Siedziałam w tym samym miejscu prawie do dwudziestej
pierwszej. Wtedy usłyszałam otwierające się drzwi. Chwilę później stanęła przede
mną Heidi.
- A ty co się tak odstawiłaś?- zdziwiłam się.
- Nie ważne. Przebieraj się.- rzuciła mi ubrania.
- Po co?
- Nie gadaj tylko się ubieraj. Już już! Ruchy!
Zmieszana wykonałam polecenie przyjaciółki. Równo o
dziewiątej byłam gotowa.
- Teraz mi powiesz po co to wszystko?
- Nie.- odparła.- Idziemy.
Złapała mnie za rękę i praktycznie wybiegłyśmy z domu.
Ledwo udało mi się zamknąć drzwi.
- O co ci chodzi?- lekko się denerwowałam.
Z Heidi przeżywałam już najróżniejsze przygodny, ale
chyba nigdy nie przyszło mi do głowy, że w takich butach będziemy biegały po
mieście.
- Przecież dzisiaj nie będzie burzy.- powiedziałam, kiedy
zorientowałam się, że zbliżamy się do polany.
- Wiem.- zaśmiała się.
- Ja cię nie ogarniam dziewczyno.
Wzruszyła tylko ramionami i wyciągnęła telefon.
- No, siemasz. Jesteśmy prawie na miejscu. Szykuj się.-
rozłączyła się.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Dowiesz się na miejscu.- oznajmiła.
Kiedy byłyśmy już kilka metrów od wielkiego drzewa,
zobaczyłam go. Marco stał w garniturze , z wielkim bukietem róż, obok pięknie
przystrojonego stoliczka. Spojrzałam załzawionymi oczami na przyjaciółkę.
Uśmiechnęła się i popchnęła mnie lekko w stronę blondyna.
- Dziękuję.- przytuliłam ją.
- Nie ma za co. Nie pozwolę, żebyście się kłócili o byle
co.- powiedziała.- Idź już, bo ja też się śpieszę.- zaśmiałam się.
Jeszcze raz się do niej uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę
Marco. Od razu mocno go przytuliłam.
- Przepraszam. Zachowałem się jak małolat.- odezwał się,
wręczając mi bukiet.
- Dziękuję. Nie szkodzi, w każdym związku zdarzają się
gorsze dni.
- Strasznie cię kocham.- pocałował mnie.
- Ja ciebie też. Sam to wszystko wymyśliłeś?
- Z małą pomocą zielonej.- zaśmiał się.
Po tej ‘kolacji’ doszłam do wniosku, że nie przepadam za
takimi rzeczami. Nie wiem jak się wtedy zachować. Dlatego później poszliśmy do
kina, a po kinie, mimo mojej woli, do Marco. Wiedziałam, że tam się upiję i
skończy się to jak za pierwszym razem. Nie myliłam się. Najpierw tylko
rozmawialiśmy, później Marco zaproponował coś mocniejszego do picia i tak jakoś
wyszło, że się upiłam.
- Dlaczego to się zawsze kończy tak samo?- zaśmiałam się.
- Widocznie taki urok mojego domu.- poruszał brwiami.-
Ale nie gniewasz się już na mnie?
- Po raz tysięczny mówię ci, że nie.- pocałowałam go.
- Ale na pewno?
- Tak.
- Na sto procent?
- Tak.
- Na dwieście?
- Tak.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Ale na pewno jesteś tego pewna? Tak na milion procent?
- Tak.- odpowiadałam znudzona.
- Idziemy testować wytrzymałość mojego łóżka?
- Tak.- odparłam monotonnie.- Zaraz zaraz!
- Mam cię.- zaśmiał się i nic więcej nie miałam do
gadania.
- Jak z tego wyjdą kiedyś dzieci to będzie tylko i
wyłącznie twoja wina!- zaśmiałam się pozbawiając go koszuli.
- Już nie mogę się doczekać piękna.- uśmiechnął się zabójczo.
#Heidi
Kiedy odprowadziłam Han na randkę przeprosinową, szłam w
kierunku domu Marcela. Postanowiłam, że skoro już się tak ubrałam to go gdzieś
wyciągnę. Nie miałam jeszcze pomysłu, ale na pewno coś uda mi się wymyślić.
Szłam trochę okrężną drogą, no ale krótszej nie było… Jakieś obskurne,
opuszczone, stare budynki. Brrr.
Nigdy nie lubiłam takich miejsc. Trudno, jakoś muszę
dostać się do Marcela.
- E! Mała!- usłyszałam jakiś męski głos.
Oj, nie radzę mnie
zaczepiać. Szczególnie kiedy śpieszę się do chłopaka.
