raz się o tym przekonasz.
- Ej! Nie nastawiaj dziecka przeciwko mnie.- zaczął się śmiać.
- Nie przesadzajmy, ja je tylko ostrzegam Kochanie.- uśmiechnęłam się słodko.
- Tak to się teraz nazywa. Marco Juniorze nie słuchaj mamy.
- Na serio? Marco Junior?- popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Przecież Marco to bardzo ładne imię! A ze dziwnym przypadkiem ja mam tak wspaniałe imię to on będzie Junior.- wytłumaczył.
- Właśnie o tym ci przed chwilą wspominałam.- zwróciłam się do brzucha.- Porozmawiamy o imieniu jak już będziemy znali płeć.- zarządziłam.
- Ja wiem, że Marco Junior ci się podoba. Tylko musisz to do siebie dopuścić.- wmawiał mi.
- Na pewno masz rację. Z pewnością tak jest.- odparłam.
~*~
Trochę krótki, ale nie mam na razie pomysłu na dalszą część ;pWiem, że się naczekaliście i strasznie was za to przepraszam ♥♥♥ Kocham was i mam nadzieje, ze mi wybaczycie Misiaki ♥
Ogólnie to się jaram bo ROOM 94 będzie w Łodzi! jdbiudwbviudwvb *.*
No nareszcie myślałam że umre z tęsknoty za tym opowiadaniem! Obiecaj że nigdy tak nie zrobisz. Rozdział super jak zawsze.
OdpowiedzUsuń"- Oj malutki, twój tata naprawdę jest chory psychicznie. Nie raz się o tym przekonasz."
OdpowiedzUsuń" Marco Juniorze nie słuchaj mamy.
- Na serio? Marco Junior?- popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Przecież Marco to bardzo ładne imię! A ze dziwnym przypadkiem ja mam tak wspaniałe imię to on będzie Junior.- wytłumaczył."
hahaha xD tym mnie dzisiaj kupiłaś ;)
świetny, jak zawsze ;D
już nie mogę się doczekać kolejnego ;3
Uwielbiam te opowiadanie. Jak nawijał o Marco Juniorze to spadłam z krzesła - poważnie. Jak wyszedł po tym jak powiedziała mu że jest w ciąży , to się wkurzyłam bo myślałam że nie wróci. Nono, bardzo mi się podoba ten rozdział. To teraz czekamy aż się urodzi. Czekam na następny. Pozdrawiam. Paulina ;*
OdpowiedzUsuńhhahahhahahhahh Marco chory psychicznie :p i ze placze ? hahahahahahahah oj podoba mi sie ten rozdzial jest zajebisty i czekam na kolejny :* oczywiscie zycze ci weny i to bardzo bardzo ale to bardzo duzo tej weny <3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńZajebisty. Warto było czekać ;P
OdpowiedzUsuńWidzę, że też jesteś Roomies? ;d
Ja niestety na koncert się nie wybiorę - do żadnego miasta nie mam za blisko :( Może gdyby to był wakacje... No ale trudno - przeżyję ;)
Pozdrawiaaam <3
no jestem Roomies ;3
Usuńna pewno jeszcze będą w Polsce, więc jeszcze pojedziesz ♥
ajajajajajajajajajajajajajajaj ♥♥♥ w końcu nowy :)
OdpowiedzUsuńa z tymi zaręczynami... aaawww, jak ja mówiłam ☻ i, no ten, czekam na kolejny, co nie? ma być jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed balem :D
świetny rozdział :**
OdpowiedzUsuńBędzie dzidziuś xD
OdpowiedzUsuńciesze się z tego jak nie wiem ;)
Super !! <333 Marco junior ;3
OdpowiedzUsuńjsuchsbwuhdysh *.* nareszcie dodalaś <33 nawet nie wiesz jak ja na ten rozdział czekałam *o* koleżanki w szkole miały mnie dość bo ciągle im o tym nawijałam xd nawet udało mi się je namówić żeby przeczytały i bardzo im się podoba :DDD możesz być ze mnie dumna ;** myślałam że tak to wykombinujesz że to jeszcze Heidi będzie w ciąży xd no ale się myliłam. I dobrze xd Marcelowi i Zielonej bachorek jeszcze nie jest do szczęścia potrzebny ;pp
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny :"*
Miśka <3 ;**
Jeee, w końcu!!! Fajnie, że będą mieli bobaska, zabawnie by było, gdyby obydwie zaciążyły xD Tego tak na prawdę się spodziewałam ;D Ale i tak jest genialnie, liczę na to, że następny dodasz szybciej ;D Tymczasem pozdrawiam i zapraszam na nowego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://wygraliciktorzyniezwatpili.blogspot.com/ - 2 rozdział
Fajny i czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział w wolnej chwili
http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńFajnie, że Marco i Han będą mieli maluszka. :)
Czekam na 45 ;>
awwww Marco Junior *.*
OdpowiedzUsuńza je bis ty roz dział ;]
OdpowiedzUsuń