- Czego?- syknęłam.
- Co powiesz na mały numerek?- poruszał brwiami.
- Z tobą?! HAHAHAHAHA- wyśmiałam go.- prędzej sobie
szpilki w oczy powbijam.
- Nie pozwalaj sobie.- mina mu zrzedła.
Chyba zdał sobie sprawę, że ja się szanuję i nie jestem
panią lekkich obyczajów, inaczej mówiąc po prostu nie jestem dziwką.
- Ja tylko stwierdzam fakty, debilu.- oznajmiłam
poirytowana.
- Nie będziesz się tak do mnie zwracała.- rozzłościł
się.- Zobaczymy czy w praktyce też jesteś taka mocna, jak w gębie.
- A żebyś się nie zdziwił.- zaśmiałam się.
Z niebezpieczną szybkością, zaczął się do mnie zbliżać.
Większość dziewczyn pewnie srałaby w gacie, a ja z bananem na twarzy zaczęłam
grzebać w torebce. Po chwili wyciągnęłam dezodorant i mój nowy kolega miał
odświeżone oczy.
- Ty suko! Policzymy się!- wrzasnął przecierając je.
Praktycznie na ślepo doczłapał się do mnie i jakimś cudem
złapał. Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić, jak mocno mogę skrzywdzić mu
„przyjaciela”. Bez zawahania go tam kopnęłam. Chwilę później leżał na ziemi,
zwijając się z bólu.
- Może to cię czegoś nauczy.- powiedziałam poprawiając
włosy.- Nie każda dziewczyna w szpilkach jest bezbronna.- dodałam.
Odeszłam kawałek i wyciągnęłam lusterko.
- Nawet się nie rozmazałam. Łatwo poszło.- zaśmiałam się
i ruszyłam w dalszą drogę.
Po prawie dwudziestominutowym spacerku byłam na miejscu.
Drzwi otworzyła mi siostra Marcela.
- Heidi!- rzuciła się na mnie.
- Czeeeść.- zmieszałam się.- Jest Marcel?
- Tak. Wchodź, zawołam go.- oznajmiła i zniknęła.
Dobra, to było dziwne. Odkąd pamiętam ta dziewczyna mnie
nienawidzi, a teraz rzuca się na mnie z uściskami? Coś mi tu nie gra.
- Heidi? Co ty tu robisz?- zapytał z uśmiechem.
- W wielkim skrócie, wpadłam po ciebie. Pomyślałam, że może
gdzieś wyskoczymy.
- No bracie, żeby dziewczyna po ciebie przychodziła. Nie
starasz się widzę.- zaśmiała się.
- Leah, idź już co?- zawtórował jej.
- Nigdzie się nie wybieram. Pamiętaj, że dopóki rodzice
nie wyjadą musisz mnie gościć.
Spojrzałam pytająco na blondyna.
- Już tłumaczę.- uśmiechnął się.- Jutro nasi rodzice
przyjeżdżają w odwiedziny. A z racji, że Le jest niepełnoletnia.
- Jeszcze tylko dwa miesiące!- wtrąciła.
- No właśnie, to staruszkowie zgodzili się, na jej
przeprowadzkę do Dortmundu tylko jeśli będzie mieszkała ze mną. Ale chyba oczywiste
jest to, że bym z nią nie wytrzymał, więc wynająłem jej mieszkanie niedaleko, a
zawsze kiedy rodzice przyjeżdżają siedzi u mnie. W ten sposób każdy jest
szczęśliwy.
- Pomysłowe.- przyznałam.
Jakoś tak wyszło, że zostaliśmy u Marcela. Jego siostra
okazała się fajną dziewczyną, kiedy się lepiej poznałyśmy. Okazało się nawet, że
mamy kilka wspólnych tematów.
Rozmowę przerwał mi telefon.
- Przepraszam na chwilę.- odeszłam kawałek i odebrałam.-
No hej Zuza, co tam?
- Łukasz mi się oświadczył!- wrzasnęła.
- Naprawdę?!
- Tak! Jestem taka szczęśliwa!
- To wspaniale! Gratuluję!
- Dzięki. Nie mogę w to uwierzyć.- zaśmiała się.
- To teraz tylko ślub i gromadka dzieci.
- Pewnie pewnie.
- A planujecie już datę ślubu?
- Jeszcze nie, ale zastanawiamy się nad jesienią.-
odparła.- Przepraszam, ale ja kończę, bo muszę się spakować.
- Jak to?- zdziwiłam się.
- Jutro po meczu lecimy do Polski, do naszych rodzin.
Wiesz, trzeba ogłosić zaręczyny.
- To nie zrobimy żadnej imprezy?
- Jak wrócę to zabalujemy. Dobra lecę. Pozdrów Marcela.
Pa.
- Pa.- rozłączyła się.
Z bananem na twarzy wróciłam do rodzeństwa.
- Łukasz oświadczył się Zuzie.- oznajmiłam.
- No to grubo.- zaśmiał się.
- Ty się nie śmiej! Kiedy się ‘weźmiesz’ za Heidi?
- Nam się nie śpieszy.- odparł.- Prawda kochanie?
- Oczywiście.- puściłam oczko do Leah.
- Co to mają być za tajemne znaki, co?
- Facet tego nie zrozumie.- zaśmiała się i przybiłyśmy
piątkę.
Tego dnia nasz ‘topór wojenny’ został zakopany.
Godzinę później blondynka nas zostawiła, bo przyszedł po
nią chłopak.
- Widzę, że siostra nie próżnuje.- zaśmiałam się.
- Zupełnie jak jej starszy brat.- poruszał brwiami.- A
tak właściwie, to dlaczego się tak ubrałaś? Chyba pierwszy raz widzę cię w
sukience.
- Jak pewnie wiesz lub nie wiesz, Marco i Han trochę się
poprztykali, więc pomogłam Reusowi, zorganizować przeprosinową randkę, a żeby
Hannah wyszła tak elegancko ubrana bez podejrzeń, to też założyłam sukienkę,
której już nigdy w życiu nie dotknę, bo mnie wkurza jak mało co.- zakończyłam
monolog.
- To wiele wyjaśnia.- zaśmiał się.
- Więc się napatrz, bo za szybko mnie w tym nie
zobaczysz.
- Zobaczymy.- przytulił mnie.
- Chyba będę się powoli zbierała. Muszę się wyspać na
jutrzejszy mecz.- pocałowałam go i wstałam.- Przy okazji, masz pozdrowienia od
Zuzy. –przypomniałam sobie
- Chcesz mnie tu zostawić samego?- nie przejął się pozdrowieniami.
- Niestety tak kochanie.
W domu byłam około pierwszej. Nie tak źle, znając moje
możliwości. Podeszłam do domu Han i przez okno zajrzałam do środka. Tak, tak wiem, jestem wścibska. Ale ja tylko
się o nią troszczę!
Szatynki nie było w środku. Są tego dwa wyjaśnienia.
1. Albo jest na górze z Marco i testują jej łóżko!
2. Albo są u Marco i testują jego łóżko!
Przede mną się nic nie ukryje. Wszystkiego się dowiem na
meczu.
- HA! Wiedziałam!- wrzasnęłam.
- Co wiedziałaś?- zdziwiły się dziewczyny.
- Że wylądowałaś u Reusa.
- Niby skąd?
- Oj Hannah, Hannah, Hannah, takie rzeczy się wie.-
zaśmiałam się.
Byłam tak pochłonięta rozmową z przyjaciółkami, ze
praktycznie w ogóle nie patrzyłam co dzieje się na murawie.
- Heidi, nie chcesz teraz patrzeć na boisko.- powiedziała
Zuza.
- Co? Dlaczego?- zdziwiłam się i spojrzałam na graczy.-
Marcel! Co tam się do cholery stało?!
- No nasz Schmelle został brutalnie potraktowany butem.-
odparła.
- Heidi, spokojnie. Nic się nie stało.- spojrzałam na Han
spode łba.- No dobra stało się, ale takie wypadki się zdarzają. Wszystko będzie
okej.
- Masz rację. Jestem zbyt wrażliwa.- przyznałam.
- No właśnie! Gdzie jest moja niezależna, twarda, mająca
wszystko w dupie, szalona Heidi?!- dziwiła się Han.
- No właśnie sama chciałabym widzieć.- zaśmiałam się.- Od
jutra porządnie biorę się za siebie! Zero smutku, zero złości wyjebane po
całości!
- Zapowiada się ciekawie.- zaśmiały się.
- Żebyście wiedziały, że będzie ciekawie.
Po wygranym, przez BVB, meczu zaczęliśmy się żegnać z
Piszczem i Zuzą. Później każdy skierował się w swoją stronę.
Rozsiadłam się na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Po pewnym
czasie doszłam do wniosku, że chcę coś zmienić. Nie wiedziałam co i gdzie, ale
chcę.
Cudowne rozmyślania, przerwał mi telefon. Dzwonił Marcel.- No hej. Mam sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Nie masz ochoty do mnie wpaść?- zapytał.
- Przecież twoi rodzice są u was.
- O to chodzi. Bardzo chcieli cię poznać.- słyszałam jak się zaśmiał.
- Oł. To zmienia postać rzeczy. Okej, daj mi pół godziny.
- Dobra to czekam.
- No pa.
Mam zamiar coś zmienić? Jest okazja. Na luzie podejdę do tematu rodziców mojego chłopaka. Nie będę się stresowała. Nie warto spekulować i oceniać pochopnie.
W dziesięć minut zdążyłam się naszykować.
- Boże, założyłam spódniczkę. Na serio się zmieniam.- zaśmiałam się pod nosem i wyszłam.
~*~
Przepraszam, że tak późno, ale miałam dzisiaj jakiegoś doła x.xOgólnie w pierwszej wersji tego rozdziału uśmierciłam Heidi, ale później mi się odwidziało i nie zrobiłam z siostry Marcela mordercy ;DD
Miałam jakąś wielką chęć ją uśmiercić albo zrobić coś, żeby Han i Marco się nie zeszli, ale posłuchałam trochę muzyki i wszystko wyszło zupełnie inaczej xd
JA I MOJE ZDECYDOWANIE ♥♥♥
Chciałam wam też bardzo podziękować za ponad 20 000 wyświetleń ;OOO
KOCHAM WAS MIŚKI ♥♥♥
Macie konto na TT (twitter) ?? Jeśli tak to zostawcie w komentarzach swoje nazwy ;3 chcę was wszystkie obserwować ;** (mój tt : @szesnastka_bicz)
dobrze, że jej nie uśmierciłaś i pogodziłaś tych dwoje. :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział .:)
Genialne, cieszę się że się pogodzili ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)
jakbyś ją zabiła...
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że pamiętasz o mojej baterii.
o niej nie da się zapomnieć ♥
Usuńświetny po prostu ! cudowne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny !
zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/ mile widziany komentarz ;)
Nareeszcie . ;3 ;3 Zajebistość . ! Kocham , wielbie Tw opowiadanie . ♥ Czekam na kolejny rozdział . ;3 ~ Twój anonimek . ♥ ;*
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO <3 Aww ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! ;*
Czekam na następny !
cudowny <33333 Jejciu jak ja uwielbiam twoje opowiadanie ♥♥♥♥♥♥ już dawaj następny rozdział <33
OdpowiedzUsuńJAK DOBRZE ŻE ISTNIEJE MUZYKA!
OdpowiedzUsuńNie waż się ich uśmiercać!!! Dodawaj szybko kolejny:D
Zapraszam do siebie:
http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział
Dodawaj szybko kolejny. Mój TT to Lewy Cichy Pit czy jakoś tak ;p
OdpowiedzUsuńjakbyś ją zabiła, to bym razem z rosemarie z t a baterią do ciebie jechała *.*
OdpowiedzUsuńboski rozdział jak zawsze zresztą ;DD
Pisz szybko kolejny ;p
nie obrażę się jeśli jutro dodasz ^^
Miśka <3 ;*
wow ;) świetny rozdział *.* kocham twojego bloga c; pisz szybko kolejny ;***
OdpowiedzUsuńBoże kocham to sorka za tak długą nie obecność , ale w sumie Marco i Hana mogliby się dorobić już dzidziusia ;P
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cały blog i jestem pod wielkim wrażeniem. Przyznam się bez bicia, że z początku nie wierzyłam, że to będzie takie zajebisty opowiada *.* dawaj szybko następny <33 ;**
OdpowiedzUsuń*o* PISZ!!! SZYBKO!!! NASTĘPNY!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDobrze, że się pogodzili :) Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńz-pilka-przez-zycie.blogspot.com <-- zapraszam ^^
Dobrze że Marco i Hannah się zeszli ♥ Super słodka z nich para ♥
OdpowiedzUsuńgenialny! <3 fajnie, że się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńzapraszam też do siebie
http://robert-anna-story.blogspot.com/
http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
http://marcin-majka-story.blogspot.com/
♥ genialny
OdpowiedzUsuń- Po raz tysięczny mówię ci, że nie.- pocałowałam go.
OdpowiedzUsuń- Ale na pewno?
- Tak.
- Na sto procent?
- Tak.
- Na dwieście?
- Tak.
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Ale na pewno jesteś tego pewna? Tak na milion procent?
- Tak.- odpowiadałam znudzona.
- Idziemy testować wytrzymałość mojego łóżka?
- Tak.- odparłam monotonnie.- Zaraz zaraz!
- Mam cię.- zaśmiał się i nic więcej nie miałam do gadania.
HAHAHHAHAHAHHAHHAA